Uh, cały dzień dzisiaj miałem problemy z netem. Ale to dobrzem bo odreagowywałem przy SIGNie. Obejrzałem sobie połowe odcinków i jak zwykle klasycznie już w tym topicu będe zanudzał swoimi teoriami. Ale to potem, narazie czytajcie spokojnie.
A więc. Oglądam sobie tego SIGNa, jak narazie fajna sprawa bo jak już się wie mniej więcej o co biega, a przynajmniej widziało się więcej niż wtedy gdy te odcinki oglądąłem pierwszy raz, to i zupełnie inne wrażenie sprawia seria jako całość.
Po kolei - zdecydowanie twierdze że jak narazie SIGN przewyższa DUSKa. Dlaczego? Bo jest bardziej dojrzały, przemyślany, rozwinięty, głębszy. DUSK to jak narazie bajka, wesoła i niezobowiązująca, nawet sceny dramatyczne (w piękny sposób zbezczeszczone przez kapitalny humor) nie są nawet w połowie tak piękne jak w SIGNie. SIGN po prostu ma o wiele więcej zalet które mi odpowiadaja. Są sceny wręcz piękne, są szczegóły - jakieś drobne zdania, ruchy, spojrzenia które wręcz perfekcyjnie tworzą wspaniałą złorzonośc każdej sceny. To nie jest zabawne i rozrywkowe - to jest poważne i przemyślane. Mało akcji? To tylko złudzenie - akcja jest, ale pokazana w taki sposób że trudno ją za akcję uznać. Ale jest, Jest napięcie, niepewność. Są uczucia które doskonale podnoszące adrenalinę - nie sieczka, pościgi czy wybuchy. Nie wiem jak to wyrazić inaczej - może to jest tylko moje odczucie bo oglądałem bez przerwy jeden odcinek po drugim. Ale dopiero w ten sposób widać jak każda akcja, każde wydarzenie jest ze sobą doskonale powiązane - każda czynność podjęta przez którąkolwiek z postaci ma olbrzymi wpływ na to co się dzieje. Same postacie - kolejna przewaga nad DUSKiem. Spójrzmy na każdą z nich osobno. Jak doskonale dopracowana jest osobowośc Subaru, Mimiru, Beara. To nie są dodatki jak w DUSKu, Bo powiedzcie mi po kiego wała jest np Mireyu? Oprócz tego że świetenie nadaje się do wyprowadzania mnie z równowagi. Poza tym postacie drugoplanowe w DUSKu są kompletnie niepotrzebne. Co innego w SIGNie. Tam każdy napędza fabułę. BT kombinuje, Sora szuka rozrywki, Bear zgrywa ojca bo nie radzi sobei z synem, Mimiru pomimo odtrącenia przez Tsukasę nie poddaje się, Subaru chce utrzymywać pokój, ale Ginkan ma zupełnie inną wizję pilnowania spokoju w The World. Każdy z każdym przeżywa odmienne relacje, konflikty. I te konflikty wpływają na wszystko co się dzieje. Zauważyliście? W pewnym momencie (albo nie bo to spoiler
) Dobra, o tym potem w spoilerach.
Nawet postacie pierwszoplanowe są znacznie lepsze ( w sumie jedna postać). Tutaj mamy Tsukasę - spójrzcie jak zależnie od tego co dzieje się dookoła niego, tego co go spotyka ze strony innych - on reaguje inaczej. Raz bycie w The World traktuje jako zabawę, raz jako więzienie, raz chce przyjaźnić się z innymi, nawet szpanuje guardianem żeby zdobyć przyjaciół, a raz zamyka sie w sobie i odizolowywuje. Ta postać się zmienia, ewoluuje. I taki powinien być główny bohater. A Shugo? A Rena? Rena to ostatnio zauważam jest chyba tylko bajerem danym żeby jakoś zmusić tego Shugo żeby coś robił. A sam Shugo? Oprócz jego komicznych aspektów (fajnie zęby gubi) to jak narazie tylko zgrywa zdeterminowanego herosa który chce uratować siostrę.
