„Imperium kości słoniowej” to czwarty tom przygód smoka Temeraire’a, jego kapitana i kompanów. Akcja cyklu dzieje się podczas wojen napoleońskich, a główni bohaterowie uwikłani są w obronę Brytanii przed zakusami francuskiego cesarza. Seria, po początkowym rozbudzeniu ciekawości, z tomu na tom stawała się coraz bardziej schematyczna, naiwna i nudna, więc przed lekturą „Imperium kości słoniowej” obiecywałem sobie raczej niewiele. Ku mojemu zaskoczeniu Novik odbiła się od dna i napisała książkę, która może nie należy do dzieł wybitnych, ale dorównuje, a może nawet przewyższa „Smoka Jego Królewskiej Mości”, dostarczając sporo, co prawda niewyszukanej, ale jednak rozrywki.
Fabuła powieści zaczyna się w miejscu, w którym czytelnik rozstał się z bohaterami w „Wojnie prochowej”. Laurence i Temeraire wraz z przyjaciółmi, po licznych przygodach i walkach, wreszcie docierają do domu. Nie dane jest im jednak zaznać spokoju, niemal wszystkie smoki na Wyspach Brytyjskich cierpią na przewlekłą i śmiertelną chorobę, która o dziwo nie dotyka Temeraire’a. Drogą dedukcji bohaterowie dochodzą do wniosku, iż stało się tak dzięki zjedzeniu przez smoka czegoś podczas wizyty w Kapsztadzie. To zaś stanowi asumpt do kolejnej dalekiej wyprawy.
Istotne, że w przeciwieństwie na przykład do „Nefrytowego tronu”, akcja toczy się wartko. Autorka koncentruje się na ważnych z punktu widzenia fabuły wydarzeniach, stąd też opisy podróży do i z Afryki nie stanowią kwintesencji książki, a jedynie przyjemne urozmaicenie.
Szybkie tempo narracji powoduje, że książkę czyta się błyskawicznie. Tym bardziej, że podczas lektury nie za bardzo jest nad czym się zastanawiać. Co prawda autorka w dalszym ciągu toczy antyniewolniczą krucjatę, tym razem już otwarcie, doprowadzając nawet do krwawych rozwiązań. Pisarka zbyt powszechnie, a może nawet nachalnie, porusza tematykę niewolnictwa, by osiągnąć pozytywny efekt. Czasem wręcz odnosi się wrażenie, iż uchwyciła się jednego tematu i wykorzystuje go bez umiaru, wszędzie gdzie tylko może.
Nie bez znaczenia dla Novik są również pojęcia takie jak honor i obowiązek; z tragicznymi skutkami konfliktu pomiędzy nimi muszą się borykać bohaterowie w finale powieści. Skutkuje to cliffhangerem, który pozostawia czytelnika w niepewności i obawie o życie i zdrowie bohaterów.
W „Imperium kości słoniowej” pojawiło się też (wreszcie!) pierwsze znaczące odstępstwo od znanej nam linii historycznej. Do tej pory obecność smoków w zasadzie nijak nie odbijała się na losach świata. Konieczna była dopiero wyprawa w głąb Czarnego Lądu, gdzie powstało tytułowe imperium, którego obecność w znaczący sposób zaważyła na losach tego fragmentu uniwersum. Zmiana jednak jest jedynie tłem dla przedstawienia kolejnych perypetii bohaterów, znaczenie faktu istnienia kolejnego potężnego organizmu państwowego jak na razie nie zostało przez Novik w sposób satysfakcjonujący wykorzystane.
Większość opisywanych zdarzeń można, z przymrużeniem oka, wziąć za dobrą monetę i nawet nad bardziej karkołomnymi pomysłami przejść do porządku dziennego. Powieść przygodowa – a do takiego miana aspirują książki Novik – rządzi się swoimi prawami. Zawieszenie krytycznego, racjonalnego spojrzenia na literaturę okazuje się przydatne w takich wypadkach. Starszy czytelnik czasem może mieć z tym problemy, ale młodsi odbiorcy powinni być usatysfakcjonowani. Tym bardziej, że cykl Novik przede wszystkim dla nich jest przeznaczony.