Światowy spisek, tajemnicze zabójstwa, wielka polityka i widowiskowe pościgi. Można by z tego skonstruować literackie Ferrari. A Masterton sklecił ledwie Trabanta, który gubi na zakrętach części.
„Aniołowie chaosu” to powieść sensacyjna. Zamiast dreszczu emocji, jak w thrillerze czy horrorze, próbowano nam raczej zaaplikować dawkę adrenaliny. Mieli być też „twardzi mężczyźni, piękne kobiety i wyrafinowany seks”. I wszystko to niby jest. Tyle że bohaterów płci obojga nakreślono wedle poślednich sensacyjnych schematów, a wyrafinowany seks to łóżkowe wygibasy, które opisano z dokładnością podręcznika anatomii i finezją godną pierwszego lepszego świerszczyka.
Książka opowiada o losach ludzi, którzy wplątują się w nie lada tarapaty i nagle stają do walki z potężnymi siłami, w starciu z którymi, zdawać by się mogło, nie mają żadnych szans. I pewnie przepadliby z kretesem, gdyby nie to, że intryga, na której zbudowano książkę, zupełnie ignoruje logikę. Spiskowcy paradują w medalionach, które są na tyle rozpoznawalne, że równie dobrze mogliby składać zamaszyste podpisy w miejscach zbrodni. Plan supertajnej organizacji jest tak fatalnie zakonspirowany, że z pomocą internetu i elementarnej dedukcji rozgryza go z łatwością grupa przypadkowych ludzi z niezbyt rozgarniętym kaskaderem na czele. A sposób, w jaki bohaterowie dostają się do archiwów Secret Service i po nich buszują, zakrawa wprost na kpinę.
Masterton, starając się snuć wartką i pełną zwrotów akcję, co i raz rozbija się o elementarne prawa rządzące światem. W rzeczywistości szef tajnej organizacji nigdy nie opowiada o jej historii i planach poznanemu przed chwilą facetowi. Pionki w konspiracji znają zawsze tylko swoje zadanie, a nigdy całość planów. Zabicie kogoś i ściągnięcie na siebie gigantycznego pościgu, to nie tyle droga prowadząca w szeregi spiskowców, co raczej najlepszy sposób, żeby być dla nich całkowicie spalonym. A islamiści bardzo rzadko w chwili frustracji wołają „Jezu!”. O tym wszystkim Masterton zapomina, tworząc opowieść, która nie ma w sobie krzty wiarygodności. Gdyby jeszcze wartka akcja czarowała nas z dużego ekranu – można by na niedociągnięcia przymknąć oko. Ale nad książką nie sposób wyłączyć procesy myślowe i – tym samym – niedociągnięcia dokuczają niemiłosiernie.
Jakby tego było mało, kuleje też psychologia postaci. Albo są za mało ludzkie, gdy w sytuacjach granicznych zdobywają się na zupełnie nieautentyczną racjonalność, albo z kolei reagują zupełnie irracjonalnie, a Masterton nawet nie próbuje szukać dla takich zachowań rozsądnego psychologicznego wyjaśnienia. W efekcie odbiera się „Anioły chaosu” jak kiepski film klasy B z właściwą klasie dzieła mizerną obsadą. Puenty nie brzmią dość błyskotliwie, historia rozłazi się w szwach, postacie nie przekonują. Zresztą – przekonajcie się państwo sami. Choć, prawdę mówiąc, odradzam.
Ocena: 4/10
Autor:
Krzysztof Pochmara
Dodano: 2007-07-04 13:42:29