No to i ja skrobnę, pewnie tylko Jandera to zaciekawi, ale co tam
Gram również malutko, koło 80 godzin. Czuję jednak że 300 to będzie mało (tyle spędziłem przy ffx-1). Mam 93% poznanej fabuły, questów pobocznych, dodatkowych dungeonów, najlepszych itemów nie zdobywałem, narazie błądzę po świecie, próbując robić kilka zadań na raz (trudno się zdecydować czemu poświęcić czas
). Lewelowanie idzie przy tym samoczynnie, bardziej skupiam się na maxowaniu Dress Spher. Aha, przechodzę drugi raz.
Narazie recenzja czysto techniczna, do osobistych "doznań" przejdę potem. No więc mamy pierwszy w dłuuugiej historii FFów sequel. I nie zasłużyła na niego ani żadna z części oldschoolowych, ani kultowa, wychwalana pod niebiosa FF7, ale właśnie Final Fantasy X. W związku z tym raczej wymagana jest znajomość pierwszej części - FFX-2 po prostu kontynuuje więkoszść wątków, wykorzystuje większość motywów, itd. To jest dosłownie Druga Część, i dopiero razem z FFX-1 tworzą spójną całość. Można oczywiście grać w samo FFX-2 nie znając pierwszej części, ale myślę że bardzo dużo się traci.
Z drugiej strony znajomość FFX-1 ma swój minus. A mianowicie sequel tak bardzo rózni się od pierwowzoru, że jest to w pewnym sensie zupełnie inna gra. Wszystko co widzimy w FFX-2 to lustrzane odbicie FFX-1, zupełne odwrócenie, przeciwieństwo totalne. Final Fantasy X oferowało świetną fabułę, świetną druzynę bohaterów, świetny mroczno-dołująco-mistyczny klimat, plus strasznie liniową rozgrywkę, strasznie monotonne i powolne walki, i tak dalej. A FFX-2? FFX-2 oferuje nam szczątkową (w porównaniu do ffx-1) fabułę, skromniutką, nieciekawą drużynę, nie każdemu podobający się luzacko-dziewczęco-kolorowy klimat, plus nieliniową, wypchaną po brzegi questami rozgrywkę, świetne, dynamiczne i rozbudowane walki.... zupełne przeciwieństwo.
Czy to źle?
Po kolei. FFX-1 wycisnąłem na maksa. Znam na pamięc każdy peksel, każdy centymetr lokacji, każde zdanie, mam namaksowane postacie, najlepsze itemy, pokonałem wszystko ci się dało, zrobiłem wszystkie questy. Ta gra nie ma przede mną żadnych tajemnic. A teraz dostaję sequel. Sequel, który w 90% jest identyczny z pierwszą częścią! Te same lokacje, te same przedmioty, te same postacie. Czy w takim razie jest sens grania? Czy przypadkiem nie wyjdzie z tego sytuacja, że gra znudzi mi się po godzinie grania - bo już wszystko widziałem w pierwszej częsci?
Nie.
Square miało jaja. Podziwiam tę firmę że zrobiło taki sequel. Że pomimo wrzasków milionów fanów, że FFX-2 to zbrodnia, bluźnierstwo, syf najgorszy, wsteczniactwo, komercha, trzepanie kasy na ludzkiej naiwności i tak dalej, wydało TAKĄ grę. Może zabrzmię w tej chwili jak prawdziwy fanboj - ale Square pokazało swój czysty profesjonalizm.
Mogli zrobić kolejnego świetnego fajnala, jak to robią już od 11 części. Zrobili coś, w co teraz gram. Dlaczego - nie wiem, wiem tylko że dobrze zrobili, i uważam, że nie chciałbym żeby wyszło im inaczej. Skąd taki wniosek?
Gra się dziwnie - niby to jest to samo co w FFX-1, ale za razem zupełnie coś innego. Niby znów te same lokacje - ale człowiek zamiast myśleć "cholera ile razy można łazić po tym miejscu" ma dziwne wrażenie jakby nadal te miejsca go wciągały, nadal zauroczały... Czego to wina? Chyba magii świata FFX - żaden z jrpgów śmiem twierdzić nie ma tak świetnie zaprojektowanego i skonstruowanego świata. Tak żywego, ciekawego, wciagającego. W FFX-1, podczas pielgrzymki szliśmy po prostu przed siebie - jak na wycieczce, oglądaliśmy Spirę z okien autokaru. I wydawało się, że przedstawiony świat poznaliśmy do głebi. BŁAD.
