„4 pory mroku” to pisarska wizytówka debiutującego Pawła Palińskiego. Choć sama w sobie nie przedstawia wielkiej wartości – warto ją zachować, bo zdradza potencjał drzemiący w autorze.
Zbiór nie zrobił szczególnej furory, a lista zarzutów stawianych prozie Palińskiego była długa. Rzeczywiście – część opowiadań sprawia wrażenie niedopracowanych, niektóre metafory brzmią pretensjonalnie, nie zawsze spełniające swoją rolę ozdobniki sprawiają, że w książce nie brakuje dłużyzn, a w wielu opowiadaniach brakuje ciekawego pomysłu, który wnosiłby powiew świeżości w wyeksploatowane schematy.
Z drugiej jednak strony, debiutancki zbiór Palińskiego nie wyklucza przyszłego sukcesu młodego pisarza. Powiedzieć, że Paweł Paliński tworzy atmosferę autentycznej grozy, byłoby może przesadą. W tych opowiadaniach jest na to za mało przestrzeni, a drobne warsztatowe potknięcia nie pomagają w budowaniu klimatu. Nie można jednak odmówić Palińskiemu sprawnego wytrącania czytelnika ze świętego spokoju. Autor potrafi wywołać niepokój i napięcie jeszcze zanim zagrożenie zostanie opisane i stanie się oczywiste. To niezwykle cenna umiejętność.
„4 pory roku” zawierają dziesięć wyraźnie zróżnicowanych opowiadań. Trudno odgadnąć chronologię ich powstania, bo mogłaby wiele powiedzieć o kierunku, w którym zmierza twórczość Palińskiego. Intrygujące wydają się i wykorzystanie motywu martwego owada jako drobnego elementu otwierającego drogę grozie (Gniazdo os), i opowiastka o wakacyjnym zauroczeniu z duchem w tle, dość skutecznie przywołująca nastrój wakacji i szczenięcych lat (Pięć minut przed końcem lata). Ciekawa jest historia wikłającego się w tarapaty hazardzisty (To dla Lucy Lee, choć Lucy Lee już tu z nami nie ma) oraz motyw dwóch zakleszczonych po wypadku aut i rozgrywki uwięzionych w nich ludzi (Fair play). A historia społecznych wyrzutków z zagnieżdżoną opowieścią oferuje nieszablonowo nakreślone postaci, szkatułkową budowę i dobrze znany motyw ziszczającej się historyjki znad ogniska (Zapłacz, a ja cię ukoję, rzekła Śmierć).
W wymienionych opowiadaniach nie czekają czytelnika niespodzianki ani nieprzewidywalne pointy, ale warto docenić fakt, iż nawet sięgając po ograne motywy Paliński próbuje przełamywać ich ograniczenia. Przewrotnie pisze o walce bestii z ofiarą (Wiele lat, wiele przyszłości temu oraz Krótka ballada o przemienieniu), a opisując szaleńca realizującego morderczy plan obmyśla ciekawe zasady gry (Trikkety-Traketty-Trak, albo ze szczęściem nie ma żartów).
To, co zwraca uwagę w opowiadaniach Palińskiego, to również płynna granica między codziennością o niezwykłym wymiarem świata. Łukasz Orbitowski reklamował Palińskiego jako „momentami kingowskiego po obłęd” i – rzeczywiście – w tym sensie jest w „4 porach mroku” coś z Kinga – otrzymujemy oto zwyczajne z pozoru opowieści, w środku których zaczynamy rozumieć, że coś tu wyraźnie nie gra, że rzeczy nie są takimi, jakimi się nam wydają.
Podczas lektury tego zbioru można kilkukrotnie poczuć to, co w literaturze najbardziej nieuchwytne – klimat. A potoczystość opowieści wraz z tymi okruchami atmosfery grozy sprawiają, że opowiadania Palińskiego powinny spełnić oczekiwania niewymagających czytelników, szukających chwili zapomnienia w niezobowiązującym czytadle.
Autor:
Krzysztof Pochmara
Dodano: 2010-04-19 22:05:15