NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

LaValle, Victor - "Samotne kobiety"

Weeks, Brent - "Cień doskonały" (wyd. 2024)

Ukazały się

Iglesias, Gabino - "Diabeł zabierze was do domu"


 Richau, Amy & Crouse, Megan - "Star Wars. Wielka Republika. Encyklopedia postaci"

 King, Stephen - "Billy Summers"

 Larson, B.V. - "Świat Lodu"

 Brown, Pierce - "Czerwony świt" (wyd. 2024)

 Kade, Kel - "Los pokonanych"

 Scott, Cavan - "Wielka Republika. Nawałnica"

 Masterton, Graham - "Drapieżcy" (2024)

Linki

Rudazow, Aleksander - "Arcymag", tom 1
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Cykl: Rudazow, Aleksander - "Arcymag"
Data wydania: Luty 2008
ISBN: 978-83-60505-94-6
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195
Liczba stron: 288
Cena: 25,00
Seria: Obca Krew



Rudazow, Aleksander - "Arcymag", tom 1 #3

Sijła chazir, med’aj tek-karrib…

Kreol zakończył pracę nad amuletem. Nie znalazł w nim nic podejrzanego, ale nie rozwiało to wszystkich jego wątpliwości. Aby ostatecznie się uspokoić, postanowił zastosować najcięższą broń — jednego ze swych osobistych demonów. Mag szybkim ruchem musnął rytualnym nożem nadgarstek tak, aby krew kapnęła do podstawionej czary i ściszonym gło­sem wymamrotał:
— Twoim imieniem i swoją krwią przywołuję cię, Skaramachu. Przybądź i powiedz mi wszystko, co pragnę wiedzieć, przyzywam cię imieniem Marduka i jego pięćdziesięciu wcieleń. Przyjdź, skosztuj mojej krwi oddanej dobrowolnie.
Skaramach nie należał do legionu Eligora, a więc nie dotyczyła go umowa zawarta przez Kreola w zamierzchłych czasach. Dlatego mag musiał zapłacić — bezpłatnie demon nie pracował. Przy czym kilka kropli krwi nie było zbyt wygórowaną zapłatą, a znosić ból Kreol nauczył się w wieku piętnastu lat. Jego pierwszy nauczyciel był urodzonym sadystą i często zabawiał się, odcinając uczniom kończyny i przywracając je potem na miejsce. Tych, którzy w czasie „operacji” krzyczeli z bólu, bił do nieprzytomności posochem. Odlanym z czystego brązu.
Skaramach nie ociągał się. Pojawił się jakby znikąd i zawisł w powietrzu na wysokości brzucha Kreola — szarobury stwór wielkości ludzkiej głowy, podobny do nieprawdopodobnie otyłego pająka. Miał osiem pajęczych nóg wystających z porośniętego sierścią tułowia, na grzbiecie sterczało mu kilka długich i cienkich „wąsików”, a głowa przypominała łeb żuka, choć z paszczą bestii.
Ten niewielki demon był zazwyczaj wykorzystywany właśnie do sprawdzania, czy w przedmiotach lub miejscach nie kryją się jakieś niebezpieczne paskudztwa, ale można było go wykorzystać także w inny sposób. Na przykład, można było mu rozkazać, aby kogoś zabił. Kreol nieoczekiwanie poczuł palenie w piersiach — ochronny amulet prawie krzyczał, ostrzegając o niebezpieczeństwie.
— Co to znaczy, pomiocie Lengu?! — Mag groźnie popatrzył na Skaramacha.
Ale ten nie uznał za stosowane nawet się przywitać. Uważnie popatrzył na Kreola owadzimi oczami, a potem szybko otworzył pysk i wystrzelił cieniuchną pajęczynę. Pajęczyna ta mogła przeniknąć na wylot nawet najtwardsze metale, ale teraz haniebnie rozpłynęła się, pochłonięta przez zaklęcie Osobistej Ochrony. Jednakże tuż za nią pojawiła się następna, która zniszczyła kolejną Osobistą Ochronę. Trzecia pajęczyna przeszła przez Kreola jak przez masło, zostawiając po sobie maleńką dziurkę w prawym płucu i krótkotrwały ból.
Wszystko to trwało nie dłużej niż trzy sekundy. Kreol, który nie spodziewał się zdrady ze strony Skaramacha, wiernie służącego mu niejedno dziesięciolecie, w pierwszej chwili nie zadbał o ochronę. Ale już w następnej zareagował.
