Moderatorzy: Shadowmage, Vampdey, Tigana, Achmed
Fidel-F2 pisze:No
Fidel-F2 pisze:Jak zwykle nie rozumiesz.
asymon pisze:Ja tam uważam Abercrombiego za low fantasy po prostu, i choć nie podzielam fidelowego 12/10, to jest to pierwsze fantasy od jakichś dziesięciu ponad lat, które przeczytałem beż uczucia zażenowania, a nawet z przyjemnością. Bayaza faktycznie mogłoby nie być, choć rozumiem że ma przeznaczoną jakąś rolę. Brzytwa, no spoko, Lem wielkim pisarzem był, ale nie róbmy z jego opinii Pisma Świętego. Sapkowski z kolei w jakimś wywiadzie powiedział, że Abercrombie to najlepszy współczesny pisarz fantasy, lepszy nawet od Martina (acz tego o Martinie nie jestem pewny na 100% że powiedział).
Wyjaśniasz dowcip. Zastanów się nad sobą chłopie.El Lagarto pisze:P.S. 1 Przykłady z metalem od czapy. Najbardziej prawdziwy heavy metal to heavy metal bez żadnych dodatkowych określeń. Grindcore wywodzi się z hardcore punka, więc grindcore-powermetal to hybryda gatunkowa. Post-deathmetal zgodnie z definicją też nie jest czystym metalem, choć się z niego wywodzi, tak jak postmodernizm nie jest tożsamy z modernizmem, a postkomunista nie jest czystym komunistą.
Fidel-F2 pisze: Zastanów się nad sobą chłopie.
El Lagarto pisze:@Luc du Lac Dużo zależy od tego w jakiej epoce tego Hobbita czytałeś. Jeśli wcześniej natknąłeś się na dziesiątki klonów i naśladownictw, nic dziwnego, że pozostawił Cię obojętnym.
Tak czy siak, jest to dobrze napisana i skonstruowana historia, w dodatku istotna dla rozwoju gatunku.
Luc du Lac pisze:w epoce zimnowojennej, przedtem czytawszy (z fantasy) jeno Dwie wieże (które posiadałem) i Eryka P-O (o ile uznamy to za fantasy) (i chyba Świat Czarownic)
Luc du Lac pisze: Podobnie bym fechtował z ową istotnością dla gatunku, ale... meh.
Fidel-F2 pisze:Wczesne średniowiecze - pod red. Rosamond McKitterick
Mimo wielu zalet, trafiają się drobne minusy. Np. niektóre mapy pokazują Wisłę jak należy, inne zaś mylą jej źródła ze źródłami Bugu. Trafiają się też pomyłki - w spisie chronologicznym powstanie arcybiskupstwa w Magdeburgu datowane jest na rok 968, a w samej treści na 983.
Fidel-F2 pisze:Sugestia by angielski autor przed pisaniem pracy konsultował się ze słownikiem terminów wydanym przez PWN powoduje, że przekładam tę recenzję z przegródki "fachowa" do przegródki "kabaretowa".
Oczywiście zakładając, że definicja naukowa to definicja dokładnie z tego słownika PWN, który proponuje recenzent, bo ja na ten przykład mam słownik PWN, który podaje inną definicję i można by się uprzeć, że to akurat ta powinna być naukowa. Pomijając już fakt, że zarzut dotyczył autora anglojęzycznego, w którego kręgu kulturowym/naukowym nomenklatura może wyglądać odrobinę inaczej. I to właśnie nazywam przypieprzaniem się i amatorszczyzną. No i recenzent podpiera się słownikiem a nie wiedzą o tym, że taka a nie inna definicja została przyjęta przez tuza tematu profesora XYZ i przyjęła się później w środowisku za sprawą prac Tego, Onego i Onucego.Rozumiem, że nawiązujesz do terminu "fresk" - to ma on znaczenie potoczne (malunek na ścianie) i naukowe, w tej pozycji zostało użyte w znaczeniu potocznym, a wskazane by było naukowe.
Fidel-F2 pisze:mam duże zastrzeżenia do nazywania jej fachową.
Fidel-F2 pisze:. Po tych kilku słowach, czyli pierwszym wrażeniu, widzę obraz chudopachołka naukowego który marzy głównie o tym by dokopać jakiemuś tuzowi i tym sposobem udowodnić swoją wielkość. Taki kundelek gryzący po kostkach.
Stanisław Lem pisze:Ludziom tym już się po prostu wszystko ze wszystkim godzi, wszystko im do wszystkiego pasuje, i nie wolno się temu dziwić, kiedy się wspomni na przykład sny niektórych - bo czyż komendant III bloku z Mauthausen nie miał „największej kolekcji kanarków w całej Bawarii”, którą tęsknie wspomina, i czy nie próbował karmić tych kanarków podług zalecenia pewnego kapo, który go zapewniał, że kanarki, żywione ludzkim mięsem, najpiękniej śpiewają? Więc to jest zbrodniczość doprowadzona do takiego stopnia samoniewiedzy, że właściwie chodzi o byłych morderców niewinnych, gdyby kryterium zbrodniczości człowieka zasadzało się wyłącznie na autodiagnozie, na samodzielnym rozpoznaniu win. Być może, w niejakim sensie kardynał du Sauterne wie, że prawdziwy kardynał nie tak się zachowuje, że on pewno wierzy w Boga i raczej nie gwałci indiańskich chłopaczków, służących w komżach do mszy, lecz ponieważ w promieniu czterystu mil nie ma na pewno żadnego innego kardynała, refleksja taka nie doskwiera mu wcale. Kłamstwo, żywiąc się kłamstwem, daje w efekcie tę rozplenioną bujność form, która przewyższa wszelki obraz autentycznego dworu jako diagnoza ludzkiego zachowania, bo jest niejako podwójnie naraz wiarygodna.
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 3 gości