NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Weeks, Brent - "Nocny anioł. Nemezis"

Clarke, Arthur C. & Lee, Gentry - "Ogród Ramy"

Ukazały się

Kade, Kel - "Mag bez reputacji"


 Domagalski, Dariusz - "I niechaj cisza wznieci wojnę"

 Dębski, Rafał - "Gwiazdozbiór kata"

 Larson, B.V. - "Świat Miasta"

 Mortka, Marcin - "Karaibska krucjata. La Tumba de las Piratas" 2024

 Antologia - "Imagination. Tom 1"

 Chakraborty, Shannon - "Przygody Aminy Al-Sirafi"

 Pilipiuk, Andrzej - "Okiść"

Linki

Przechrzta, Adam - "Wilczy legion"
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Data wydania: Październik 2009
ISBN: 978-83-7574-157-5
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
seria: Asy polskiej fantastyki



Przechrzta, Adam -"Wilczy legion" #1

Płonąca granica

Energiczne kopnięcie w łydkę wyrwało Krohnego z letargu, poderwał się od razu czujny, z palcem na spuście, zerknął przez okienko. Stasiuk nadal rąbał drzewo, a Marysia niosła do chałupy kosz świeżo zerwanych w sadzie jabłek.
– Co się stało? – zapytał bezgłośnie.
– Prawdziwa Pomona – odparł z rozmarzoną twarzą Tomczak.
Rzeczywiście dorodna dziewczyna mogła się kojarzyć z rzymską boginią sadów, ale Krohne nie miał ochoty wysłuchiwać erotycznych fantazji podwładnego.
– Udusiłaby cię udami – stwierdził złośliwie. – No i najpierw musiałbyś ją złapać...
Sierżant był tak samo ofiarą swojego wyglądu, jak i zasad życiowych. Znał biegle cztery języki i należał do najinteligentniejszych pracowników „Dwójki”, jednak wzbraniał się przed awansami, gdyż, jak uważał, zmniejszyłoby to jego szanse na udział w akcjach bojowych. A tych potrzebował jak ryba wody. Stąd rzeczywiście niewiele kobiet zwracało na niego uwagę – co innego brzydki sierżant, a co innego mało przystojny major; wyjątkiem były kręcące się na obrzeżu kryminalnego światka podejrzanej konduity dziewczyny na Pradze. Tomczak mieszkał tam od dziecka i cieszył się szacunkiem lokalnych opryszków, co przekładało się na niejakie sukcesy u płci pięknej.
Dalszą wymianę zdań przerwał im okrzyk Marysi, dziewczyna wypuściła z ręki koszyk i nie zwracając uwagi na rozsypane jabłka, rzuciła się do ucieczki w stronę sadu. Do obejścia wbiegło dwóch obszarpańców, kilkunastu innych pojawiło się na świetnie widocznej ze stryszku piaszczystej drodze. Stasiuk z głuchym warknięciem uderzył jednego ze ścigających córkę bandytów siekierą, z przerąbanego barku trysnęła krew. Drugi wystrzelił z ukrytego pod kurtką obrzyna, trafił Stasiuka w pierś. Słysząc strzał, maszerujący dotąd beztrosko intruzi sformowali się w tyralierę, ruszyli na gospodarstwo. Błysnęły w słońcu lufy karabinów, ktoś wyciągnął nawet granat. Krohne wybiegł na podwórze i strzelił niemal z przyłożenia w plecy pochylonego nad leżącym Stasiukiem napastnika. Przyklęknął i opróżnił magazynek, celując w stłoczonych przy furtce bandytów. Słychać było czyjeś wycie i krótkie, przypominające warknięcia serie z bar‑a, to sierżant smagał drogę ołowianym deszczem. Kapitan odwrócił Stasiuka na wznak, nie wypuszczając z drugiej ręki broni. Mężczyzna broczył obficie krwią, ale wyglądało na to, że żyje.
– Zostało jeszcze dwóch! – krzyknął z góry Tomczak. – Czają się za płotem, piętnaście metrów na lewo od furtki, mam ich w martwej strefie, ale jak się ruszą, to ich dorwę!
Krohne wytarł o spodnie zaplamioną krwią dłoń, załadował strzelbę i ruszył schylony wzdłuż płotu. Wokół panowała złowieszcza cisza, nawet psy przestały szczekać. Nikomu nie przyjdzie nawet na myśl, żeby zadzwonić po pomoc, pomyślał Johannes, zaciskając zęby. W pobliskim miasteczku stacjonował szwadron kawalerii Korpusu Ochrony Pogranicza. Oczywiście bandyci mogli przed wejściem do wsi zerwać druty – telefon miał tylko sołtys, drugi znajdował się w oddalonym o kilometr dworku.
Coś zaszeleściło po drugiej stronie płotu i Krotne wystrzelił trzykrotnie, przetoczył się po trawie, zmieniając pozycję przewrotem przez bark. Pociski bez trudu przebiły wysuszone, popękane deski, rozległ się cichy jęk zakończony bulgotem, a na drogę wyprysnął mężczyzna w cyklistówce na głowie. W ręku trzymał karabin Mannlichera. Kapitan poderwał się z bronią gotową do strzału, ale Tomczak był szybszy. Uciekiniera zatrzymała seria z erkaemu, po której zwinął się na ziemi jak robak. Zza płotu doszedł Krohnego czyjś wysilony, chrapliwy oddech i ciche, stłumione jęki. Oficer bez pośpiechu pomaszerował wzdłuż ogrodzenia, przeszedł przez furtkę i skierował się ku jęczącemu, trzymającemu się za brzuch mężczyźnie. Kątem oka zauważył klęczącą przy ojcu Marysię, dziewczyna z bladą jak chusta twarzą usiłowała opatrzyć mu rany. Za plecami Krohnego rozległy się ciężkie kroki – Tomczak potrafił chodzić bezszelestnie, ale teraz dawał znać, że pilnuje pleców towarzysza. Obaj uczestniczyli w niejednej takiej akcji.
– Pomyłujte, pomagite – wyszeptał błagalnym tonem postrzelony.
Jego młodzieńcza, nieledwie dziecinna twarz wykrzywiona była w grymasie bólu, spomiędzy obejmujących brzuch palców sączyły się strużki krwi. Tomczak chrząknął pytająco. Krohne przyłożył lufę do ucha rannego i nacisnął spust. Głowa chłopaka rozbryznęła się jak przejrzały melon.
– Ależ z ciebie zimnokrwisty skurwysyn – skonstatował Tomczak.
– O co ci chodzi? – odburknął Krohne.
– Przecież prosił o litość...
– Założę się, że ta zamordowana w zeszłym tygodniu służąca też błagała o miłosierdzie. A jednak zgwałcili ją i utopili pod kołem młyńskim. Nie sądzę, aby nasz młodzian czyścił wówczas paznokcie. Kto mieczem wojuje, od miecza ginie – wzruszył ramionami Krohne.
Zawrócili do gospodarstwa Stasiuków, po drodze kapitan jeszcze raz przystanął i strzelił, we wsi zaczęły szczekać psy, wyczuły, że jest po wszystkim. Podeszli do klęczącej nadal przy ojcu Marysi i przenieśli Stasiuka na łóżko do chałupy.
– Co z nim? – zapytała dziewczyna, splatając nerwowo palce.
– Jeśli nie wda się zakażenie, powinien przeżyć – powiedział znużonym tonem Krohne. – Idź do domu sołtysa i każ mu zadzwonić do miasteczka po lekarza i wojsko. Chyba, że przerwali druty, wtedy trzeba będzie wysłać kogoś konno.
– Będzie się bał – wyszeptała.
Tomczak pokręcił przecząco głową.
– Już nie – rzucił z chłodnym uśmieszkiem. – Wszyscy ci, którzy mogliby mu coś zrobić, gryzą ziemię. Jeśli miałby jakieś wątpliwości, powiedz, że kapitan Krohne i sierżant Tomczak przyjdą go poprosić osobiście...
W głosie mężczyzny nie było groźby, ale Marysia wzdrygnęła się jak smagnięta batem i wybiegła z domu.
– Nie strasz jej, gorylu – mruknął Krohne.
Sierżant prychnął pogardliwie i zniknął gdzieś na chwilę. Wrócił z glinianym, pełnym mleka dzbanem. Udając, że nie widzi wyciągniętej ręki oficera, przechylił naczynie, napił się i okazał satysfakcję solidnym beknięciem. Dopiero wtedy przekazał swój łup Krohnemu.
– Niesubordynacja i brak szacunku dla starszych stopniem – wymamrotał tamten, pijąc łapczywie. – Może trochę chleba?
– Nie. Nie – powtórzył sierżant z naciskiem. – Porzygasz się. Zjemy coś lekkiego za dwie godziny.
Krohne westchnął, ale nie protestował. Odstawił opróżniony dzbanek i przymknął oczy, momentalnie zapadł w sen.



Dodano: 2009-09-29 14:19:21
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-
Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Sherriff, R.C. - "Rękopis Hopkinsa"


 Kelly, Greta - "Lodowa Korona"

 Harpman, Jacqueline - "Ja, która nie poznałam mężczyzn"

 Baldree, Travis - "Księgarnie i kościopył"

 Herbert, Brian & Anderson, Kevin J. - "Dziedzic Kaladanu"

 Lee, Fonda - "Dziedzictwo jadeitu"

 Fonstad, Karen Wynn - "Atlas śródziemia"

 Fosse, Jon - "Białość"

Fragmenty

 Wells, Martha - "Wiedźmi król. Witch King"

 Howey, Hugh - "Zmiana"

 Silverberg, Robert - "W dół do ziemi" (Wymiary)

 Niven, Larry & Pournelle, Jerry - "Pyłek w Oku Boga"

 Silverberg, Robert - "Księga czaszek"

 Scalzi, John - "Wojna starego człowieka" (Wymiary)

 Grimwood, Ken - "Powtórka"

 Lewandowski, Maciej - "Grzechòt"

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS