„Tropiciel” Orsona Scotta Carda rozpoczyna się jako fantasy mocno osadzone na starych jak świat schematach. Świadczy o tym wszystko – od okładki i pierwszych akapitów po bohatera-wybrańca i jego misję. Ale to tylko mylne tropy. Jeśli podążycie śladem Rigga, czeka Was kilka niespodzianek.
Głównym bohaterem jest Rigg, młody chłopiec, który posiada nadzwyczajną zdolność widzenia „ścieżek” – niematerialnych śladów obecności żywych stworzeń. Poznajemy go, gdy wraz z tajemniczym i wymagającym ojcem przemierza leśne szlaki, jednocześnie odbierając szerokie i gruntowne wykształcenie. Bardzo szybko chłopiec zostaje jednak sam i musi zadbać nie tylko o przetrwanie, ale też znaleźć odpowiedzi na ważne pytania o swoją tożsamość i naturę otaczającego go świata. Rusza w podróż, w której – jak to w fantasy – napotka liczne przeszkody i spotka towarzyszy dalszej drogi.
Rozpoczęcie opowieści z perspektywy skromnego, nieświadomego chłopca z lasu, by potem powoli wikłać go w nici szerszej intrygi i odkrywać jego oczyma złożoność świata to mistrzowski wybieg Carda, który sprawia, że prosta opowieść wciąga od pierwszych stron, daje czytelnikowi czas na oswojenie się z wykreowanym światem i poznaniem rosnącej galerii postaci. Narrator stopniowo i łagodnie wprowadza bohatera i równocześnie czytelnika w kolejne warstwy opowieści.
A ta niebawem przełamuje konwencje, wprowadzając równoległy wątek utrzymany już w konwencji science fiction. W tym samym czasie główna nić fabularna zaczyna się niebywale wprost komplikować pod wpływem manipulacji czasem. Jednak w gruncie rzeczy „Tropiciel” pozostaje do końca prostą historią o dojrzewaniu, odpowiedzialności, przyjaźni, poszukiwaniu własnego dziedzictwa i tożsamości.
Choć wykreowanemu światu i jego genezie nie można odmówić oryginalności, to jednak pomysł mieści się w granicach dotychczasowych literackich poszukiwań, w których połączenie scenerii fantasy z szerszą perspektywą science fiction nie jest niczym nowym. Atutami i wyróżnikami tej powieści pozostają natomiast swobodny styl, barwni bohaterowie, intrygująca przygoda oraz wyobraźnia i niewątpliwy dar Carda do snucia opowieści.
Powieść jest wstępem do dłuższego cyklu, w czym dopatrywać się można pewnych zagrożeń. Z jednej strony kreacja świata i punkt, w którym kończy się tom pierwszy, stanowią dobry punkt wyjścia do kontynuowania opowieści. I otaczająca Rigga rzeczywistość, i losy bohaterów pozostawiają sporo miejsca na ciąg dalszy (choć warto zaznaczyć, że „Tropiciel” stanowi pełnowartościową całość). Z drugiej strony widać pisarskie mielizny, których trudno będzie uniknąć. Duża część kart została już odkryta, a zupełnie obcy czytelnikowi świat ujawnił finalnie swoją strukturę. Rozwijane niezwykłe umiejętności bohaterów (z manipulacjami czasem na czele) osiągnęły z kolei poziom, na którym mocno rzutują na narrację i sprawiają, że nakreślenie sensownej, spójnej i przystępnej fabuły drugiego tomu może być dla Carda nie lada wyzwaniem.
Zamiast jednak wybiegać w przyszłość i oceniać „Tropiciela” z perspektywy kontynuacji, która ciągle nie powstała, rozsądniej byłoby stwierdzić, że powieść – sama w sobie – stanowi ciekawą, przyjemną w odbiorze historię, która wciąga, przykuwa uwagę i oferuje kilka zaskoczeń niespodzianek. W kategorii inteligentnej, dobrze napisanej rozrywki – Card stworzył książkę, po którą warto sięgnąć.
Autor:
Krzysztof Pochmara
Dodano: 2011-10-01 14:50:14