NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Weeks, Brent - "Cień doskonały" (wyd. 2024)

Nayler, Ray - "Góra pod morzem" (niebieska)

Ukazały się

Iglesias, Gabino - "Diabeł zabierze was do domu"


 Richau, Amy & Crouse, Megan - "Star Wars. Wielka Republika. Encyklopedia postaci"

 King, Stephen - "Billy Summers"

 Larson, B.V. - "Świat Lodu"

 Brown, Pierce - "Czerwony świt" (wyd. 2024)

 Kade, Kel - "Los pokonanych"

 Scott, Cavan - "Wielka Republika. Nawałnica"

 Masterton, Graham - "Drapieżcy" (2024)

Linki

Moon, Elizabeth - "Polowanie"
Wydawnictwo: ISA
Cykl: Moon, Elizabeth - "Heris Serrano"
Tytuł oryginału: Hunting Party
Data wydania: Maj 2007
ISBN: 978-83-7418-144-0
Oprawa: miękka
Format: 135 x 205 mm
Liczba stron: 368
Cena: 29,90 zł
Rok wydania oryginału: 1993
Tom cyklu: 1



Moon, Elizabeth - "Polowanie" #5

ROZDZIAŁ PIĄTY
Nawet w swoim krzykliwym fioletowym mundurze Heris czuła się znacznie lepiej w doku, mając pod nogami przyzwoite, chropowate blachy pokładu, a nie pluszowy dywan. Wszyscy tutaj pracowali na statkach i dzięki temu byli jej bliscy, rozumiała ich. Po długim marszu, od którego rozbolały ją nogi, opuściła dok Velarsin & Co. Ltd i weszła w sektory komercyjne. Pomyślała, że dobrze zrobiła, każąc zabrać swoje rzeczy razem z bagażem pracodawczyni. Korytarz z jednej strony ograniczony był lśniącymi rurami transportowymi, z drugiej były witryny sklepów, hotele i jadłodajnie. Nie zauważyła logo żadnej wielkiej sieci, ale często lokalne firmy w niczym im nie ustępowały. Heris zatrzymała się, by sprawdzić wyświetlacz z mapą, po czym postanowiła przejechać resztę drogi do hotelu lady Cecelii tramwajem. Jak zwykle dobre hotele mieściły się daleko od zgiełku i odgłosów ciężkiej pracy.

