Patronat
Bordage, Pierre - "Paryż. Lewy brzeg"
Weeks, Brent - "Nocny anioł. Nemezis"
Ukazały się
Iglesias, Gabino - "Diabeł zabierze was do domu"
Richau, Amy & Crouse, Megan - "Star Wars. Wielka Republika. Encyklopedia postaci"
King, Stephen - "Billy Summers"
Larson, B.V. - "Świat Lodu"
Brown, Pierce - "Czerwony świt" (wyd. 2024)
Kade, Kel - "Los pokonanych"
Scott, Cavan - "Wielka Republika. Nawałnica"
Masterton, Graham - "Drapieżcy" (2024)
Linki
|
|
|
Wydawnictwo: Fabryka Słów Cykl: Światy PilipiukaData wydania: Lipiec 2012 ISBN: 978-83-7574-880-2 Oprawa: zintegrowana Format: 125 x 195 mm Liczba stron: 384 Cena: 39,90 zł
|
Dla znawców prozy Pilipiuka recenzję można by sprowadzić do kilku prostych zdań: Tak, to znów ten sam styl bezwędrowyczowych opowiadań. Doktor Skórzewski – obecny. Jak zawsze, jest mnóstwo historii, archeologii, alternatywnych światów i przestawionych zwrotnic dziejów. Nie, nie ma żadnych zbędnych innowacji i uniedoskonaleń. Tak, warto!
Dla pozostałych czytelników oraz dla tych, którzy oczekują nieco dokładniejszych informacji – kilka słów wyjaśnienia. Zbiory opowiadań, tworzonych w pokaźnych ilościach przez Andrzeja Pilipiuka, dzieli się zwykle na dwa nurty – te powiązane postacią Jakuba Wędrowycza (bimbrownika, egzorcysty, jednej z bardziej znanych postaci polskiej fantastyki) oraz te, w których ta postać nie występuje. O ile opowiadania z pierwszej grupy pisane są z przymrużeniem oka i wydają się tracić na jakości z każdym kolejnym zbiorem, o tyle opowiadania niewędrowyczowe – w zamyśle ambitniejsze i pisane bardziej „na serio” – trzymają relatywnie wysoki poziom i rzadko rozczarowują.
„Szewc z Lichtenrade” to – jeśli dobrze liczę – piąty zbiór w niewędrowyczowej serii (po „2586 krokach”, „Czerwonej gorączce”, „Rzeźniku drzew” i „Aparatusie”). Zawiera dziesięć opowiadań, w większości niepublikowanych wcześniej (pojedyncze opowiadania trafiały na łamy antologii lub czasopism), napisanych prostym, niesilącym się na językową finezję stylem, rozgrywających nieskomplikowane pomysły i motywy, ale zapewniających sporą dozę lekkiej rozrywki z odrobiną wychowczego i edukacyjnego zacięcia.
Andrzej Pilipiuk jest twórcą notorycznie powracającym do pewnych schematów i „Szewc...” rozczaruje tych, którzy szukać w nim będą innowacji. Książka stanowi powrót do znanych i lubianych fabuł i postaci (acz znajomość wcześniejszej twórczości jest najzupełniej zbędna). W poszczególnych historiach przewijają się niezapomniany doktor Skórzewski, komiczna ekipa archeologiczna doktora Olszakowskiego, czasoprzestrzenne wyprawy, światy równoległe oraz elementy fantastyki i grozy w postaci tajemniczych zjawisk i stworzeń, co do realności których nie ma często pewności (zwykle nie wiemy do końca, czy czytamy fantastykę, czy – wierząc w różnorakie bujdy – padliśmy ofiarą własnej naiwności, a rozwiązanie zagadki okaże się całkowicie racjonalne).
Duża część fabuł stanowi zapis prywatnych śledztw, dotyczących często wydarzeń z dalekiej przeszłości. Widać edukacyjne skrzywienie autora, bo sporo tu archeologicznej i historycznej metodologii – w co drugim opowiadaniu ktoś grzebie w ziemi lub przetrząsa księgi parafialne. W postaciach często odbijają się też postawy i poglądy, których źródeł należałoby zapewne szukać w samym autorze – przedsiębiorcze zacięcie, szacunek do tradycji, ciekawość świata, fascynacja historią w skali mikro, zamiłowanie do majsterkowania i starych przedmiotów o bogatej historii (każda filiżanka, z której bohaterowie siorbną choćby łyk kawy, zaopatrzona jest w rozłożystą panoramę historyczną). Wszystko to składa się na specyficzny styl pilipiukowej prozy.
Z wielokrotnie eksploatowanych elementów Pilipiuk ciągle jednak tworzy fabuły intrygujące i niebanalne. „W okularze stereoskopu” opowiada poruszająco o relacji młodego chłopca i wojennego weterana, „Sekret Wyspy Niedźwiedziej” to klimatyczna historia carskiej, arktycznej ekspedycji naukowej, a tytułowe opowiadanie to z kolei zapis ciekawego śledztwa w sprawie niemieckiego mordercy z czasów okupacji.
Choć Pilipiuk ciągle gra na tę samą nutę – melodie jego opowiadań wpadają w ucho. Zbiór wydaje się kwintesencją wtórności, ale trudno sobie wyobrazić, aby czytelnik, który z satysfakcją przeczytał poprzednie, niewędrowyczowe opowiadania, miał nie ulec magii ich najnowszej porcji. Tym bardziej, jeśli czuje historię podobnie jak Pilipiuk i podziela jego – graniczącą już z obsesją – fascynację dziejami miejsc, przedmiotów i osób.
Osobne kilka słów należy się wydaniu. Choć oprawa odbiega nieco od formy, jaką dotychczas stosowano, trudno jej odmówić urody. Ładnie zaprojektowana, niekrzykliwa i nieco utwardzona okładka, rozmiarowo większa od bloku kartek, z tłoczeniami i wszytą wstążką zakładki przypomina ekskluzywne wydania w twardej oprawie (choć „Szewca...” wydano de facto w oprawie jak najbardziej miękkiej). Zastrzeżenia można mieć co najwyżej do estetyki ilustracji ozdabiających poszczególne opowiadania.
„Szewc z Lichtenrade” to udana publikacja i popis konsekwentnego, solidnego rzemiosła – począwszy od interesujących pomysłów, przez poprawne pisarskie wykonanie, na starannych pracach edytorskich i wydaniu druku skończywszy. I – jak podczas wizyty w rzemieślniczym zakładzie – nie należy się spodziewać oryginalności, artyzmu czy niespodzianek; czytelnik otrzymuje dokładnie to, czego się spodziewał.
Autor: Krzysztof Pochmara
Dodano: 2012-08-26 20:00:00
Sortuj: od najstarszego | od najnowszego
Tigana - 21:30 26-08-2012
Zbiór zacny, ale cierpiący na syndrom niedopracowania. Część opowiadań to w zasadzie dłuższe rozwinięcie ciekawego pomysłu pozbawione satysfakcjonującej końcówki. Tak jakby autorowi w pewnym momencie nie chciało się pisać i wolał postawić kropkę. Szkoda.
Kruk Siwy - 09:41 27-08-2012
Tak jakby autor z tego żył i musiał oddać na termin...
Shadowmage - 10:54 27-08-2012
Malakh mi na Polconie mówił, że świetne tło itp., a potem nagle urywają się niektóre teksty bez wytłumaczenia.
Kruk Siwy - 11:00 27-08-2012
Zamordują go jako pisarza. To kurcze nie produkcja parówek. Nie ma czasu chłopina dopracować tekstów.
Zresztą czytelnicy go przyzwyczaili, że łykną wszystko.
malakh - 11:49 27-08-2012
Dokładnie tak, jak pisze Shadow - dałem 2/6. Tło jest suuuper, bo AP pisze o swoich pasjach i potrafi nimi zarazić.
Niestety, tylko jeden tekst, tytułowy, jest w pełni dopracowany, a więc ma zakończenie. Reszta urywa się zaraz po wstępie. Ewentualnie kwituje całą intrygę tekstami rodzaju "to był sen" (AP tak konkretnie nie robi, ale podobnie).
kurp - 20:59 27-08-2012
Trochę ze zdziwieniem czytam komentarze o tych nieszczęsnych zakończeniach, bo nie zwróciłem w ogóle uwagi, żeby coś było zasadniczo "nie tak". Nie jest aby trochę tak, że pisarz produkujący 10kg tekstu rocznie po 10 latach pisania, choćby nie wiem, jak był genialny, nie wymyśli 10 point do nowego zbioru, które by zaskoczyły czytelnika?
Ale ja też wyznaję nielubianą chyba przez wielu filozofię, że jak ktoś ma opowiadanie głupio /banalnie /na siłę zakończyć, to lepiej, żeby go "nie kończył" - tzw. zakończenie otwarte
|
|
|
Artykuły
Plaża skamielin
Zimny odczyt
Wywiad z Anthonym Ryanem
Pasje mojej miłości
Ekshumacja aniołka
Recenzje
Fonstad, Karen Wynn - "Atlas śródziemia
Fosse, Jon - "Białość"
Hoyle, Fred - "Czarna chmura"
Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"
Brzezińska, Anna - "Mgła"
Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"
Lindgren, Torgny - "Legendy"
Miles, Terry - "Rabbits"
Fragmenty
Grimwood, Ken - "Powtórka"
Lewandowski, Maciej - "Grzechòt"
Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"
Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #2
Sherriff, Robert Cedric - "Rękopis Hopkinsa"
Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"
Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)
Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #1
|