— Na łono Tiamat! — krzyknął, wzburzony, aktywizując jednocześnie dwa zaklęcia: Zbroję Marduka
i Ognistą Kopię.
Zbroja Marduka służyła przede wszystkim do ochrony przed wrogimi demonami Lengu — była w stanie odbić znaczną część ich arsenału. Ognista Kopia natomiast… Wyobraźcie sobie bijący z ludzkiej dłoni słup ognia grubości męskiego ramienia, a będzie wiadomo, co magowie rozumieją pod pojęciem kopii.
Skaramach z nieludzką szybkością uchylił się przed Ognistą Kopią i uniósł się aż pod sufit. Kreol gniewnie zaryczał i rzucił w przeciwnika zaklęcie Paraliżu. Nie dało to jakiegoś specjalnego efektu — ten rodzaj Paraliżu świetnie działa na stałocieplnych, ale niestety Skaramach był prawie całkiem pozbawiony krwi.
Latający pająk złośliwie zarechotał i wystrzelił cały pęk pajęczyny, która przeniknęła przez meble i ściany, ale nie zostawiła nawet zadrapania na ciele sumeryjskiego maga. Jednakże Zbroja Marduka wyraźnie pobladła — żadne zaklęcie obronne nie może ochraniać swojego właściciela wiecznie. Niektóre działają tylko przez określony czas (zazwyczaj niezbyt długi), inne mogą pochłonąć lub odbić tylko określoną liczbę ciosów, inne bronią tylko przed czymś konkretnym, na przykład przed ogniem lub piorunem, jeszcze inne dają nieprzyjemne efekty uboczne. (Kokon Absolutnej Ochrony działa praktycznie wiecznie, ale mag chroniony tym zaklęciem nie może nawet drgnąć, gdy więc niebezpieczeństwo nie mija, czarodziej po prostu dusi się wewnątrz własnej ochrony).
Kreol zrobił dziką akrobację, unikając kolejnej porcji demonicznej pajęczyny i szczupakiem skoczył w stronę łóżka, gdzie leżał magiczny łańcuch. Jednak Skaramach świetnie wiedział, co to jest (Kreol niejeden raz stosował łańcuch przeciwko niemu), dlatego błyskawicznie zna­lazł się między magiem a jego instrumentami, odstraszająco szczerząc kły. Kreol uderzył go Błyskawicą i w czasie, gdy demon wił się z bólu — przed Błyskawicą praktycznie nie da się uchylić, ale nie jest ona zbyt efektywna przeciwko demonom takim jak Skaramach — uderzył Rezonansem Dźwiękowym, który odrzucił potwora na ścianę.
— Aha! — wrzasnął mag, chwytając łańcuch. — Uważaj teraz, pomiocie Lengu!
— Co się tam u ciebie dzieje? — zawołała Vanessa, która dopiero teraz oderwała się od telewizora. Całkowicie nieprawdziwe, ale jednak efektowne walki „gladiatorów” tak wciągnęły ją i Hubaksisa, że zupełnie nie słyszeli odgłosów magicznej bitwy rozgrywającej się w sąsiednim pokoju.
— Won stąd! — krzyknął mag, kręcąc coraz szybciej łańcuchem nad głową.
Skaramach nie przestraszył się ani trochę. Przemieścił się nieco niżej i strzelił pajęczyną w brzuch Kreola. Zbroja Marduka odbiła i ten pocisk, ale zrobiła się taka blada, że każdy głupi by zrozumiał — jeszcze kilka uderzeń i całkiem się rozwieje. A Kreol, jak na złość, nie zachował prawie nic w zapasie — wykorzystał już niemal wszystkie zaklęcia, jakie umieścił w pamięci. Miał oczywiście na podorędziu jeszcze kilka drobiazgów, ale były w tej chwili zupełnie nieprzydatne.
Gdy Kreol wymachiwał łańcuchem, starając się choć raz trafić zbuntowanego demona, Vanessa zdążyła pobiec po pistolet. Ta k się spieszyła, że po drodze poślizgnęła się, upadła i silnie stłukła kolano.
— Nie ruszaj się! — krzyknęła, celując w obrzydliwe stworzenie.