* * *
Przeszła przez wąskie drzwi, nad którymi umieszczono jedynie metalową płytę z wygrawerowaną nieco archaicznymi literami nazwą Selenor, i doznała szoku: znalazła się w holu sięgającym aż do gwiazd. Po chwili szok minął, gdy zdała sobie sprawę, że to tylko złudzenie optyczne. Geometria tego miejsca pozwalała na umieszczenie na całej wewnętrznej ścianie ogromnego ekranu.
Podszedł do niej uśmiechnięty recepcjonista.
– Pani musi być kapitan Serrano. Lady Cecelia opisała nam panią.
– Tak.
– Pani pokój jest już gotowy, pani kapitan. W różowej wieży, numer 2314, tuż obok apartamentu lady Cecelii. Lady poinformowała nas, że nie wie, kiedy pani przyjdzie, ale przypuszczała, że będzie pani chciała od razu coś zjeść.
– To bardzo miło z jej strony. – Faktycznie była głodna, ale najpierw musi spotkać się ze swoją pracodawczynią.
– Kazała pani powiedzieć, że sama będzie odpoczywać. Ale chwileczkę. Światełko się zmieniło, to znaczy, że wstała. Dam jej znać, że pani do niej idzie, dobrze?
– Tak, dziękuję.
Rury spadowe różowej wieży wypełniał ciepły kwiatowy aromat, przywodzący Heris na myśl lato na jednej z planet porośniętych naturalnymi łąkami. Znalazła się w małym holu w pastelowych kolorach i od razu poczuła się jak jedna wielka plama fioletu. Drzwi do apartamentu lady Cecelii otworzyły się i do zapachu letniej łąki dołączył się powiew jodłowego lasu. Heris poczuła, jak starannie dobrane stymulanty ożywiają jej mózg, i skrzywiła się.
– Ach, kapitan Serrano. I jak wygląda Delight? – Lady Cecelia ani na chwilę nie przestawała być damą. Miała na sobie suknię wieczorową, kremową i pofałdowaną, a siwiejące włosy spięła w kok nefrytową klamrą. Heris zauważyła w głębi pokoju stół zastawiony dla dwóch osób; ciekawa była, kto będzie gościem. Całą bawialnię apartamentu wyłożono różowym pluszem, na którego tle kremowe meble wyglądały niczym chmury na wieczornym niebie.
– Brakuje sporo kluczowego sprzętu – odpowiedziała. – Wyraziłam zgodę na wymianę części zamiast naprawy, ponieważ tak będzie szybciej, a Diklos powinien pokryć koszty. Ekipy naprawcze dokonują pełnej rejestracji uszkodzeń do wykorzystania w sądzie.
– Aha. I rzeczywiście wylecimy stąd w ciągu czterdziestu ośmiu godzin?
– To bardzo prawdopodobne, ale nie mogę tego zagwarantować. Górna granica to sześćdziesiąt godzin. – Heris rozejrzała się wokół. – Proszę mi wybaczyć, milady, ale chciałabym się umyć i coś zjeść, zanim wrócę na statek.
Lady Cecelia uniosła brwi.
– Wrócić na statek? Ależ musi pani odpocząć. Sądziłam, że zje pani kolację razem ze mną. Nie pamięta pani? – Heris rzeczywiście zapomniała, ale nie mogła się do tego przyznać. Zresztą statek był najważniejszy.
– Biorąc pod uwagę to, co się stało ostatnim razem, gdy statek przebywał w stoczni...
– Nonsens. Potrzebuje pani snu tak samo jak wszyscy inni. Przynajmniej proszę tutaj zjeść kolację. Niech pani pójdzie się odświeżyć, zdejmie ten mundur i chwilę się odpręży. – Heris zaczęła się zastanawiać, czy właściwie zinterpretowała nacisk na słowa „ten mundur”.
– Milady... wolałaby, żebym nie nosiła tutaj pani munduru?
Lady Cecelia skrzywiła się, po czym westchnęła.
– Wolałabym, aby moja siostra Berenice nie kazała mi skorzystać z usług jej dekoratora, chcąc mi zrekompensować kłopoty z jej synem. Wolałabym mieć dość rozumu, żeby odmówić, ale ta zmiana moich planów przez Ronniego i jego przyjaciół tak mnie poruszyła...
W głowie Heris zaskoczyły trybiki.
– Pani... nie lubi tego lawendowego pluszu?
– Oczywiście, że nie! – Lady Cecelia omal nie spaliła jej wzrokiem. – Czy ja wyglądam na głupią staruszkę, której by się to podobało? – Na to pytanie nie było dobrej odpowiedzi, więc Heris zachowała niewzruszony wyraz twarzy. Lady Cecelia potrząsnęła głową i parsknęła w sposób, który zarówno mógł wyrażać złość, jak i rozbawienie. – No dobrze. Pani mnie nie zna, więc nie mogła mnie ocenić. Ale rzeczywiście nie lubię tego pluszu i pozbędę się go najszybciej, jak tylko będę mogła, nie urażając siostry. Pani mundur to kolejna rzecz wmuszona mi przez Berenice. Kapitan Olin zawsze ubierał się na czarno, ale Berenice uznała, że to nudne i staromodne.
– Tym niemniej – odezwała się ostrożnie Heris – między czernią a krzykliwym fioletem jest cała gama innych możliwości.
Lady Cecelia znów parsknęła, tym razem wyraźnie z rozbawieniem.
– Nie wie pani najlepszego: Berenice chciała, żebym zgodziła się na kremowy mundur z fioletowymi i różowymi lamówkami. Powiedziała, że im bardziej będzie krzykliwy, tym większe zrobi wrażenie na nowym kapitanie. Fiolet był najciemniejszym z kolorów, które mi zaproponowała.
– Aha. Czyli nie miałaby pani nic przeciwko temu, gdybym to... troszkę zmodyfikowała?
– Proszę bardzo. – Lady Cecelia znów się skrzywiła. – Choć nie przypuszczam, żeby mogła pani zorganizować tu pełną zmianę dekoracji.
Heris uśmiechnęła się szeroko, zaskakując w równym stopniu samą siebie, jak i swoją pracodawczynię.
– Szczerze mówiąc, milady, od kiedy tylko weszłam na pokład, chciałam zerwać ten lawendowy plusz ze ścian kołnierza wejściowego – zapewniam, że ze względów bezpieczeństwa.
– Względy bezpieczeństwa? – Teraz to lady Cecelia uśmiechnęła się; nigdy dotąd Heris nie widziała na jej twarzy tak promiennego uśmiechu. – Cóż za wspaniały pomysł!
– Na pani statku ukryto mnóstwo rzeczy, które powinny być widoczne – tak jest ładniej, ale trudno zauważyć w porę problemy. Niewątpliwie nie mamy czasu na pełną zmianę wystroju, ale usunięcie części dekoracji raczej nie przedłuży postoju.
– Cóż, dobrze. A co do kolacji...
– Pozwoli pani, że się przebiorę. Dziesięć minut?

