Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

Shedao Shai - 11:52 14-01-2021
Kolejne tomy kolekcji Le Guin od Prószyńskiego to coś, co z entuzjazmem kolekcjonuję, choć ich lektura jest niemałym wyzwaniem i najczęściej blokuje mnie czytelniczo na pewien czas. Tu ta blokada wyszła w formie jeszcze ostrzejszej niż w przypadku zbiorów z Ziemiomorzem i Hain. W "Rybaku..." mamy zebrane cztery tomy opowiadań i jedną powieść ze świata Ekumeny. Wg. mojego researchu właściwie wyczerpuje on temat świata Ekumeny, stanowiąc idealne dopełnienie powieści zebranych w "Sześciu światach Hain". Pojawia się też co najmniej jedno opowiadanie z Ziemiomorza, choć tu temat nie jest wyczerpany - brakuje co najmniej dwóch opowiadań ("Córka Odrenu" i "Blask ognia" - oba zostały w opublikowane w Nowej Fantastyce). Plus oczywiście trochę opowiadań "luźnych", niepowiązanych z żadnym fikcyjnym uniwersum.

Jakościowo Le Guin poniżej pewnego poziomu nie schodzi, najsłabsze opowiadania z tego tomu opisałbym jako "no, ok", a najlepsze to wiadomo - klasa sama w sobie ("Ci, którzy odchodzą z Omelas" to chyba najlepszy element zbioru - krótkie, a jakie treściwe, jakie mocne!). Mamy tu potężną dawkę dobrej literatury, choć raczej do rozłożenia sobie na dłuższy czas i przerywania jej innymi powieściami, bo czytana ciągiem przytłacza i zaczyna w pewnym momencie nużyć. Taki miałem problem np. z "Opowiadaniem świata", czyli dorzuconą na koniec powieścią. Jest interesująca, ale po prostu czytając ją, miałem już nieco dość antropologicznego spoglądania na kolejne światy Ekumeny. W twórczości Le Guin, szczególnie tym Haińskim segmencie, powtarzają się pewne motywy (badanie obcych kultur, rola kobiety w społeczeństwie, eksploracja seksualności), i o ile zazwyczaj robi to naprawdę dobrze, to łykając naraz 1020 stron tych motywów, byłem już wymęczony i chciałem jak najprędzej skończyć. I odłożyć ją na półkę, żeby wróciła do pełnienia swojej podstawowej funkcji - wyglądania ładnie (:D). Robiąc za jakąś dekadę czy dwie kolejne podejście do tej książki, na pewno rozłożę sobie ją na raty.
4,5/6