„Wydrążony człowiek. Muza ognia” to zestaw dwóch opowieści, które różni objętość, styl, gatunek, problematyka, jednym słowem: wszystko. Poza nazwiskiem autora – zaliczanego do grona najbardziej wszechstronnych i błyskotliwych twórców literatury fantastycznonaukowej (i nie tylko).
Dan Simmons to amerykański pisarz znany głównie z tetralogii science fiction
Hyperion Cantos (dylogie Hyperion i Endymion), która przyniosła mu nagrody Hugo i Locusa. Pisarskie zainteresowania Simmonsa nie dają się jednak łatwo zaszufladkować, a z pewnością nie mieszczą się w granicach najszerzej nawet rozumianej fantastyki. Autor z równą swobodą tworzył przecież i fantasy, i horror, kryminały i powieści historyczne, a często wszystko to zamykał w okładkach jednej powieści. Przykładem niezwykłej wszechstronności Simmonsa może być genialny
„Terror” napisany w 2007 roku, który łączy w sobie historyczne postacie, przygodowy wątek i elementy horroru, po mistrzowsku sięgając po narzędzia, które wydają się najodpowiedniejsze dla opowieści.
Wydawnictwo Prószyński i S-ka w Serii Nowej Fantastyki zaserwowało właśnie czytelnikom połączenie dwóch utworów Simmonsa. „Wydrążony człowiek” miał już swój polski przekład w 1997. „Muza ognia” to nowela dotychczas nad Wisłą niepublikowana, która w oryginale ukazała się w 2008. W tym duecie zdecydowanie przeważa „Wydrążony człowiek” – zarówno względem objętości (350 wobec 100 stron), jak i pod kątem literackiej jakości.
Muza ognia
Zastanawiam się, czy „Muza ognia” nie jest aby produktem wyciągniętym z dna szuflady i wydanym na fali popularności pisarza. Podczas lektury noweli trudno się bowiem oprzeć wrażeniu, że jest przekombinowana w sposób charakterystyczny dla młodych, inteligentnych i ambitnych pisarzy, którzy w ramach literackiego debiutu mają skłonność do intensywnego ostrzeliwania czytelnika erudycją i pomysłami, a którym brak powściągliwości i minimalizmu cechującego dojrzalszych twórców.
„Muza ognia” rozgrywa się w odległej przyszłości, ponad tysiąc lat po zniewoleniu ludzkości przez cztery obce rasy. Archonci, Poimeni i Demiurgowie ze swoistym bóstwem Abraxasem na szczycie tworzą hierarchiczną strukturę, w której ludziom przypadła rola robotników i niewolników. Simmons nie przykłada zbyt wiele wagi do opisu świata, a to, czego dowiadujemy się o obcych rasach, tworzy raczej groteskowy obraz rodem z fantastyki klasy „B”, w której obce formy życia szczycą się zawsze dużą ilością czułków i macek.
W ledwie naszkicowanej rzeczywistości spotykamy teatralną trupę, która podróżuje między planetami wystawiając sztuki Szekspira, a której przypadnie niebanalna misja o wielkim znaczeniu dla losów świata i ludzkości. Opowieść, którą snuje jeden z członków trupy, pełna jest cytatów i nawiązań do dzieł dramaturga ze Stratford. Zderzenie szekspirowskich sztuk z oryginalną wizją przyszłości i nieprzeniknioną naturą rządzących światem obcych ras tworzy intrygującą i wybuchową mieszankę, dla której trudno jednak znaleźć w fabule jakiekolwiek rozsądne rozwiązanie. Być może niżej podpisanemu coś umyka, ale „Muza ognia” sprawia wrażenie wysoce skondensowanej mieszanki sztafażu science fiction i szekspirowskich postmodernistycznych figli, która – oprócz bombardowania szalonymi pomysłami – nie opowiada w zasadzie żadnej sensownej i wciągającej historii.
Wydrążony człowiek
Żaden z powyższych zarzutów nie ima się za to do „Wydrążonego człowieka”, liczącej sobie kilkanaście już lat powieści, która ciągle oszałamia pomysłem, oryginalną realizacją i poruszającą, zapadającą w pamięć fabułą rozegraną kartami kilku perfekcyjnie nakreślonych postaci.