* * *
Heris wróciła do apartamentu pracodawczyni w stroju, który założyła po raz pierwszy od czasu opuszczenia Służby. Ponieważ lady Cecelia ubrała się w suknię wieczorową, ona również założyła suknię; na widok pełnego zaskoczenia drugiej kobiety odczuła wyraźną satysfakcję.
– O rety! Nie miałam pojęcia, że tak wyglądasz! – Lady Cecelia zaczerwieniła się. – Przepraszam. To było niewybaczalne.
– Wcale nie, choć to pani mundur sprawiał, że wyglądałam całkowicie inaczej. – Heris doskonale wiedziała, jakie wrażenie robi w dopasowanym lśniącym gorsecie i falującej wokół jej nóg czarnej spódnicy. Nie dysponowała wzrostem Cecelii, ale nauczyła się wykorzystywać kolor i krój strojów do zrekompensowania tego niewielkiego braku. – Mam jeszcze jedno pytanie służbowe, zanim przejdziemy do kolacji: co z dochodzeniem w sprawie Iklinda?
– To nie problem. – Lady Cecelia usiadła na swoim miejscu i wzięła do ręki serwetkę. – Dzięki zebranej przez panią dokumentacji i dowodom medycznym Timmonsa jego śmierć zostanie potraktowana jako oczywisty wypadek.
Heris usiadła. Wiedziała, że nie powinna kontynuować tego tematu przy stole, ale dręczyło ją wiele pytań.
– Chciałabym...
– Nie teraz – ucięła lady Cecelia. – Możemy porozmawiać o tym później, jeśli będzie pani chciała, choć wolałabym poczekać do jutra tutejszego czasu. Do tej pory ekipa śledcza powinna potwierdzić przyczynę śmierci i będę więcej wiedzieć.
Heris zamrugała. Nie zdawała sobie sprawy, że lady Cecelia zajęła się prawnymi problemami śmierci Iklinda, podczas gdy ona pracowała na statku; spodziewała się, że sama będzie musiała się tym zainteresować.
Grupka kelnerów wniosła kolację. Heris wbiła wzrok w maleńki trójkącik udekorowany zieloną gałązką.
– To płetwa lassaferańskiej ślimakoryby – wyjaśniła lady Cecelia. – Przystrojona marynowanym zillikiem. Hodowaliśmy to na pokładzie, zanim...
Heris spróbowała płetwy, którą przyprawiono musztardowym sosem – miała dziwny, nieco winny smak, doskonale zrównoważony zillikiem. Jadała już w miejscach serwujących tego rodzaju jedzenie, zazwyczaj na przydziałach politycznych, ale Służba preferowała mniej egzotyczną kuchnię. Nigdy nie było czasu na spędzanie całych godzin przy stole. Miała nadzieję, że i teraz kolacja nie zajmie jej wielu godzin – dzięki odprężeniu po przebraniu się w wygodniejszy strój uświadomiła sobie, jak bardzo jest zmęczona.
Następnie podano ostrą zupę; jej czerwono-złoty kolor kontrastował z bladością ślimakoryby. Ryba i warzywa, doskonale zestawione smaki z odpowiednią ilością przypraw, sprawiły, że oczy kapitan wypełniły się łzami.
– To sikandryjski chowder – wyjaśniła z uśmiechem lady Cecelia. – Dobry, gdy jest się zmęczonym. Często to jadałam w trakcie zawodów. – Heris zaczęła się zastanawiać, o jakich zawodach mowa, ale nie zapytała. Mogłaby zjeść dwie porcje chowderu i jeszcze drugie tyle podawanych do niego sucharków.
– Wspaniałe – rzekła, gdy skończyła jeść zupę.
– Pomyślałam, że będzie pani smakować – przyznała lady Cecelia. – Zamierzam spróbować ich pieczonego drobiu z ryżem, ale jeśli chce pani jeszcze zupy, proszę tylko powiedzieć.
Uprzejmość walczyła z apetytem, ale w końcu wygrała uprzejmość i Heris pozwoliła kelnerowi zabrać talerz i przynieść następny, z plastrami zamarynowanej i podpieczonej po uduszeniu kurzej piersi. Plastry były ułożone w kształcie skrzydeł łabędzia, jego ciało uformowano z ryżu. Głowa wraz z szyją zostały pięknie ukształtowane z wygiętej trawki przyprawowej. Ostrożnie spróbowała ryżu – imbir? musztarda? kolendra? – po czym zaczęła go pochłaniać z niemal nieprzyzwoitym pośpiechem. Była bardziej głodna, niż sądziła. Plastry kurczaka szybko zniknęły, tak samo jak trawka.
Następne danie wydawało się Heris zupełnie nie na miejscu, ale zdawała sobie sprawę, że lady Cecelia może ustanawiać własne standardy. Mimo wszystko talerz wyhodowanych hydroponicznie melonów i truskawek zupełnie jej nie pasował. Z uprzejmości skosztowała odrobinkę jadowicie zielonego melona. Lady Cecelia wyraźnie nabrała ochoty na rozmowę. Zaczęła od pytań o literaturę. Jeden z jej bratanków powiedział, że nikt w Akademii nie czytał Siilvaasa – czy to prawda? Heris uzupełniła swoją odpowiedź (nie, to nieprawda, czytają Siilvaasa, ale tylko jego sławną trylogię) komentarzem o nieco bardziej współczesnym pisarzu. Przez kilka minut rozmawiały na temat ostatnich prac Kerlskvana, badając wzajemnie zakres własnej wiedzy. Lady Cecelia nie czytała jego pierwszej powieści, a Heris trzeciej, najnowszej.
Przyniesiono sery, pozostawiając na stole owoce. Heris ucięła plaster pomarańczowego sera z Jebbilah i przeszła do zagadnień sztuk plastycznych.