Dopiero FFX-2, ze swoją nieliniowością, ze swoimi misjami, oddzielnym fabułami dla każdej z lokacji daje możliwośc poznania Spiry na maksa. Wykorzystano wszystko co się dało, wyciśnięto do ostatniej kropli. CommSphery, minigry, questy - wszystko po to żeby jak najbardziej wczuć się w ten świat. ,To mi się właśnie podoba. Final Fantasy X-2 to wielka, interaktywna, pełna zabawy i przygód wycieczka po Spirze. I dlatego powrót do tak dobrze znanych z jedynki miejsc sprawia tyle frajdy i się nie nudzi.
Oczywiście Square dodało wiele nowych rzeczy, kilka lokacji zmieniono, kilka rozbudowano, wszystko zmieniło się ze względu na wydarzenia z FFX-1, które bez spoilerów mówiąc - zmieniły całkowicie oblicze świata. I to widać - te zmiany są tak wielkie, że jak juz pisałem - wszystko obrócilo się o 180 stopni. I również dlatego gra się szybko nie nudzi. Nie dość że poznajemy jeszcze lepiej znany nam świat - to na dodatek poznajemy go z zupełnie innej perspektywy. Kolejny plus dla gry - wszystko jest takie same, ale poprzez radykalną zmianę klimatu, zupełnie inne.
Rozbijając na częsci:
Klimat - maksymalnie luzacki, wesoły, swobodny. Oczywiście są momenty nastrojowe, są mroczne i ponure. Square zawodowo wywiązało się ze swojego zadania - nic nie odstaje, nic nie razi, wszystko, pomimo swej nietypowości, pasuje do siebie. Gra fakt - jest dziewczęca (mamy drużynę 3 dziewczyn przeciez), ale o dziwo to nie powoduje żadnych odruchów wymiotnych, nie bulwersuje, czy nie odpycha. W FFX-1 było kilka scen, kiedy cżłowiek się po prostu wpieniał - bo nie pasowały, denerwowały czy były po prostu głupie. A tu, w FFX-2, takich scen jest całe multum i zadziwiająca rzecz - zupełnie nie rażą! Przechodzi się przez nie gładko i spokojnie. A co najważniejsze - można się dośc często porządnie pośmiać.
Rozgrywka - jak na fajnala przystało - rozbudowana, w miarę skomplikowana, ale nieziemsko łatwa do opanownia. Pomysł z misjami - świetny. Zupełna nowośc w tej serii, a za razem doskonale wykonana - to nie minigierki z FFX-1 gdzie człowiek po całym dniu prób tłukł padem bo mu nie wychodziło. Minigier, questów i misji jest o wiele więcej niz we wszystkich poprzednich fajnalach razem wziętych. Rozgrywka to również walka. Tak jaki cała gra - jest szybka, dynamiczna, chaotyczna. Z początku człowiek nie wie co się dzieje, kto co robi i gdzie stoi na arenie. Szybko jednak można wszystko opanować, jedyną niewiadomą są same Dress Sphery i ich umiejętnosci - a uczenie się, zdobywanie nowych i wykorzystywanie ich w walcze to czysta przyjemność.
Skoro o Dress Spherach mowa - ano mamy trzy dziewczynki, mamy przebrania dla nich i mamy transformacje, Czysta Czarodziejka z Księzyca. Ale to znów o dziwo zupełnie nie przeszkadza! Raz, że zmiany strojów są świetnie zrobione, nadają walce fajny klimat, dwa że można je wyłączyć. I skupić się jedynie na technicznym aspekcie posiadania Dress Spher. A mianowicie posiadamy dzięki nim prawie 40 postaci w dużynie. Tak - każda z 3 dziewczyn ma po 14 Dress Spher, plus po jednej (trzyczęsciowej) Specjalnej. Każda ma po (o ile się nie mylę) 20 umiejętności. Nauczenie się wszystkiego (każda postać uczy się niezależnie) zajmuje "trochę" czasu, a i ich ilośc daje w walce olbrzymią ilośc mozliwości. Możliwośc zmiany w czasie walki, możliowśc uczenia innych postaci innych skilli, sprawia, że można grać na kosmiczną ilośc sposobów, i według własnych preferencji. W FFX-1 po namaksowaniu każda postać była identyczna (Yuna miała jedynie Summon, i Limity były inne), tutaj wystarczy wybrać dla każdej postaci inną Dress Sphere i mamy od groma kombinacji. Do tego dochodzą Akcesoria, Garment Gridy, i inne duperele - no i mamy wspaniały system walki i rozwoju postaci.
Postacie - jak pisałem - 3 główne. Ale! raz że mają Dress Sphery, a dwa, że postaci pobocznych jest od za przeproszeniem zajebunku. Wszystkie postacie z FFX-1, które wcześniej były jedynie pionkami, minimalnie przedstawione jako nic ważnego, tutaj są osią gry. Tutaj możemy poznać dokładnie ich charaktery, ich historie - ba! zobaczyć zakończenie wątków z FFX-1. Kolejny apsekt naszej wycieczki po Spirze. Co do samej drużyny. Yuna dokładnie odzwierciedla samą grę. Zmieniła się o 180 stopni w stosunku do FFX-1, a za razem jest dalej tą samą Yuną. Największym chyba plusem jest jej głos. W FFX-1 to była porażka, tragedia, i maksakra. Tragedia, której nie mogłem ścierpieć gdy tylko się odzywała na ekranie. W FFX-2 o dziwo (znów!) jej głos nie przeszkadza zupełnie - wręcz przeciwnie, postać Yuny dzięki niemu zyskuje unikatową osobowość. Rikku w FFX-1 była świetna. Ale strasznie mało "pokazana". Tutaj Rikku bardzo często zdaje się być główną bohaterką. To źle. Bo spieprzyli jej charakter dokumentnie. Jest głupia jak but, gada głupoty, zachowuje się jak 10-latka, bardzo często gdy na ekranie mamy jakąś świetną scenę, jedno jej zdanie psuje cały klimat. Nie jest tak oczywiście bez przerwy, często Rikku potrafi być jak dawniej, często potrafi doprowadzić do śmiechu a nie do nerwicy. No i gwiazda tej gry, czyli Paine. Gdyby nie ona, moja ocena FFX-2 spadła by o połowę. Raz, że jest żeńskim wcieleniem Aurona, a dwa, że jest żeńskim wcieleniem gracza (zakładając że gracz jest płci brzydkiej). Bo ona ma takie same nastawinie do Yuny i Rikku jak statystyczny gracz FFX-2. Bo rzuca świetne komentarze, bardzo często oddające nastrój gracza widzącego na ekranie zdziecinniałe Yunę i Rikku. No i Paine dorobiła się w tej grze własnej historii, może i nawet jest lepsza niż główna fabuła gry. Mamy też Hypello, te niebieskie wodne żabo-stwory. Oni po prostu w tej grze rządzą. W FFX-1 jedyna ich rola to opieka słoniowatych Shoopufów, tutaj dostają olbrzymią ilość ról, olbrzymią ilośc scen, a co najważniejsze - każde ich pojawienie się na ekranie i charakterystyczny sposób mówienia wywołują nagły i ostry atak śmiechu. Zdecydowanie moja ulubiona postać ze wszystkich FFów. Hypello ish great, yesh?
Poza tym mamy Syndrom Suikodena, niespotykany we wcześniejszych FFach - te świetne uczucie kiedy spotykamy znaną z poprzedniej częsci, uczucie takie samo jak przy spotkaniu dawno nie widzianego, dobrego przyjaciela. Bardzo duży plus.
Fabuła - jak już mówiłem - szczątkowa. A przynajmniej taka się wydaje w porównaniu do pozostałych Fajnali. Poznajemy ją bardzo szybko, pozbawiona jest rewelacji i zwrotów. Ale nie jest zła - to w sumie Square, i poznaje się ją całkiem przyjemnie. Zakończenie jest ekstra i bez zarzutu, wyjątkowo dobre jak na taką treść. Ale nie w głównej fabule kryje się moc. W grze mamy 15 lokacji. Przez 5 rozdziałów w tych lokacjach toczy się własna mini-fabuła. Besaid ma własną historię, Zanarkand własną. A co najciekawsze - zalerzną od poczynań gracza. W 5 rozdziale, na koniec, każda historia sie kończy.
Tutaj mała, osobista dygresja. Jak pisałem mamy przeciwieństwo FFX-1. I nawet na tym polu tak jest. W FFX-1 mieliśmy historię Tidusa, Yuny itd. To były ich historie, oni sami je tworzyli, gracz był tylko widzem - Tidus narratorem. W FFX-2 sami piszemy własną historię! To jak działamy ma wpływ na kolejne wydarzenia w każdej lokacji, zrobienie czegoś, nie zrobienie czegoś, wyrobienie się w czasie, zrobienie czegoś gdzie indziej - wszystko ma wpływ na to, czy na koniec gry w każdej z lokacji zobaczymy te najlepsze zakończenie. Nawet sama gra ma kilka zakończeń, również zależnych od naszych poczynań. Ewenement na skalę FFów. I olbrzymi plus. Grę można przechodzić wiele razy, za każdym razem na inny sposób.
Grafika - standard, ale doskonały, Grafika ta techniczna jest taka jak w FFX-1, poza paroma ulepszeniami, jak cienie w walce czy lepsza animacja twarzy. A grafika ta artystyczna, jak zwykle niedościgniona. Design postaci, lokacji, detali - drzwi, pojazdów, naczyń, mebli, roślin, potworów - wszystko to dzieła sztuki. Zero zastrzeżeń.
Muzyka - ehhh. Pierwsze wrażenie negatywne. Zupelnie kto inny niż zwykle komponował. I brzmi zupełnie "niefajnalowo". Słuchanie soundtracku nie znając gry odradzam - mozna ogłuchnąć. Ale o dziwo, te kakofoniczne dzwięki wybitnie pasują do gry! Nie wiem jakim cudem, ale nie wyobrażam sobie lepszej muzyki do tej gry. Co więcej, w miarę grania wiele kawałków zaczęlo mi się podobać. Muzyka z lokacji jest bardzo przyjemna - Calm Lands czy Zanarkand mają świetne BGMy. Są utwory cięzkie, klimatyczne, są utowry maksymalnie luzackie jak cała gra. W chwili obecnej słucham soundtracka i jedynie kilka kawałków mi się nie podoba. Chocobo Theme to jest syf największy i bluźnierstwo, muzyka z walk (tych zwykłych) jest jakaś taka bez wyrazu i klimatu... z drugiej strony "1000 Words" jest dla mnie porównywalne jakościowo z Suteki da Ne z FFX-1, a "Eternity" (kawałek z napisów początkowych) to majstersztyk. Przyjemne są też utwory z końca gry, z ostatniej walki itd. Ale uwaga dla Square - więcej bym nie chciał takich wybryków.
Wady? Jest kilka, ale przeważnie zależą one od gracza. Co dla mnie jest dużym plusem, kogoś może drażnić, i odwrotnie. Na pewno lekkim minusem jest jednak to, że to 90% dawna FFX-1, i gra niczym przez to praktycznie nie zaskakuje, nie wciąga i nie daje tego uczucia "odkrywania", które znamy z innych FFów, Tutaj większośc rzeczy znamy, i mimo że wciągają i podobają się jak w FFX-1, to nadal są to tylko "te same rzeczy". Poza tym minusem jest lekki chaos - w grze NA RAZ trzeba robić tyle rzeczy, że łatwo się pogubić. Czegoś zapomnimy - i dupa. A mamy ograniczenie - jeśli czegoś nie zrobimy w jednym rozdziale, możemy raczej już nie mieć więcej ku temu okazji. To wymaga co rozdział dokładnej eksploracji. No i nie wiemy na początku kiedy rozdział się śkończy, odłożymy coś na później, zrobimy inna rzecz, a tu nagle okazuje się że to koniec rozdziału. Wszystko to jednak zmusza do przechodzenia gry po raz kolejny. To, i fakt że wszystkiego po prostu się nie da zrobić za pierwszym razem.
Minusem są także nieco chaotyczne walki. Czasem kamera ustawi się tak, że nie widać kto gdzie stoi, kto kiedy atakuje i kogo. Jedyną pomocą wtedy jest menu. Można się przyzwyczaić, ale są chwile kiedy to naprawde wpienia.
O reszcie minusów w postaciach, fabule itp pisałem wyżej.
Kilka uwag osobistych, możecie nie czytać, niewiele stracicie, chyba że chcecie wiedziec co ja dokładnie czuję wobec tej gry.
Po pierwsze - FFX-1 to najlepszy z Fajnali. Tego jestem pewien. I dlatego cieszę się, że to właśnie on, jako pierwszy dorobił się sequela. Kiedy tylko pojawiły sie pierwsze screeny jednak poważnie zacząłem się bać. Że Square spieprzy doskonały obraz pierwszej częsci robiąc TAKIE coś. Yuna w stylu Lary, jakieś przebranka, dziewczęce klimaty. To miała być porażka. Pierwszy sequle i pierwsza porażka w świecie FFów.
Bałem się do chwili odpalenia gry. Tyle się człowiek naczytał opinii ludzi co już w to grali, Zdania podzielone, ale większośc uważała FFX-2 za komerchę i gniot. Czy grając w to będę się wkurzał, denerwował, i co gorsza żałował pieniędzy?
Zmieniłem zdanie po pierwszych 15 minutach gry. Potem lekkie jednak zwątpienie, aż do momentu gdy dostaje się Airshipa na własnośc. A wtedy wszelkie wątpliwości znikły. Ta gra jest świetna. To jest świetny sequel, świetna kontynuacja doskonałego FFX-1. Strasznie przyjenie mi się wróciło do Spiry, stare i znane lokacje zwiedzałem z takim samym zapałem jak dwa lata temu. Luzacki klimat, głupie teksty, transformacje - nic co miało mnie wpieniać, nie robiło tego. Komercji nie czułem wcale większej niż grając w FFX-1 czy inne FFy.Owszem, jest kilka rzeczy które drażnią, których bym wolal żeby nie było. Ale nadal jest to świetna gra. I Hypello ish great, yesh?
Z głebszych doznań - podobało mi się rozwinięcie pobocznych postaci. Może czasem nie takie jak sobie wyobrażałem (Isaaru jako przewodnik po Zanarkandzie?) ale ogólnie bardzo przyjemne. FFX-1 kończy się bardzo nagle i bardzo "intensywnie". Nie wiadomo co się działo potem ze wszystkimi... widzimy przez całą grę Spirę pod władaniem Sina. Wizja niezwykła i na tyle silna, że człowiek nawet nie próbował sobie wyobrazic "jakby bylo jakby go nie było". I wtedy nadeszło FFX-2 . Raz - pokazuje nam jak wielką rzeczą było pokonanie Sina i jakim ciężarem dla Spiry jego zło i za razem pokazuje jak świat wygląda bez niego, a dwa - że kończy wszystkie wątki zaczęte w FFX-1, Wakka i Lulu mają swoje zakończenie, Dona i Barthello, Kimahri, Guado, wszystko kończy się definitywnie. Nie wiem, wyjątkowo mnie to poruszyło. Mówiąc krótko - FFX-2 to wspaniałe zakończenie do wspaniałej FFX-1.
Kończąc te lanie wody i zamulanie:
Wspólczuję przeciwnikom tej gry - omija ich świetny tytuł, no i muszą czekać na FFXII ze dwa lata, bez pewności jak dobrą grą ona będzie. A ja za ten czas dostałem kolejnego, świetnego Fajnala, przy którym spędze, jak dobrze czuję, więcej czasu niż przy innych Fajnalach do tej pory.
Gdyby ktoś miał pytania dotyczące gry, walk, questów itd, niech pyta - niewiele jeszcze wiem o tej grze, ale postaram się pomóc