Wiem że nie każdemu to odpowiada, jedni wolą to inni tamto, ja dzisiaj doszedłem do wniosku że wolę SIGNa. Fakt, oba filmy są diametralnie różne, ich CELE są diametralnei różne. Jeden ma zmuszać do myślenia, drugi ma bawić, dawać rozrywkę. Ale ja wole to pierwsze
Ahh jeszcze jedno. MUZYKA. DUSK jest żałosny pod tym względem. A SIGN? Heh....
A teraz przygotujcie się na kolejną dawkę debilizmów z których pozwalam się śmiać dopiero jak się wszystko rozwiąże. Jeśli ktoś nie obejrzałjeszcze całego SIGNa odradzam czytanie - a ponieważ doszły mnie słuchy że moje superbajeranckie spoilery nie działają u was, więc tym razem sobie daruje i po prostu kulturalnie i w delikatny sposób zaznaczę:
UWAGA SPOILERY VERY DUŻE
Maho. W poprzednich moich wymózgach zabrakło właśnie tej małej ale jakże ważnej rzeczy. No bo człowiek tyle teorii wysnuwa że Morgana to cośtam, Tsukasa coś tam, Aura cośtam. A Maho? Co za cholera wogóle jest te Maho
Fakt, jego przydatność (dla widza chcę podkreślić), oprócz tego że powiększa i tak już grubymi nićmi szyty zamęt
to raczej nie jest potrzebny do niczego. No oprócz paru scenek z jego udziałem (przyjmijmy że to ON dla dobra ludzkości) i fantastycznego zakończenia jego jakże niepotrzebnego żywota to raczej mogłoby go nie być. Zresztą nawet nic nie mówi kompletnie. Więc po co jest? I czym jest? Wcześniej się nie zastanawiałem, ale dzisiaj po "lekturze" połowy odcinków powinienem jednak rozpatrzyć jego rolę w serii. Więc najpierw sprawy oczywiste, potem teorie. Maho oczywiście, jest sługusem, nędznym minionem (bo co to za zły boss bez minionów) Morgany. Co sam głupi (pomijając fakt że czadowo zagrany przez seiyuu - raz milutki i opiekuńczy a raz groźny i wredny) głos może zrobić? A gdzie głos nie może tam kota pośle
Więc Maho lata i wykonuje zadania za Morganę. A to wabi Tsukasę do skrzynki, a to prowadzi do lasku z łóżeczkiem bla bla wiadomo o co chodzi. Ponieważ nie robi nic dobrego, a raczej same złe rzeczy (bo sam boss jest zły), to i oczywiście na koniec musi się nawrócić, ale ponieważ pisze to w spoilerach to se daruje szczegóły. Teraz pytanie. Tadam. Kim jest? I to chyba największa zagadka serii. Za Chiny Ludowe pojęcia nie mam. Czy Morgana stworzyła go tylko do pomocy? Czy to że akurat jest kotkiem (lepiej jakby był Puchigusem
) też ma jakieś znaczenie? Czemu nic nie mówi?
Pobawmy się w psychologa. Freud pewnie się w grobie przewraca jak ja zaczynam to robić, ale cóż czasem trzeba. A więc z psychologicznego punktu widzenia nasz pacjent - Tsukasa, jest biedny, samotny, w obcym świecie, nie wie kim jest, nic nie pamięta. I co? Co robią dzieci w takiej sytuacji? Taaaak! Wyimaginowany przyjaciel. Nie, ja takiego na szczęście nie miałem
A Tsukasie jest potrzebny
Tzn nie chodzi o to że mały czarodziej sobie go przez cały czas wyobraża. Ale o to że on gra rolę takiego wyimaginowanego przyjaciela. Bo co ma począć taki cienias jak Tsukasa? I to w takiej sytuacji. A więc żeby chłopak był wogóle do czegoś przydatny, to Morgana głupia nie jest, tworzy kotka! Fakt że kobieta jest raczej przez swoją złą naturę ograniczona na polu artystycznym i ten kotek jest mało atrakcyjny (czytaj: milutki i słodki), ale swoją rolę doskonale odgrywa. A jaka to rola? Dobra już mówie... Przyciągnąc Tsukasę na stronę Morgany. Przyzwyczaić do zaistniałej sytuacji. "Zeby się dziecko nie bało" to dostaje zabawkę - kotka. Maho ma osłabić czujność Tsukasy, przekonać że Morgana nie jest zła.
Właśnie. Tu nasunął mi się kolejny wniosek. Pierwsze odcinki serii, gdzieś do połowy kiedy Tsukasa zaczyna się mniej liczyć, są doskonałym studium i podręcznikiem pt: "Jak postępować z dziećmi"
Dziwne? Nie, jeśli przeanalizujemy sytuację. Tsukasa jest dzieckiem. Zagubionym, przestraszonym dzieckiem. Morgana - obcą, nieznaną mu osobą. Jak namówić dziecko żeby poszło za taką nieznaną osobą? HA!
Tu się kryje cały trik który napędza serię na początku. Morgana musi przeciągnąć Tsukasę na swoją stronę. Dlaczego? Dobra napisze jakby ktoś nie skapował zakończenia - Tsukasa, odpowiednio ustawiony przez Morganę miał nie dopuścić do obudzenia się Aury, ewentualnie, poprzez swoje negatywne emocje i uczucia - do obudzenia się Dark Aury. Czyli jednym słowem Morgana go potrzebowała. Tylko że nie tak łatwo obcemu cżłowiekowi namówić zagubione, przestraszone dziecko (czy mi sie zdaje czy się powtarzam?) żeby robiło to co ten człowiek sobie życzy. Więc Morgana bierze podręcznik "Jak postępować z dziećmi" i czyta:
Rozdział 1: Jak zdobyć zaufanie dziecka - Musisz dziecku pokazać że nie jesteś złą osbą i że z twojej strony nic mu nie grozi. Git, myśli sobie nasz seksi głosik. I co robi? A no wtedy gdy Tsukasa czuje się najbardziej zagubiony mówi mu: Czekałam na ciebie. Bardzo długo. Dopóki będziemy razem będę cię chronić (or something like that). Czyli? Widać jak na dłoni. Dzieciak po takiej terapii myśli sobie - o, ktoś na mnie czekał pomimo że jestem samotny. O! i jeszcze cche być ze mną! ŁAŁ a nawet będzie mnie chronić! Jeeee.
No i Tsukasa jest już prawie w garści Morgany. Ale, dzieci gupie nie som, wrobić się nie dadzą. Nie tak łatwo. Morgana kombinuje dalej. Rozdział drugi:
Dziecko ci ufa, ale jakoś słabo - daj dziecku zabawki, prezenty. No to Morgana siup, daje mu Maho (to już wcześniej), Guardiana, fajną miejscówę do zabawy (lasek z łóżeczkiem). I dziecko jest hepi. Ale dzieją się różne rzeczy nieprzewidziane, dzieciak się buntuje. OK Morgana czyta dalej. Rozdział 3:
Dzieciak już jest prawie twój ale jakieś buce ci przeszkadzają. Guardian pozbywa siępięknie buców, odstrasza ludzi. Ale dzieciak ciut się boi nowej zabwaki. No to jazda, po co ma się bawić samo? Dajmy mu drugie dziecko. I Tsukasa spotyka Aurę. Nie dość że budzi w nim zachwyt bo jest ładna i biała (czyli dobrze działa na psychę dzieciaka) to jeszcze jest w podobnej sytuacji. Ufff napracowała się Morgana ostro. Tylko ze dziecko jak to dziecko, żadko się słucha - Morgana patrzy na załącznik na końcu - Jak dzieciak jest niegrzeczny wzbudzic w nim Respect. Amen. I co? Tsukasa dostaje po dupie - Morgana chce mu zabrać zabawki, mówi że już go nie chce - co jest gorszego dla dziecka niż to keidy rodzice mu mówią że go nie chcą że znajdą sobie inne. Zmyślam? Nieee. Odcinek bodajrze 5, Captured. Morgana chce oddać guardiana komu innemu. Tsukasa reaguje zupełnie jak dziecko - będę posłuszny. Luzik. Ostatni i najważniejszy rozdział w tej książce za chwile. Rozdział 4:
Dzieciak jest wyjątkowo wredny? - powiedz mu kim jesteś Voila. Morgana, żeby już totalnie zdobyć Tsukasę co robi? Ano największy przekręt z możliwych. Wiesz kim jestem.... A dziecko najbardziej ze wszystkich słucha swej matki.... Tsukasa po raz pierwszy płacze.
Wiem, to nie jest poradnik dla rodziców, raczej dla starszych panów co lubią małe dzieci
Morganie jednak się przydał. Przynajmniej na początku. A Tsukasa jako wredny bachor to już temat na oddzielną debatę. Nie to jeszcze nie koniec
Najlepsze przed nami. Na początek ostatnia rzecz na temat Maho, czysta spekulacja. Pierwsze wspomnienie Tskuasy to mały kotek. Czy dlatego Maho jest kotkiem? Mała Tsukasa IRL chciała mieć kotka, zły tatuś nie pozwolił. Morgana dała Tsukasie Maho....
Teraz, skoro wyjaśniłem relacje Morgana - Tsukasa, pora na mały hardcore. Wiem, jak zwykle pewnie będe sie z tego śmiał jak okarze się inaczej. Ale jakoś dziwnie wątpię w to czy kiedykolwiek dowiemy się jak było naprawdę. Czyli w stylu Evangeliona, pozmyślajmy, ale logicznie.
Morgana jest matką Tsukasy. Nawet jeśli tylko tak powiedziała, zeby zmylić chłopaka to jednak jest to najbardziej spekulacyjna i kontrowersyjna część serii. Co jeśli kłamała? Skąd w takim razie nagłe wspomnienie z pogrzebu? Powoli. Morgana mówi że jest matką Tsukasy. Tsukasa przypomina sobie od razu jej pogrzeb. Teraz mamy dwa wyjścia.
Założenie 1 - WSZYSTKIE wspomnienia Tsukasy to ściema. Mistyfikacja. Morgana wszystko wymyśliła. HA! Zapytacie: wymyśliła złego tatę? Przecierz to takie oczywiste że tak było naprawdę. Hola, powiadam, prrr szalona! NAPRAWDĘ? Morgana nie chciała żeby Tsukasa wrócił do prawdziwego świata. NIE MÓGŁ wrócić, bo musiałby obudzić Aurę. A korzystając z naszego Podręcznika, jak sprawić zeby dziecko nie chciało wracać do domu? W domu czeka zły tata
Logiczne? Nie wracaj tam, tam jest szaro, ponuro, źle, nikt cię nie chce... Teraz można powiedzieć że ta teoria jest bzdurna. Bo przecierz jawnie było pokazane jak stary Tsukasy w szpitalu chce zakończyć nędzny żywot córeczki. Tego Morgana nie mogła wyczarować w głowie Tsukasy. Nie mogła? A ostatnie sekundy serialu? Tsukasa i Subaru spotykają się IRL. Cyk. Widać do czego zmierzam? Niedocieniacie ludzie Morgany
Dalej. Powiecie, ale tam była Subaru, zupełnie prawdziwa tak jak wygląda w prawdziwym swiecie - na wózku i wogóle. A kto wam powiedział że ona tak wygląda?
Tu dochodzimy do ciekawej sprawy. NAJWAŻNIEJSZA rzecz o której tyle razy wspominałem. W tym serialu NIC nie jest prawdziwe. Zadaniem tego serialu jest pokazywać nieprawdę - bohaterowie, miejsca, zdarzenia - wszystko jest grą. A czy gra jest prawdziwa? Twórcy SIGNa taki mieli zamiar - ogłupić widzów całkowicie odwracając pojęcie realizmu i prawdy. Oglądasz serial i nie wiesz co jest prawdą a co tylko grą. Hmm twój mózg, rozsądek mówi ci: to jest prawdziwe bo tak jest normalnie i oni tak pokazali w filmie. A co jeśli nie jest, a twórcy chcą zębyś ty myślał że jest?
