Kiedy przeczytałam ostatnią stronę „Labiryntów”, poczułam ulgę. Nie było to jednak uczucie, z jakim odkładam kiepskie książki. Przypominało raczej głęboki wdech rześkiego powietrza, który bierzemy po wyjściu na jesienne słońce z mrocznego, dusznego pokoju, w którym każdy z nas powinien czasami posiedzieć.
Anna "Eruana" Zasadzka prezentuje recenzję zbioru opowiadań Michała Cetnarowskiego "Labirynty". Zapraszamy do czytania.
Dodał: Vampdey
-Jeszcze nie ma komentarzy-