Patronat
Corey, James S.A. - "Łaska bogów"
Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Tajemnica Ramy"
Ukazały się
Greathouse, J.T. - " Struktura świata"
Seliga, Aleksandra & Kujawska, Katarzyna - "Serce kniei"
King, Stephen - "Chudszy" (2024)
Le Guin, Ursula K. - "Ziemiomorze. Wydanie rozszerzone" (2024)
Lovecraft, Howard Phillips - "Listy wybrane 1906-1927"
Szostak, Wit - "Oberki do końca świata"
antologia - "Rocznik fantastyczny 2024"
Gwynne, John - "Cień bogów"
Linki
|
|
|
Wydawnictwo: Vesper Kolekcja: Klasyczne Powieści GrozyTytuł oryginału: Frankenstein; or, The Modern Prometheus Data wydania: Wrzesień 2013 ISBN: 978-8-3773-1151-6 Oprawa: miękka ze skrzydełkami Format: 140x205 mm Liczba stron: 320 Cena: 34,90 zł Rok wydania oryginału: 1818 Autor ilustracji: Lynd Ward
|
Czy warto jest odkopywać i wskrzeszać powieści z początku XIX wieku? Tego pytania nie zadało sobie wydawnictwo Vesper. I bardzo dobrze, bo gdy chodzi o rzeczy tak gatunkotwórcze jak powieść Mary Shelley, nie powinno być żadnych wątpliwości. W przypadku „Frankensteina” jest to podwójnie wskazane, ponieważ dziedzictwo tej powieści znacznie oddaliło się od obrazu oryginału.
Nie będę analizował tu każdej z adaptacji filmowych Frankensteina – wystarczy ogólna wiedza, że dobór naturalny ekranu faworyzował takie memy jak #pozszywany #umarlak #mord #szalony #naukowiec. Zaginęły natomiast tak istotne składniki powieści jak #nowy #prometeusz umieszczone w podtytule powieści. Tutaj przebiega główna granica między wrażliwością horroru a wrażliwością fantastyki naukowej. W pierwszym wypadku wychodzi fascynacja śmiercią, walką z nią i niejako metafizyczną kara, jaką wprowadza monstrum już swoimi całkiem fizycznymi rękoma. Igrałeś z prawami natury, więc Ciebie i Twoich bliskich spotka kara. Tymczasem wrażliwość fantastycznonaukowa widzi w monstrum nie umarlaka, ale postczłowieka, pierwszego przedstawiciela nowego gatunku, który oprócz przewagi fizycznej, na którą składają się siła, szybkość i odporność, ma również olbrzymi potencjał intelektualny. W istocie na kartach powieści mamy do czynienia z geniuszem, którego możliwości przyswajania i systematyzowania wiedzy przekraczają możliwości przeciętnego człowieka. I cały czas piszę o monstrum Frankensteina, a nie jego twórcy. Świadczy o tym nauczenie się języka mówionego i pisanego na podstawie strzępków podsłuchanych informacji, a także samodzielne przyswojenie kanonu wiedzy ówczesnego świata – od geografii do filozofii.
Przyznam się do dość perfidnej gierki, jaką uskuteczniłem podczas lektury powieści Mary Shelley. Cytat z książki: „po cóż szczycimy się naszą wrażliwością odróżniająca nas od bezrozumnych bydląt. Ona tylko osłabia naszą wolę. Gdyby nasze popędy ograniczały się do głodu, pragnienia i pożądania, bylibyśmy niemal wolni”, wrzuciłem na swój profil na wiodącym portalu społecznościowym, oznaczając jako jego autora Petera Wattsa i podając „Ślepowidzenie” za źródło. Całkiem sporo znajomych nabrało się „lubiąc to” i trudno im się dziwić – zaskakująco wiele rozterek i przemyśleń „Frankensteina” nie straciło na aktualności. Chęć naukowego poprawienia człowieka, kwestia odpowiedzialności społecznej wobec rozwoju technologii, relacje między rodzicem i dzieckiem, koncepcja natury ludzkiej jako niezapisanej kartki etc. Zdezaktualizowała się natomiast afektowana i ckliwa narracja protagonisty, którą można streścić w słowach „cierpienia młodego Frankensteina” i skwitować raczej pobłażliwym spojrzeniem niż uczuciem wzruszenia.
Recenzowane wydanie posiada trzy dodatkowe atuty: ilustracje, posłowie i teksty dodatkowe. Grafiki w technice drzeworytu Lynda Warda to najwyższa klasa sztuki ilustratorskiej. Ekspresja obrazów i tradycyjna technika wykonania świetnie korespondują z treścią i wiekiem powieści. Obszerne posłowie Macieja Płazy tym razem bardziej niż na interpretacji utworu koncentruje się na biograficznym kontekście powstania powieści, pochodzeniu społecznym autorki, związku, okolicznościach, w jakich powstał utwór. Dodatkowe utwory to pozostałe plony spotkania towarzyskiego Shelleyów z lordem Byronem i Johnem Polidori nad Jeziorem Genewskim 16 czerwca 1816. Uwidaczniają one przewagę „Frankensteina” w tej zabawie, same z siebie stanowiąc raczej ciekawostkę, może oprócz „Wampira” Polidoriego, który legł u podłoży popkulturowego oblicza krwiopijcy-arystokraty. Interesujące, na ile różnie potoczyły się losy wampira i postludzkiego monstrum Frakensteina pod względem adaptacji. W zakresie poruszanych motywów dzieło Mary Shelley ma w gruncie rzeczy więcej wspólnego ze współczesnym „Prometeuszem” Ridleya Scotta niż z większością swoich ekranizacji. Ale żeby to ujrzeć, musicie przeczytać powieść właśnie w tej wersji. Polecam.
Autor: Adam Ł Rotter
Dodano: 2014-04-21 13:32:36
Sortuj: od najstarszego | od najnowszego
Mira - 12:19 24-04-2014
Frankenstein to też chyba pierwsza postać stojąca z racji swego pochodzenia poza ludzką moralnością. Mary Shelley podkreślała, że jej bohater nie ma stwórcy-Boga, który razem z życiem dałby mu prawa i wytyczne (vide Dekalog), którymi ma się kierować w życiu, oraz wsparcie i nadzieję na życie wieczne. Frankenstein jest swego rodzaju sierotą, bo stworzył go człowiek, który poza tym nie jest w stanie nic mu zaoferować - poza pogardą, strachem itp. Niezależnie od tego, jak bardzo ludzki i moralny będzie Frankenstein starał się być, absolutnie nic to dla niego nie zmieni.
|
|
|
Artykuły
Plaża skamielin
Zimny odczyt
Wywiad z Anthonym Ryanem
Pasje mojej miłości
Ekshumacja aniołka
Recenzje
McDonald, Ian - "Hopelandia"
antologia - "PoznAI przyszłość"
Chambers, Becky - dylogia "Mnich i robot"
Pohl, Frederik - "Gateway. Za błękitnym horyzontem zdarzeń"
Esslemont, Ian Cameron - "Powrót Karmazynowej Gwardii"
Sanderson, Brandon - "Słoneczny mąż"
Swan, Richard - "Sprawiedliwość królów"
Iglesias, Gabino - "Diabeł zabierze was do domu"
Fragmenty
McCammon, Robert - "Łabędzi śpiew"
Vaughn, S.K. - "Astronautka"
Howey, Hugh - "Pył"
Simmons, Dan - "Lato nocy"
McCammon, Robert - "Pan Slaughter"
Spinrad, Norman - "Żelazny sen"
Wyndham, John - "Poczwarki"
Holdstock, Robert - "Lavondyss"
|