„Spirale grozy” to już drugi na naszym rynku zbiór opowiadań amerykańskiego mistrza thrillerów Jeffery’ego Deavera. Podobnie jak w przypadku „Spirali strachu”, i tym razem otrzymujemy szesnaście utworów łączących w sobie cechy kryminału i thrillera.
Cechą charakterystyczna dla twórczości Deavera jest umiejętność zaskakiwania czytelników. Każde z prezentowanych opowiadań pisarz zaczyna dość standardowo (najczęściej mamy do czynienia z policyjnym śledztwem), by pod koniec zrobić woltę o sto osiemdziesiąt stopni i przedstawić dotychczasowe wydarzenia w zupełnie innym świetle. Zabieg ten powoduje, że pomiędzy autorem a czytelnikiem toczy się swoista gra o to, kto będzie górą – zwodzący na manowce pisarz czy stary wyjadacz kryminałów. Wie o tym sam Deaver i świetnie się bawi. W „Dziewczynie z tunelu” sami bohaterowie opowiadania wymyślają, a następnie obalają kolejne możliwe rozwiązania zagadki. Odniosłem wręcz wrażenie, że pisarz chce w pewnym miejscu powiedzieć: „Wiem, czego się spodziewacie, wiem, jak myślicie – i dlatego znów was oszukam”. Do najbardziej udanych pod tym względem opowiadań zaliczyłbym „Zepsutą do szpiku kości” (historia matki czekającej na powrót marnotrawnej córki) oraz „Podwójne zaskoczenie” (o procesie w sprawie zabójstwa)
Z drugiej strony te wieczne próby zaskakiwania czytelnika w pewnym momencie wydają się być sztuką dla sztuki. Nieważne czy fabuła jest logiczna, ważny jest efekt suspensu. W dodatku pisarz lubi powtarzać swoje triki. Finałowa scena ujęcia przestępcy w „Zasadzie Locarda” jest żywcem wyjęta z wcześniejszych powieści – „Mag” i „Dwunasta karta”. Oczywiście dla osób, które nie miały jeszcze okazji przeczytać tych książek, nie stanowi to większego problemu, ale...
Natomiast mocną stroną „Spirali grozy” są wiarygodne portrety psychologiczne bohaterów. Wystarczy kilka zdań, aby postać znudzonego biznesmena czy nadgorliwego policjanta zyskała własną, niepowtarzalną osobowość. Tak jest chociażby w opowiadaniu „Podglądacz”, gdzie Deaver po mistrzowsku tworzy obraz życiowego nieudacznika, dla którego jedynym sensem życia staje się podglądanie atrakcyjnej sąsiadki. Spodobać się mogą również otwarte zakończenia kilku utworów. Pisarz nie stawia kropki nad „i”, dając czytelnikom możliwość dopisania ich własnych ostatnich akapitów.
Na minus zapisałbym z kolei małe zróżnicowanie tematyczne prezentowanych opowiadań. W poprzednim zbiorze najczęściej powtarzającym się motywem była zdrada małżeńska, tym razem autor postawił na przebiegłych przestępców, którzy na różne sposoby unikają kary. O ich sprycie niech świadczy fakt, że nawet legendarny Sherlock Holmes, który pojawia się w jednym z opowiadań, nie jest w stanie wskazać winnego. Ta sztuka udaje się jedynie Lincolnowi Rhymowi. No, ale wiadomo, to jest po prostu geniusz.
Całemu zbiorowi natomiast do geniuszu dużo brakuje. Owszem, poszczególne utwory czyta się bardzo przyjemnie, ale lektura jednego po drugim prowadzi do lekkiego znudzenia. Niespodzianki przestają zaskakiwać, a intryga wydaje się niekiedy mało logiczna. Czytać? Jak najbardziej, ale w małych dawkach. Nie dość, ze wystarczy na dłużej, to i przyjemność płynąca z lektury będzie większa.
Ocena: 6/10
Autor:
Adam "Tigana" Szymonowicz
Dodano: 2009-02-02 00:14:55