Skaramach nawet się nie obejrzał. Otworzył szerzej paszczę i strzelił takim pękiem pajęczyny, że starczyłoby na parę hipopotamów. W ostatniej chwili Kreol zdążył rzucić ostatnie zaklęcie, jakie mu jeszcze zostało — Ognistą Aurę, ale starczyło jej tylko na dwie trzecie pajęczyny. Większą część z tego, co przetrwało, pochłonęły żałosne resztki Zbroi Marduka, ale dwie albo trzy nici pajęczyny przeszyły na wylot brzuch Kreola.
Vanessa mimowolnie mrugnęła, wyobrażając sobie jak to musi boleć i, prawie nie celując, strzeliła.
—Aaaaa! — dziko zawył Kreol, padając na ścianę.
—Nie trafiłam? — wyszeptała przestraszona dziewczyna.
—Trafiłaś — wychrypiał mag, trzymając się za brzuch, z którego krew płynęła strumieniami. — Och, mój brzuch… Sijła chazir, med’aj tek-karrib…
—Van strzelaj, no strzelaj! — zawył Hubaksis. — Pan jest pusty, skończyły się wszystkie zaklęcia!
Vanessa posłusznie wystrzeliła jeszcze raz. Tym razem trafiła tam, gdzie celowała — Skaramach nigdy dotąd nie miał do czynienia z bronią palną i nie miał pojęcia, że pistolet może być równie niebezpieczny jak magia. Nawet przykład Kreola nie nauczył go ostrożności.
Przebity kulą na wylot, zapiszczał cienko i przewrócił się na bok. Dla demona jego rangi taka rana to drobiazg, mógł ją zaleczyć w ciągu kilku minut. Ale tego czasu w pełni wystarczyło Kreolowi, aby doczytać zaklęcie. Nadzwyczaj zabójcze zaklęcie — Kopię Marduka. Marduk to najbardziej wyklęte wśród demonów Lengu imię. Nikt inny nie wyrządził im tyle szkody, co ten mag-wojownik, który po śmierci stał się jednym z najsilniejszych bogów.
Pozbawiony oka i połowy łap Skaramach upadł na podłogę. Niewielki stwór wyglądał jak martwy, ale nadal mógł się bronić. Gdyby dano mu taką możliwość.
Jednakże Kreol, pokonując ból, wstał i z całej siły uderzył demona łańcuchem. Ten podskoczył jak piłka — na burym brzuchu pojawiła się jasnoczerwona pręga jak od oparzenia.
— Mów, robaku w łajnie Tiamat i jej wodza Kingu! — zaryczał Kreol, waląc go jeszcze raz. — Mów!
— Co mam powiedzieć? — wychrypiał Skaramach najczystszym sumeryjskim. Jego szczęki nie poruszały się, głos powstawał gdzieś w brzuchu.
— Dlaczego na mnie napadłeś, robaku?! Kto cię przekupił: Troy, Meszen’Ruz-ah?! Kto?!
— Mag… — z trudem wydusił z siebie pokaleczony demon. — Mag…
— Jaki mag?! No?! Niewolniku, podaj mi nóż!
— Teraz będą tortury… — zachichotał złośliwie dżinn.
— Przestań, ale już! — zdecydowanie wtrąciła Vanessa. — Jakie tortury?! Nie jesteście w Babilonie, to są Stany Zjednoczone! Żadnych tortur!
— To demon, demony można torturować — obraził się Hubaksis. — Powiedz jej, panie.
— Milcz, niewolniku — burknął Kreol. Przykucnął obok na wpół martwego Skaramacha i cichutko wyszeptał pochylając się nad nim: — Obiecuję, pomiocie Lengu, że jeśli nie powiesz, kto zapłacił za zdradę, wsadzę cię do klatki i będę męczyć tyle wieków, ile sam dam radę przeżyć — a zamierzam żyć długo.
— Troy… — wycharczał Skaramach. — Troy…
— Kiedy to było? Kiedy mu się sprzedałeś?
— Dawno… Bardzo dawno… Wiele wieków…
— Ale Troy nie żyje, ty płodzie Lengu! Czyżby umowa obowiązywała także po śmierci?!
— Troy… żyje…
— Troy żyje?! Jak?! Gdzie jest?!
— Nie wiem… Nic więcej… Wypuść mnie…
— Wypuścić cię? — zachichotał Kreol. — Wypuścić… Zupełnie oszalałeś, demonie! Jeszcze nie zwariowałem, żeby zostawiać żywych wrogów. Hej tam, niewolniku, pomóż mi…
Hubaksis świetnie wiedział, co ma robić. Kreol otoczył niezdolnego do najmniejszego nawet ruchu demona magicznym łańcuchem, a dżinn unosił się nad nim, tworząc w powietrzu iluzje wielu pieczęci — wszystkie miały tę samą postać: krwistoczerwony okrąg z poprzecznym pasem, ozdobiony falistymi liniami i krzywą swastyką w lewym rogu. Mag podniósł laskę i zaczął wymawiać straszne zaklęcie.


