NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Sanderson, Brandon - "Śmiała" (twarda)

Watts, Peter - "Wir" (Wymiary)

Ukazały się

Dębski, Rafał - "Wilkozacy. Krew z krwi" (Drageus)


 Jadowska, Aneta - "Dziewczyna z przeklętej wyspy"

 Opracowanie zbiorowe - "Star Wars. Chronologia. Od czasów poprzedzających Wielką Republikę po upadek Najwyższego Porządku"

 Witwer, Michael & Newman, Kyle & Peterson, Jon - "Dungeons & Dragons. Uczta Bohaterów. Oficjalna książka kucharska"

 Żulczyk, Jakub & Rogoża, Piotr - "Arka. Niebo"

 Grabiński, Stefan - "Demon ruchu" (Dwie Siostry)

 Enríquez, Mariana - "Ktoś chodzi po twoim grobie"

 Dukaj, Jacek & Bagiński, Tomasz - "Katedra" (ilustrowana)

Linki

Gaiman, Neil - "Nigdziebądź" (Nowa Proza)
Wydawnictwo: Nowa Proza
Tytuł oryginału: Neverwhere
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Data wydania: Kwiecień 2012
ISBN: 978-83-7534-010-5
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
Liczba stron: 318
Cena: 35,00 zł
Rok wydania oryginału: 1996



Nigdziebądź & LonNiedyn

Londyn – piętnastomilionowa metropolia, zdumiewająca mieszanka kultur, serce światowej finansjery i cień imperialnej potęgi. Trudno się dziwić, że miasto o tak niezwykłym charakterze i bogatej historii stało się inspiracją również dla twórców fantastyki. Gaiman i Miéville serwują czytelnikom podróż do Londynu, jakiego nie sposób zwiedzić z żadną agencją turystyczną.

Gatunek określany mianem urban fantasy nie należy już do kategorii literackich innowacji i nie budzi raczej szczególnych emocji, ale sytuacja, w której dwóch pisarzy sporego formatu porywa się na tę samą formę i ten sam temat, aż się prosi o porównanie. I „Nigdziebądź” Neila Gaimana, i „LonNiedyn” Chiny Miéville’a to swego rodzaju współczesne baśnie osadzone w Londynie, mieszanka fantasy z miejską scenerią – rzeczone urban fantasy właśnie.

Polscy czytelnicy otrzymali „LonNiedyn” przed trzema laty. Natomiast najnowsze, zgrabne, na poły kieszonkowe wydanie „Nigdziebądź” jest już trzecim wznowieniem. Po pierwszym wydaniu – opublikowanym pod szyldem „Andrzej Sapkowski poleca” – pozostała nieszczególnie odkrywcza i niezbyt już aktualna przedmowa rekomendującego, której raczej nie należy czytać przed samą powieścią.

Miasto, niemiasto i podmiasto

Obydwie historie rozgrywają się w Londynie, a właściwie w innych miastach, równoległych do prawdziwego Londynu i będących jego fantastycznymi odbiciami. W obu powieściach bohaterowie trafiają tam na skutek mniej lub bardziej przypadkowego opuszczenia znanej nam rzeczywistości i ich główną motywacją, przynajmniej początkowo, jest powrót do swojego świata.

U Miéville’a każde miasto posiada fantastyczny odpowiednik (niemiasto), a czytelnik śledzi losy dwóch dziewczynek, które – podążając tropem uciekającego parasola – trafiają do LonNiedynu. U Gaimana do alternatywnego Londynu Pod trafia zaś – wskutek udzielenia pomocy rannej dziewczynie – ciapowaty, acz dobrotliwy pracownik biurowy, Richard Mayhew.

Coś dla małych i dużych dzieci

Przy wszystkich podobieństwach – zupełnie inny jest adresat obydwu powieści. „Nigdziebądź”, przy całej swojej zwodniczej baśniowości i humorze, z uwagi na kilka dość barwnych scen przemocy, nie wydaje się idealną lekturą dla szczególnie młodego czytelnika. Odbiór powieści Gaimana może też utrudniać sposób poprowadzenia fabuły oraz charakterystyczny, pełen ironii i aluzji styl autora.

Choć „Nigdziebądź” to powieść spisana z ekranu (podstawę stanowi serial o tym samym tytule1)) i plastyczność obrazów odczuwa się na każdej stronie, to pisarska metoda Gaimana odbiega od prostoty, z jaką pisze się dla młodszego czytelnika i z jaką zresztą pisuje sam autor, gdy tworzy dla młodych odbiorców (np. w „Koralinie” czy „Księdze cmentarnej”).

Tymczasem „LonNiedyn” wydaje się idealną lekturą dla młodego czytelnika – stanowi bowiem prostą historię opowiedzianą klarownym stylem. Zło ma tu charakter dość umowny, a walka, choć zacięta, nie prowadzi do rozlewu krwi. Również galeria bohaterów, mimo kilku fabularnych wolt, zachowuje tonację czarno-białą. Dla mniej wyrobionego czytelnika jedyną przeszkodę w odbiorze powieści Miéville’a stanowić może mnogość postaci i nieco zwariowanego słowotwórstwa, które musiało przyprawić tłumacza o ból głowy (od tytułu – ang. „Un Lun Dun” – po smombie, smrodoćpunów, Jasnodziejów, SłoNiece czy Rapasolissimusa Złammasola i jego rapasole).