– Jeśli o mnie chodzi – rzuciła lady Cecelia – lubię obrazy koni. Im wierniejsze, tym lepiej. Poza tym kompletnie nie znam się na malarstwie i wcale nie chcę się znać. Gdy byłam małą dziewczynką, zmuszano mnie do studiowania malarstwa, ale od tamtej pory – nic. – Uśmiechnęła się, by nie zabrzmiało to zbyt ostro. – Pozwoli pani, że zapytam: co pani wie o koniach?
– Nic – przyznała Heris – poza tym, że w Akademii musieliśmy zaliczyć lekcje konnej jazdy. Powiedzieli nam, że oficerowie muszą umieć siedzieć na koniu przy okazji różnych ceremonii. – W jej głosie zabrzmiała podobna pogarda, z jaką jej pracodawczyni wyrażała się o malarstwie. Każdy, kto woli malunek konia, dobry czy zły, niż jeden z ekspresyjnych obrazów Gorginiego...
– Nie lubi ich pani? – zapytała lady Cecelia.
– Czego? Koni? Szczerze mówiąc, milady, dla próżniowca są tylko dużymi, brudnymi i śmierdzącymi zwierzętami, które koszmarnie źle wpływają na układy podtrzymywania życia. Kiedyś musiałam dokonać inspekcji komercyjnego transportowca przewożącego gdzieś konie – choć nie potrafię sobie przypomnieć powodu – i pamiętam, że było tam strasznie. Oczywiście nie winię zwierząt – żyły dotąd na planecie, gdzie było dla nich dość miejsca. Ale w ładowni statku kosmicznego? Nie.
– Podobała się pani jazda na koniu? – Twarz lady Cecelii przybrała dziwnie łagodny wyraz, który zupełnie do niej nie pasował.
Heris wzruszyła ramionami.
– To nie było takie okropne, jak niektóre inne rzeczy, których musieliśmy się nauczyć. Prawdę mówiąc, nawet nieźle sobie radziłam. Ale to takie bezużyteczne – czemu ktoś miałby jechać dokądkolwiek na koniu?
– Tylko na cywilizowanych planetach, gdzie nawet deszcz nie pada bez pozwolenia – odpowiedziała lady Cecelia. Heris miała wrażenie, że słyszy w jej głosie irytację, ale wyraz twarzy pozostał łagodny. Niejasno przypomniała sobie, że jej pracodawczyni chce dotrzeć na rozpoczęcie „sezonu polowań na lisy”, co ma jakiś związek z końmi.
– Oczywiście – przyznała. – Wielu ludzi lubi na nich jeździć. Rekreacyjnie.
– Tak. – Tym razem bardzo wyraźnie usłyszała w głosie pracodawczyni jad. – Wielu ludzi. Na przykład ja. Czy pani lekcje w Akademii obejmowały jazdę w terenie?
– Nie. Jeździliśmy wyłącznie w kółko.
– Czyli nie miała pani do czynienia z prawdziwą jazdą?
Heris nie bardzo rozumiała, czemu jazda w zamkniętym kole miałaby nie być prawdziwa. Koń był duży i śmierdział jak koń. Ból mięśni po jeździe też był bardzo realny. Ale sądząc po wyrazie twarzy jej pracodawczyni, lepiej było nie pytać.
– Owszem, poza tymi lekcjami nigdzie nie jeździłam – przyznała ostrożnie.
– Aha. W takim razie proponuję zakład. – Jej oczy tak rozbłysły przy tych słowach, że Heris poczuła się zaniepokojona.
– Zakład?
– Tak. Jeśli remont zostanie ukończony i opuścimy stację w czterdzieści osiem godzin od chwili przylotu – nie, pięćdziesiąt, bo na pewno będzie pani potrzebowała trochę czasu na przygotowanie się do wylotu – to pani wygra i ja zgadzam się przez dziesięć godzin słuchać pani wykładu na temat malarstwa. Jeśli jednak dojdzie do opóźnień i pani przegra, będę mogła wykorzystać te dziesięć godzin na naukę jazdy konnej – takiej prawdziwej – na moim symulatorze.
– Interesująca propozycja – powiedziała Heris, skubiąc ser. – Ale zakłada pani, że chciałabym panią zanudzać dziesięcioma godzinami dyskusji o sztuce, a ja wcale nie mam na to ochoty – podobają mi się dzieła niektórych artystów, ale nie jestem ekspertem. Chciałabym natomiast, żeby poznała pani lepiej własny statek. Zatem jeśli wygram, będzie pani przez dziesięć godzin uczyć się, jak sprawdzić, czy ekipy remontowe dobrze wykonały swoją pracę.
– Jest pani aż tak pewna, że wylecimy w ciągu pięćdziesięciu godzin?
– Jestem pewna, że w taki czy inny sposób obie nauczymy się czegoś wartościowego – oświadczyła Heris. Cecelia zarumieniła się.
– Pani naśmiewa się ze mnie – wcale nie uważa pani jazdy na koniu za coś wartościowego!
– Nie, milady. Nie naśmiewam się z pani, to byłoby nieuprzejme i głupie. Pani uważa to za ważne, i choć ja do tej pory tak nie sądziłam, być może byłam w błędzie. Jeśli przegram, będzie pani miała szansę przekonać mnie do jazdy konnej. A ja jestem całkowicie pewna, że mogłaby pani oszczędzić sobie wielu wydatków i kłopotów, gdyby wiedziała pani trochę więcej o zasadach działania własnego jachtu. Czy zawsze bierze pani konia... – z trudem przypomniała sobie właściwe słowo – którego przyprowadził stajenny, i od razu na niego wsiada? Czy nie nauczono pani, żeby osobiście sprawdzić... uprząż i spojrzeć na stopy...
– Kopyta – poprawiła ją chłodnym tonem lady Cecelia.
– Kopyta i upewnić się, czy nie ma jakichś problemów?
– Rozumiem, co pani chce powiedzieć – przyznała Cecelia. – Faktycznie, niczego nie przyjmuję na słowo. – Z jej policzków znikło zaczerwienienie i sprawiała teraz wrażenie, jakby jej wcześniejszy dobry humor minął. – W takim razie dobrze: jeśli pani wygra, zajmę się studiowaniem budowy mojego jachtu, a jeśli ja wygram, pani poświęci się jeździe konnej. Zgoda?
