NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Robinson, Kim Stanley - "Czerwony Mars" (Wymiary)

Swan, Richard - "Tyrania Wiary"

Ukazały się

Brown, Pierce - "Czerwony świt" (wyd. 2024)


 Kade, Kel - "Los pokonanych"

 Scott, Cavan - "Wielka Republika. Nawałnica"

 Masterton, Graham - "Drapieżcy" (2024)

 He, Joan - "Uderz w struny"

 Rowling, Joanne K. - "Harry Potter i Zakon Feniksa" (2024, Gryffindor)

 Rowling, Joanne K. - "Harry Potter i Zakon Feniksa" (2024, Hufflepuff)

 Rowling, Joanne K. - "Harry Potter i Zakon Feniksa" (2024, Ravenclaw)

Linki

Ryan, Anthony - "Zew Wilka"
Wydawnictwo: Mag
Cykl: Krucze ostrze
Tytuł oryginału: The Wolf's Call
Tłumaczenie: Anna Reszka
Data wydania: Czerwiec 2022
ISBN: 978-83-67023-59-7
Oprawa: twarda
Liczba stron: 680
Cena: 49,00 zł
Rok wydania oryginału: 2019
Tom cyklu: 1



Wywiad z Anthonym Ryanem

Fot. Profil autora na Facebooku


Sebastian Drabik: Nie tak dawno temu sprzedało się ponad milion Twoich książek. Jak się z tym czujesz?

Anthony Ryan: Jak się pewnie domyślasz, czuję się z tym świetnie. Większość opublikowanych książek nigdy nie przekracza 10 tys. sprzedanych egzemplarzy, a wydając „Pieśń krwi” liczyłem, że może kiedyś dobije do tysiąca. Od tamtej pory wszystko było już tylko miłą niespodzianką.

Cofnijmy się nieco w czasie. Pamiętasz chwile i tytuł pierwszej książki, którą samodzielnie przeczytałeś? Jakie wtedy ogarnęły Cię emocje?

Nie jestem w stanie przypomnieć sobie autora, ale pierwsza książka, którą przeczytałem od deski do deski, była chyba zatytułowana „The Last Castle”. Historia osadzona była w Wielkiej Brytanii lat 60. i traktowała o grupce dzieciaków, które zmieniły opuszczoną wieżę kontrolną Królewskich Sił Powietrznych w zamek, z którego później odpierali atak gangu motocyklowego. Pamiętam, że opowieść wciągnęła mnie do reszty, prawie jakbym oglądał film, tylko jeszcze bardziej. Patrząc na mój dorobek, ta książka musiała mieć na mnie mocny wpływ.


Kiedy narodził się pomysł napisania własnego tekstu?

Nie pamiętam czasów, w których nie pisałem lub nie chciałbym pisać, myślę więc, że to nieodłączna część tego, kim jestem. Jako dziecko zapełniałem zeszyty opowieściami i rysunkami, chociaż pewnie żadnej nigdy nie ukończyłem.

Jak to właściwie stało się, że postanowiłeś zostać pisarzem? Jeśli dobrze się orientuję, przez dwadzieścia lat pracowałeś jako administrator rządowy. Czyżby praca tam była tak nudna, a możliwość zostania pisarzem tak pociągająca, że tak się stało?

Pracując w administracji państwowej zajmowałem się wieloma rzeczami. Jedne były nudne, inne ciekawe, ale bez względu na to, jak interesująca moja praca by nie była, zawsze pisałem. Pragnąłem zostać pisarzem odkąd tylko dowiedziałem się, że można się tym zajmować zawodowo. Założenie było takie, by popracować w administracji państwowej raptem parę lat, póki nie wydam pierwszej książki. Dwie dekady później wreszcie mi się to udało.

„Pieśń krwi” był Twoim literackim debiutem, ale czy przypadkiem nie było wcześniej innych tekstów?

Jeszcze będąc nastolatkiem miałem taki okres, gdy rozpoczynałem pisanie powieści, ale nigdy ich nie kończyłem. Bardzo interesowały mnie wówczas kryminały, więc wziąłem się za pisanie dreszczowca, którego nie skończyłem, a także powieści gangsterskiej, którą udało mi się doprowadzić do końca. Była niestety okropna i jest mi wstyd, że miałem w ogóle czelność rozesłać ją do wydawców, którzy, słusznie zresztą, odsyłali mi ją z powrotem. Na szczęście były to czasy jeszcze przed Internetem, a ja zadbałem o to, by nie przetrwała żadna kopia, która mogłaby mnie kiedyś zawstydzić. Wysłałem też kilka opowiadań do Interzone, największego magazynu science fiction i fantasy w Wielkiej Brytanii. Wszystkie zostały odrzucone, ale odzew był dość pozytywny, a samo ich pisanie nauczyło mnie, by kończyć historię, którą się zaczyna.