„Wydrążony człowiek” to historia Jeremy’ego Bremena, człowieka obdarzonego umiejętnością czytania ludzkich myśli. Nie jest to jednak – wbrew temu, czego można by się spodziewać – opowieść o przebiegłym wykorzystaniu tej niecodziennej zdolności. Czytać w ludzkich myślach – brzmi jak coś, o co można by prosić złotą rybkę. Tymczasem Simmons przedstawia ten „dar” jako źródło nieszczęść, przekleństwo, od którego nie sposób się uwolnić.
Simmons tworzy paradoks, pokazując, jak telepatia, zamiast zbliżać do ludzi i ułatwiać ich zrozumienie, czyni bohatera kompletnie osamotnionym, osaczonym przez cudze myśli. Naturalistyczny obraz człowieka, widzianego w psychologicznym negliżu, jest doprawdy porażający. Z pierwotnymi instynktami i bzdurnymi myślami widocznymi jak na dłoni, większość napotkanych postaci odstręcza i odpycha, a nader często nawet życzliwość i dobroć ujawnia czasem swój fałsz i ukryte motywy.
Powieść rozpoczyna się śmiercią Gail, żony Jeremy’ego, która pozostawia swego męża osamotnionego po dwakroć – bo nie tylko jako wdowca, ale i jako odmieńca, który stracił bratnią duszę i jedyną osobę, z którą udało mu się zbudować prawdziwą, głęboką relację. Jeremy’ego poznajemy w momencie tej tragedii, po której czytelnik obserwuje jego powolny upadek, a zarazem w licznych retrospekcjach zagłębia się w jego przeszłość. Te spojrzenia wstecz świetnie pogłębiają psychologię postaci i umiejscawiają wydarzenia w kontekście historii życia dwóch niezwykłych osób. Kipiącymi od emocji, sielskimi obrazkami przeszłości Simmons podsyca i tak już przytłaczającą, melancholijną wymowę powieści.
Warto ostrzec, że „Wydrążony człowiek” to książka smutna. Opowiada o przemijaniu i śmierci, o miałkości i płyciznach ludzkiej egzystencji, o naszym głębokim zakorzenieniu w biologii i zwierzęcej naturze. Ludzkie myśli, odarte z filtrów języka, konwenansu i przemilczenia, dają rozczarowujący obraz człowieka. Simmons – konsekwentnie realizując pomysł, leżący u fundamentów tej historii – tworzy coś na kształt psychologicznej pornografii. Tym większe wrażenie wywiera na tym tle obraz związku Jeremy’ego i Gail, jedynego jaśniejszego punktu opowieści, który przecież kończy się tragicznie już na pierwszych stronach.
Simmons nie oszczędza też czytelnikowi naukowych dygresji – pojawiają się efekt motyla, teoria chaosu, bifurkacje, atraktor Lorenza, mechanika kwantowa, Kot Schrödingera i drzewa Everetta. Znajomość żadnego z tych pojęć nie jest konieczna, ale na pewnym etapie ogólna w nich orientacja może znacząco uprzyjemnić lekturę i pogłębić zrozumienie fabuły.
Reasumując, przygotowany przez Nową Fantastykę zestaw wydaje się ambitnym akcentem w Serii. To obowiązkowa lektura dla tych, którzy cenią Simmonsa, a którzy nie mieli okazji poznać „Wydrążonego człowieka”, wydanego pod koniec lat 90. Jeśli jednak jedynym argumentem za kupnem tej książki miałaby być „Muza ognia” – cóż, wydaje się, że czytelnikowi grozi rozczarowanie.
Sortuj: od najstarszego | od najnowszego
malakh - 10:02 25-07-2011
Hehe... świat dzieli się na tych, którym podoba się "Wydrążony..." i na tych, których zakochali się w "Muzie...";)
Chyba tylko mnie podobają się oba teksty, chociaż "Muza..." bardziej. Ta mikropowieść doskonale spełnia założenia "nowej space opery", łącząc w sobie epickość klasycznej space opery z głębią, której jej brakowało. Antologia, w której się ukazała, miała stanowić dowód na to, że ten gatunek wciąż ma przyszłość i że może być ambitny. Tylko kilku twórcom udało się to osiągnąć, co zauważył Jacek Dukaj, w tym Simmonsowi.
