Patronat
McGuire, Seanan - "Upadek / Przez zielone pola"
Holdstock, Robert - "Lavondyss"
Ukazały się
Greathouse, J.T. - " Struktura świata"
Seliga, Aleksandra & Kujawska, Katarzyna - "Serce kniei"
King, Stephen - "Chudszy" (2024)
Le Guin, Ursula K. - "Ziemiomorze. Wydanie rozszerzone" (2024)
Lovecraft, Howard Phillips - "Listy wybrane 1906-1927"
Szostak, Wit - "Oberki do końca świata"
antologia - "Rocznik fantastyczny 2024"
Gwynne, John - "Cień bogów"
Linki
|
|
|
Wydawnictwo: Rebis Tytuł oryginału: THE FIFTH SORCERESS Tłumaczenie: Paweł Kruk Data wydania: 2003 Oprawa: Miękka Format: 13x20 cm Liczba stron: 612 cykl "Kroniki Krwi i Kamienia", tom 1
|
Książka ma 890 stron w oryginale i to jest jej głównym atutem. Starczy na wiele dni na podpałkę w kominku, względnie można z niej zrobić kilkaset samolocików albo oddać na makulaturę.
Czytając, tworzyłem sobie w głowie sposoby, jak tego gniota zmieszać z błotem w możliwie wyrafinowany sposób - to kolejny plus, bo niewątpliwie rozwinęło to nieco moje środki wyrażania myśli. Obawiam się, że więcej plusów nie pamiętam. Chociaż... jest jeszcze trzeci, w postaci wniosku, który powinien stać się elementem dekalogu młodego pisarza fantasy:
Nie będziesz przepisywał fabuły od Goodkinda!
By to wyjaśnić, muszę opowiedzieć odrobinę o fabule. Otóż w świecie powieści mamy dwa rodzaje magii, dobrą i złą. Przypadkiem dobrą magią władają mężczyźni, a złą kobiety. W wyniku starożytnej wojny mężczyźni (czarodzieje) wygrali i wygnali czarodziejki gdzieś daleko. Później nastąpiło 300+ lat raju na ziemi, prawdziwej idylli przerywanej jedynie wypadkami na polowaniach i przypadkami śmierci w połogu. Jednak starożytne zło powraca zza pradawnych barier, czyniąc masakrę. Spada na bezbronnych, dobrych mieszkańców Eutracii jako wilk na owczarnię, wodę i ziemię ino zostawiając, ogniem i mieczem niewinnych zaszlachtowawszy by władzę na wieczne czasy przejąć. Świat może uratować tylko Główny Bohater (dalej miejscami GB), piękny, silny, głupi książę o złotym sercu. Znajome, prawda? By wszystko zostało w rodzinie, w aferę zostaje uwikłana jego ukochana jedyna siostra – żeby było ciekawiej, obecnie w ciąży (ale nie, nie z GB!). Łatwo się domyślić na podstawie tego króciutkiego wprowadzenia, jaką moc posiada siostrzyczka GB, czyż nie? No, dość tego znęcania się nad trupem.
Najbardziej zabawny jest sposób przedstawiania szwarccharakterek - oczywiście są Mroczne (duże M świadomie użyte), perwersyjne i bezgranicznie złe, a do tego okazują się być psychopatkami. Opisy ich wyczynów jakby wzięte z Denninga, albo z pierwszego tomu Goodkinda (Mord-Sith, podobny typ kobiety). Czyta się z pewnym zażenowaniem, a po 5 stronach z radosnym znużeniem przeradzającym się w głośny śmiech. Oczywiście Główny Bohater i jego pomagierzy są całkowitym przeciwieństwem tego, reprezentują konserwatywną moralność i heroiczną głupotę. Autor zdaje się mieć doświadczenia z kobietami ograniczone do niezamierzonych wizyt w damskiej toalecie we wczesnych latach jego starć z systemem edukacyjnym – albo w młodości dostał kosza o raz za wiele, gdyż bezpardonowo wyżywa się na rodzaju żeńskim. Mimo iż GB ma w założeniu być dżentelmenem, gdy przychodzi co do czego, plugawe baby nie mają co liczyć na drżenie jego wiernej broni.
