Moderatorzy: Vampdey, Tigana, Shadowmage, Achmed
Podlinkowywałem wcześniej ebook Hoshiego.
Shicho pisze:Podlinkowywałem wcześniej ebook Hoshiego.
Rzeczywiście; zagapiłem się i nie zauważyłem - bardzo przepraszam.
El Lagarto pisze:Podlinkowywałem wcześniej ebook Hoshiego. https://www.katedra.nast.pl/forum/viewt ... hi#p229126
Wkrótce pewnie zabiorę się do czytania (wkrótce u mnie oznacza najbliższe 3 lata). Chyba raczej na pewno warto.
w tłumaczeniu studentów Instytutu Lingwistyki Stosowanej
Bibi King pisze:w tłumaczeniu studentów Instytutu Lingwistyki Stosowanej
Aha. Mam wątpliwości.
El Lagarto pisze:Czyżby jakieś złe doświadczenia z tłumaczeniami sfuszerowanymi przez studentów?
Mając do wyboru naukę japońskiego i czekanie na lepsze tłumaczenie, wybieram to aktualnie dostępne
asymon pisze:Przeczytałem większość, to po pierwsze jest cieniutka książeczka, 112 stron ale mały format z marginesami.
Obłęd pisze:@asymon Tajfuny jako wydawca zrobiły temu bardzo dobry PR, ale obok arcydzieł (nawet lit. japońskiej) to nawet nie stało. Średniej jakości powieść “dla kucharek podczas jesiennej chandry”. Jak ktoś wstrzeli się w odpowiedni nastrój i nie ma wymagań poznawczych, intelektualnych czy artystycznych, to może zaskoczy. W innym wypadku odradzam. Przy czym po 100 stronach lektury nadal jesteśmy w tym samym miejscu, nic się nie dzieje. Jeśli już coś brać od Tajfunów to na pewno “Ogród” Oyamady – “Zagubiony w ZOO”, “Kraby” polecam.
El Lagarto pisze:asymon pisze:Przeczytałem większość, to po pierwsze jest cieniutka książeczka, 112 stron ale mały format z marginesami.
Rozumiem, że przeczytałeś Hoshiego. Bo bezpośredni wpis pod opinią Obłęda (Obłędu?) o Ogawie może sugerować, że chodzi jednak o "Podziemie pamięci".
Ambrose pisze:Wg mnie "Ukochane równanie profesora" arcydziełem faktycznie nie jest, ale nie popadajmy w skrajności, od razu przypinając mu łatkę przereklamowanego czytadła, odmawiając przy okazji wszelkich wartości poznawczych, intelektualnych czy artystycznych. To rodzaj baśni utkanej z subtelnego języka (specyficznego dla Ogawy), która rzeczywiście może pełnić formę remedium na smutki i ładnie przypomina o tym, jaką wartością może być przyjaźń, do zawiązania której konieczne jest otwarcie się na drugiego człowieka. To proza pozbawiona akcji, ale za to bardzo melancholijna i refleksyjna.
Obłęd pisze:Zacznę od końca i przyznam rację: tak, to jest proza melancholijna, dlatego pisałem, że jeżeli ktoś wstrzeli się w nastrój, to “Ukochane równanie” może mu pasować. Natomiast nie do końca zgodzę się klasyfikowaniem tej książki jako prozy refleksyjnej. A nawet jeśli, to są to raczej refleksje drugiej kategorii, bo refleksje to mieli wspomniany Witkiewicz, Broch, Calvino czy Mann albo Mishima, żeby tak z wysokiego “C” zacząć i zarysowywać kontekst. Ogawa ma pewne obserwacje, subtelne w formie, to na pewno, ale ostatecznie nie wykraczające poza banalne konkluzje, które przytoczyłeś: przyjaźń, otwarcie się na drugiego, rozumienie innego. Siłą tej prozy nie jest wartość intelektualna a emocjonalna, co sprawia, że ogranicza ona pole do rzeczowej dyskusji. To jedna z tych książek, które się albo podobają, albo nie, ale ciężko sensownie się o cokolwiek spierać, bo tam nie ma o co się spierać.
Ambrose pisze:
Ok. Moje zdanie na temat tej powieści Ogawy jest bardzo zbliżone do Twojego. Chciałem jedynie zasygnalizować, że w dzisiejszym jakże mocno spolaryzowanym świecie (białe-czarne; złe-dobre; mega, peta czy zetta-nędzne, fatalne, chłamowate) istnieją jeszcze wartości pośrednie. I wg mnie "Ukochane równanie profesora" to dobry przykład takiej właśnie przyzwoitej czy średniej (zwał jak zwał) lektury. Jednym (jak słusznie zauważyłeś) przypadnie do gustu bardziej, innym mniej, ale nie jest to literatura na poziomie tragicznym, którą powinno przeznaczać się jeno na rozpałkę w kominku. W Grodzie Kraka zresztą niewolno już palić tego typu paliwami stałymi.
