Po lekturze pierwszego tomu „Przedksiężycowych” odpowiedź na pytanie, czy ta historia warta jest uwagi, brzmi: jeszcze nie wiadomo.
430-stronicowa powieść jest zaledwie preludium większej całości. Anna Kańtoch oprowadza czytelnika po świecie rządzonym przez Przedksiężycowych, opisuje społeczeństwo Lunapolis i kreśli sylwetki bohaterów, których rola w głównym wątku pozostaje niewiadomą. Książka nie tyle opowiada, co buduje scenerię pod opowieść, która ma się w niej rozegrać. Gdyby szukać tu zawiązania akcji, trzeba by zajrzeć na ostatnie strony, tuż przed rozczarowująco nagły napis: „koniec tomu pierwszego”.
Fabuła, pozbawiona solidnego rozwinięcia i zakończenia, jest raczej zbiorem epizodów, którym sens nada dopiero ciąg dalszy. I choć wydarzenia układają się w kilka spójnych wątków, które można śledzić bez trudu, czytelnik czuje się rozczarowany, gdy część z nich pozostaje zawieszona w próżni, nie wpadając w główny nurt opowieści.
Jeśli ktoś lubi zwiedzać fantastyczne światy, niedostatki fabuły wynagradzać może świat przedstawiony – kilkuwarstwowa rzeczywistość, kult sztuki i talentu, inżynieria ciała i duszy, utopijne miasto wybrańców i jego mroczny rewers.
Od kiedy Anna Kańtoch opuściła świat Domenica Jordana, stałym kierunkiem jej literackich wędrówek stały się pogranicza światów. W takim właśnie krajobrazie umiejscowione były i ostatnia powieść („13. anioł”), i nominowane do Nagrody Żuławskiego opowiadanie „Światy Dantego”. W twórczości Kańtoch na dobre rozgościły się też poważniejsze tony – motywy eschatologiczne i teologiczne, antyutopijne refleksje, studium ludzi i społeczeństw postawionych w obliczu sytuacji ostatecznych.
Niestety, im poważniejsza tematyka i im dłuższa forma, tym proza Anny Kańtoch wydaje się słabsza. Perfekcyjne kryminalne zagadki z opowiadań o Domenicu Jordanie mogły bawić najbardziej wybrednych czytelników. Sprawne rzemiosło, zwarta forma, intrygujący klimat i zaskakujące zakończenia poszczególnych epizodów czyniły z tej prozy idealne czytadło, któremu smaku dodawała odrobina niedopowiedzeń, wynikająca z fragmentarycznej wiedzy o głównym bohaterze i świecie, w którym żył.
W dłuższej formie opowieści Kańtoch opisy stają się wyczerpujące, świat – szczegółowo zilustrowany, a bohaterowie i kierujące nimi motywy – aż nadto przejrzyści. I, niestety, jak na dłoni widoczne stają się wszystkie niedociągnięcia. Obrazowi społeczeństwa dziesiątkowanego przez kolejne Skoki brakuje wiarygodności, a psychologia postaci starannie omija wszelkie aspekty życia w utopijnym, totalitarnie rządzonym świecie. Brakuje tajemnicy i napięcia zdolnych przykuć uwagę, a rozciągnięta na setki stron akcja niczym nie zaskakuje.
Z dzisiejszej perspektywy „Diabeł na wieży” i „Zabawki diabła” stanowią pełnię talentu autorki. „Przedksiężycowi” stanowią kolejną fazę, po której – pozostaje mieć nadzieję – czeka nas owej pełni powrót.
Autor:
Krzysztof Pochmara
Dodano: 2009-05-16 23:41:58