autor: Jakub Cieślak » pn 23.05.2005 10:03
Nie jest tak źle.
Ogólne wrażenie wyniesione z seansu Zemsty Sith’ów- niezłe, przyjemne. Zdecydowanie najlepsza część z nowych dokrętek pana Lucasa. W tej części Lucas nie bardzo miał czym zaskoczyć nas. Nie zastanawialiśmy się nad tym, co się stanie, ale nad tym, jak to się stanie i dlaczego. Cóż, zatem sama historia nie mogła za bardzo ulegać reżyserskim fantazjom, co zadziałało na film pozytywnie. Dziwi mnie fakt, że tym razem sam Lucas udźwignął scenariusz i do tego dał sobie radę.
Otwierająca film scena odbijania Palpatine’a to naprawdę miłe dla oka widowisko. Przede wszystkim Lucas, widać, dobrze się bawi wrzucając w dość niezwykłe sytuacje czcigodnych rycerzy Jedi i nobliwego Palpatine’a. Widać, że Ian McDiarmid (Palpatine) miał nie lada ubaw z chłopakami na planie, wciąż turlając się, spadając, itp.
Później następuje cała seria wydarzeń, które mają nakierować Anakina na ciemną stronę mocy, przynieść zakonowi Jedi zgubę. Czyli część popisowa dla aktorów.
Niestety, i w tym filmie Lucas nie pozostawia za dużo miejsca na aktorstwo. Aktorzy są mocno ograniczeni i nie mogą ani trochę pokazać swoich pazurków, upchani w niewygodne, ale bajeczne kostiumy, postawieni na tle niebieskich ekranów, często gadający do żółtych piłeczek ping-pongowych. To musiała być często dla nich po prostu żenująca sprawa. Stąd, część filmu, która mogła być jego mocnym atutem, stała się jego przekleństwem. My tylko śledzimy wydarzenia, nie skupiamy się na emocjach postaci. Niektórych to po prostu nuży, stąd częste zarzuty, że film jest nudny.
Mnie jednak pochłonęła ta część i z ogromną chęcią śledziłem kolejne intrygi Palpatine’a dążącego do upadku Anakina, rycerzy Jedi i przejęcia władzy, proklamowania Imperium. Pochłonęła mnie dlatego, że na film poszedłem w stanie pełnej gotowości emocjonalnej. Ja chciałem chłonąć każdą scenę, która zbliżała mnie do śmierci Republiki.
Naprawdę na mnie podziałały sceny, które uzmysławiają bohaterom, że wojna, choćby wywołana w szlachetnych zamiarach, czyni wszystkich brudnymi, podejrzliwymi i niszczy wszystkich bez wyjątku. Pięknym zwieńczeniem tego jest nakaz likwidacji Jedi.
Oczywiście, można to było wszystko lepiej zrobić- nie będę bronił Lucasa, ale uważam, że jako tako poradził sobie z zadaniem. Lucas nie jest dobrym reżyserem. Wiemy to od samych aktorów, którzy śmieją się z zachowania introwertycznego reżysera na planie. Jedynymi wskazówkami, jakie słyszą od Lucasa to „szybciej”, albo „bardziej intensywnie”. Lucasa wydaje się zajmować zupełnie inna sfera. Kreowanie światów, obcych ras, pojazdów, budynków.
To, co Lucasa czyni lepszym, to ograniczenia. To dzięki ograniczeniom technicznym, lub finansowym Lucas nie może poświęcić się całkowicie swoim dziecięcym fantazjom, w których kosmos jest zapełniony tysiącami rodzajów statków kosmicznych, światów, postaci, stworów. Na tych ograniczeniach korzysta zwykle historia, która staje się bardziej przejrzysta, klarowna i ciekawsza. Tak było w starej trylogii, nasze oczy nie były atakowane miliardami obcych ras, światów i dziwnych kreatur. Skupialiśmy się na postaciach, bo nie było ich na szczęście zbyt wiele. Tak też skupiał się i Lucas. Oparł starą trylogię na charakterach: ich interakcji, walki. Mieliśmy dzięki temu pyszałkowatego Solo, naiwnego i szlachetnego Skywalkera, dzielną Leię i całą rzeszę cwanych i ambitnych przeciwników.
W nowej trylogii Lucas po prostu nie ma na to wszystko czasu, wciąż pokazując przelatujące statki, architektoniczne cuda, cudowne krainy, dziwne potwory.
Efekt końcowy takich zabaw, to zagubieni aktorzy, przeładowana opowieść (na cholerę ten cały generał Grievous?), niedopracowane sceny (przede wszystkim w tej części najsłabsze pojedynki na miecze). Całość historii, wiele pomysłów zdołałaby uczynić ten film kultowym. Problem polega na tym, że nie ma na to czasu, ani siły sam pan reżyser.
EDIT: Acha, dodam trochę. Tytuł drewniaka filmu chciałem nadać Natalie Portman, ale nie dam. Jest usprawiedliwiona. Widać przez cały film, że jest zażenowana kretyńskimi strojami, makijażem i tekstami, jakie musi wygłaszać.
No i po cholerę zrobili kasację pamięci C3P0? Dlaczego kasacja ominęła R2D2?
A muzyka? A o muzyce to powiem tu jedno. Williams musiał nawiązać do starych kompozycji. To po prostu był obowiązek Williamsa.
Mistrz Gimli powiada:
Cisza nie leży w naturze krasnoludów. Jednakże w lochach pełnych orków jest ona jak najbardziej wskazana.