Wakacyjne numery „SFFiH” od zawsze kojarzyły mi się z czystą rozrywką. Zazwyczaj dostawaliśmy kilka opowiadań z gatunku „miłe, lekkie i przyjemne”, które idealnie urozmaicały czas poświęcony na letni wypoczynek. Tak było do tej pory...
Początek najnowszego numeru czasopisma nie wieścił zbliżającej się katastrofy. „Droga” Dariusza Domagalskiego to niejako epilog do „cyklu krzyżackiego” tegoż autora. Z grunwaldzkiego pobojowiska ucieka krzyżacki dostojnik Werner von Tettingen. Droga do Malborku jest daleka, ale prawdziwe zagrożenie stanowią nie ludzie, a upiory przeszłości. I chociaż trudno mówić, że tekst Domagalskiego jest czymś odkrywczym, opowieść o przeznaczaniu i ludzkich wyborach stanowi bodajże najjaśniejszy punkt czasopisma.
Przynudza Nik Pierumow ze swoim „Złym miejscem”. Początkowo mamy historyjkę o dzielnym herosie walczącym ze złem, potem dostajemy przydługawą rozprawę na dwie ręce o miłości i losie człowieka. Całość ratują lekki styl opowiadania i elementy humorystyczne (centaur Korbulon), niemniej całość rozczarowuje i sprawia wrażenie wyjętej z większej całości.
Przedwyborczą gorączkę próbował wykorzystać Jakub Turkiewicz w „Bańkach mydlanych”. Z założenia miało być zabawnie. Na przykładzie społeczeństwa gwiezdnej floty autor, w krzywym zwierciadle, ukazuje meandry demokracji oraz żądzę władzy przywódców. I gdyby faktycznie cały utwór poszedł w tym kierunku, wszystko byłoby w porządku. Niestety pod koniec tekstu autor wykonuje gwałtowną woltę, która burzy cały porządek rzeczy. I aż za bardzo przypomina zakończenie klasycznej powieści Briana Aldissa.
Warto natomiast pochwalić Huberta Sosnowskiego. Autor nie silił się na zbytnią oryginalność (kolejne magiczne lustro), ale jego historia o tym, jak w zależności od jednej decyzji, różnie może potoczyć się nasze życie ma w sobie to „coś”. Proste, ale wciągające opowiadanie.
Niestety tego samego nie da się powiedzieć o dwóch kolejnych tekstach „Kwestii przetrwania” Anny E. Walczak i „Niewymiernych” Sławomira Zielińskiego. Oba dzieli tematyka (historia pewnej kolonii widziana oczyma jej mieszkańca – walka ze złem) i scenografia (odległa planeta – kraina magii); łączą, przynajmniej dla mnie, trudność z ogarnięciem fabuły, nagromadzenie nazw własnych i przeciętny styl wykonania.
Na zakończenie „Czarne złoto” Adama Adilewa, czyli kolejna wizyta w Zasławiu. Troszkę Wędrowycz, a trochę Wielki Guslar. Ciekawe, w którą stronę podąży autor?
Po części literackiej pora na publicystykę. Pierwszą rzeczą rzucającą się w oczy jest ograniczenie każdego z czterech felietonów do jednej strony. Czy to stała zmiana, czy jednorazowa, spowodowana zamieszczeniem dwóch wywiadów, czas pokaże. Co do samych wywiadów... O ile rozmowa z Tomaszem Kołodziejczakiem jest ciekawa (powody literackiego powrotu, plany na przyszłość), to z kolei wywiad z Robertem T. Preysem przypomina notkę spisaną na kolanie – raptem siedem pytań na krzyż i dość.
Dużo lepiej wygląda blok felietonów, ale trudno byłoby jednoznacznie wskazać zwycięzcę. Rozpiętość tematyczna jest bardzo duża: począwszy od islandzkich wulkanów, poprzez (post)hakerów, znaczenie książek we współczesnym świecie, aż po próbę ogarnięcia relatywizmu czasowego. Każdy w innym charakterystycznym dla autora stylu, każdy – na swój sposób ciekawy.
Pełną zawartość numeru można znaleźć
tutaj.