No więc do rzeczy. SaiKano to skrót od Saishuu-heiki Kanojo, co zaś w oficjalnym tłumaczeniu oznacza She, the Ultimate Weapon. Seria liczy 13 odcinków, czyli niedużo, ale w zupełności wystarczy żeby opowiedzieć historię, która oparta została na mandze o tym samym tytule.
Od mangi w sumie się zaczęło, bo widziałem pierwszy tom, spodobał mi się, i postanowiłem obejrzeć również pierwszy odcinek dla wypróbowania. Ale ale, wy broń Boże tego nie róbcie. Można się brzydko poślizgnąć w ten sposób. A to dlatego że pierwszy odcinek buduje w widzu kompletnie złe pojęcie o czym jest cała seria. Albo oglądacie całość, albo nic
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
Już wyjasniam po kolei czemu tak piszę.
Historia zaczyna się całkiem standardowo. Zwykły uczeń szkoły średniej, całkiem przeciętny chłopak, mieszkający w nadmorskim miasteczku w Japonii, umawia sie z koleżanką z klasy. Umawia się to raczej złe określenie, bo to ona za namową koleżanek, pyta go czy zostanie jej chłopakiem. Shuji, bo tak ma na imię pierwszy z głównych bohaterów, zgadza się, w sumie samemu nie widząc dlaczego. Bo jego nowa "dziewczyna", Chise, to jak określił Shuji na początku 1 odcinka, to ciamajda, słabeusz, i do tego ma nienajlepsze oceny. No i jest powolna a poza tym ma brzydki zwyczaj powtarzania w kółko "przepraszam". Ot taka życiowa oferma.
W pierwszym odcinku widzimy więc perypetie Shuji'ego i Chise, standardowe love story, do tego takie ze szkolnej ławki. Raczej koślawa miłość, Shuji (szczególnie w mandze) ma wredny charakter i bez przerwy sadzi "komplementy", czyli bez przerwy opieprza za coś Chise, a ta w kólko lata za nim i przeprasza. W tej chwili wydaje się że tak będzie do końca. Ale nie, tak jest tylko do połowy pierwszego epizodu.
Shuji z kolegami wybierają sie do Sapporo na zakupy. Podczas spokojnego zwiedzania jednego hipermarketów, ziemia zaczyna się trzęść. Shuji i reszta wybiegają na zewnątrz, myśląc że to trzęsienie ziemi. Błąd. Wkrótce odkrywają straszną prawdę. Na horyzoncie leci eksdra bombowców, i na miasto spada grad pocisków. Szokująca scena, napradę świetnie zrobiona. Wszyscy biegają w przerażeniu, i bezradnie obserwują równające z ziemią miasto samoloty. Wtem na niebie pojawia się różowe światełko. Lecąc, po kolei strąca nieprzyjacielskie bombowce i znika miedzy budynkami. Shuji, kierowany dziwnym instynktem, biegnie w tamtą stronę. Na miejscu znajduje.... ale to już sami musicie zobaczyć. Od tamtej chwili to anime robi obrót o 180 stopni.
I staje się czymś niesamowitym. Jeden przymiotnik określa te anime najlepiej: chore. Ono jest po prostu chore. Nie zakręcone, nie zamotane, tylko CHORE. To co się wyrabia w kolejnych odcinkach jest w mojej opinii ostro przegięte. Nie będę tu się rozwodził, bo wymagało by to spoilerów, ale powiem że jest brutalne do pewnego stopnia, krwawe, i momentami wręcz obrzydliwe. Może to ja tylko to tak odbieram, i kogoś takie rzeczy nie ruszają wcale, ale SaiKano jest bulwersujące. Nie jest to krwawa jatka z akcją, mieczami i giwerami, nie jest to też jakieś psychodeliczne krwawe zboczenie które tylko zwyrodnialcy mogą oglądac. Ale jest dosyć mocno działające na psychikę, i w sumie sceny w większości przypadków nie są bezmyślne. Wręcz przeciwnie. Po obejrzeniu całości doszedłem do krótkiego wniosku (pomijam szczegół że chodziłem struty i zdołowany przez dobry tydzień), że te anime jest jak wiersz, jak poezja. Nie można brać na dosłownie tego co widać na ekranie. Trzeba interpretować, trzeba rozumieć. Jest to anime dla ludzi myślacych, a nie dla plebsu
![Very Happy :D](./images/smilies/icon_biggrin.gif)
Strona graficzna jest w porządku. Animacja jest całkiem dobra jak na serię TV, całość zrobiło studio GONZO o ile się nie myle. Ciekawe jest to że zachowano dokładny design postaci z mangi. Kiedy zobaczyłem komiks, spodobała mi się prosta kreska i charakterystyczny sposób rysowania twarzy. I tak samo wygląda on w anime, nieco toporny i prostacki, ale za to bardzo charakterystyczny i zupelnie nie przeszkadza.
Kolejną sprawą jest muzyka. I tu miłe zaskoczenie, bo o ile w samym anime muzyka tak bardzo się nie wybija, to soundtrack słucham na okrągło. Taki mały ewenement. Jest kilka kawałków wartych uwagi, szczególnie jeden, grany na gitarze jako podkład w pewnych wyjątkowych scenach. Miodzio, to trzeba usłyszeć i zobaczyć razem. Za to oddzielnym tematem do dyskusji jest Opening i Ending. Przez duże O i E. Przyznam skromnie, że są to dwie najcudowniejsze piosenki jakie w życiu słyszałem. Koi Suru Kimochi i Sayonara, dwa utwory które po prostu kocham. Jest to tylko i wyłącznie moje prywatane zdanie, ale za nic w świecie go nie zmienię. Nawet nie próbujcie pisać że jest coś lepszego.
Na koniec podsumowując:
Plusy:
-ciekawa fabuła,
-emocjonujące, głębokie sceny
-anime bardzo poetyckie, z ciekawym przesłaniem
-przyjemne postacie (Shuji denerwuje na początku, ale potem da się go lubić)
-motywy i jeszcze raz zaskakujące motywy. Zaskoczenie widza to oś centralna tego anime
Minusy:
- pod koniec ma się wrażenie jakby fabuła przerosła twórców, nie wiem jak manga, ale anime pod koniec robi się już tak dziwne i chore, że trudno jest je oglądać. Oczywiście samo zakończenie jest jak najbardziej w porządku i wcale nie zawodzi
- mocne, niekiedy szokujące sceny, nie każdemu się spodobaja
- więcej grzechów nie pamietam.
Czyli jeśli lubisz anime przy którym ostro trzeba pomyśleć, które szokuje, zmusza do refleksji i po obejrzeniu przez tydzien nie daje spokoju, SaiKano jest dla ciebie. Jeśli jesteś jednym z fanów którzy spodziewają się akcji, na widok juchy i flaków dostają nagłych ataków radości, a anime ogladasz bo jest fajne, to lepiej żebyś dał sobie spokój. Anime tylko dla starych wyjadaczy, albo dla ludzi myślących.