„Czarnoksiężnicy z krainy osobliwości” to lektura nierówna. Przez większość czasu słychać tylko lekkie skwierczenie palącego się lontu, czasami tylko przerywane wybuchami śmiechu.
Literatura, która ma ambicje rozbawić czytelnika, z trudnością poddaje się ocenom. Odbiór takich dzieł w ogromnym stopniu zależy od literackiej wrażliwości odbiorcy i jego poczucia humoru. To, co jednego śmieszy do łez, innego może zirytować, zażenować, a nawet obrazić. Mało tego – odbiór żartów zależy w dużej mierze od tego, którą nogą się wstało, jaka danego dnia jest pogoda i jakie sprawy mamy akurat na głowie. Plucha i zabieganie mogą zatruć najlepszą lekturę, a dwa metry hamaka plus błękitne niebo zmieniają optykę o 180 stopni.
Jakby tego było mało, książka żartem pisana wymaga zwykle więcej uwagi, niż pospolita literatura rozrywkowa, w której żart jest zaledwie przyprawą. Dzieje się tak dlatego, że silenie na dowcip, zabawy słowem i karykaturalne przerysowania komplikują zwykle narrację i odbiegają od gatunkowych standardów. Skutkiem tego, paradoksalnie, to, co miało być lekkie i zabawne, bywa w warunkach niesprzyjających koncentracji – ciężkostrawne.
Wszystkie te zastrzeżenia można policzyć za wady „Czarnoksiężników...”, ale z kilku powodów humoreski z tego zbioru zasługują na uwagę każdego miłośnika fantastyki.
Po pierwsze, zbiór zawiera 24 opowiadania, więc nawet prawem poczciwego rachunku prawdopodobieństwa musi być w nim coś miłego dla każdego. Kogo nie rozbawi H.G. Wells, tego rozśmieszy Philip K. Dick; kto nie uśmiechnie się nad opowiadaniem Terry’ego Pratchetta, ten zrobi to czytając C.S. Lewisa. W którymś momencie smutek będzie musiał skapitulować.
Po drugie, patrząc na listę autorów, nie sposób nie zerwać czapki z głowy – wszak czytelnika zabawiają, oprócz wspomnianych już wyżej, Larry Niven, Ray Bradbury i Arthur C. Clarke. A gdy żartują Urslula K. Le Guin albo Isaak Asimov – po prostu nie wypada się nie śmiać.
A jest jeszcze trzeci powód, dla którego warto sięgnąć po „Czarnoksiężników...” – Peter Haining, redaktor tego zbioru, opatrzył wszystkie utwory notkami, które tworzą ciekawą opowieść, będącą wędrówką przez fantastykę w poszukiwaniu żartów, szaleństw i mrugnięć okiem. W tej wędrówce oprowadza czytelnika po panteonie sław science-fiction i fantasy, zagląda w szuflady najbardziej znanych autorów, a często zapędza się w zamierzchłą przeszłość, prezentując opowiadania, których próżno by szukać gdzieś indziej.
Takim skarbem, wykopanym z innej epoki, była dla mnie „Przygoda ze szklaną kulą” F. Antseya – fenomenalne połączenie heroic fantasy z satyrą na palestrę. Opowiadanie, opublikowane po raz pierwszy dobre sto lat temu (!), prezentuje prawdopodobnie najzabawniejszą na świecie wariację motywu pokonania smoka i uratowania księżniczki. Antseya nie zdołały przebić – w mojej skromnej opinii – ani kompletnie szalone „Tentegesy” Bradbury’ego, ani rozbrajający „Playboy i oślizłe bóstwo” Asimova.
Na drugim biegunie znalazło się kilka opowiadań, które przyjąłem z zupełną obojętnością i znużeniem. Takie są nieuniknione skutki ogromnej różnorodności – najmocniejszego atutu, a zarazem największej bolączki tego zbioru. Nie dajmy się jednak zniechęcić – obecność kilku niewypałów w tak pokaźnym arsenale nieznacznie tylko zmniejsza siłę rażenia całości.
Książka przypadnie do gustu każdemu, kogo nie przeraża perspektywa pobłądzenia wśród opowiadań słabszych w poszukiwaniu tych kilku, które rozbawią do łez i na długo zapadną w pamięć. Każdy, kto po „Czarnoksiężników...” sięgnie, zaśmieje się zapewne nad inną opowieścią. Ale ten, któremu kąciki ust nie drgną ani razu, musi stanowić indywiduum rodem z krainy osobliwości.
Sortuj: od najstarszego | od najnowszego
Shadowmage - 16:57 25-08-2007
Potwierdzam, Antsey, Bradbury i Asimov są chyba najlepsi w tym zbiorze, choć kilka innych także załuguje na uwagę. Tak w zasadzie to opinię mam bardzo zbliżoną, więc nie wiem nawet czy mam po co pisać recenzję
kurp - 09:14 27-08-2007
Jest jeszcze parę bardzo dobrych rzeczy. Philip Dick jest np. bardzo, hm, osobliwie śmieszny
A w ogóle - to ukłony Prószyńskiemu - książka jest genialną, osobliwą inicjatywą wydawniczą. Oby więcej takich!
Achmed - 18:56 30-08-2007
Tak na marginesie, gdyby kogoś to interesowało, "Czarnoksiężnicy" są
wznowieniem. Wcześniej wydał tę antologię
Zysk (pod nieco innym tytułem).