Cóż mogę powiedzieć - dzięki chłopaki (rzecz jasna tym, co byli, bo przecież nie tym, co być mieli, i się w ostatniej chwili wymówili
) za wspólną wyprawę i liczę na następne
Choć teraz z kolejnymi będzie gorzej, rok akademicki za pasem, kampania wrześniowa w pełni, a pogoda będzie już coraz gorsza (choć w sumie czemu nie być optymistą?). No ale może uda się chociaż jakieś spotkanko zorganizować. Się zobaczy.
Teraz słów parę o wyprawie (tak coby się zawstydzili ci, co się nie zjawili, mimo że na nich liczyliśmy...
).
Dotarłem na miejsce nieco spóźniony (2 minuty). Szukałem się chwilkę, bo chłopaki stanęli przy innym wyjściu z metra, a ja przy innym, ale się szybko wyjaśniło. Na miejscu czekali już Algi, Shadow, Wotan i Xaos. Jakieś 10 czy 15 minut później, kiedy się nikt więcej nie zjawił, wsiedliśmy do autobusu i ruszyliśmy w drogę. W międzyczasie Algi, Wotan i Xaos wykazali piorunujący brak szacunku dla starszych ludzi, nie ustępując im miejsc. Nie to co Shadow i ja, pełna kulturka
W nagrodę mieliśmy okazję wysłuchać, jak w ten piękny niedzielny ranek ludzie zmierzający do kościoła obrzucają się obelgami za zastawianie przejścia.
Po kilkudziesięciu minutach jazdy dotarliśmy do przystanku docelowego, skąd pieszo ruszyliśmy za Wotanem. Kiedy zeszliśmy do ciemnego tunelu pod torami, chłopaki zaczęli płoszyć stare babcie swoimi wrzaskami. Reszta drogi upłynęła mi na wysłuchiwaniu opowieści o tym, co to chłopaki (głównie Wotan, Xaos i Algi) wyrabiali z bronią i jak nią straszyli policję i ochroniarzy. Po dalszych 10 minutach marszu dotarliśmy na parking, gdzie czekał na nas burżuj JC. Teraz Wotan poprowadził nas do hali. Weszliśmy przez okno w kiblu i ruszyliśmy na zwiedzanie. Rzeczywiście, klimat jak na innej planecie. Kwas kapiący z sufitu, wyżerający białe dziury w ziemi porośniętej zielonymi galaktycznymi porostami...
Chłopaki rzucili się z aparatami i zaczęli uwieczniać wszystko, co popadło, przy okazji zaglądając, gdzie się tylko dało i starając się popsuć wszystko, co zobaczyli. Wotan biegał po ścianach i wieszał się na zwisających ze sklepienia linach, Algi ganiał ze swoim sprzętem po całej hali, JC skradał się z tyłu, robiąc wszystkim zdjęcia w najmniej odpowiednich momentach, Shadow deptał szkło, zaśmiewając się przy tym dziko, a Xaos krążył i tylko wypatrywał okazji, żeby coś zbroić. A co ja robiłem, to nie powiem
Po zwiedzeniu pierwszej hali (w której natknęliśmy się także na inną grupę zafascynowanych fotografów), Wotan zaprowadził nas do drugiej. Było tu więcej rur, dziur w podłodze podstępnie umieszczonych w najciemniejszych miejscach, i inszych atrakcji. Zostaliśmy oprowadzeni po miejscu krwawych zmagań airgunowców i uraczeni opowieściami weterana (czyt. Wotana) z czasów wojennych. Przy okazji poznaliśmy też sekrety taktyczne i wszelakie miejsca o strategicznym znaczeniu.
Teraz czekała nas dłuższa wycieczka na zewnątrz, po całym kompleksie. Poznaliśmy nazwy ulic, podziwialiśmy reklamy. Zwiedziliśmy kilka innych, nie tak już interesujących budowli. Wotan i Shadow urządzili zawody we wrzucaniu opon do studni. Wszyscy (z wyjątkiem Wotana) urządzili zawody w rzucaniu w Wotana kamieniami
Kiedy Algi wkroczył z ciężką altylerią (płytą chodnikową czy czymś podobnych rozmiarów), zarzuciliśmy pomysł i ruszyliśmy dalej. Później przystanęliśmy na mały popas w celu regeneracji sił. Wotan, wykazując się niespożytą energią, skakał po wielkich betonowych kamulcach i płytach zbrojonych. Algi wymienił porozumiewawcze okrzyki ("AHAHAHAHAHAHAAHAAA!!!!") z jakąś grupą obozującą gdzieś dalej. Potem wszyscy (z wyjątkiem JC, który widać uznał, że takie zabawy to nie jego poziom, i siedzącego tyłem do celu Xaosa) zajęli się celowaniem kamieniami do otwartej studzienki. Znaczy kamieniami rzucali Shadow oraz niżej podpisany, ponieważ Algi zaczął ciskać bryłami zlepionego piachu (ku wściekłości Xaosa), Wotan zaś nie patyczkował się, wyciągnął skądś parudziesięcio kilowy kamulec i już w drugim rzucie (po pierwszym kamulec nie doleciał do celu) umieścił go na dnie studni.
Ruszyliśmy w drogę powrotną. 'Podziwialiśmy' wyczyny motorowca, który popisywał się na swoim ścigaczu. Wotan uznał, że starał się poderwać Algana lub JC (szli z przodu, więc tego nie słyszeli
). Po 20 minutach marszu dotarliśmy przed sklep 'Factory', do którego udali się Wotan z Alganem, by poprzymierzać ciuszki. JC poszedł na poszukiwania samochodu. Reszta spoczęła przed wejściem. Po chwili ze sklepu wyszedł Wotan z lodami, wrócił JC z posępną miną, potem dołączył Algan z dziwnym uśmieszkiem. Nadeszła chwila rozstania. Burżuje JC, Algi, Wotan i Xaos wsiedli do samochodu i odjechali, zaś Shadow i niżej podpisany ruszyli na poszukiwanie przystanku. Po jakichś 15 minutach udało się takowy znaleźć. Zapakowaliśmy się więc do autobusu (517) i ruszyliśmy do cywilizacji, nasłuchując dziwnych stuków dochodzących z wnętrza autobusu. Kiedy zatrzymaliśmy się przed Blue City, zastanowialiśmy się, czy by nie złożyć niezapowiedzianej wizyty tyrającemu w pocie czoła Aziemu. Ale że nie chciało nam się specjalnie wysiadać, pomachaliśmy tylko ręką i ruszyliśmy do centrum, gdzie nastąpiła rozłąka. Wsiadłem do swojego autobusu (akurat stał na przystanku) i wróciłem do domu.
A teraz koniec bajki i do łóżek
Azi - no Lechu knuł to swego czasu na ircu
Wydawało mi się nawet, że mówił coś o dołączeniu do nas na zlocie w niedzielę, ale albo ja coś źle zrozumiałem, albo on jest taki niesłowny
"Diese nadmierne sformalizowanie starożytnego prawa zeigt Jurisprudenz jako rzecz tego samego rodzaju, als d. religiösen Formalitäten z B. Auguris etc. od. d. Hokus Pokus des znachorów der savages" -- Karol Marks