– Oczywiście. – Heris sięgnęła ponad stołem i uścisnęła dłoń pracodawczyni. W końcu co ma do stracenia? Symulator to nie prawdziwy koń, nie może na nią nadepnąć, ugryźć jej ani przed nią uciec.
Już chciała coś powiedzieć, gdy rozległ się dzwonek. Lady Cecelia dotknęła kontrolki na panelu sterowania stołu i głos portiera oznajmił, że jej siostrzeniec z przyjaciółmi właśnie udają się do jej apartamentu.
– Nie! Nie chcę ich widzieć! – krzyknęła lady Cecelia. Heris zauważyła, jak szybko zmienił się kolor jej twarzy.
– Przykro mi, milady, już są w rurze.
– Niech to szlag! – Lady Cecelia uniosła się z krzesła, a obsługa ruszyła jej na pomoc. Odpędziła ich gestem, usiadła z powrotem i zerknęła na Heris. – Przepraszam, pani kapitan, za ostatnią chwilę i najbliższą godzinę. Pozbędę się ich, gdy tylko będę mogła.
– Ciociu Cecelio, to niewybaczalne! – krzyknął Ronnie, gdy tylko drzwi się otworzyły. – Ta twoja obrzydliwa kapitan umieściła nas daleko stąd i nie mają tam nawet... – Urwał gwałtownie, gdy Heris obróciła się w jego stronę. Widok jego opadającej szczęki sprawił jej dużą przyjemność.
– To pani kapitan – oświadczył zupełnie niepotrzebnie George. Młodzi mężczyźni sprawiali wrażenie zawstydzonych, blondynka otworzyła usta i zamknęła je ponownie; tylko ciemnoskóra dziewczyna rzekła cichym głosem:
– Śliczna sukienka, kapitan Serrano. – Heris zauważyła, że Ronnie posłał jej zdegustowane spojrzenie, więc uśmiechnęła się do dziewczyny. Ma na imię Raffaele, przypomniała sobie.
– Dziękuję – odpowiedziała uprzejmie. – Cieszę się, że ci się podoba.
– Może zainteresuje was wiadomość – odezwała się sztywno lady Cecelia – że to ja zatwierdziłam przydzielenie wam tego hotelu. Jeśli chcecie kogoś winić, wińcie mnie. Kapitan Serrano była zbyt zajęta ratowaniem naszego statku, żeby tracić czas i energię na utrudnianie wam życia.
Twarz Ronniego przybrała dziwny kolor, o dwa odcienie ciemniejszy od różu.
– Niewybaczalne jest natomiast – kontynuowała Cecelia – wasze wtargnięcie w czasie mojej kolacji, przerwanie prywatnej rozmowy oraz obrażenie mojej kapitan. Przeprosisz teraz kapitan Serrano – albo możesz sam zorganizować sobie powrót do domu, aby przyjąć czekającą cię tam karę, na którą niewątpliwie zasługujesz.
– Tu i teraz... – zaczął George, ale lady Cecelia uciszyła go wzrokiem. Ronnie spojrzał najpierw na jedno, potem na drugie, i lekko wzruszył ramionami.
– Przepraszam, ciociu Cecelio... i kapitan Serrano. Ja... wcale nie chciałem być nieuprzejmy. Ja po prostu...
– Chciałeś, żeby wszystko działo się po twojemu. Wiem. Ale to całkowicie niewystarczające przeprosiny. Nazwałeś kapitan Serrano „obrzydliwą”, teraz należy odpowiednio zareagować. – Heris nie zdawała sobie sprawy, że jakiś cywil może przemawiać jak admirał. Nagle wyobraziła sobie lady Cecelię w pełnym mundurze galowym ze sznurem na ramieniu.
Rumieniec Ronniego pogłębił się i chłopak wydął wargę, rzucając Heris wściekłe spojrzenie.
– Przepraszam, kapitan Serrano – wydusił przez zęby – że określiłem panią mianem „obrzydliwej”. Zachowałem się nieuprzejmie.
Heris kiwnęła głową na znak, że przyjmuje przeprosiny. Nie chciała nic mówić, żeby nie pogorszyć stosunków między ciotką i siostrzeńcem.
– Możesz odejść – oznajmiła lady Cecelia. Podniosła kieliszek i pociągnęła z niego, choć Heris wątpiła, by w tej chwili potrafiła rozróżnić, czy ma w nim wodę, czy wino. Dziewczęta natychmiast się odwróciły, George cofnął się o krok, ale Ronnie nadal stał w miejscu, jakby chciał zaprotestować. – Już – dodała lady Cecelia. – I nie oddalajcie się zbytnio od hotelu, jeśli nie będziecie mieli ze sobą komunikatorów. Ostrzegę was godzinę przed wylotem i nie będę się zbytnio przejmować, jeśli nie zdążycie wrócić na pokład.
Ronnie ukłonił się sztywno, odwrócił na pięcie i niemal wypchnął pozostałych z apartamentu. Kiedy drzwi zamknęły się za nimi, lady Cecelia potrząsnęła głową.
– Naprawdę mi przykro – rzekła. – Ronnie jest... najstarszym synem w rodzinie, pierwszym wnukiem w naszej części rodziny i dumą rodziców. Powiedziałabym, że go zepsuli, zanim jeszcze się urodził, jeśli można w jakiś sposób rozpieszczać embriona w zbiorniku. To, w co teraz się wpakował... – Rozłożyła ręce. – Przepraszam. To nieuczciwe, że panią tym zanudzam.
Heris uśmiechnęła się i pociągnęła z kieliszka napełnionego wodą. Podczas trwania remontu nie mogła sobie pozwolić nawet na chwilowe oderwanie się od rzeczywistości.
– Lady Cecelio, nie nudzi mnie nic, co ma związek z panią. Może mnie zaskakiwać, ale proszę się nie obawiać, że mnie pani zanudzi. Chętnie porozmawiałabym na ten temat...
– Pewnie uważa pani, że potrafiłaby go naprostować. – Lady Cecelia była teraz dość ponura.
