NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Scalzi, John - "Wojna starego człowieka" (Wymiary)

LaValle, Victor - "Samotne kobiety"

Ukazały się

Dresler-Janik, Elwira - "Córki bogini Mokosz"


 Delemhach - "Magia domowa. Tom 1"

 Martin, George R. R. - "Starcie królów" (wyd. 2024)

 Kade, Kel - "Smoki i demony"

 antologia - "Felix, Net i Nika. Fantologia"

 antologia - "PoznAI przyszłość"

 Maszczyszyn, Jan - "Mare Orientale"

 Watson, Ian - "Pozoranci"

Linki

Blackman, Malorie - "Iksy i zera"
Wydawnictwo: Nowa Baśń
Tytuł oryginału: Noughts and Crosses
Tłumaczenie: Danuta Górska
Data wydania: Luty 2022
ISBN: 978-83-8203-064-8
Oprawa: miękka
Format: 145x202mm
Liczba stron: 468
Cena: 49,90 zł
Rok wydania oryginału: 2001
Tom cyklu: 1



Blackman, Malorie - "Iksy i zera"

Prolog

– Słowo daję, pani Hadley – powiedziała Meggie McGregor, ocierając oczy. – Pani poczucie humoru wpędzi mnie kiedyś do grobu!

Jasmine Hadley zachichotała, co zdarzało się rzadko. – Mówię ci, takie rzeczy, Meggie. Na szczęście jesteśmy przyjaciółkami!

Uśmiech Meggie tylko nieznacznie zbladł. Spojrzała ponad rozległym trawnikiem na Calluma i Sephy. Jej syna i córkę jej pracodawczyni. Bawili się razem jak przyjaciele. Prawdziwi przyjaciele. Żadnych ograniczeń. Żadnych barier. Przynajmniej na razie. Dzień był typowy dla wczesnego lata, jasny i pogodny, ani chmurki na niebie, przynajmniej w posiadłości Hadleyów.

– Przepraszam, pani Hadley. – Z domu wyszła Sarah Pike, sekretarka pani Hadley. Miała słomkowe włosy sięgające do ramion i płochliwe zielone oczy, które wydawały się wiecznie zdumione. – Nie chciałam przeszkadzać, ale właśnie przyjechał pani mąż. Jest w gabinecie.

– Kamal tu jest? – zdziwiła się pani Hadley. – Dziękuję, Sarah. – Odwróciła się do Meggie. – Jego czwarta wizyta w domu w ciągu tyluż miesięcy! Co za zaszczyt!

Meggie uśmiechnęła się współczująco, starannie trzymając gębę na kłódkę. W żadnym razie nie zamierzała się wtrącać do kolejnej nieuniknionej sprzeczki pomiędzy Kamalem Hadleyem a jego żoną. Pani Hadley wstała i weszła do domu.

– No więc, Sarah, jak tam pan Hadley? – Meggie zniżyła głos. – Myślisz, że jest w dobrym nastroju?

Sarah pokręciła głową.

– Raczej zaraz się wścieknie.

– Dlaczego?

– Nie mam pojęcia.

Meggie w milczeniu przetrawiała tę wiadomość.

– Lepiej wrócę do pracy – westchnęła Sarah.

– Napijesz się czegoś? – Meggie wskazała dzbanek lemoniady imbirowej na stole.

– Nie, dzięki. Nie chcę mieć kłopotów… – Wyraźnie zalękniona Sarah wróciła do domu.

Czego się obawiała? Meggie też westchnęła. Pomimo jej wysiłków, Sarah uparcie trzymała się na dystans. Meggie znowu popatrzyła na dzieci. Życie było dla nich takie proste. Największym ich zmartwieniem była kwestia, co dostaną na urodziny. Największym powodem do narzekań była pora, kiedy musiały iść spać. Może dla nich wszystko będzie inne… Lepsze. Meggie usiłowała wierzyć, że dzieci będą miały lepsze życie. Inaczej jaki byłby sens tego wszystkiego?

Przy tych rzadkich okazjach, kiedy miała chwilę dla siebie, nie mogła się powstrzymać od zabawy w „co by było, gdyby”. Niewielkie „co by było, gdyby”, na jakie czasami lubił sobie pozwalać jej mąż, na przykład: „a gdyby wirus wykończył wszystkie iksy i ani jednego zera?” albo: „a gdyby wybuchła rewolucja i wszystkie iksy zostały obalone? Zabite. Starte z powierzchni planety”. Nie, Meggie McGregor nie chciała marnować czasu na wielkie, globalne fantazje. Jej marzenia były konkretniejsze, bardziej nieosiągalne. Skupiały się wokół jednej sprawy. A gdyby Callum i Sephy…? A gdyby Sephy i Callum…?

Poczuła dziwne mrowienie na karku. Obejrzała się i zobaczyła, że pan Hadley stoi na patio i przygląda jej się z osobliwym wyrazem twarzy.

– Wszystko w porządku, panie Hadley?

– Nie. Ale przeżyję. – Pan Hadley podszedł do stołu i stanął nad Meggie. – Byłaś głęboko zamyślona. Grosik za twoje myśli?
Speszona jego bliskością, Meggie zaczęła:

– Myślałam tylko o moim synu i pańskiej córce. Czy nie byłoby miło, gdyby…? – Przerażona, ugryzła się w język, ale było już za późno.

– Gdyby co? – ponaglił pan Hadley jedwabistym głosem. – Gdyby mogły… mogły na zawsze zostać takie, jak są teraz. –
Widząc uniesione brwi pana Hadleya, Meggie pospiesznie ciągnęła: – To znaczy w tym wieku. Są takie urocze w tym wieku… to znaczy dzieci. Takie… takie…

– Tak, istotnie.

Pauza.

Kamal Hadley usiadł. Jego żona wyłoniła się z kuchni i oparła o framugę drzwi. Miała dziwny, czujny wyraz twarzy. Meggie zaczęła się denerwować. Zrobiła ruch, żeby wstać.

– Podobno wczoraj przyjemnie spędziłaś czas. – Pan Hadley uśmiechnął się do Meggie.

– Przyjemnie?

– Wczoraj wieczorem – uściślił pan Hadley.

– Tak. Było bardzo spokojnie… – bąknęła zmieszana Meggie. Przeniosła wzrok z pana Hadleya na panią Hadley i z powrotem. Pani Hadley wpatrywała się w nią z napięciem. Co się dzieje? Temperatura w ogrodzie spadła o kilka stopni i chociaż pan Hadley się uśmiechał, najwyraźniej był wściekły… na coś lub na kogoś. Meggie z trudem przełknęła ślinę. Czy zrobiła coś złego? Nie przypuszczała, ale Bóg jeden wie, że z iksami trzeba się ob

chodzić jak z jajkiem.

– Więc co robiłaś? – drążył pan Hadley.

– Pproszę?

– Wczoraj wieczorem. – Pan Hadley uśmiechał się przyjaźnie.

Zbyt przyjaźnie.

– Ee… siedzieliśmy w domu i oglądaliśmy telewizję – powoli powiedziała Meggie.

– Przyjemnie jest spędzić spokojny wieczór w domu z rodziną – zgodził się pan Hadley.

Meggie kiwnęła głową. Jakiej odpowiedzi się spodziewał? Co tu się działo?

Pan Hadley wstał, już bez śladu uśmiechu. Podszedł do żony. Stali i patrzyli na siebie, a sekundy mijały powoli. Pani Hadley zaczęła się prostować. Bez ostrzeżenia pan Hadley mocno spoliczkował żonę. Od siły ciosu głowa pani Hadley odskoczyła do tyłu i uderzyła o framugę drzwi.

W jednej chwili Meggie zerwała się na nogi ze zdławionym okrzykiem przerażenia, wyciągając rękę w niemym proteście. Kamal Hadley rzucił żonie spojrzenie pełne takiej pogardy i odrazy, że pani Hadley wzdrygnęła się i cofnęła. Bez słowa wszedł z powrotem do domu.

Meggie natychmiast podbiegła do pani Hadley.

– Nic pani nie jest? – Wyciągnęła rękę, żeby obejrzeć bok twarzy pani Hadley.

Kobieta jednak odtrąciła jej dłoń. Zaskoczona Meggie spróbowała jeszcze raz. To samo.

– Zostaw mnie w spokoju – syknęła. – Kiedy potrzebowałam twojej pomocy, nie chciałaś pomóc.

– Ja… co?

I dopiero wtedy Meggie zrozumiała, co zrobiła. Pani Hadley widocznie wykorzystała Meggie jako alibi na poprzedni wieczór, a Meggie była za tępa, żeby się zorientować, o co naprawdę ją pytał Kamal Hadley.

Uniesiona ręka Meggie opadła. – Chyba powinnam wrócić do pracy…

– Tak, myślę, że tak będzie najlepiej – odparła jadowitym tonem pani Hadley, po czym odwróciła się i weszła do domu.

Meggie się obejrzała. Callum i Sephy wciąż bawili się na drugim końcu rozległego ogrodu, nieświadomi tego, co się właśnie wydarzyło. Stała i patrzyła na nich, próbując przechwycić chociaż odrobinę ich czystej radości. Potrzebowała czegoś dobrego, na czym mogłaby się oprzeć. Ale nawet odległy dźwięk ich śmiechu nie mógł rozproszyć złych przeczuć, które ją ogarniały. Co teraz będzie?



Dodano: 2022-03-01 21:44:45
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Grimwood, Ken - "Powtórka"


 Salik, Magdalena - "Wściek"

 Martine, Arkady - "Pustkowie zwane pokojem"

 Sherriff, R.C. - "Rękopis Hopkinsa"

 Kelly, Greta - "Lodowa Korona"

 Harpman, Jacqueline - "Ja, która nie poznałam mężczyzn"

 Baldree, Travis - "Księgarnie i kościopył"

 Herbert, Brian & Anderson, Kevin J. - "Dziedzic Kaladanu"

Fragmenty

 Maszczyszyn, Jan - "Mare Orientale"

 Marryat, Frederick - "Statek widmo"

 Kluczek, Stanisław - "Zamek Gardłorzeziec"

 Pettersen, Siri - "Srebrne Gardło"

 Wyndham, John - "Dzień tryfidów"

 Wells, Martha - "Wiedźmi król. Witch King"

 Howey, Hugh - "Zmiana"

 Silverberg, Robert - "W dół do ziemi" (Wymiary)

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS