Patronat
Nayler, Ray - "Góra pod morzem" (niebieska)
Wells, Martha - "Protokół buntu. Strategia wyjścia"
Ukazały się
Greathouse, J.T. - " Struktura świata"
Seliga, Aleksandra & Kujawska, Katarzyna - "Serce kniei"
King, Stephen - "Chudszy" (2024)
Le Guin, Ursula K. - "Ziemiomorze. Wydanie rozszerzone" (2024)
Lovecraft, Howard Phillips - "Listy wybrane 1906-1927"
Szostak, Wit - "Oberki do końca świata"
antologia - "Rocznik fantastyczny 2024"
Gwynne, John - "Cień bogów"
Linki
|
|
|
Wydawnictwo: Wydawnictwo Dolnośląskie Data wydania: Luty 2008 ISBN: 9788324585502 Format: 130x205 Liczba stron: 232 Cena: 19,90
|
Przed lekturą powieści Rogoży dane mi było zapoznać się z wieloma nieprzychylnymi komentarzami na jej temat: że jest nieprzemyślana, że zbyt absurdalna, że humor występuje na poziomie klozetowym. Z większością tego typu zarzutów muszę się zgodzić: istotnie, „Po spirali” ma tego rodzaju mankamenty. Cóż jednak z tego, skoro lektura powieści dostarczyła mi sporo radości i przyjemności.
Bohaterami „Po spirali” są postacie znane ze zbioru opowiadań „Rock’n’roll, bejbi!” wydanego przez Fabrykę Słów. Czytelnikom ponownie przyjdzie więc spotkać się z Modrzewiem, Małą, Nietopyrem i Budzigniewem, a za tło, miejsce akcji służy oczywiście Cielęcin. To specyficzne miasto: z jednej strony reprezentuje dobrze znaną, szarą polską rzeczywistość, a z drugiej – przyciąga wszystkie możliwe nieszczęścia i nienormalne zjawiska. Tym razem bohaterowie muszą się zmierzyć z samym Księciem Ciemności. Okazuje się, że Modrzew, na którego spada główny ciężar zadania, nie padł ofiarą nieszczęśliwego splotu wypadków: jego ród od kilku wieków cyklicznie musi zwalczać Księcia, który co jakiś czas podejmuje próby powrotu z zaświatów. To główna oś fabuły. Pomniejsze wątki zaś to: Budzigniew przeżywający pierwszą miłość, pojawienie się w mieście czcicieli tajemniczej bogini o imieniu zbieżnym z nazwą najstarszego zawodu świata i problemy z wiedźmą z pobliskiego lasu, która choć miała pomóc, narobiła jeszcze więcej kłopotów.
Zawiodą się ci, którzy oczekują normalnego poprowadzenia fabuły i logicznych rozwiązań. Większe jest prawdopodobieństwo, że na bohaterów spadnie meteoryt, niż zrobią to, co zamierzali na początku rozdziału. Rozwiązania absurdalne, typu deus ex machina to coś występującego w „Po spirali” nagminnie.
Oczywiście, humor to podstawa omawianej książki. Podobnie jak było to w przypadku „Rock’n’roll, bejbi!”, nie ma mowy o jakiejkolwiek powadze. Wszystko sprowadza się do żartów i komizmu wszelkiego rodzaju. Także główna intryga, w której przyszło uczestniczyć bohaterom, ma wysoce niepoważny przebieg i jeszcze bardziej niepoważny finał. Przykładem humoru, jaki serwuje autor, jest sympatyczna postać Krzywego – nałogowego palacza marihuany, który pali tak dużo, że jest już w stanie „permanentnego zjarania”, a w jego krwi więcej jest THC niż krwinek. Wszystko to, jak widać, zdecydowanie niewyrafinowane, przaśne. Rogoża, pomimo potencjału i całkiem dużych zdolności obserwacyjnych, nie sili się satyrę czy ambitniejszą grę z czytelnikiem, zadowala go zwykły komizm. Ale czy należy za to skreślać autora? Osobiście sięgnąłem po książkę, oczekując niezobowiązującej rozrywki i jestem usatysfakcjonowany. Oczywiście, można oczekiwać czegoś więcej – jednak, co ważne, przez cały czas towarzyszyło mi wrażenie „tak miało być”, natomiast ani razu nie pomyślałem „autor to popsuł”. Powieść wygląda tak, jak miała wyglądać – nie jest serią pomyłek niedoświadczonego autora, a książką określonego, świadomie wybranego typu, skierowaną do określonego odbiorcy.