P. S. A co czytałeś Mishimy, jeśli już przy japońszczyźnie jesteśmy?
Obłęd pisze:Mishimy kilka rzeczy wpadło mi w ręce. Po pierwsze, jestem wielkim admiratorem “Złotej pagody”, książki krótkiej, a kompletnie nieredukowalnej do kilku zdań streszczenia; zahaczającej o tematy estetyki, symbolizmu, buddyzmu (a co za tym idzie w ogóle innej logiki interpretacji – “przypowieści” o kocie). Powieść wybitna moim zdaniem, do wielokrotnej lektury. Cenię też zbiór opowiadań “Zimny płomień”, w którym znajdziemy klasyczne już i trzymające w napięciu “Umiłowanie ojczyzny” czy mniej znanego “Kapłana świątyni Shiga”. Wrażenia nie zrobiło na mnie “Wyznanie maski”, które jest chyba zbyt osobiste i wąskie tematycznie, przez co nie osiąga tego poziomu uniwersalności i zasięgu idei co “Złota pagoda”. Odbiłem się natomiast od “Na uwięzi. Ballada o miłości”. Nie tłumaczono tego bezpośrednio z japońskiego, z tego co wiem, co sprawia, że jeśli ktoś zna styl Mishimy (piękny, wyważony, precyzyjny) może mieć z tą książką kłopot, bo jest kompletnie nieimmersyjna. Dodam, że na kindlu czeka już na mnie “Spring Snow” – bo chyba nie zanosi się na to, żeby ktoś to u nas przetłumaczył… – ale do tego muszę chyba jeszcze dojrzeć
A jak Twoje wrażenia?
Ambrose pisze:
"Złota pagoda" to faktycznie arcydzieło. Fascynująca opowieść o kwitnącym szaleństwie, wartościowe studium wyobcowania, no i to charakterystyczne dla Mishimy piękno, które jest tak doskonałe, że aż lodowate i przerażające. "Wyznanie maski" cenię sobie równie wysoko. Historię Kō-Chana można odczytywać jako zawoalowaną spowiedź samego Mishimy, ale wg mnie dzieło nie tylko tym wątkiem autobiograficznym stoi (chociaż w mojej opinii jest on b. ważny, żeby zrozumieć to, w jaki sposób skończył ze sobą Mishima, bo jego efektowne samobójstwo było w pewnym sensie aktem artystycznym, ostatnim rozdziałem efektownego spektaklu, jakim była jego egzystencja). To także powieść o wyobcowaniu i niedopasowaniu, które usiłuje się skryć. Ogromne wrażenie zrobiła też na mnie wprawa, z jaką Mishima operuje światłem, które pełni w książce kilka funkcji symbolicznych. A skoro wspominasz o "Zimnym płomieniu" to wydaje mi się, że można stwierdzić, iż marzenie Kō-Chana o chwalebnej śmierci zostaje poniekąd zrealizowane w opowiadaniu "Umiłowanie ojczyzny" z rzeczonego zbioru. No i ja jestem fanem motywu "maski" w literaturze. Pod tym kątem "Wyznanie maski" wspaniale uzupełnia się z dziełem innego japońskiego geniusza, tj. z "The Face of Another" Kōbō Abe (u Mishimy maska to wyewoluowana struktura umożliwiająca funkcjonowanie i przetrwanie w ludzkiej ciżbie, u Kōbō Abe maska to (niespełniona) szansa i nadzieja na powrót na łono owego społeczeństwa, jakże opresyjnego wobec tego, co nieznane i obce). Co do "Ballady o miłości" to dla mnie baśń, w której kluczową rolę odgrywa kult człowieczego ciała (warto odnotować, że sam Mishima został na pewnym etapie swojego żywota kulturystą). Echa masek, ale i fascynacji człowieczym ciałem możemy odnaleźć w "The Frolic of the Beasts" - to opowieść o miłosnym trójkącie oraz o tym, do czego może doprowadzić pozwolenie sobie na wysłuchanie podszeptów mroczniejszych aspektów swojej podświadomości. Pod tym względem (miłosny trójkąt + tendencje destrukcyjne) bardzo podobne jest "Thirst for Love". "Spring of Snow" mam na półce, ale w papierze. Czeka cierpliwie na lekturę (parę lat temu zacząłem, ale wtedy byłem dopiero na początku drogi czytania powieści w j. Szekspira i po kilkunastu stronach odpuściłem). Zdradzisz, gdzie zaopatrujesz się w angielskojęzyczne ebooki? Bo chciałbym nabyć pozostałe części tetralogii w formacie elektronicznym właśnie.
Obłęd pisze:Dodam jeszcze, że te rozważania Mishimy o pięknie są nadzwyczaj gęste i wyrażane (co pokazuje siłę literackiego talentu) zarówno wprost, jak i pośrednio. Te elementy symboliczne, coś podskórnego, niepokojącego, co zgrywa się idealnie z postępującym szaleństwem bohatera, pozwalają uzyskać niezwykłą jakość. I to o czym piszemy to i tak raptem promil ciekawych tropów, bo nie wiem czy zwróciłeś uwagę chociażby na masę odwołań czy nawiązań do tradycji literackiej psychoanalizy: specyficzna relacja z ojcem; bardzo dziwny epizod między ojcem a matką; odwrócenie symboli, gdzie ojciec to świat śmierci, a wojna to świat życia (to akurat bardzo w typie Mishimy); i w końcu Kashiwagi, człowiek oszpecony problemem ortopedycznym stóp – a stąd już bardzo blisko do figury Edypa. Niezwykle chłonna interpretacyjnie książka. Aż mi narobiłeś smaku na powrót do niej.
Nie analizowałem w ten sposób motywu maski, to ciekawe co piszesz. Przy okazji będę musiał sięgnąć po Abe, bo dawno temu czytałem jedynie “Kobietę z wydm”. Polecasz coś, co na warto zwrócić szczególną uwagę?
Ebooki najczęściej biorę stąd (nie musisz się logować): https://z-lib.org/ Mishime również tutaj znajdziesz.
Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 31 gości