Heris wzruszyła ramionami.
– Wychowywanie pani siostrzeńca nie jest moim zadaniem – chyba że pani o to poprosi. A wtedy... nie wiem. Zazwyczaj gdy miałam do czynienia z kimś z jego klasy społecznej, sam zgłaszał się do Służby i mogłam bazować na jego motywacji.
– Musi pani nami pogardzać.
– Czemu? Bo ma pani zepsutego siostrzeńca? Widziałam dzieci admirałów, które sprawiały takie same problemy.
– Naprawdę? Myślałam, że dzieci wojskowych zaraz po urodzeniu salutują położnej i trzaskają piętami, gdy tylko nauczą się stawać. – Choć powiedziała to zmęczonym głosem, słychać w nim było prawdziwe zaciekawienie. Heris roześmiała się.
– Marzenie rodziców! Nie, milady, rodzimy się dokładnie tacy sami jak wszyscy i tak samo trzeba nas ucywilizować. Zachowanie pani siostrzeńca wydaje się logicznym skutkiem nadmiaru przywilejów, ale wcale nie jest gorszy od innych.
– Bogu dzięki choćby za to. – Lady Cecelia spuściła wzrok. – Przez cały czas wyobrażałam sobie, że pani patrzy na mnie z góry za to, że mam takiego siostrzeńca. – Heris miała nadzieję, że jej twarz nie zdradziła, że dokładnie tak myślała, i potrząsnęła głową.
– Milady, jak sama pani zauważyła, byłam zbyt zajęta, żeby przejmować się pani siostrzeńcem. Tym bardziej że pani załoga... – Czy to właściwy czas, by podejmować ten temat? Nie. Uśmiechnęła się i rzekła: – Jeśli ma pani ochotę o nim porozmawiać, proszę bardzo. Chętnie posłucham.
– Wplątał się w kłopoty – zaczęła lady Cecelia. Heris słuchała historii o śpiewaczce księcia i całej reszcie, emanując na zewnątrz spokojem, ale w duchu odczuwała satysfakcję. Właśnie czegoś takiego spodziewała się po tego rodzaju młodzieńcu. Nie wiedziała, że był w Królewskiej Służbie Powietrzno-Kosmicznej – i teraz zaczęła się zastanawiać, czemu zwalono go na głowę ciotce, skoro całą sprawę powinien był załatwić jego pułkownik.
– Ponieważ moja kochana siostrzyczka na to nie pozwoliła – wyjaśniła ponuro lady Cecelia. – Niewątpliwie powinni byli wysłać go na rok do... ja wiem... Xingsan, gdzie jego regiment ma warsztaty. Albo gdzieś, gdzie mógłby robić coś pożytecznego. Ale Berenice się wtrąciła i załatwiła mu roczny urlop naukowy – urlop naukowy w wojsku! – pod warunkiem, że nie pokaże się w stolicy.
– Hmmm – mruknęła Heris; ciekawe, dlaczego siostra Cecelii ma tak duże wpływy u króla.
– Czy... eee... Ronnie przypomina wyglądem swojego ojca? – wyrwało jej się.
Lady Cecelia prychnęła.
– Tak, ale to nie jest prawdziwa odpowiedź na pani pytanie. Ronnie jest ZE – Widząc zdziwione spojrzenie Heris, wyjaśniła: – Zarejestrowanym Embrionem. Wy chyba też ich macie?
– Słyszałam o nich. – Posiadanie ZE kosztowało więcej niż roczna pensja, a płaciło się wcale nie za technikę, lecz za ubezpieczenie. W tym wypadku oznaczało to również, że Ronnie nie począł się w wyniku przypadkowego romansu.
– W każdym razie – mówiła dalej lady Cecelia – moja siostra Berenice uznała, że powinnam zabrać Ronniego. Nigdy nie podobał jej się mój sposób życia, ale akurat wtedy byłam na miejscu.
– Ponieważ kapitan Olin się spóźnił – zauważyła Heris.
– Tak. Zazwyczaj bywam w stolicy tylko na rodzinnych spotkaniach w interesach i odlatuję najszybciej, jak to możliwe. W tym roku spóźniłam się na spotkanie – przez co moimi udziałami dysponował mój pełnomocnik, i to nie tak, jak bym sobie życzyła – i przyleciałam akurat wtedy, gdy Ronnie popadł w niełaskę. Najwyraźniej nadmiernie sobie popił z okazji uczestniczenia po raz pierwszy w głosowaniu nad swoimi udziałami i przy tej okazji zaczął się przechwalać romansem ze śpiewaczką.
– Czyli... pani siostra zmieniła wystrój pani jachtu...
– I płaci za wydatki Ronniego. Do pewnej wysokości. A ja jeszcze powinnam jej być wdzięczna. – Lady Cecelia skrzywiła się, a Heris zaczęła się zastanawiać, jaka jest prawdziwa przyczyna niesnasek w jej rodzinie. Czekała w skupieniu na wypadek, gdyby lady Cecelia chciała coś jeszcze powiedzieć, ale starsza kobieta poprosiła obsługę o przyniesienie deseru. Heris ucieszyła się z zabrania resztek serów i owoców, ale wcale nie miała ochoty na słodycze. Potrzebowała kilku godzin snu.
– Proszę mi wybaczyć – rzekła – ale muszę skontaktować się z ekipą remontową na pokładzie i moim oficerem wachty.
– Och, oczywiście. Proszę bardzo. – Lady Cecelia zachowała obojętny wyraz twarzy. Czyżby sądziła, że Heris jest nią znużona? Kapitan poczuła przypływ sympatii dla starszej kobiety. Uśmiechnęła się.
– Mam zakład do wygrania, pamięta pani?
To wywołało szczery uśmiech, na który miała nadzieję. Lady Cecelia uniosła kieliszek w toaście.
– Zobaczymy. Mam wrażenie, że będzie pani doskonałą amazonką.
Heris roześmiała się.
– Zobaczymy, co przyniesie los i moja umiejętność poganiania robotników. Do zobaczenia później.

