Patronat
Bordage, Pierre - "Paryż. Lewy brzeg"
Silverberg, Robert - "W dół do ziemi" (Wymiary)
Ukazały się
Kade, Kel - "Smoki i demony"
antologia - "Felix, Net i Nika. Fantologia"
antologia - "PoznAI przyszłość"
Maszczyszyn, Jan - "Mare Orientale"
Watson, Ian - "Pozoranci"
Galina, Maria - "Wilcza Gwiazda. Ekspedycja"
Galina, Maria - "Patrzący z ciemności"
Żelkowski, Marek - "Siewcy niezgody"
Linki
|
|
|
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka Tytuł oryginału: The Need Tłumaczenie: Maciejka Mazan Data wydania: Marzec 2021 ISBN: 978-83-8234-057-0 Oprawa: miękka Format: 130mm x 200mm Liczba stron: 320 Cena: 38,00 zł Rok wydania oryginału: 2019
|
Rebecca Makkai, autorka głośnej powieści „Wierzyliśmy jak nikt” w polecance na okładce napisała o „Wizycie”: „To najdziwniejsza i jednocześnie najlepsza powieść o macierzyństwie, jaką czytałam”. Jeśli nie wiesz, czego się po danej książce spodziewać, nie słyszałeś/nie słyszałaś o niej wcześniej, to takie zdanie potrafi „ustawić” powieść jeszcze zanim zacznie się ją czytać. W moim przypadku po doczytaniu do końca to zdanie mnie w jakiś sposób uratowało, ponieważ przez większość czasu spędzonego z „Wizytą” nie miałem za bardzo pojęcia, o czym czytam.
Oczywiście, mamy jeszcze opis fabuły, która nie jest mocno skomplikowana. Pewnej zapracowanej matce pewnego dnia wydaje się, że słyszy hałas w domu. Boi się, że to intruz i w zasadzie ma rację. Bowiem w jej domu znajduje się intruz – na dodatek ma on na głowie maskę jelenia. Mocno surrealistyczny „zapalnik” fabuły dosyć szybko zostaje „rozbrojony”. To jest dosyć szybko Molly, główna bohaterka, przekonuje się kim/czym jest ten intruz. W zasadzie to jest najważniejszy element „fantastyczny” tej powieści. Są jeszcze drobniejsze, związane z pracą Molly i odkryciami, których dokonuje w jej trakcie. Nie można jednak o nich pisać w recenzji. Po pierwsze, nie ma ich dużo i mogą sporo zdradzać. Po drugie, cała fabuła nie jest mimo pozorów skomplikowana i może nie warto czytelnikowi psuć przyjemności.
Zresztą, od razu należy napisać, że fantastyka jest w tej powieści wyłącznie rekwizytem, dodatkowo – i tu moja bardzo subiektywna interpretacja – niezbyt ważnym i ważnym jednocześnie. Niezbyt ważnym: ponieważ nie została wykorzystana. Ważnym: ponieważ intruz nie z kaprysu zakłada maskę zanim zobaczy go Molly. Cała fabuła jest jednak skrótowa, choć – co może warto zapisać po stronie zalet – nie jest pretekstowa. Rozdziały są krótkie i to stwarza wrażenie dynamizmu. Nie zaprzeczę, powieść czyta się bez bólu i bardzo szybko. Gdyby mnie bardziej zainteresowała, wystarczyłyby dwa dni, a nie pięć, aby się z nią uporać.
Ostatecznie jednak, nie wiem co z niej miało wynikać. Wszystkie niedopowiedzenia tylko mnie irytowały, ponieważ dosyć szybko zrozumiałem, że za dużo odpowiedzi nie otrzymam (nie jest zbyt obszerna). Wróciłem więc do przywołanego na początku zdania i to w nim szukałem klucza do niej. Może rzeczywiście jest to powieść (psychologiczna?) o macierzyństwie, jego strachach i lękach (bo raczej nie o trudach)? Nadal nie wiem, przyjmuję to za pewnik. Istotne było to, że odbiłem się od niej jak od ściany. Kompletnie nie potrafiłem się przejąć ani zaangażować. Na podstawowym poziomie to oczywiste – nie jestem matką, ani ojcem. Ale czy to powinna być przeszkoda? Wydaje mi się, że nie. Nie potrafię określić, co w niej zawiodło. Zakładam, że najsłabszym ogniwem byłem po prostu ja: czytelnik, który oczekiwał gęstej – niech będzie, że i metaforycznej – prozy, a otrzymał prostą, choć jednocześnie hermetyczną opowieść. A w trakcie lektury był obok niej.
Wrócę na koniec do fantastyki jako rekwizytu wykorzystanego przez autorkę. W zasadzie jestem pewien, że tylko czytelnik, który nie miał nigdy do czynienia z literaturą grozy może mieć gęsią skórkę, jeśli chodzi o samą kwestię odkrywania obecności intruza w domu Molly i ujawniania jego tożsamości. Stephen King czy Graham Masterton (dwóch pisarzy z, być może, przeciwnych granic spektrum literatury grozy) takie motywy rozegraliby na wyższym poziomie i nawet by się nie spocili przy tym. U Helen Phillips sytuacja z odkryciem intruza przebranego w maskę jelenia w zasadzie budzi tylko ciekawość. Do czasu ujawnienia jego tożsamości. Zresztą, czytelnik spodziewa się tego „stracha” zanim jeszcze otworzy książkę. Wystarczy zerknąć na okładkę i przeczytać opis fabuły. To nie są nawet spoilery ze strony wydawcy. To po prostu mało istotny motyw, urozmaicenie, jakiś wstęp do zadania sobie przez Molly kilku pytań. I to wszystko. Jeśli chodzi o moją opinię – naprawdę nie wiem, komu tę powieść polecić. I po co.
Autor: Roman Ochocki
Dodano: 2021-11-26 10:30:25
-Jeszcze nie ma komentarzy-
|
|
|
Konkurs
Wygraj "Wiedźmiego króla"
Artykuły
Plaża skamielin
Zimny odczyt
Wywiad z Anthonym Ryanem
Pasje mojej miłości
Ekshumacja aniołka
Recenzje
Salik, Magdalena - "Wściek"
Martine, Arkady - "Pustkowie zwane pokojem"
Sherriff, R.C. - "Rękopis Hopkinsa"
Kelly, Greta - "Lodowa Korona"
Harpman, Jacqueline - "Ja, która nie poznałam mężczyzn"
Baldree, Travis - "Księgarnie i kościopył"
Herbert, Brian & Anderson, Kevin J. - "Dziedzic Kaladanu"
Lee, Fonda - "Dziedzictwo jadeitu"
Fragmenty
Marryat, Frederick - "Statek widmo"
Kluczek, Stanisław - "Zamek Gardłorzeziec"
Pettersen, Siri - "Srebrne Gardło"
Wyndham, John - "Dzień tryfidów"
Wells, Martha - "Wiedźmi król. Witch King"
Howey, Hugh - "Zmiana"
Silverberg, Robert - "W dół do ziemi" (Wymiary)
Niven, Larry & Pournelle, Jerry - "Pyłek w Oku Boga"
|