I muszę stwierdzić od razu: jest to space opera, w której nie „czuć”, nie widać ręki polskiego pisarza. Albo jaśniej – czyta się tę opowieść, jak rasową powieść anglosaskiego autora piszącego w tym gatunku. To chyba największy komplement, którym mogę obdarować autora i „Kraniec nadziei”.
Roman Ochocki recenzuje powieść Rafała Dębskiego pt. "Kraniec nadziei".
Dodał: Shadowmage
-Jeszcze nie ma komentarzy-