Opowiedz, jak powstawały „Pieśń krwi”.

Pomysł na „Pieśń krwi” krążył w mojej głowie od dłuższego czasu, przyjmując różne formy. Do czytania gatunku fantasy wróciłem po przerwie, kiedy odkryłem twórczość Davida Gemmella. Czytałem też sporo George’a R. R. Martina, Tada Williamsa i Robin Hobb (pośród wielu innych autorów), dlatego pomysł stworzenia własnego fantasy przemawiał do mnie coraz bardziej. Gdy tylko zdałem sobie sprawę, że Vaelin jest członkiem wojującego zakonu, to fabuła od razu mi się ułożyła. Napisałem jednostronicowe streszczenie fabuły, którego nie czytałem przez następnych sześć i pół roku pisania powieści, ale okazało się, że finalnie niewiele się ono różniło od wersji końcowej.

Ciekawa sprawa z tą książką, gdyż wydałeś ją własnym sumptem. Zwracałeś się wcześniej z pytaniem o wydanie tej powieści do wydawnictw?

W zasadzie wydanie „Pieśni krwi” nic mnie nie kosztowało. Sam zaprojektowałem okładkę i zająłem się redakcją, co z perspektywy czasu było błędem, ale upiekło mi się, bo czytelnicy pokochali opowiedzianą historię. Ważna wskazówka dla pisarzy, którzy samodzielnie chcieliby wydać swoje książki: nie oszczędzajcie na profesjonalnej redakcji i okładce. Zdecydowałem się na samodzielną publikację po tym, jak „Pieśń krwi” została odrzucona przez niemalże każdego agenta na brytyjskim rynku fantasy, było to więc czyste ryzyko. Oczywiście jestem bardzo rad, że się opłaciło.

Z góry zaplanowałeś trylogię, czy po kilkuset stronach zaskoczyło Cię, że jednak historia Vaelina Al Sorny, to będzie dłuższa przygoda, która rozciągnie się na kolejne tomy?

Wiedziałem, że będę chciał kontynuować historię Vaelina, gdy stało się dla mnie jasne, gdzie skończy się „Pieśń krwi”. Pomysł na trylogię siedział gdzieś z tyłu głowy niemalże przez cały okres pisania pierwszej książki. Wydaje mi się, że tytuł „Lord wieży” wymyśliłem jeszcze przed ukończeniem pierwszego rozdziału „Pieśni krwi”.

Po latach powróciłeś do tej postaci. Ciekaw jestem, czy sam się za nim zatęskniłeś, czy to jednak czytelnicy wywarli na Tobie presję i wymusili powrót postaci.

Myślę, że potrzebowaliśmy od siebie odpocząć po zakończeniu „Królowej ognia”. Czułem, że jako bohater przeszedł już wystarczająco wiele i miałem ochotę zacząć pisać o innych światach, aczkolwiek wiedziałem, że prędzej czy później powrócę do krainy „Kruczego cienia”. Kolejna porcja przygód Vaelina to dwuksiąg zatytułowany „Krucze ostrze”, która rozpoczyna się pięć lat po wydarzeniach z „Królowej ognia”. Otrzymywałem od czytelników mnóstwo próśb o powrót Vaelina, ale nie czułem zbytniej presji, gdyż postanowiłem sobie, że wrócę do niego dopiero, gdy będę na to gotowy.


Nie tak dawno temu w Polsce wydano także trylogię „Draconis Memoria”. Znacznie różni się od trylogii „Kruczy cień”, a same podwaliny pod tę serię przypominają mi nieco czasy rewolucji przemysłowej z XIX wieku z odrobiną steampunku.

Epoka wiktoriańska i czasy Dzikiego Zachodu miały wyraźny wpływ na całą serię. Historia rozgrywa się w świecie przechodzącym właśnie gwałtowne zmiany technologiczne i społeczne z wszystkimi tego konsekwencjami. Cieszy mnie, że ludzie nazywają to steampunkiem, ale nie przywiązuję zbytniej wagi do etykiet gatunkowych. Część czytelników nazywa to „dragon-punkiem” lub „blood-punkiem”, co również mnie cieszy.