Czuję, że się powtarzam. Pisząc recenzję „Rock’n’roll, bejbi!”, charakteryzowałem już twórczość Rogoży, zaś „Po spirali” to, praktycznie rzecz biorąc, jedynie pełnometrażowa wersja dowolnej przygody Modrzewia i spółki z wyżej wymienionego zbioru opowiadań. Wszystko jest podobne: lekki styl, absurd, brak powagi, sposób prowadzenia fabuły. Negatywne komentarze pojawiające się w sieci wskazują, że wielu czytelników oczekuje od książki czegoś więcej – to chyba dobrze o nich świadczy, jednak boję się, że wielu ocenia „Po spirali” zbyt ostro, zapominając o roli, jaką miało spełniać. Idąc dalej: jestem przekonany, że większości fanów opowiadań o Jakubie Wędrowyczu książki Rogoży się spodobają, a czytelników takich w naszym kraju jest przecież niemało. Pilipiuk osiągnął co prawda trochę wyższy poziom literacko-humorystyczny – ale przecież każdy musi przebyć pewną drogę, by się wyrobić. Jeśli lubicie tego typu fantastykę, myślę, że warto spróbować, wszak cena w wysokości 20 złotych, jakiej żąda wydawca, nie jest wygórowana.
Autor: Vampdey
Dodano: 2008-04-25 18:32:53
Sortuj: od najstarszego | od najnowszego
nosiwoda - 20:09 26-04-2008
Rany Odyna, a co ma wspólnego Rogoża z Pilipiukiem? No i jeszcze to, że Pilipiuk osiągnął WYŻSZY poziom literacko-humorystyczny? Przecie to zupełnie inna para gumofilców.
Vampdey - 22:17 26-04-2008
Wojsławice - Cielęcin (miasteczka niby szare i pospolite, ale tak naprawdę dzieją sie w nich rzeczy niezwykłe)
Wędrowycz - Modrzew i spółka (bohaterowie mający pojęcie o magii i zjawiskach paranormalnych, troszku zdegenerowani, mający tendencje do pakowania się w kłopoty)
bimber - tanie wino (namiętnie pite przez bohaterów)
Podobne przygody oparte na absurdalnym humorze, często przedwczesne zakończenia i ogólna lekkość.
To chyba daje podstawy do porównań?
nosiwoda - 09:32 28-04-2008
IMO raczej wątłe. Bo to się po prostu zupełnie inaczej czyta. Ale OK, Twoje porównanie jest równie uprawnione, jak moje do Wielkiego Guslaru i Bułyczowa (oczywiście moje uważam za lepsze, trafniejsze, zachwycająco celne i ogólnie MOJSZE, żeby nie było ).
Vampdey - 10:17 28-04-2008
Na dobrą sprawę do Wielkiego Guslaru też można, ale raczej trzeba wcześniej wziąć poprawkę, że opowiadania Bułyczowa są sporo ambitniejsze. A chyba nie zaprzeczysz, że zarówno Rogoża jak i Pilipiuk tworzą radosną fantastykę o dość niskiej kategorii humoru.
Jeśli okaże się dodatkowo, że realia i założenia są podobne, czemu u diabła nie zarzucić porównaniem?
nosiwoda - 11:21 28-04-2008
Hmmm. Tu już wkraczamy w mroczne trzęsawiska Degustibusa, ale humor w wędrowyczowych opowiadaniach wydaje mi się prymitywny i powtarzalny (dlatego przestałem je czytać). IMO grepsy u Rogoży miały jednak jakiś akcent świeżości. IMOIMOIMO.
Stąd kategoria "niskiego humoru" IMO do wędrowyczowych opowiadań pasuje jak znalazł, a do Rogoży, zwłaszcza w "Spiralce", gdzie jednak idzie o coś więcej niż hahahanie, już niekoniecznie.
Moje porównanie podwyższa, Twoje obniża ocenę "Spiralki" To ja wolę moje (co było oczywiste ).
|
|
|
Artykuły
Plaża skamielin
Zimny odczyt
Wywiad z Anthonym Ryanem
Pasje mojej miłości
Ekshumacja aniołka
Recenzje
McDonald, Ian - "Hopelandia"
antologia - "PoznAI przyszłość"
Chambers, Becky - dylogia "Mnich i robot"
Pohl, Frederik - "Gateway. Za błękitnym horyzontem zdarzeń"
Esslemont, Ian Cameron - "Powrót Karmazynowej Gwardii"
Sanderson, Brandon - "Słoneczny mąż"
Swan, Richard - "Sprawiedliwość królów"
Iglesias, Gabino - "Diabeł zabierze was do domu"
Fragmenty
McCammon, Robert - "Łabędzi śpiew"
Vaughn, S.K. - "Astronautka"
Howey, Hugh - "Pył"
Simmons, Dan - "Lato nocy"
McCammon, Robert - "Pan Slaughter"
Spinrad, Norman - "Żelazny sen"
Wyndham, John - "Poczwarki"
Holdstock, Robert - "Lavondyss"
|