Ale fajnie, że chociaż "Wydrążony..." się spodobał.
Dzięki za recenzję.
ASX76 - 12:41 25-07-2011
"Wydrążony człowiek" to bardzo dobra powieść, więc spodobać się musiał.
Co tam w planach w tej serii ma być/będzie, jeśli wolno spytać?
malakh - 13:52 25-07-2011
Sierpień - "Jak przeżyć w fantastycznonaukowym wszechświecie"
Wrzesień - "Winds of Khalakovo" Bradley P. Beaulieu
Październik - "Crown Conspiracy" i "Avempartha" Michaela J. Sullivana
Listopad - "The Last Page" Anthony Huso
Styczeń -"Never Knew Another" J.M. McDermott
Poza tym "Postmortal" Drew Magary'ego, nowa trylogia C.S. Friedman, "Thief-Takers Apprentice" Stephena Deasa, "Throne of Crescent Moon" Saladina Ahmeda, serbska powieść fantasy i jeszcze kilka innych rzeczy;)
ASX76 - 19:46 25-07-2011
Poza Friedman, nazwiska nic mi nie mówią. Można je nieco przybliżyć?
Może byście w tej serii wypuścili dylogię fantasy Mordant's Need: The Mirror of Her Dreams + A Man Rides Through autorstwa S. Donaldsona?
Proszę spojrzeć na bardzo wysokie oceny na Amazonie -->
http://www.amazon.com/exec/obidos/ASIN/ ... ativefic05
http://www.amazon.com/exec/obidos/ASIN/ ... ativefic05
Maeg - 20:06 25-07-2011
Zaczyna się.
toto - 20:09 25-07-2011
Ale jaki cwany, najpierw kulturalnie spytał o plany, dopiero później wyskoczył z Donaldsonem.
malakh - 20:51 25-07-2011
Donaldsona sobie zamówię u agentów;]
Kilka słów:
"Jak przeżyć..." - jedna z moich ulubionych powieści; cienka warstwa hard SF (chociaż solidna, a spojrzenie na podróże w czasie jak najbardziej oryginale) + świetny język, trochę humoru i dużo emocji (w zasadzie jest to historia relacja ojca i syna - tatusiek zaginął przed laty). Jak dla mnie cudo, powieść nominowana do Locusa i Campbella, baczko czytał i też chwalił.
"Winds of Khalakovo", które u nas wyjdą jako "Wichry archipelagu" - epickie fantasy, łączące w sobie trochę z Ziemiomorza (tyle że jest archipelag, poruszają się między wyspami za pomocą statków, które latają, ponieważ ludzie do pewnego stopnia kontrolują żywioły), rosyjskie klimaty (wzorowane na dworach carskiej Rosji) i intryg pałacowych. Mnie się bardz, bardzo podobało.
"Crown Conspiracy" i "Avempartha" czyli Michael J. Sullivan - mój ulubieniec, jeżeli chodzi o fantasy. W sumie fabuła niezbyt skomplikowana, bez super duper zawiłości, ale język taki, ze można czytać godzinami, a dwaj główni bohaterowie są po prostu cudni. W sumie więcej w tym powieści przygodowej, niż fantasy.
"The Last Page" - najbardziej przewrotna powieść, jaką czytałem w tym roku. Wyrabiasz sobie o niej zdanie po mniej więcej 20 stronach, po czym ona z łobuzerskim uśmiechem kopie cię w tyłek i drwi z twoich wyobrażeń. Po kolejnych kilkudziesięciu stronach to samo. I potem znowu! Strasznie fajne fantasy, ale bez mieczy i kłestów, za to ze szkołą magii, cudnym romansem (nie ckliwy, tylko zaskakujący) i odrobiną intrygii.
"Never Knew Another" - uuu, mhroczno. Dark fantasy, z brutaalnym światem, demonami i zdecydowanie nie dwukolorowym światem. Świetny język, doskonale budujący atmosferę.
ASX76 - 20:53 25-07-2011
Malakh, jako człek mądry, inteligentny, oczytany i wolny od anty-ASX-owskich fobii, może wejrzy łaskawszym okiem na książki fantasy które ośmieliłem się wymienić, bo mogą być warte wydania w jakże ładnie zapowiadającej się serii.
Oczywiście kulturalny post niewinnego ASX-a, błyskawicznie spotkał się z niegrzecznymi komentarzami panów nie potrafiących powstrzymać się od złośliwości/uszczypliwości. A później że niby ja prowokuję...
Bardzo dziękuję za info, szlachetny Malakhu.
Tigana - 21:25 25-07-2011
ASX76 pisze:Malakh, jak człek mądry, inteligentny, oczytany i wolny od anty-ASX-owskich fobii, może wejrzy łaskawszym okiem na książki fantasy które ośmieliłem się wymienić, bo mogą być warte wydania w jakże ładnie zapowiadającej się serii.
Według ostatnich sondaży przeprowadzonych przez niezależnych pracowników instytuty badań opinii publicznych w sieci nie ma osób wolnych od anty-ASX-owskich fobii oprócz samego ASX-a.
A zapowiedzi bardzo ciekawe
malakh - 21:32 25-07-2011
Tigana pisze:A zapowiedzi bardzo ciekawe
Siem staram;]
toto - 21:40 25-07-2011
A on? Ma jakieś szanse?
http://www.darylgregory.com/Default.aspx
ASX76 - 23:36 25-07-2011
Tigana pisze:Według ostatnich sondaży przeprowadzonych przez niezależnych instytuty badań opinii publicznych w sieci nie ma osób wolnych od anty-ASX-owskich fobii oprócz samego ASX-a.
"... przez niezależnych instytuty badań..."
Vampdey - 01:43 26-07-2011
Malakh, czy publikowanie jedynie pojedynczych powieści z twórczości autorów to ustalona polityka wydawnicza? Pytam bo Rankina przeczytałem i zastanawiam się czemu nie więcej
malakh - 09:39 26-07-2011
Jeżeli Rankin się spodoba, to jak najbardziej będziemy wydawać kolejne książki. Wszystko rozbija się o to, czy znajdą się odbiorcy.
Odnośnie Gregory'ego - zastanawiam się nad nim. Wiesz, moja seria to nie UW - moje książki mają jednak zarabiać;) Odrzuciłem np. "Dream of Perpetual Motion" Dextera Palmera, "Quiet War" Paula McAuleya, a także "Shades of Grey" Jaspera Fforde nie dlatego, że były złe, wręcz przeciwnie - z tym że u nas znalazłyby z 1000, góra 2000 odbiorców.
toto - 11:29 26-07-2011
McAuley napisał trochę więcej książek. Może jest coś, co ma szansę zaskoczyć. Mnie jakoś najbardziej interesuje jego
White Devils. A
Quiet War jest początkiem serii. Nie wiem czy nie zmyślam, ale coś mi się wydaje, że mają być więcej niż dwa tomy. Może by zażarło?
Inna sprawa: nie myślałeś o zbiorach opowiadań? Taki Kosmatka na przykład. Ale tu może być ten sam problem co z Gregorym i McAuleyem. Kto to kupi?
malakh - 13:02 26-07-2011
Z McAuleyem jest jeden problem - on pisze space opery. A space opery w Polsce tak sobie. Ogólnie z SF u nas trudno, więc jak już coś wybieram, to powieści pokroju Yu czy "Postmortal" Magary'ego.
Zbiory opowiadań mnie nie kuszą. Zamiast wydawać wszystko, wolę wybrać to, co najlepsze i puszczać w NF. Tak samo z antologiami.
nosiwoda - 13:32 26-07-2011
ASX76 pisze:Malakh, jako człek (...) wolny od anty-ASX-owskich fobii
Tylko poczekaj. To kwestia doświadczenia.
"Muse of fire" chyba wyszło w którejś "New Space Opera" (sprawdziłem, w jedynce), to sobie tam przeczytam, za jakieś trzy lata.
malakh - 13:51 26-07-2011
"Muza..." w "The New Space Opera";]
ASX76 - 16:18 27-07-2011
malakh pisze:Donaldsona sobie zamówię u agentów;]
Może akurat przypasuje i Tobie i do serii. To byłoby idealne rozwiązanie.
Shadowmage - 09:16 11-08-2011
Jestem świeżo po lekturze. Należę do partii, która woli "Muzę ognia" niż "Wydrążonego człowieka".