Robią z nami dokładnie to samo co Morgana z Tsukasą. Pokazują nam fałszywe obrazy. Czyli w tej wersji wszystko jest logiczne. Nic nie jest prawdą. Wszystko po to żeby zmylić nas i Tsukasę. Czyli że również nieprawdą jest wizja pogrzebu. matka Tsukasy nie umarła. BO PO CO W TAKIM RAZIE TA WIZJA? Morgana mówi - wiesz kim jestem - a Tsukasa przypomina sobie pogrzeb matki. Po kiego wała się pytam? Skoro jego matka umarła, nawet on to pamięta, to dlaczego od razu kojarzy sobie że ten OBCY, NIEZNANY głos jest jego matką? Bez sensu. Czy Tsukasa pomyślał sobie - O, mama umarła i zamiast pójść do nieba siedzi w jakiejś grze z której nei mogę się wydostać i gada coś do mnie? A jeśli Morgana rzeczywiście chciała żeby Tsukasa tak pomyślał? W tamtym złym świecie żyje zły ojciec. W tym świecie żyje dobra kochana mama która umarła. Gdzie zechce być Tsukasa?
Założenie 2 - Wspomnienia Tsukasy są prawdziwe. No tak, ale poprzednie założenie okazało się logiczne. Hmmm... Spróbujmy z tym, ale będzie jeszcze bardziej dziwnie. A więc Tsukasa przypomina sobie pogrzeb matki. Jego mama umarła, niestety naprawdę. Nawet jeśli naprawdę, to nei zmienia to faktu że chłopak wziął Morganę za matkę i myślenie jest podobne jak w Założeniu 1. Tylko.....
Matka Tsukasy umarła jak był małą dziweczynką. Można teraz w fajny sposób połaczyć działania Morgany w grze i postać matki z prawdziwego świata. Wbrew pozorom można. Morgana JEST matką Tsukasy. Po prostu. NAPRAWDĘ umarła, naprawdę teraz jest w grze. Zupełnie ODWROTNIE niż w Założeniu 1.
Jeśli teraz przypomnicie sobie moje poprzednie teorie,,,, Morgana = Emma.
Wszystko jasne? HAHAHA jestem genialny!
Zaczynając od początku. Emma, o ile wiadomo z Liminality umarła w młodym wieku. A co jeśli zostawiła córkę? Małą Tsukasę? Po latach Emma jest w grze, bo tego chciała, nad tym pracowała. Moje teorie tu pasują. Emma wymyśliła sposób przeniesienia umysłu, swiadomości do gry. Racja? A ci gracze co tracili przytomność? Już o tym pisałem. Emma także przenosi siebei do gry. Nie wiem jak, dlaczego i w jakich warunkach. Może kiedyś się dowiemy po co. Grunt że jest w grze, jako Morgana. Harold tworzy Aurę. Klucz, który ma rozproszyć mrok, odpędzić zmierzch. Morganie się to nie podoba. Potrzebuje kogoś, żeby przeciągnął Aurę na jej stronę. W pewnym momencie do gry loguje się córka Emmy. Mama robi czary-mary i córeczka jest już jej. Córeczka powstrzyma Harolda i pomoże mamie zrobić coś złego. Co to inna historia. Czy Harold jest ojcem Tsukasy. Tyle razy powtarza o swojej córce. NIE o Aurze. Chociarz możliwe że mówi o Aurze, to przecierz Tsukasa też jest dziewczyną. TEŻ może być córką Harolda. Już jest za późno... jego córka... jest w rękach Emmy, jej matki.
To co miałem napisać o Tsukasie na początku, ale pozostawiłem do spoilera. Tsukasa liczy się tylko do połowy. Potem twórcy w śliczny sposób go "wyłaczyli" na pare odcinków. I to właśnie wtedy postacie drugoplanowe najwięcej zdziałały. Nie twierdzę że Ouka jest zła...
Uffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffffff au moja dupa. nawet nie wiem ile to piszę, ale jeśli ktoś to przeczytał i zrozumiał to mu dziękuję z całego serca. Wiem że pewnie nawymyślałem ostro, i że połowa (w pozytywnej wersji) będzie głupotą i nieprawdą. Ale świadczy to o jednym. Jak wielkim i pięknym anime jest .hack//SIGN. O zadnym innym nie potrafiłbym tyle pisać. Nawet o Evie, chociarz nigdy nie próbowałem. Póki co jednak .hack RZĄDZI !!!!!!! Ide spać