Styl powieści jest nadęcie grafomański, czyli podobnie jak u Goodkinda. Dialogi potrafią rozbroić, szczególnie poziom intelektualny pytań księcia. Radość powinny u czytelnika wzbudzić także dobrane imiona - Główny Bohater zwie się Tristan (ach, ta inwencja!), zaś komendant złej armii - Kluge (Niemiec plugawy, a imię skądinąd znaczące „mądry”). Zapomniałem chyba o tej armii wspomnieć. Tu trzeba oddać Newcombowi, że zachowuje umiarkowanie i w przeciwieństwie do swojego literackiego idola nie nasyła na dobre państwo 2 milionów żołnierzy. Wystarcza mu 150 tysięcy. Napomknę jeszcze tylko, że autor zakochał się w słowie "pachwina" i notorycznie używa go w scenach sadomasochistycznych, które w książce występują nagminnie. Gdyby „Piątą czarownicę” sfilmować, niejeden film porno zostałby przebity drastycznością tejże.
Świat powieści rwie się w szwach, szwankuje przede wszystkim synchronizacja czasowa. Pokonanie oceanu zajmuje okrętom miesiąc (Atlantyk czy co?), a gołębiowi pocztowemu kilka godzin. W dodatku po obu stronach oceanu czas płynie różnym tempem. Tylko pogratulować. Równie karkołomny jest pomysł stworzenia dokładnie po jednym izolowanym państwie na każdym brzegu oceanu, tego nawet arcygrafoman Goodkind nie zaryzykował.
Mógłbym jeszcze długo tak punktować wtórność i bzdurność świata powieści Newcomba i fabuły. Zastanawia mnie tylko, ilu znajomych ma autor w różnych magazynach, ponieważ na okładce jest z osiem entuzjastycznych recenzji. Apeluję: nie wierzcie im. Jeśli poczujecie mimo mojej recenzji pociąg do książki Newcomba, lepiej łyknijcie Nerwosol, przywiążcie się do krzesła i poproście kogoś, by zaczął wam głośno czytać "Pierwsze prawo magii" Goodkinda. Moim zdaniem "Piąta czarownica" mieści się w pierwszej piątce najgorszych książek fantasy nie związanych ze światami RPG - a to wyczyn, znaleźć się obok "Władcy wysp" Drake'a i trzeciego tomu Joela Rosenberga.
Ps. Proszę się nie sugerować oceną 1/10 - zera silnik po prostu nie obsługuje.
Ocena: 1/10
Autor: Bleys
Dodano: 2006-03-24 13:38:23
-Jeszcze nie ma komentarzy-
|
|
|
Artykuły
Plaża skamielin
Zimny odczyt
Wywiad z Anthonym Ryanem
Pasje mojej miłości
Ekshumacja aniołka
Recenzje
McDonald, Ian - "Hopelandia"
antologia - "PoznAI przyszłość"
Chambers, Becky - dylogia "Mnich i robot"
Pohl, Frederik - "Gateway. Za błękitnym horyzontem zdarzeń"
Esslemont, Ian Cameron - "Powrót Karmazynowej Gwardii"
Sanderson, Brandon - "Słoneczny mąż"
Swan, Richard - "Sprawiedliwość królów"
Iglesias, Gabino - "Diabeł zabierze was do domu"
Fragmenty
McCammon, Robert - "Łabędzi śpiew"
Vaughn, S.K. - "Astronautka"
Howey, Hugh - "Pył"
Simmons, Dan - "Lato nocy"
McCammon, Robert - "Pan Slaughter"
Spinrad, Norman - "Żelazny sen"
Wyndham, John - "Poczwarki"
Holdstock, Robert - "Lavondyss"
|