Patronat
Weeks, Brent - "Nocny anioł. Nemezis"
Nayler, Ray - "Góra pod morzem" (niebieska)
Ukazały się
Kade, Kel - "Smoki i demony"
antologia - "Felix, Net i Nika. Fantologia"
antologia - "PoznAI przyszłość"
Maszczyszyn, Jan - "Mare Orientale"
Watson, Ian - "Pozoranci"
Galina, Maria - "Wilcza Gwiazda. Ekspedycja"
Galina, Maria - "Patrzący z ciemności"
Żelkowski, Marek - "Siewcy niezgody"
Linki
|
|
|
Wydawnictwo: Fabryka Słów Cykl: Dekalog Owena YeatsaData wydania: Wrzesień 2008 ISBN: 978-83-7574-009-7 Oprawa: miękka Format: 125 x 195 Liczba stron: 304 Cena: 27,99 Seria: Asy polskiej fantastyki
|
„Tamtą stronę świata” czytam po raz drugi; gdy zacząłem interesować się fantastyką (a w szczególności jej polskim podwórkiem), książki Eugeniusza Dębskiego było jednymi z pierwszych, jakie wpadły mi w ręce. I przyznam, że mało co pamiętałem, oprócz tego, że główny bohater był naprawdę kimś. Blurb zresztą całkiem sensownie osadza go w popkulturowym kontekście, sugerując, iż Owen Yeats to ten sam typ postaci, co Rick Deckard z „Łowcy Androidów” i Joe Hallenbeck z „Ostatniego Skauta”. Jakby ktoś miał jeszcze wątpliwości, okładka (świetne wykonanie, winszuje grafikowi) zręcznie podpina się pod stylistykę rodem z „Blade Runnera”. Po części jest to trafne, po części nie.
Przede wszystkim świat powieści to niedaleka przyszłość (choć w samej książce pada tylko jedna data pozwalająca ustalić, że jest to zaawansowana pierwsza połowa XXI wieku), w której nie spełniły się wizje przeludnionych metropolii czy postapokaliptycznych pustkowi. Autor nie wysila się też, jeśli chodzi o aspekt futurystyczny – nie zobaczymy tu zbyt wielkiej ilości gadżetów czy nowych konstruktów społeczno-politycznych. Gospodarka się kręci, ludziom żyje się lepiej i stać ich na wynajmowanie prywatnych detektywów, bo i zła w tym świecie nie brakuje. A może jego ilość wzrosła proporcjonalnie do rozwoju gospodarczego? Z książki bardziej przebija klimat noir niż fikcji naukowej. Bądź co bądź, Yeats na brak pracy nie narzeka.
Dębskiemu udało się świetnie wykreować postać „cholernego cwanego twardziela” (znowu cytat z okładki) – zbyt cwanego, żeby dać się zabić, i zbyt twardego, by się wycofać. A może zbyt twardego, żeby umrzeć, i zbyt głupiego, by się wycofać – wszystko jedno. Trudno w tym miejscu rozpisywać się, czemu Owen Yeats jest taki kapitalny – musiałbym całą recenzje poświecić na subiektywne zestawienie cytatów. Znalezienie ich nie zajęłoby mi dużo czasu – praktycznie na każdej stronie mamy jakiś rodzynek, jeśli nie kilka, w postaci dowcipnego komentarza autorstwa Yeatsa czy jego kwestii dialogowej. Bo o ile rozmawia on, jak na prawdziwego twardziela przystało, tylko wtedy, gdy jest to niezbędne, i tylko tyle, ile trzeba, to miewa całkiem ciekawe spojrzenie na rzeczywistość. I sporo trafnych przemyśleń, nie odpływających w krainy obłoków i niebieskich migdałów, ale mocno przykuwających do ziemi.
Autor nie daje nam szansy rozwiązać zagadki. Tylko Owen Yeats jest do tego zdolny, a nam pozostaje tylko go podziwiać. Dlatego zamiast typowej kryminalnej łamigłówki, otrzymujemy bardziej powieść akcji, której siła zwrotów akcji opiera się między innymi na naszej niewiedzy. Zaś samo rozwiązanie zagadki, zaskakuje, ale nie wyrywa z fotela. Kryminał ożeniony z fantastyką to dość nieprzewidywalna mieszanka, oferująca sporo możliwości, a z drugiej strony tyle pokus, by pójść na skróty, że mało który autor potrafi ją umiejętnie wykorzystać. Dębski ten problem sprytnie omija, koncentrując się na bohaterze, znajdującym wyjście z każdej sytuacji. Czasami było mi trudno nadążyć zza nim, ponieważ Yeats nie każdą myślą dzieli się z czytelnikiem hojnie.
W podsumowaniu pozwolę sobie podziękować własnej pamięci za jej selektywność. Jak napisałem na początku, zapamiętała to, co w książce było najważniejsze – Owena Yeatsa. Tak naprawdę fabuła i wszystko, co się wokół dzieje, to tylko wymówki, by dać głównemu bohaterowi pole do popisu. Właściwie to nawet nie jest popis; z każdego zachowania Owena bije autentyczność, swoboda – on po prostu już taki jest. Dębskiemu naprawdę w bardzo zręczny sposób udało się na bazie pewnego archetypu powołać do życia postać, ale co ważniejsze, archetyp ten zawiera się w postaci, a nie na odwrót. Yeats posiada własny, charakterystyczny urok; nie ogranicza się do bycia li tylko kulturową emanacją czegoś lepszego. Dlatego ze spokojnym sumieniem mogę tę książkę polecić wszystkim, którzy jeszcze Owena nie spotkali.
Autor: Adam Ł Rotter
Dodano: 2009-01-06 22:23:17
-Jeszcze nie ma komentarzy-
|
|
|
Konkurs
Wygraj "Wiedźmiego króla"
Artykuły
Plaża skamielin
Zimny odczyt
Wywiad z Anthonym Ryanem
Pasje mojej miłości
Ekshumacja aniołka
Recenzje
Salik, Magdalena - "Wściek"
Martine, Arkady - "Pustkowie zwane pokojem"
Sherriff, R.C. - "Rękopis Hopkinsa"
Kelly, Greta - "Lodowa Korona"
Harpman, Jacqueline - "Ja, która nie poznałam mężczyzn"
Baldree, Travis - "Księgarnie i kościopył"
Herbert, Brian & Anderson, Kevin J. - "Dziedzic Kaladanu"
Lee, Fonda - "Dziedzictwo jadeitu"
Fragmenty
Marryat, Frederick - "Statek widmo"
Kluczek, Stanisław - "Zamek Gardłorzeziec"
Pettersen, Siri - "Srebrne Gardło"
Wyndham, John - "Dzień tryfidów"
Wells, Martha - "Wiedźmi król. Witch King"
Howey, Hugh - "Zmiana"
Silverberg, Robert - "W dół do ziemi" (Wymiary)
Niven, Larry & Pournelle, Jerry - "Pyłek w Oku Boga"
|