Wrzyj, wrzyj! Płoń, płoń!

Związuję cię! Związuję cię!

Oddaję cię Girze, Władcy Ognia!

Niech Wiecznie Płonący Girra da siłę moim rękom!

Niech Władca Ognia Gibil da siłę moim czarom
Utuk Chuł Ta Ardata!

Niech twe wnętrzności obrócą się w popiół!

Niech twe ciało obróci się w popiół!

Niech rozum twój obróci się w popiół!

Niech twoja dusza obróci się w popiół!
Płoń!
Wrzyj!

Nie ja, ale Marduk, syn Enki, nakazuje ci!
Kakkammu! Kanpa!

Pomiocie Mroku, wracaj tam, skąd przyszedłeś!

Pomiocie Mroku, zniknij w Chaosie, który istniał od
zarania dziejów!

Pomiocie Mroku, tak oto niszczę twoją duszę!


Z każdym słowem nad magicznym łańcuchem coraz wyżej unosiły się płomienie niebieskiego ognia, przybliżające się do uwięzionego demona. Skaramach żałośnie charczał, ale nie prosił o litość — gdyby w bitwie zwycięzcą okazał się nie sumeryjski mag, lecz on, też nie oszczędziłby Kreola.
Wraz z ostatnim słowem zaklęcia Skaramach ohydnie zawył i dosłownie rozsypał się w szary proch. Oszołomiona Vanessa patrzyła, jak gaśnie niebieski ogień, a Kreol podnosi rozpalony łańcuch, nie parząc się przy tym ani trochę.
— Troy żyje… — Zasmucony mag potarł podbródek. — Żyje… Na łono Tiamat, jak mu się udało?! Ile jeszcze moich demonów przekupił? Dobrze chociaż, że nie podlega mu legion Eligora…


Dodano: 2008-02-28 19:09:05
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Fonstad, Karen Wynn - "Atlas śródziemia


 Fosse, Jon - "Białość"

 Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

Fragmenty

 Grimwood, Ken - "Powtórka"

 Lewandowski, Maciej - "Grzechòt"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #2

 Sherriff, Robert Cedric - "Rękopis Hopkinsa"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #1

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS