Waldemar Łysiak 'Ostatnia kohorta'
'Ostatnia kohorta' i zarazem ostatnia, czyli najnowsza książka pana Łysiaka, człowieka barwnego języka i mocno sprecyzowanych poglądów społęczno - politycznych, którym daje ujście w pozycjach 'zaangażowanych' (np. 'Rzeczpospolita kłamców') i, przynajmniej w teorii, 'niezaangażowanych';
piszę w teorii, bowiem od pewnego czasu Łysiak wyraźnie ma tendencję do kreowania głównego bohatera obdarzonego właśnie autorskimi przekonaniami i o ile w pierwszej książce to nie ma znaczenia, to przy vzwartej zaczyna dość irytować...
na wstępie rys ogólny, czyli tło: Rzym chyli się ku upadkowi - barbarzyńcy pod miastem, jest ich więcej, niż kiedykolwiek, Imperium ogranicza się do części Półwyspu Apenińskiego, generalnie jest źle...ale jest tzw. 'nadzieja', czyli mityczny 'ostatni legion', który miałby przetrwać i okopać się gdzieś w dalszych prowincjach (byłych prowincjach - w tym momencie to już włości barbarzyńców różnej maści), wystarczy do niego dotrzeć i poprowadzić pod Miasto...no i rzecz jasna pokonać dzicz, ale to już łatwizna, jak się ma taki legion i takiego wodza...no właśnie: 'takim wodzem' jest trybun Fulviusz zwany Soterem, czyli zbawcą, 'bóg wojny', tytan intelektu i cnót, prawdziwy Rzymianin, lek na całe zło...
o co chodzi w książce? o to, żeby ów ideał wraz z ekipą odnalazł legion i wrócił i uratował Rzym; żeby nie było zbyt łatwo nie padają żadne konkretne daty, więc z punktu widzenia historycznego nie wiemy, czy mu się uda - w końcu ataków na Rzym w końcówce Imperium było sporo, udanych więcej niżby Rzymianie chcieli, ale kilka udało się powstrzymać;
czy książka jest warta przeczytania? tak, jeśli lubi się Łysiaka i tak, jeśli lubi się ten moment historyczny, który jest bardzo ciekawy, a przez swoje skomplikowanie nie za często pojawia się w literaturze, zwłaszcza popularnej;
czy książka jest dobra? tu ocena jest znacznie trudniejsza...
mam do niej szereg zastrzeżeń;
po pierwsze, naprawdę irytuje mnie gdy w kolejnej książce czytam te same teksty wypowiadane przez głównego bohatera...czasami nie chodzi nawet o to, że oni mają te same poglądy autora książki, ale że wypowiadają je niemal identycznie;
po drugie, nie do końca wiadomo o czym jest książka; jest akcja, ale jest ona chyba w równej mierze treścią, jak i pretekstem do pokazania przemiany narratora, adoptowanego syna głownego bohatera (choć technicznie rzecz biorąc to chyba raczej ów syn, narrator, jest głównym bohaterem
), albo ogólnych refleksji nad światem wygłaszanych ustami spotykanych postaci;
po trzecie, we wstępie autor stara się pokazać przyczyny upadku Imperium Romanum; niby robi to w miarę rzetelnie, niby stara się pokazać wszystkie możliwe hipotezy, ale mimo wszystko powstaje obraz mocno zniekształcony ideologicznie, a pomysły, że jedną z przyczyn był fakt, że powstający Kościół odbietał najwartościowsze jednostki państwu (no bo to oczywiste, że taki koleś, co to chciał zostać wodzem, wybrał karierę biskupa, prawda?) jest już pewnym nadużyciem...wstęp robi pewne mało sympatyczne wrażenie, może akurat na mnie, bo Rzymem przez czas jakiś zajmowałem się uważniej - to wrażenie pozostawiło pewien niesmak, może u innych tego niesmaku nie będzie;
po czwarte, uproszczenia; tutaj już jest moje rozbestwienie: Łysiak potrafił malować bardzo niejednoznaczne i skomplikowane jednostki, bohaterowie tak pierwszego, jak idalszych planów tętnili życiem, tutaj w kilku przypadkach tego zabrakło;
jeśli dzięki tym słowom stwierdzicie, że książka jest zła, albo nieudana, to będzie to mylne wrażenie: z całą pewnością warto ją przeczytać, ona pokazuje sporo prawdy o tym, jak kończyło się Cesarstwo Zachodnie i jak rodziła się Europa Średniowiecza, po prostu warto dla przecwiwwagi sięgnąć np. po drugi tom 'Pocztu cesarzy rzymskich' Krawczuka i przejrzeć tak fakty, jak i całkiem trafneobserwacje historyka, nie literata
pozdrawiam
We've all been raised on television to believe that one day we'd all be millionaires, and movie gods, and rock stars. But we won't. And we're slowly learning that fact. And we're very, very pissed off.