Patronat
Bordage, Pierre - "Paryż. Lewy brzeg"
Dashner, James - "Dziedzictwo labiryntu"
Ukazały się
Gajzler, Joanna W. - "Necrovet. Radiografia bytów nadprzyrodzonych"
Wells, Martha - "Wiedźmi król. Witch King"
Fawcett, Heather - "Emily Wilde Encyklopedia elfów i wróżek"
Grothaus, Michael - "Piękni lśniący ludzie"
Kristoff, Jay - "Cesarstwo potępionych" (czerwona)
Moder, Jaga - "Sądny dzień"
Corland, Mai - "Pięć pękniętych ostrzy"
Howey, Hugh - "Zmiana" (wyd. 2024)
Linki
|
|
|
Wydawnictwo: Fabryka Słów Cykl: KłamcaData wydania: Listopad 2008 ISBN: 978-83-7574-014-1 Oprawa: miękka Format: 125 x 195 mm Liczba stron: 272 Cena: 27,99 Tom cyklu: 3
seria: Asy polskiej fantastyki
|
Seria o Kłamcy Jakuba Ćwieka zyskała sobie wielu czytelników, głównie dzięki udanemu połączeniu elementów humorystycznych z licznymi popkulturowymi odwołaniami/nawiązaniami. Łatwa i przyjemna w odbiorze, oferowała łatwą i przyjemną, niezobowiązującą rozrywkę na kilka godzin. „Kłamca” i „Bóg marnotrawny” były zbiorami opowiadań, natomiast „Ochłap sztandaru” jest pierwszą powieścią w serii – choć, moim zdaniem, na to miano nie zasługuje, i to co najmniej z dwóch powodów. O tym jednak później; najpierw przedstawię ogólny zarys fabularny książki.
Początkowo wydaje się, że główną oś tekstu będą stanowić relacje Lokiego z Jenny. Jednakże autor bardzo szybko sprowadza akcję na inny tor, później tylko od czasu do czasu rzucając uwagę na ten temat. Na scenę wkracza Lucyfer i rozpętuje apokalipsę. Na świecie szerzy się głód, zaraza i wojna, a eskadry aniołów walczą z pogańskimi bóstwami. Świadkiem tego jest m.in. Jenny zmuszona do obrony kamienicy przed stadami zombie. Tymczasem Loki, w poszukiwaniu antychrysta, udaje się do krainy rządzonej przez Oberona.
Według mnie siłą cyklu Ćwieka było dotychczas skupianie się na wydarzeniach w mikroskali. Rozumiem, że dłuższa forma wymusza nieco zwiększenie areny działań, ale moim zdaniem w „Ochłapie sztandaru” nastąpiła znacząca przesada. Autor najwyraźniej dał się porwać popularnemu w fantastyce trendowi, który stanowi, iż każdy kolejny tom cyklu musi opowiadać historię o jeszcze większym rozmachu, a najlepiej opowiadającą o bliskiej zagładzie i ratowaniu świata. Ile można? W apokalipsie gdzieś zatraciła się specyfika przygód Lokiego – być może również dlatego, że nie jest już on postacią centralną, a występuje tak naprawdę tylko w jednym z wątków; w pozostałych jest niejako w domyśle, pojawia się w myślach postaci, fizycznie jednak obecny nie jest.
Zwykle uważam, że wielowątkowość jest pozytywną cechą powieści, lecz w przypadku „Ochłapu sztandaru” tak nie jest. Odnoszę wrażenie, że autor nie miał pomysłu, jak wzbogacić i rozwinąć początkowy pomysł, przez co sztucznie go napompował nieznaczącymi nic scenami, wątkami. A i tak rezultat objętościowy jest co najwyżej mierny: dwieście siedemdziesiąt stron dużą czcionką, z znaczną interlinią i takimi marginesami – ot, trzy godziny czytania. Całość jest monotonna i mało urozmaicona. Stosowane często humor sytuacyjny, mrugnięcia okiem do czytelnika nie spełniają swojej roli, tym bardziej, że ze strony na stronę jest ich mniej i stają się bardziej dosłowne i nachalne. Tak na wszelki wypadek, jakby się ktoś nie zorientował, czasem podkreślane są nawet dwa razy. Oczywiście w książce jest też sporo bardziej subtelnych aluzji i nie wątpię, że części nie udało mi się wyłapać. Jednego Ćwiekowi nie można odmówić: rozeznania we wzorcach popkulturowych i umiejętności ich kompilacji.
Jeżeli nie można było rzetelnie nakreślić tła, to może trzeba było trochę ograniczyć? Tym bardziej, że książka nie jest zamkniętą całością, a jedynie preludium do dalszych wydarzeń. Fabuła urywa się w środku, wątki są pozamykane na łapu-capu; w zasadzie to nawet nie tyle pozamykane, co doprowadzone do punktów zwrotnych – ale i tak odniosłem wrażenie, że koniec książki nastąpił w losowym momencie. Nawet wprowadzone cliffhangery nie spełniły swojej roli i jakoś nie pobudziły mojego zainteresowania dalszym ciągiem historii. Naprawdę można było dopisać drugą część i wydać całość w jednym tomie. Odbyłoby się to z korzyścią i dla książki, i dla czytelnika. Skoro już musiała być apokalipsa, to niechby była zakończona, a nie urwana w połowie. Gdy zebrać wszystko razem, wychodzi, że otrzymujemy ochłap powieści, a nie pełnowartościowy produkt.
Choć moim zdaniem „Ochłap sztandaru” wypada bardzo blado, być może są jakieś okoliczności łagodzące. Być może Ćwiek nie chciał stworzyć klasycznej opowieści, a raczej coś w rodzaju pulpowego slapsticka? W książce można doszukać się symptomów takiego zamiaru (przytłoczonych jednak przez główny wątek fabularny). Czy istotnie autor miał taki plan? Nie wiem, musicie ocenić sami. W każdym razie według mnie nazywanie Ćwieka polskim Gaimanem jest zdecydowanie na wyrost.
Autor: Tymoteusz "Shadowmage" Wronka
Dodano: 2009-01-03 22:49:32
-Jeszcze nie ma komentarzy-
|
|
|
Konkurs
Wygraj "Wiedźmiego króla"
Artykuły
Plaża skamielin
Zimny odczyt
Wywiad z Anthonym Ryanem
Pasje mojej miłości
Ekshumacja aniołka
Recenzje
Salik, Magdalena - "Wściek"
Martine, Arkady - "Pustkowie zwane pokojem"
Sherriff, R.C. - "Rękopis Hopkinsa"
Kelly, Greta - "Lodowa Korona"
Harpman, Jacqueline - "Ja, która nie poznałam mężczyzn"
Baldree, Travis - "Księgarnie i kościopył"
Herbert, Brian & Anderson, Kevin J. - "Dziedzic Kaladanu"
Lee, Fonda - "Dziedzictwo jadeitu"
Fragmenty
Marryat, Frederick - "Statek widmo"
Kluczek, Stanisław - "Zamek Gardłorzeziec"
Pettersen, Siri - "Srebrne Gardło"
Wyndham, John - "Dzień tryfidów"
Wells, Martha - "Wiedźmi król. Witch King"
Howey, Hugh - "Zmiana"
Silverberg, Robert - "W dół do ziemi" (Wymiary)
Niven, Larry & Pournelle, Jerry - "Pyłek w Oku Boga"
|