* * *
Lady Cecelia przyglądała się, jak jej kapitan opuszcza pokój, i zastanawiała się, co ta kobieta naprawdę myśli. Najwyraźniej ma większe kwalifikacje niż tylko umiejętność prowadzenia statku: jest oczytana, dobrze się ubiera, wie, co robić z całym zestawem sztućców używanych przy kolacji, a także wykazuje się zdumiewającym taktem. Mogłaby stać się kimś znacznie jej bliższym niż siostra Berenice. Wyobraziła sobie, jak jadą razem przez pola treningowe... a potem odpoczywają wspólnie przy kolacji. Nie. Ta kobieta nigdy tak naprawdę nie odpoczywa, podczas gdy ona... Lady Cecelia zamierzała zakończyć wspaniałą kolację spacerem po uroczym hotelowym ogrodzie, a później spać w luksusowym łóżku tak długo, jak tylko będzie miała ochotę.
Spacer i starannie dobrane zapachy ogrodu pomogły jej usunąć napięcie, którego przyczyną była gburowatość jej siostrzeńca, i z zadowoleniem wsunęła się w ciepłe, pachnące łóżko. Słyszała, jak Myrtis sprawdza wszystkie ustawienia pokoju, i wymruczała, żeby obniżyć trochę temperaturę, po czym usnęła, zanim poczuła na policzkach chłodniejsze powietrze.
Tak jak się spodziewała, poranek przyniósł kłopoty. Nie był to pierwszy przypadek śmierci jej pracownika, po prostu pierwszy na jej jachcie i najbardziej gwałtowny. Skontaktowała się już z firmą prawniczą poleconą przez doradców rodziny. Jasnooki młodzieniec w oficjalnej czerni czekał na nią przy recepcji, gdy wyłoniła się z sypialni i poprosiła o śniadanie. Sprawdziła lokalną godzinę i aż gwizdnęła – był późny ranek głównej zmiany. Potem skontrolowała status kapitan; tak jak się spodziewała, Serrano pracowała już na jachcie.
Młodzieniec zaczął mówić, zanim jeszcze wszedł do pokoju.
– Lady Cecelio, jestem pewien, że to panią bardzo poruszyło, ale zapewniam, że nasza firma ma duże doświadczenie...
Uciszyła go jednym gestem.
– Chwileczkę. Zamierzam zjeść śniadanie i zapraszam pana do przyłączenia się. O interesach mogę rozmawiać dopiero po śniadaniu, choć zapewniam, że nie jestem poruszona, a gdybyście nie mieli doświadczenia, nikt by mi was nie polecił. – Młodzieniec wiercił się podczas całego śniadania, odmawiając poczęstowania się. W końcu jego zdenerwowanie tak jej się udzieliło, że zrezygnowała ze skorupiaków w purée z mieszanych bulw. I tak nie były zbyt dobre, za mocno przyprawiono je koprem i jakąś lokalną przyprawą, która piekła w język. Zakończyła śniadanie dużym ciastkiem i srebrną miseczką jakiegoś czerwonego dżemu – całkiem smacznego – po czym kiwnęła głową. – Teraz może pan mówić. Jakie są straty?
– Pani załogant... który zginął... – Zdawał się być wstrząśnięty faktem, że ona nie rozpacza. Czyżby sądził, że starsze kobiety nigdy nie mają do czynienia ze śmiercią?
– Technik środowiskowy Nils Iklind – wyrecytowała lady Cecelia. – Złamał rozkaz kapitan założenia kombinezonu ochronnego, otworzył mocno przepełniony zbiornik szlamu i zginął zatruty siarkowodorem. Widział pan kostki danych?
– Tak, proszę pani... lady Cecelio. Przeglądali je nasi starsi partnerzy i uważają, że bardzo łatwo będzie udowodnić śmierć na skutek wypadku.
– A więc w czym problem?
– Cóż... – Młodzieniec znów zaczął się wiercić, a lady Cecelia już zaczęła układać w duchu notatkę, którą wyśle do rodzinnych prawników, wyjaśniając im, że polecona firma nie jest odpowiednia. – Chodzi o związki, madame. Uważają, że zawiniła kapitan, wysyłając go w niebezpieczne miejsce... bez odpowiedniego nadzoru i pozwalając mu tam wejść bez kombinezonu. Tym bardziej że drugi członek załogi również nie miał właściwie założonego kombinezonu.
Cecelia pociągnęła nosem.
– A skąd kapitan miała wiedzieć, że otworzy właz, zanim ona tam dojdzie? Czemu nie zaczekał?
– Nie w tym rzecz. Upierają się, że kapitan powinna tam być, by dopilnować wykonania rozkazu założenia strojów ochronnych. Albo przynajmniej inny oficer. Oczywiście na większych statkach towarzyszyłby im nadzorca. Powinien nim być Iklind, ale on nie działał w tej roli. A rejestry konserwacji i ćwiczeń ratunkowych...
– To efekt zaniedbań kapitana Olina. Kapitan Serrano poinformowała mnie, że rozpoczęła szkolenie załogi i wprowadzanie właściwych procedur.
– Ale nie ukończyła jeszcze tego procesu i właśnie na tej podstawie związki protestują. Będę musiał porozmawiać z kapitan...
– Jest na pokładzie statku, nadzoruje remont. Musiałby pan ubrać się w kombinezon. – Rozległ się cichy dzwonek. Kiedy podniosła wzrok, zobaczyła dyskretne migotanie kontrolki komunikatora. – Przepraszam na chwilę.
– Może to biuro dzwoni do mnie – zasugerował młodzieniec, ale Cecelia uciszyła go gestem i przyłożyła słuchawkę do ucha.
– Przepraszam, że przeszkadzam – odezwała się kapitan Serrano – ale mamy nowy problem, który może pomóc rozwiązać stary.
– A mianowicie? – zapytała Cecelia. Młodzieniec po drugiej stronie stolika wyglądał tak, jakby usiłował ekspresowo powiększyć sobie uszy, co nadawało mu bardzo dziwny wyraz twarzy.
– Pan Brynear znalazł w jednej z płuczek pewne... przedmioty. To może wyjaśniać, czemu Iklind zaryzykował wejście bez kombinezonu, a także dlaczego kapitan Olin zgodził się na sfałszowanie dowodów przeprowadzenia remontu.
– Hmmm. Wolałaby pani przedyskutować to osobiście?
– Tak, ale to wyraźnie problem stróżów prawa. Pan Brynear udokumentował swoje odkrycie. – To oznaczało, że policja została już wezwana. Cecelia zaczęła się zastanawiać, czego dopuścił się kapitan Olin. Przemyt? Ale czego? Zdała sobie sprawę, że nie ma pojęcia, jak duża jest „płuczka” i co by mogło się w niej zmieścić. Ale nie mogła o to pytać przez niezabezpieczoną linię telefoniczną.
– Wygląda na to, że mam sporą szansę na wygranie naszego zakładu – zauważyła. – Gdzie możemy się spotkać? Mam ze sobą prawnika.
– Możemy wszyscy zgłosić się do pani albo pani może przyjść do biura firmy remontowej. Pani prawnik powinien wiedzieć...
– Przyjdziemy. – Miała wrażenie, że jeśli będzie rozmawiać o kłopotach gdzie indziej niż w swoim pokoju, wciąż będzie miała takie miejsce, do którego mogłaby przed nimi uciec. Wyjaśniła młodzieńcowi w kilku zdaniach zaistniałą sytuację. Ten przełknął głośno ślinę i poprosił o zgodę na skontaktowanie się ze swoim biurem. – Kiedy będę się przebierać – dodała i ruszyła do sypialni. Co powinna założyć w sytuacji, gdy członek jej załogi zginął w wypadku, który mógł wiązać się z przemytem, a towar – cokolwiek to było – znaleziono na jej jachcie? Co mogłoby wyrazić jej niewinność, oburzenie i wolę pozostania dobrym i uczciwym obywatelem? Nigdy nie radziła sobie zbyt dobrze z tego rodzaju rzeczami. Berenice natychmiast wiedziałaby, jaką chustkę i broszkę dobrać oraz jaka para butów wywarłaby odpowiednie wrażenie. W końcu zdecydowała się na ciemny oficjalny strój oraz kapelusz ukrywający sterczące na czubku głowy zbuntowane loki.
Kiedy wyszła z sypialni, młodzieniec wyjaśnił, że w biurze firmy remontowej spotka się z nią jego starszy partner – on tylko ją tam odprowadzi i przekaże mu dokumenty sprawy. Cecelia uśmiechnęła się, czując w duchu złość. Od razu powinni byli przysłać starszego partnera, zwłaszcza że na pewno zażądali od jej rodziny bardzo wysokich honorariów.



Dodano: 2007-04-22 21:39:21
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Fonstad, Karen Wynn - "Atlas śródziemia


 Fosse, Jon - "Białość"

 Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

Fragmenty

 Grimwood, Ken - "Powtórka"

 Lewandowski, Maciej - "Grzechòt"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #2

 Sherriff, Robert Cedric - "Rękopis Hopkinsa"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #1

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS