Patronat
Jordan, Robert & Sanderson , Brandon - "Bastiony mroku" (nowa edycja)
Iglesias, Gabino - "Diabeł zabierze was do domu"
Ukazały się
Greathouse, J.T. - " Struktura świata"
Seliga, Aleksandra & Kujawska, Katarzyna - "Serce kniei"
King, Stephen - "Chudszy" (2024)
Le Guin, Ursula K. - "Ziemiomorze. Wydanie rozszerzone" (2024)
Lovecraft, Howard Phillips - "Listy wybrane 1906-1927"
Szostak, Wit - "Oberki do końca świata"
antologia - "Rocznik fantastyczny 2024"
Gwynne, John - "Cień bogów"
Linki
|
|
|
Wydawnictwo: Mag Tytuł oryginału: The Sad Tale of the Brothers Grossbart Tłumaczenie: Małgorzata Strzelec Data wydania: Maj 2012 Wydanie: I ISBN: 978-83-7480-253-6 Oprawa: twarda Format: 135 x 202 mm Liczba stron: 384 Cena: 39,00 zł Rok wydania oryginału: 2009 Wydawca oryginału: Orbit
|
Smutna historia nierównego debiutu
W tarocie jedną z Arkan Wielkich jest Słońce z wizerunkiem bliźniaków. W zależności od ułożenia jest wróżbą dobrą lub złą. Mam wrażenie, że Jasse Bullington w debiutanckiej powieści postawił wszystko właśnie na tę jedną kartę – tytułowych bliźniaków. Autor zdecydował się uczynić głównymi bohaterami prostych rzezimieszków, którzy nie mają nic wspólnego z popularnym archetypem poczciwego zbója czy dobrego banity, a z drugiej strony nie stanowią też typowej szwarccharakterowej kalki. Grossbartowie nie są geniuszami zła, wyznawcami mroku ani nawet sadystami – są po prostu w najbardziej ludzkim znaczeniu podli, mściwi i samolubni. Stanowią przez to zadrę w oku zarówno pospolitych mieszkańców średniowiecza jak i demonicznych sił. Ich historia toczy się wokół rodzinnej legendy o kraju daleko na południowym wschodzie, gdzie grobowce mają rozmiary zamków. I gdzie bracia postanawiają dotrzeć. Bo tak się składa, że Grossbartowie od pokoleń zajmują się rabowaniem grobów. W skrócie – bracia to typ bohaterów, którzy w każdej innej powieści giną zazwyczaj przy pierwszej nadarzającej się okazji. Nie u Bullingtona.
Płaszczyzną, na której autor najbardziej bezpośrednio realizuje specyfikę Grossbartów, jest estetyka. Bracia są po pierwsze brzydcy jak nieszczęście, a kolejne przygody szpecą ich tylko bardziej. To nie honorowe blizny ani rany świadczące o poświęceniu. Bracia w trakcie podróży są szarpani, cięci, przypalani, tłuczeni, rzucani, obrzygani, topieni. Jeśli idzie o same walki, to również stanowią one policzek dla sztuk takich jak szermierka czy taktyka, będąc długimi sekwencjami przypadków różnych. Wreszcie bracia posługują się plugawym językiem, w którym prowadzą między sobą dysputy niejednokrotnie filozoficznie, przeważnie wypaczając sens omawianych kwestii. I tak gadki Grossbartów dają początek nowej herezji średniowiecznej, w myśl której Maryja została zgwałcona przez Boga, i w ramach zemsty urodziła mu najbardziej pierdołowatego syna na świecie. Ordynarna specyfika braci jest ujmująca, ale problemy pojawiają się, gdy wyżej opisany duet trzeba jakoś zaprząc w tryby przygody, tak by nie stał się tylko kabaretem.
Niestety sama historia podróży bohaterów na Bliski Wschód w najogólniejszym zarysie przypomina wymyślaną na bieżąco sesję role playing. Poszczególne jej etapy szyte są grubymi nićmi, co wyraz znajduje w przypadkowości spotykanych monstrów i postaci drugoplanowych. Największym kuriozum od początku do końca jest wątek syreny, całkowicie pozbawiony jakiekolwiek celowości w utworze. Problem tkwi być może jeszcze głębiej – autor miał problemy z określaniem, w ramach jakiej konwencji będzie się poruszał. Z jednej strony już na początku powieści mamy przedmowę, w której czytamy, że treść to współcześnie zrekonstruowany średniowieczny przekaz. Jest nawet bibliografia na końcu, wzmiankująca pozycje najczęściej popularnonaukowe. Ok, pisarz odrobił lekcję, co widać w tym, jak kreuje średniowiecze – między państwami nie ma współcześnie rozumianych granic, samo pojęcie narodowości też jest bohaterom Bullingtona obce. Z drugiej strony autor nie może odmówić sobie ponowoczesnych żartów, wprowadzając do akcji np. „Gang Przydrożnych Papieży”, czy pozwalając sobie na narracyjne nonszalancje przy opisie śmierci jednego bohatera: „A czy stworzenia zabrały go w głębiny, by pokazać mu niewyobrażalne wspaniałości, czy też by go natychmiast pożreć, tego tu nie opisano”. Nie zrozumcie mnie źle, cytowana fraza sama w sobie jest perełką, ale wodzi za nos, jeśli patrzeć na nią w szerokim kontekście budowania klimatu powieści. Ten do samego końca pozostaje dla mnie nieokreślony.
Trzymałem się nadziei, że autor zostawił przynajmniej jakieś klucze do całej historii, właśnie w jej zakończeniu. Są zakończenia będące najmocniejszym akcentem w historii, innych twórców urządza tworzenie długiej kody, wreszcie są zakończenia-suspensy, w świetle których przewartościowuje się wszystko cośmy dotąd przeczytali. A zakończenie „Smutnej historii Braci Grossbartów” jest po prostu zakończeniem „Smutnej historii Braci Grossbartów”. I tak mimo mojej sympatii dla charakterystycznych bohaterów czy klimatu popkulturowego średniowiecza, trochę jak z kultowego „Evil Dead III – Armia Ciemności”, powieść Bulligtona okazała się przydługim zawodem. To bardziej nierówny debiut zdradzający potencjał na przyszłość niż powieść, którą mógłbym po prostu polecić. Smutna historia, prawda?
Autor: Adam Ł Rotter
Dodano: 2012-06-06 14:25:21
Sortuj: od najstarszego | od najnowszego
Eruana - 07:49 07-06-2012
Wychodzi na to, że to taki współczesno-średniowieczny moralitet. Nie dla mnie.
|
|
|
Artykuły
Plaża skamielin
Zimny odczyt
Wywiad z Anthonym Ryanem
Pasje mojej miłości
Ekshumacja aniołka
Recenzje
McDonald, Ian - "Hopelandia"
antologia - "PoznAI przyszłość"
Chambers, Becky - dylogia "Mnich i robot"
Pohl, Frederik - "Gateway. Za błękitnym horyzontem zdarzeń"
Esslemont, Ian Cameron - "Powrót Karmazynowej Gwardii"
Sanderson, Brandon - "Słoneczny mąż"
Swan, Richard - "Sprawiedliwość królów"
Iglesias, Gabino - "Diabeł zabierze was do domu"
Fragmenty
McCammon, Robert - "Łabędzi śpiew"
Vaughn, S.K. - "Astronautka"
Howey, Hugh - "Pył"
Simmons, Dan - "Lato nocy"
McCammon, Robert - "Pan Slaughter"
Spinrad, Norman - "Żelazny sen"
Wyndham, John - "Poczwarki"
Holdstock, Robert - "Lavondyss"
|