Co sprawiło najwięcej trudności w napisaniu tej trylogii? Bo to dość złożona seria. Akcja toczy się w wielu miejscach w tym samym czasie, jest tam polityka, ciekawy system magii, intrygi, szpiegostwo, no i smoki!

Żonglowanie różnymi bohaterami i wątkami bywało chwilami kłopotliwe, ale najtrudniej było uczynić świat Draconis Memoria wiarygodnym. Każda kultura musiała mieć własną historię, język i zwyczaje. Zebranie odpowiednich materiałów i przemyślenie całości wymagało sporo czasu. Cykl ma bardzo bogate tło fabularne, ale w książkach ukazany jest tylko jego fragment.

Mmam przeczucię, że w Polsce ukaże się jeszcze zbiór „Slab City Blues”. Zechcesz streścić o czym właściwie on jest? Ktoś porównał ten zbiór opowiadań do „Blade Runnera” i „Siedem”, co Twoje opowiadania mają wspólnego z tymi klasykami?

„Slab City Blues” to zbiór detektywistycznych opowiadań science fiction, których akcja rozgrywa się jakieś 200 lat w przyszłości, na orbitującej stacji kosmicznej, na której wskaźnik przestępczości jest bardzo wysoki. To społeczeństwo powojenne, składające się z kolonistów, którzy zbuntowali się przeciwko władzy Ziemi – sytuacja, która według mnie mogłaby się wydarzyć, gdybyśmy kiedykolwiek skolonizowali system słoneczny. Estetyka serii, miejskie otoczenie wypełnione deszczem i neonami z pewnością było inspirowane „Łowcą androidów”, podczas gdy dreszczowce o seryjnych mordercach pokroju „Siedem” grały pierwsze skrzypce przy konstruowaniu wątków.

Na czym dla Ciebie polega różnica między długą, a krótką formą i co jest trudniej pisać?

Uważam, że opowiadania skupiają się na jednym pomyśle, podczas gdy powieści na wielu. Powieści pisze mi się zdecydowanie łatwiej, chociaż wymagają więcej czasu. Moja wyobraźnia zwykła działać na większą skalę, dlatego napisałem więcej powieści niż opowiadań. Od opowiadań wygodniej pisze mi się nowele, które są z reguły tak trzy do czterech razy dłuższe.

Z nieco innej beczki: przeglądając Internet, czasem można trafić na zaskakująco ciekawe artykuły. Niedawno przeczytałem, że osoby, które czytają książki, żyją dłużej. Co o tym myślisz?

Chciałbym w to wierzyć, ale któż może wiedzieć na pewno? Jednakże zgadzam się z opinią George’a R. R. Martina, że „Czytelnik żyje tysiącem żyć zanim umrze. Ten zaś, kto nie czyta – tylko jednym”.

Tak jak każdy gatunek, tak i fantastyka ewoluuje, zmienia się. Co myślisz o fantastyce, którą czytałeś za młodu i tej, która jest obecnie?

Kiedy zaczynałem przygodę z gatunkiem fantasy, większość autorów to byli biali mężczyźni z krajów anglojęzycznych. Bohaterowie również w większości pochodzili z tej grupy, a więc tematyka odzwierciedlała zachodni pogląd na świat, zazwyczaj liberalny, choć nie zawsze. Mimo że nie uległo to drastycznej zmianie, to sam gatunek jest obecnie dużo bardziej zróżnicowany, zarówno pod względem tematyki, jak i autorów, co stanowi pozytywny trend. Fantasy oferuje pisarzowi nieskończoną liczbę możliwości, zaś potencjał podjęcia dowolnego tematu został zaledwie liźnięty.

Wydawcy niechętnie wydają książki debiutantów, a już jeśli to robią, prześcigają się w porównaniach do innych pisarzy, starych wyjadaczy. Ciebie przyrównano do Patricka Rothfussa i Petera V. Bretta. Lubisz takie porównania? Jakie nazwiska Ty byś przywołał?

Porównań nie da się uniknąć w żadnym gatunku i traktuje je jako komplement, nawet jeśli nie znam prac autorów, do których jestem przyrównywany. Najbardziej cieszy mnie, gdy czytelnicy mówią mi, iż moje dzieła przypominają im prace Davida Gemmella.

