|
Wydawnictwo: Dom Horroru Tytuł oryginału: Something From Below Tłumaczenie: Krzysztof Grudnik Data wydania: Czerwiec 2022 Oprawa: miękka Liczba stron: 260 Cena: 42,00 zł Rok wydania oryginału: 2019
|
Bliżej...
Kiedy 22-letnia Alison Mannering wraca po studiach do rodzinnego domu w północno-wschodniej Pensylwanii, zostaje postawiona wobec sytuacji bolesnej i niepokojącej: jej ojciec, od lat pracujący jako górnik, zmarł niedawno w tajemniczych okolicznościach, zaś matka nie chce wyjawić szczegółów dotyczących tragedii. Nie mając innego wyjścia, Alison postanawia sama zbadać sprawę i poprosić o pomoc swoją licealną miłość, Randy'ego Kroebera oraz jego siostrę bliźniaczkę Andreę. Alison i jej kompani zostają uwikłani w niewyobrażalny horror, który swoimi korzeniami sięga stulecia wstecz (lub jeszcze więcej) i jest związany z kopalnią węgla, kontrolowaną przez niedostępnego i tajemniczego Conrada Brasheara. Alison szybko zdaje sobie sprawę, że to, co czai się w kopalni i głęboko pod nią, stanowi nie tylko śmiertelne niebezpieczeństwo dla niej i jej bliskich, ale może także zagrażać całej planecie.
"Coś spod spodu" to fascynująca nowela, stworzona przez wytrawnego badacza i znawcę weird fiction, S. T. Joshiego. To historia kosmicznego terroru, która czerpiąc pełnymi garściami z dziedzictwa Howarda Phillipsa Lovecrafta, Williama Hope Hodgsona i innych klasyków horroru, jednocześnie portretuje swoich bohaterów z niespotykaną w literaturze grozy przenikliwością i wrażliwością. Rezultatem jest opowieść zarówno straszna jak i przejmująca, która nikogo nie pozostawi obojętnym.
Sortuj: od najstarszego | od najnowszego
Shedao Shai - 10:13 15-06-2022
Incydent w Ferney - opowiadanie osadzone jest mocno w historii; jego głównym bohaterem jest Voltaire, poproszony o pomoc w kryminalnym dochodzeniu na francuskiej prowincji. Po moim doświadczeniu z tytułową nowelą zbioru, część mnie spodziewała się, że będzie prowadził to dochodzenie przy częstym użyciu swojego nabrzmiałego penisa
, ale - o dziwo - tym razem Joshi powstrzymał się od wątków pornograficznych, stawiając na standardowe opowiadanie grozy. Niezłe.
Jakiś błąd - tu widzimy w końcu Joshiego jako fana Lovecrafta. Opowiadanie jest sequelem "Widma nad Innsmouth" dziejącym się w dzisiejszych czasach. Klimat, stylistyka, fabuła - wszystko jest takie, jak spodziewałem się po Joshim. Przyjemna rzecz z interesującym rozstrzygnięciem.
Jego ręką zapisane - tu już mamy Joshiego jako i fana i badacza Lovecrafta, a samo opowiadanie skupia się nie tyle na twórczości HPLa, co na samej jego osobie. To już bardziej zabawa konceptami niż fabularna opowieść; doceniam zamiar, ale mnie nie porwało.
nosiwoda - 12:58 14-06-2022
Tak właśnie. Poza tym są terminy wydawnicze, czasem jest przykaz, że MA SIĘ UKAZAĆ np. na termin targów, albo przed Wigilią, albo przed Dniem Dziecka... I wtedy nie ma czasu na dwie korekty, a tekst od tłumacza, bez sczytania, leci do redakcji i korekty. Ogólną prawidłowością jest to, że nie widzi się swoich błędów - jeśli w redakcji nie zobaczysz, że prawnik grozi prawnikowi, że spotkają się w sadzie, to i czytając w ramach korekty po samym sobie tego nie zauważysz. Bo wiesz, co tam POWINNO być, a musk podstawi, co trzeba.
asymon - 12:27 14-06-2022
Shedao Shai pisze:Na wspomnienie zasługuje niestety żenująca redakcja i korekta (tu poczyniona przez tę samą osobę, więc IN YOUR FACE, nosiwoda!
) - niejakiego Pawła Kosztyło.
W zastępstwie nosiwody napiszę tylko, że jak jedna osoba robi redakcję&korektę, to tak się zwykle kończy. Wynika to z klasycznego problemu trójkąta "tanio-szybko-dobrze", zwykle ma być tanio i szybko.
Bibi King - 12:04 14-06-2022
Redakcja i korekta to jedno... Ale żeby tłumacz aż tak nie panował nad tekstem? Nie przejrzał go choć raz ze zrozumieniem po robocie?
Shedao Shai - 11:05 14-06-2022
Jeszcze czytam tę książkę, ale mam już za sobą tytułową nowelę która zajmuje 2/3 tomu, więc pomyślałem, że skreślę kilka zdań.
"Coś spod spodu" zaczyna się mocno lovecraftowo. Bohaterka powracająca w rodzinne strony, żeby rozwikłać zagadkę śmierci ojca, tajemnicza kopalnia, zmowa milczenia lokalsów... Sądziłem, że Joshi - chyba najbardziej znany badacz twórczości Lovecrafta - w swojej prozie podąży tropem Derletha, czyli będzie starał się pisać jak najbliżej stylu Samotnika z Providence. Tymczasem nie - Joshiemu bliżej do podejścia Lee, który swoją twórczość okołolovecraftiańską mocno przyprószył gore i seksem. Nie powiem, nieco mnie zdziwiło, gdy bohaterka nagle zaczęła opowiadać o swoich seksualnych dokonaniach (w sposób bardzo szczegółowy). Co tych autorów tak kusi, żeby do nienazwanej grozy dodawać pornografię?
O ile rozumiem to w przypadku Lee - którego cała tworczość opiera się na ktwi i spermie jego postaci, a który przy okazji jest fanem Lovecrafta, więc oddał mu honory pisząc parę książek nawiązujących do estetyki HPLa... dodając przy okazji swoją. O tyle w przypadku Joshiego, słynącego ze swoich publikacji o Lovecrafcie, a nie z dokonań na polu fikcji, taki skręt mnie zdziwił. Napisałem już przydługi akapit o tym moim zdziwieniu, więc chyba widzicie
Sama fabuła już raczej niczym nie zaskakuje, jak ktoś czytał coś podobnego, to wie jak to się skończy. Z drugiej strony, nie ma nudy, dłużyzn, napisane sprawnie...
3/6
Książka dostępna jest(była? - z takimi małymi wydawnictwami to nigdy nie wiadomo) i w miękkiej i w twardej oprawie. Wziąłem twardą i jestem zadowolony. Na wspomnienie zasługuje niestety żenująca redakcja i korekta (tu poczyniona przez tę samą osobę, więc IN YOUR FACE, nosiwoda!
) - niejakiego Pawła Kosztyło. Nowela zaczyna się na stronie 13, a do strony 23 już mamy trzykrotne(!!!) zwrócenie się do głównej bohaterki w odmianie męskiej. Za pierwszym razem pomyślałem, że może to ja odniosłem błędne wrażenie i bohaterem jest facet. Za drugim zacząłem się zastanawiać, czy ktoś serio odwalił tu już na początku tak fuszerę? Za trzecim ponownie zwątpiłem i pomyślałem, że może to celowy zabieg literacki, wiecie: autor mówi nam coś, nie mówiąc; przemyca jakieś wątpliwości co do płci bohaterki, a potem się okaże że sama jest kosmitką... czy coś. Niestety - to nie był zabieg, tylko zrobiona po łebkach redakcja. Potem taka pomyłka zdarzyła się jeszcze bodajże że dwa razy, co już tak nie gryzło z racji rozwleczenia na większą ilość stron. Ale ten sam błąd popełniony 3 razy na przestrzeni 10 stron...