NAST.pl
 
Komiks
  Facebook
Facebook
 
Forum

  RSS RSS

 Strona główna     Zapowiedzi     Recenzje     Imprezy     Konkursy     Wywiady     Patronaty     Archiwum newsów     Artykuły i relacje     Biblioteka     Fragmenty     Galerie     Opowiadania     Redakcja     Zaprzyjaźnione strony   

Zaloguj się tutaj! | Rejestruj

Patronat

Nayler, Ray - "Góra pod morzem" (niebieska)

Weeks, Brent - "Na krawędzi cienia" (wyd. 2024)

Ukazały się

King, Stephen - "Billy Summers"


 Larson, B.V. - "Świat Lodu"

 Brown, Pierce - "Czerwony świt" (wyd. 2024)

 Kade, Kel - "Los pokonanych"

 Scott, Cavan - "Wielka Republika. Nawałnica"

 Masterton, Graham - "Drapieżcy" (2024)

 He, Joan - "Uderz w struny"

 Rowling, Joanne K. - "Harry Potter i Zakon Feniksa" (2024, Gryffindor)

Linki

Rankin, Robert - "Dziewczyna Płaszczka i inne nienaturalne atrakcje"
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Tytuł oryginału: The Japanese Devil Fish Girl and Other Unnatural Attractions
Tłumaczenie: Ewa Siarkiewicz
Data wydania: Lipiec 2011
Wydanie: I
ISBN: 978-83-7648-827-1
Oprawa: miękka
Format: 125 x 195 mm
Liczba stron: 392
Cena: 34,00 zł
Rok wydania oryginału: 2010
Wydawca oryginału: Gollancz
Seria Nowej Fantastyki



Rankin, Robert - "Dziewczyna Płaszczka i inne nienaturalne atrakcje"

„Make love, not war”