W poszukiwaniu wyjątkowości

Miéville łamie w powieści kilka schematów, tworząc swego rodzaju antybaśń. Główną bohaterką nie jest wcale ta osoba, która miała się podjąć ważnej misji (nawiasem mówiąc, „Nigdziebądź” także ma na pierwszym planie ewidentnego antybohatera), przepowiednie się mylą, a misja nie przebiega tak, jak przewidywał scenariusz. Nietypowy jest też charakter zagrożenia wiszącego nad światem, które ma rysy wyraźnie współczesnych, antykapitalistycznych i ekologicznych fobii.

Mimo tych drobnych igraszek ze schematami, „LonNiedyn” pozostaje dość typową historią o dziewczynce ratującej świat. Inspiracje i nawiązania do klasyki gatunku są aż nadto oczywiste. Widać wpływ Lewisa Carrolla, C.S. Lewisa czy Waltera Moersa (wynalazca jadalnego fularu i dwuosobowych spodni wydaje się wręcz żywcem wyjęty z powieści niemieckiego pisarza). Przy czym trudno oprzeć się wrażeniu, że miéville’owskiej kreacji rozpaczliwie brakuje własnego klimatu, dbałości o spójność uniwersum i odrobiny aury tajemniczości. Może to kwestia zbytniego skupienia na akcji, może wymuszonej grupą odbiorców prostoty opowieści, ale LonNiedyn wydaje się być przepełniony pomysłami i zarazem całkowicie pozbawiony klimatu. Tymczasem gaimanowski Londyn Pod wręcz urzeka i tętni magią.

Procent Londynu w Londynie

Co ciekawe – żaden z autorów nie wydaje się szczególnie rozmiłowany w samym Londynie. Zawiedzie się ktoś, kto szuka w obu powieściach londyńskiej duszy. Stolica Wielkiej Brytanii jest tu wyłącznie scenerią i repozytorium rekwizytów. Gaiman, konstruując alternatywne miasto, ogranicza się do dość powierzchownego zabiegu, jakim jest dosłowne odczytanie nazw stacji metra. Efekt jest bardzo ciekawy, ale zarazem stanowi wyłącznie zabawę słowami i ucieczkę przed faktyczną historią miasta.

Miéville z kolei sięga po kilka przedmiotów, wydarzeń, miejsc i budynków charakterystycznych dla stolicy Wielkiej Brytanii, ale samą historią wpisuje się w dość uniwersalne schematy, które równie dobrze sprawdziłyby się w krajobrazie Niewarszawy. Ani Gaiman, ani Miéville nie próbują docierać do serca tej niezwykłej metropolii, chyba, że za taką próbę uznać miéville’owską panoramę miasta, nakreśloną przez pryzmat ekologicznych zagrożeń, z którymi, faktycznie, boryka się Londyn.

Który Londyn odwiedzić?

Okazuje się, że – mimo wielu podobieństw – obydwie powieści wymykają się porównaniom. Napisane są dla innego czytelnika, przetwarzają londyńską scenografię na dwa całkowicie odmienne sposoby, oparte są albo na barwnych sylwetkach bohaterów i niezwykłym klimacie (Gaiman), albo na zwariowanych pomysłach i dynamicznej akcji, prowadzonej przez scenerie będące dziełem szalonej wyobraźni (Miéville).

W subiektywnej opinii niżej podpisanego wygrywa „Nigdziebądź”. Ale warto zwrócić uwagę, że komplet biletów na podróż do Londynu Pod i LonNiedynu kosztuje i tak znacznie mniej niż lot do prawdziwej, nieco pewnie deszczowej i zatłoczonej przed igrzyskami Anglii...


1) Mówi się, że nie należy oglądać ekranizacji przed lekturą książki, bo filmowe obrazy zarażają wyobraźnię i odbierają część wrażeń z lektury. Sześcioodcinkowy, wyglądający niskobudżetowo serial „NeverWhere” z 1996 roku każe rozszerzyć tę zasadę: czasem filmu nie należy oglądać w ogóle – ani przed, ani po lekturze książki. Nie mam nic przeciwko ekranizacjom („Koralinę” i „Gwiezdny pył” warto zobaczyć), ale po kilku minutach tego seansu i piorunującym wrażeniu, że ktoś właśnie bezpowrotnie niszczy moje wspomnienia z niezwykłej lektury, w pośpiechu wyłączyłem serial i nie zamierzam nigdy nadpisać nim swoich wspomnień.



Autor: Krzysztof Pochmara


Dodano: 2012-05-07 22:29:25
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Wywiad z Nealem Shustermanem


 Plaża skamielin

 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

Recenzje

Sullivan, Michael J. - "Epoka wojny"


 Clarke, Susanna - "Jonathan Strange i Pan Norrell"

 Holdstock, Robert - "Lavondyss"

 McDonald, Ian - "Hopelandia"

 antologia - "PoznAI przyszłość"

 Chambers, Becky - dylogia "Mnich i robot"

 Pohl, Frederik - "Gateway. Za błękitnym horyzontem zdarzeń"

 Esslemont, Ian Cameron - "Powrót Karmazynowej Gwardii"

Fragmenty

 Scalzi, John - "Towarzystwo Ochrony Kaiju" #2

 Golden, Christopher - "Obcy. Rzeka cierpień" #1

 Vance, Jack - "Kroniki Umierającej Ziemi"

 White, Alex - "Obcy. Zimna kuźnia"

 Silverberg, Robert - "Człowiek w labiryncie"

 Golden, Christopher - "Obcy. Rzeka cierpień" #2

 Scalzi, John - "Towarzystwo Ochrony Kaiju" #1

 Bielawski, Jakub - "Tam, gdzie najlepiej się umiera"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS