Seans jak wcześniej zapowiadano nie rozpoczął się o godzinie 0:01, z powodu wyczekiwania na spóźnialskich, którzy to pojawiali się nawet po rozpoczęciu projekcji. To jeszcze wybaczyłem właścicielom wybranego przeze mnie kina [gdański "Neptun"], ale niewygodne fotele i bardzo słaba jakość dźwięku trochę zniekształciły odbiór utworu Jacksona [zastanawiam się nad re-seansem w sali z dźwiękiem THX].
Film rozpoczyna się w momencie, gdy Gandalf wpada razem z Balrogiem w głąb Morii. Samo wykonanie tej sceny, świetne poruszanie się kamery, dynamizm akcji, już w tym momencie powala widza na kolana. Mimo, iż wyczyny walczącego Gandalfa wydają się bardzo nieprawodopodobne [w końcu to kilkusetletni starzec, o ile mnie pamięć nie myli], przywołujące na myśl scenę początkową z... Goldeneye, śledzimy je z zapartym tchem.
W momencie uderzenia walczącej pary o dno Morii [konkretnie o taflę wody na jej dnie] budzi się Frodo, już na terenie Mordoru. Akcja zwalnia tempo, widzimy dwóch małych Hobbitów podróżujących po górach. Następuje schwytanie śledzącego dwóch Niziołków Golluma...
Wielkie brawa dla Andy Serkisa i speców od efektów specjalnych za wykreowanie tak wspaniałej, tak bardzo podobnej do tej z książki postaci. Gollum jest bez wątpienia gwiazdą tego filmu. Jego rozdwojenie osobowości, mówienie o sobie w trzeciej osobie i ciągłe, ale to ciągłe wspominanie "ssskarbu" jest kapitalne. Widz obserwując dyskusję między Gollumem a Smeagolem, zaczyna odczuwać sympatię dla tego stwora. Współczuje mu tragedii jaka go dotknęła w chwili przywłaszczenia sobie pierścienia władzy.
Akcja przenosi się gdzie indziej, pokazując pościg Aragorna, Legolasa i Gimlego za Uruk-Hai po łąkach i wzgórzach Riddemarchii. W porównaniu z książką, cała scena jest znacznie skrócona i uproszczona. Bardzo wcześnie bohaterowie spotykają wygananego z Edoras Eomera, bardzo szybko Aragorn wywnioskowuje ucieczkę Pippina i Merrego z rąk orków, a sam Gandalf pojawia się już w 30-40 minucie filmu. Tym samym poszukiwania Hobbitów porwanych przez sługi Sarumana dobiegają końca, a Gandalf zabiera naszych trzech przyjaciół do Rohanu.
Uzdrowienie Theodena jest bardzo efektowne i daje widzowi nie obeznanemu z książką ważną informację - na wszystkie poczynania i dezycje króla Rohanu bezpośredni wływ wywierał sam Saruman [jest to bardzo dosadnie przekazane], a Grima był w sumie tylko szpiegiem białego czarodzieja w terenie.
Czarna Brama zostaje zamknięta na oczach dwóch przerażaonych Hobbitów. Gollum przyznaje, że zna inną ścieżkę i po kilkukrotnym naleganiu przekonuje Froda i Sama do podążania za nim. Niestety, cała trójka wpada w ręce Faramira. Tu następuje chyba największa, moim zdaniem zupełnie niepotrzebna zmiana w stosunku do książki. Faramir skuszony potęgą pierścienia postanawia zabrać Hobbitów do Osgillath. Dopiero tu, po charyzmatycznej przemowie Samwise'a Gamgee, decyduje się puścić powiernika pierścienia dalej. (Jednak skaza jaka została uczyniona na honorze Faramira, jest momentami jeszcze większa, niż ta, która doprowadziła Boromira do zagłady... Bardzo mi się to nie spodobało.)
Zdrowy już Theoden podejmuje [ku lekkiemu poirytowaniu Gandalfa] decyzję o opuszczeniu głównego grodu królestwa i udaniu się z całym wojskiem i wszystkimi mieszkańcami do twierdzy w Helmowym Jarze. A czarodziej, widząc nadchodzące z Isengardu niebezpieczeństwo udaje się na poszukiwanie Eomera i jego armii. W trakcie przemarszu do Jaru, obserwujemy potyczkę pomiędzy uchodźcami z grodu Medusel a oddziałem Wargów. Totalnie niezrozumiała jest dla mnie scena, w której Aragorn spada ze skarpy i w mniemaniu bohaterów ginie. Jedno słowo nasuwa mi się na myśl - bezsens. (widzimy nieprzytomnego Aragorna, płynącego z prądem rzeki, śnią mu się romantyczne sny, w których wspomina Arwenę. [wcześniej Arwena pojawiała się w retrospekcjach - tu wyjaśniano istotę jej tragicznej do Aragorna miłości]).
Merry i Pippin spotykają Drzewca, który po konsultacji z Gandalfem zabiera ich na wiec Entów. O ile w książce dwaj Hobbici, nie odegrali żadnej roli w trakcie jego trwania, to tutaj, po charyzmatycznej przemowie i odpowiednim pokierowaniu Drzewca w kierunku Isengardu, doprowadzają do wybuchu wściekłości Pasterzy Drzew.
Sceny oblężenia Helmowego Jaru i burzenia grodu Sarumana przez Entów przeplatają się. Przeprowadzone z ogromnym rozmachem, niesamowicie spektakularnie, są punktem kulminacyjnym tego filmu. Moment, w którym Gandalf nadchodzi z odsieczą broniącym się Rohańczykom [wspomaganym przez oddział Elfów pod wodzą Haldira (nie pamiętam tego z książki... było coś takiego?)] jest chyba najbardziej niesamowitą sceną filmową jaką widziałem w życiu. Brawa, brawa, brawa.
Zatapianie Isengardu również wygląda majestatycznie, aczkolwiek widać, że w 95% jest wygenerowane przy pomocy komputerów. Nie zmienia to faktu, że jest PIĘKNE i trzeba to zobaczyć w kinie, bo w domu na DIVXach nie daje tak kapitalnych wrażeń.
Film kończy się w momencie, gdy Gollum, sądząc, że Frodo dopuścił się zdrady i kłamstwa wobec niego, postanawia zabrać Hobbitów do jaskini Szeloby... Przerażająca, moim zdaniem, scena. Wystarczy popatrzeć na mimikę i zachowanie Golluma...
Atmosfera w filmie jest bardzo mroczna i przygnębiająca. Jedyne humorystyczne wstawki są dziełem Gimlego, postaci na równi wspaniałej co Gollum. (Dodam, że Gimli to mój ulubiony bohater trylogii i jest dokładnie taki sam, jak go sobie wyobrażałem - brawo dla pana Rhys-Daviesa, który będąc blisko dwumetrowym mężczyzną, stworzył tak doskonałą kreację aktorską, niespełna półtorametrowego krasnoluda.)
Rozmach, efekty specjalne, wrażenia wizualne i dzwięki niesamowicie komponujące się z fabułą filmu, czynią Dwie Wieże chyba najbardziej spektakularnym dziełem w historii kinematografii. Niektóre sceny [np. przegląd wojsk Uruk-Hai w Isengardzie, oblężenie Helmowego Jaru, atak małego oddziału Theodena na armię orków pod bramą twierdzy w Jarze, odsiecz Gandalfa] na długi czas, o ile nie na zawsze, pozostaną w pamięci widzów.
Wybaczając zmiany w stosunku do trylogii Tolkiena, można użyć tylko jednego przymiotnika opisującego ten film: GENIALNY. Biegiem na seans, bo takie spektakle rzadko się w kinach trafiają...
EDIT: Przeredagowałem trochę ten text, wygląda i brzmi teraz w miarę normalnie
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
![Razz :P](./images/smilies/icon_razz.gif)