Te słowa mogłyby stanowić znakomite motto dla „Dziewczyny Płaszczki i innych nienaturalnych atrakcji” Roberta Rankina. I mimo że epoka ewidentnie nie ta (akcja utworu osadzona jest w realiach wiktoriańskich) i bohaterowie książki nijak nie byliby w stanie czytelnej dla nas symboliki rozpoznać, to jednak w jakiś sposób słowa te wydają się właściwe, pasują do książki, której autor nader swobodnie podchodzi do historii i kultury (a zwłaszcza popkultury), z wdziękiem mieszając epoki i gatunki, żonglując faktami, jak prawdziwy cyrkowy artysta. Czytelnik nieraz zastygnie zaskoczony dezynwolturą pisarza, który w 1895 roku na biurku Phineasa Taylora Barnuma umieszcza figurkę Amerykanina ustawiającego flagę na Księżycu czy też ożywia w powieści postaci historyczne nieżyjące od dziesięcioleci. „Historia, jak to stosownie ujął Henry Ford, »jest bzdurą«” (s. 13) argumentuje (!) w przypisach na swoją korzyść Rankin i wcale nie przejmując się narastającą metafikcyjnością swojego utworu, losowo czerpie z całego dziedzictwa kultury. To znaczy, czytelnik może mieć wrażenie, że jest to wybór całkowicie losowy, w istocie zaś wcale taki nie jest1): poszczególne elementy książki wcale dobrze do siebie pasują: epoka wiktoriańska i steampunk, kosmici i pokazy niesamowitości w rodzaju człowieka słonia, wywoływanie duchów i postęp techniczny. Wbrew pozorom czyta się ten przedziwny misz-masz bardzo dobrze, uśmiechając się pod nosem, tropiąc smaczki nie tylko literackie i podziwiając pomysłowość autora, wiedząc, że trzyma się w ręku drukowany żart, absurdalny dowcip, szalone skojarzenie, kpinę z dziejów. Albo z naszej wersji dziejów.
Gdyż w 1885 roku wygraliśmy wojnę z Marsjanami, co George Wells w „Wojnie światów” pięknie opisał2). Nawiasem mówiąc, w naszym świecie „Wojna światów” jest powieścią fantastyczną, ewidentną fikcją literacką. Natomiast w świecie „Dziewczyny Płaszczki...” książka G.H. Wellsa jest reportażem, literaturą faktu, rzetelną relacją z rzeczywiście zaistniałych wydarzeń. Przy takim punkcie wyjścia czytelnik bez zmrużenia oka akceptuje informacje o późniejszej kolonizacji Marsa i innych doniosłych wydarzeniach. O nawiązaniu stosunków dyplomatycznych z Wenusjanami i mieszkańcami Jowisza. O napełnianiu sterowców helem, a nie wodorem (w powieściowym świecie katastrofa Hindenburga nie ma szans zaistnieć), o traumatycznych kelnerskich doświadczeniach młodego Adolfa Hitlera wśród angielskiej society, o współpracy naukowej Charlesa Babbage’a i Nikoli Tesli, o zrewolucjonizowaniu przez Winstona Churchilla i małpę (o jakże znaczącym imieniu Darwin) angielskiego systemu dowodzenia obroną przeciwlotniczą (!), o hrabim de Saint-Germain i odkryciach poczynionych przez niego na perfumeryjnym polu, o Dżentelmenach w Czerni, o Elektrycznych Muszkieterach Królowej, o narodzinach pomysłu na Księgę Rekordów Guinnessa itd. itp. Nie sposób wymienić wszystkich nawiązań, wyliczyć wszystkich popkulturowych smaczków, jakie znajdują się na kolejnych kartach powieści. I za każdym razem, gdy autor prezentuje czytelnikowi jakieś skojarzenie, jest dowcipnie. Mniej (niestety, autor nie oparł się pokusie zamieszczenia dowcipu fizjologicznego) lub bardziej (gdy absurdalne skojarzenia dochodzą do głosu) – tu każdy czytelnik będzie oceniał według własnego gustu. Robert Rankin nie powstrzymuje się, przekręca fakty, przekształca motywy, do najbardziej niewinnych zdarzeń dorabia pseudonaukowe, pełne patosu wyjaśnienia, parodiuje i ośmiesza. Dostaje się wszystkim, no może z wyjątkiem królowej, ale to niebudzący czyjegokolwiek zdziwienia element angielskiej tradycji.
Wymienione wyżej przykłady karkołomnych niekiedy pomysłów to tylko otoczka głównego wątku, niewinne szczegóły pozwalające czytelnikowi zadomowić się w świecie opowieści, poczuć jego klimat. Zasadnicza akcja rozpoczyna się w 1895 roku, pod koniec epoki wiktoriańskiej, w czasach, które w sposób naturalny łączą się z rozwojem techniki i ze steampunkiem, w czasach będących dziwaczną mieszaniną ezoteryki i racjonalizmu, w czasach, w których z jednej strony entuzjazmowano się okultyzmem, przepowiedniami i wywoływaniem duchów, a z drugiej – ceniono rzetelność odkrywców, pracowicie zapełniających opisami swoich podróży ostatnie białe plamy na mapach. I właśnie główny wątek, czyli misja George’a Foksa, asystenta profesora Cagliostro Coffina, organizatora pokazów jakże modnych na przełomie XIX i XX wieku niesamowitości i kuriozów, przebiega według ogólnego schematu klasycznej (klasycznej, czyli utrzymanej w stylu „W 80 dni dookoła świata” czy „Kopalni króla Salomona”) powieści przygodowej, łączącej w sobie poszukiwania tajemniczego artefaktu i zapierające dech w piersiach przygody. „Dziewczyna Płaszczka...” stanowi jedyne w swoim rodzaju połączenie – startując od „Wojny światów”, poprzez podróż jak z dziennika Fhileasa Fogga wziętą, przenosi czytelnika płynnie na tajemniczą, niefigurującą na mapach wyspę, by po całej serii iście quatermainowskich przygód powrócić z nim do Londynu, na spektakularny finał.
A jednak myliłby się ten, kto książkę Rankina uznałby tylko za kpinę z własnego dziedzictwa kulturowego, przekłucie balonu z historycznie angielskim, imperialnym poczuciem wyższości, a jej konstrukcję jedynie za zabieg formalny usprawiedliwiający drwiny ze wszystkich i wszystkiego – spod warstwy nawiązań do klasyki, spod absurdalnego humoru i ironicznych komentarzy przeziera drugie dno, autor – unikając w ten sposób taniego moralizowania – przekazuje, co myśli o militarystycznych ciągotach Churchilla i nieetycznym postępowaniu profesora Coffina, a jak wysoko ceni szacunek dla ludzkiej (i nie tylko ludzkiej) godności, tolerancję, uczciwość, szlachetność, pokój, miłość. Od czasów Wellsa i Verne’a świat się zmienił, wyraźnie przyspieszył, a naszą codzienność wypełniły najróżniejsze gadżety, których zadaniem jest nie tylko ułatwienie egzystencji, ale i utrzymanie nas w tempie, sprawienie byśmy nie odstawali od grupy. Chcąc nadążyć czasami zapominamy, że zmieniła się jedynie scenografia, a nie hierarchia wartości. Cóż, najwyraźniej Robert Rankin postanowił nam o tym podprogowo przypomnieć.
Zatem jeśli czytelnik nie ma nic przeciwko zanurzeniu się w metafikcyjnym świecie powieści, nie irytuje go mieszanie epok i życiorysów, wierność historycznym realiom nie jest dla niego najważniejsza, a nade wszystko przedkłada zdolność dostrzegania absurdów nad pełne powagi zadumane spojrzenie, to „Dziewczyna Płaszczka...” jest książką dla niego.



1) Wszak społeczeństwo postawione wobec odpowiednio dużej liczby nowych, dostatecznie rozwiniętych technologii, nieodróżnialnych od magii, znacząco podatniejsze się staje na wszelakie cudowności.

2) Kolejny przypadek nonszalanckiego stosunku autora do historii, tym razem literatury – akcja „Wojny światów” H.G. Wellsa została umiejscowiona przez Roberta Rankina 10 lat wcześniej (oryginalnie toczy się w 1895 roku, a sama powieść została wydana w 1898 r.).



Autor: Beata Kajtanowska


Dodano: 2011-08-08 21:55:04
Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

Shadowmage - 12:35 06-10-2011
Nawiązując do ostatniego akapitu - zawsze wydawało mi się, że absurd lubię, ale ten w wykonaniu Rankina mnie nie przekonał. Irytowało mnie też bardzo nachalne wprowadzanie odwołań i kpin, jakby nie do końca autor wierzył w inteligencję (i wiedzę) czytelnika. W rezultacie jest to raczej męcząca lektura dla mnie. Zamysł może i doceniam, ale wykonanie mi nie przypada do gustu.

Komentuj


Artykuły

Plaża skamielin


 Zimny odczyt

 Wywiad z Anthonym Ryanem

 Pasje mojej miłości

 Ekshumacja aniołka

Recenzje

Fonstad, Karen Wynn - "Atlas śródziemia


 Fosse, Jon - "Białość"

 Hoyle, Fred - "Czarna chmura"

 Simmons, Dan - "Modlitwy do rozbitych kamieni. Czas wszystek, światy wszystkie. Miłość i śmierć"

 Brzezińska, Anna - "Mgła"

 Kay, Guy Gavriel - "Dawno temu blask"

 Lindgren, Torgny - "Legendy"

 Miles, Terry - "Rabbits"

Fragmenty

 Grimwood, Ken - "Powtórka"

 Lewandowski, Maciej - "Grzechòt"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga druga"

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #2

 Sherriff, Robert Cedric - "Rękopis Hopkinsa"

 Howard, Robert E. - "Conan. Księga pierwsza"

 Howey, Hugh - "Silos" (wyd. 2024)

 Wagner, Karl Edward - "Kane. Bogowie w mroku" #1

Projekt i realizacja:sismedia.eu       Reklama     © 2004-2024 nast.pl     RSS      RSS