Wydaje mi się, że obecnie szalenie trudno stworzyć coś nowego w gatunku fantasy, aby zadowolić czytelników, którzy znają fantastykę od podszewki.

Oryginalnych dzieł z gatunku fantasy nie brakuje, jeśli tylko zechcesz ich poszukać. Na przykład twórczość Chiny Mieville’a. Chociaż większość, jeśli nie każdy wątek, został już napisany w ten czy inny sposób, to uważam, że zawsze można wnieść coś nowego do gatunku, nawet jeżeli jest to tylko wariacja na temat. Mając to na uwadze, nie sądzę, by było coś złego w podrzucaniu tropów, których miłośnicy fantasy oczekują, tak długo jak osadzone są one w kontekście dobrze napisanej historii.


Ekranizacje, które powstają, zawsze powodują szybsze bicie serca fanów na całym świecie, bo albo filmowcy wywiążą się znakomicie, oddając ducha książek, albo przegrają na całej linii. Chciałbyś, aby dano filmową szansę Twoim literackim historiom? Jeżeli tak, to której serii i jaką stację byś widział? HBO? Netflix? AMC?

To nie kwestia tego, co ja bym chciał, a raczej tego, czy wytwórnie i stacje telewizyjne będą zainteresowane zekranizowaniem moich prac. Byłbym uradowany, gdyby kiedykolwiek do tego doszło i nie mam preferencji co do stacji, tak długo jak rezultat końcowy byłby zadowalający. Były przymiarki do ekranizacji książek z cyklu „Kruczego cienia”, ale jak dotąd bezowocne.

Co przychodzi Ci do głowy, kiedy powiem słowo Polska? Kojarzysz polskich pisarzy?

Słyszałem o Andrzeju Sapkowskim, który napisał cykl „Wiedźmin”, ale niestety nie miałem okazji jeszcze go przeczytać. Brytyjczycy zwykli postrzegać Polskę przez pryzmat okropności II Wojny Światowej i ruchu Solidarność w czasach bloku wschodniego. Myślę, że za sprawę imigracji Polaków do Wielkiej Brytanii, Brytyjczycy zyskali bardziej zróżnicowane i realistyczne rozumienie polskiej historii i jej miejsca we współczesnym świecie.

Jak wyglądają Twoje plany pisarskie? Ku mojej radości zabierasz nas ponownie w drogę z Vaelinem Al Sorną, w „Zewie wilka”.

Zakończyłem już pracę nad serią „Krucze ostrze”. Historia opowiada o podróży Vaelina na Daleki Zachód w celu spotkania się z Siostrą Sherin, co – jak wiem – było wielce wyczekiwane przez czytelników. Gdy zakończę pracę nad tą serią, mam nadzieję napisać kilka nowel, zanim rozpocznę następną sagę, do której mam już trochę obszernych notatek.

Znakomicie sprawdziłeś się w fantasy i świetnie idzie Ci w SF (co mam nadzieję niedługo sprawdzić). Nie kusi Cię, żeby spróbować sił w horrorze? W końcu tam też można popuścić wodze wyobraźni, no i jak to mówią „trzeba podnosić sobie poprzeczkę i próbować nowych rzeczy”.

Pomysłów mi nigdy nie brakuje; i choć większość z nich skupia się wokół fantasy, to chciałbym kiedyś napisać kryminał i powieść grozy, a także powrócić do science fiction. Głównym problemem jest jednak znalezienie czasu, by to wszystko napisać. Zgadzam się, że pisarz powinien próbować nowych rzeczy, bo to zmusza do dalszej nauki i rozwoju. Arogancko z mojej strony byłoby myśleć, że potrafię już wszystko.

Kilka słów do Twoich czytelników w Polsce?

Chciałbym podziękować wam wszystkim. Odzew polskich czytelników na cykl „Draconis Memoria” był imponujący i mam nadzieję jeszcze nieraz dostarczyć wam rozrywki.

Serdecznie dziękuję Ci za Twój czas.

Bardzo dziękuję i życzę udanej lektury!



Autor: Sebastian Drabik
Dodano: 2022-10-17 16:55:18
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Fonstad, Karen Wynn - "Atlas śródziemia


 Fosse, Jon - "Białość"

 Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

Fragmenty

 Grimwood, Ken - "Powtórka"

 Lewandowski, Maciej - "Grzechòt"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #2

 Sherriff, Robert Cedric - "Rękopis Hopkinsa"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #1

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS