Nie będę ukrywał, że z lekturą „Nikogo” Magdaleny Kozak wiązałem spore nadzieje. Mając w pamięci poprzednie przygody Vespera nastawiłem się na solidną porcję rozrywki: nieoczekiwane fabularne wolty, pościgi, strzelaniny, nieco koszarowego humoru. Szkoda tylko, że na oczekiwaniach się skończyło.
Początek powieści jest obiecujący. Vesper, główny bohater cyklu, dostaje się w ręce dawnych towarzyszy, a teraz zaciekłych wrogów – nocarzy. Dlaczego nie został od razu zabity? Jaką rolę przyjdzie mu odegrać w nadchodzących starciach z nowym wrogiem? Kim lub czym okaże się tajemniczy Ukryty? Pytań było wiele – niestety większość odpowiedzi nie satysfakcjonuje. Co gorsza w kilku miejscach szwankuje logika, zwroty akcji nie zaskakują, a pod koniec książki zbyt łatwo można się domyślić, jak potoczą się dalsze losy bohaterów.
Oczywiście można przymknąć oko na pewne niedoróbki fabuły i nastawić się na samą akcję, jednak i pod tym względem „Nikt” zawodzi. Na pierwszy rzut oka dzieje się dużo – Vesper jest prawie non stop w niebezpieczeństwie, wampiry szykują się do ostatecznego starcia, ciągle słyszymy o jakiejś potyczce czy starciu. W praktyce z książki wieje nudą. Wbrew staraniom autorki czytelnikowi nawet na myśl nie przychodzi, że głównemu bohaterowi może stać się większa krzywda – najwyżej zarobi kilka sińców czy niegroźną ranę postrzałową. Samych opisów starć jest stosunkowo niewiele, w dodatku w porównaniu z „Nocarzem” czy „Renegatem” są one dużo mniej dynamiczne i zupełnie nieemocjonujące. Ot, kolejna strzelanina, jakich wiele w literaturze. Być może w grę wchodzi tu przyzwyczajenie – to co wcześniej stanowiło novum (bojowe zdolności wampirów) tutaj powszednieje.
Jeśli nie ma scen akcji, co dostajemy w zastępstwie? Sporo dialogów oraz przemyśleń głównego bohatera. Problem polega na tym, że oba te elementy nie są najmocniejszą stroną autorki. W rezultacie czytając poszczególne rozmowy czy wewnętrzne wynurzenia postaci ma się ochotę jak najszybciej przewrócić kartkę.
Irytację wzbudza także opis zachowanie zawodowców, za jakich chcą uchodzić nocarze i renegaci, w czasie wspólnie przeprowadzanej akcji. Czytając książkę można odnieść wrażenie, że zamiast ze śmiertelnie groźnymi komandosami mamy do czynienia z przedszkolakami lub zuchami na obozie. Zamiast jakiejś próby współpracy – kłótnie, obrażanie i straszenie kolegami, a to wszystko pod ogniem nieprzyjaciela. Dobrze, że chociaż zastępowy Vesper czuwa. Rozumiem, że autorka chciała w ten sposób podkreślić dzielące ich różnice, pokazać emocje ludzi/wampirów, którzy niespodziewanie muszą współpracować ze znienawidzonym wrogiem. Końcowy efekt jest jednak dyskusyjny.
Najnowsze dzieło Magdaleny Kozak to książka, która rozczarowuje. Brakuje w niej napięcia, emocji, wartkiej akcji, a rozwiązania fabularne drażnią. O ile po lekturze poprzednich części miałem ochotę na poznanie kolejnych, po lekturze „Nikogo” poczułem ulgę, że to już ostatnia odsłona cyklu.