Skok przez most i czas
Marcin Ciszewski za sprawą cyklu wojna.pl stał się w Polsce jednym z wiodących specjalistów od historii alternatywnych. Wprawdzie ostatnia odsłona cyklu, powieść www.afgan.com.pl, przypominała „odcinanie kuponów” , ale już „Invictus” pokazywał tkwiący w autorze potencjał; potencjał, który został w pełni wykorzystany w „Moście we mgle”.
Punkt wyjściowy jest prosty – odkryty przypadkowo (magiczny?) most wiedzie jego użytkowników do października 1814, kiedy to armia Napoleona I przygotowuje się do „bitwy narodów” pod Lipskiem. Skojarzenia z „www.1939.com.pl” wydają się jak najbardziej na miejscu, ale tym razem w charakterze podróżników w czasie Ciszewski postanowił użyć nie współczesne wojsko, tylko polskich żołnierzy pod dowództwem samego Józefa Piłsudskiego. Zmieniają się także okoliczności – nie mamy do czynienia z nieplanowym incydentem, ale ze świetnie zorganizowaną ekspedycją wojenną.
Zacznę od najsłabszego elementu powieści – tytułowego mostu. Dla autora jest to wyłącznie narzędzie, wehikuł czasu. Jego bohaterzy specjalnie nie zagłębiają się w jego pochodzenie czy implikacje wynikające z jego pojawienia. Owszem, przewijają się przez książkę teorie o boskiej/diabelskiej czy naukowej genezie fenomenu, ale jest to jakby dodatek. Wszystkim wystarcza, że rozumieją najważniejsze zasady jego działania – jest to zdecydowanie najłatwiejsze wyjście z sytuacji, ale czy najlepsze? To zostawiam pod osąd czytelnikom.
Zastrzeżenia można również mieć do postaci – zwłaszcza tych fikcyjnych. Na tle mocnych postaci historycznych, jak książę Józef Poniatowski czy Józef Piłsudski, nieprzekonująco, wręcz irytująco wypadają główni bohaterzy, bracia Krępscy, oraz inni oficerowie. Jedyną postacią zapadającą w pamięć jest sierżant Rokita, którego dzieje są klamrą spinającą powieść. Reprezentowany przez niego punkt widzenia zwykłego żołnierza, który znajduje się w odmiennej rzeczywistości, można uznać za zbieżny z perspektywą czytelnika.
Przejdźmy zatem do pozytywów. W moim odczuciu jedną z najlepszych scen w książce jest tajna narada Józefa Piłsudskiego w sprawie ewentualnej „misji w czasie”. W spotkaniu uczestniczą zarówno wojskowi, jak i najwybitniejsi ówcześni historycy (Marian Kukiel, Szymon Askenazy) reprezentujący różne spojrzenia na epokę napoleońską. Padają argumenty, koncepcje, skrajnie różne pomysły. Atmosfera gęstnieje, napięcie rośnie i tylko Marszałek wydaje się być tym, który wie, co trzeba zrobić. W pamięć zapada także spotkanie Piłsudskiego z cesarzem Francuzów, gdzie wyczuwa się zderzenia dwóch wybitnych osobowości.
Jednakże najważniejsza w powieści pozostaje batalistyka. Opisy bitew są bardzo plastyczne, aż prawie czuje się ból żołnierzy i zapach prochu. Ciszewski świetnie oddaje różnicę, jaką robi nowoczesna broń na polu dziewiętnastowiecznej bitwy. Karabiny maszynowe koszą wrogów niby łany zboża, a niedosiężna dla wroga artyleria czyni spustoszenie w szeregach przeciwników. Czy to oznacza, że koalicja antynapoleońska jest od początku do końca skazana na zagładę? Nie. Kiedy mija element zaskoczenia, rosyjscy, austriaccy czy pruscy dowódcy starają się dostosować plany walki do nowych okoliczności. Już sama przewaga liczebna wyrównuje nieco szanse, a w chwilach walki to raczej hart ducha i indywidualne wyszkolenie decydują o wyniku starcia.
„Most we mgle” to idealna pozycja dla miłośników alternatywnych wizji historii. Oryginalny punkt wyjścia, ciekawie dobrany moment zwrotny historii, duża dawka batalistyki. Mam nadzieję, że Marcin Ciszewski nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i jeszcze nieraz zabierze czytelników w ekscytującą wyprawę w czasie.
Autor: Adam Szymonowicz
Dodano: 2022-04-20 22:47:09