Książki, czyli co ostatnio czytaliśmy

Wszystkie tematy traktujące o literaturze w bardziej ogólnym rozumieniu

Moderatorzy: Vampdey, Tigana, Shadowmage, Achmed

Re: Książki, czyli co ostatnio czytaliśmy

Postautor: Obłęd » sob 23.03.2024 8:20

Mgła - Anna Brzezińska

Biorąc tę książkę do ręki nie spodziewałem się wielu rzeczy.

Nie spodziewałem się, że trafię na powieść awangardową, skupioną na narracji a odrzucającą repetytywne, fabułocentryczne wzorce.

Nie spodziewałem się, że pod względem formy i konstrukcji Brzezińskiej będzie bliżej do “Jesieni patriarchy” Marqueza, “Bram raju” Andrzejewskiego czy próz Bernharda i Faulknera, niż do klasycznej prozy historycznej czy fantastyki.

Nie spodziewałem się również, że jednym z kluczy interpretacyjnych będzie dla “Mgły” bachtinowska koncepcja karnawalizacji. Karnawał jest bowiem wykorzystywany przez Brzezińską z jednej strony wprost (ma miejsce na kartach powieści), z drugiej zaś, struktura całej książki podlega jego rygorom. Stąd te wszystkie rozchwiania, dygresje, brak hierarchii i klasowych podziałów, desakralizacja, familiarno-jarmarczny charakter opowieści, mezalianse i profanacje, w których uczestniczą bohaterowie. Jest to jednak karnawał nietypowy, bo pamiętajmy, że sam obrzęd nie miał na celu wyłącznie stanowienia opozycji dla oficjalnej kultury. Karnawał miał sens terapeutyczny, miał działać jak katalizator. U Brzezińskiej natomiast o żadnej terapii nie może być mowy. Città di Sant’Angelo nawiedza karnawał mroczyn, zdewaluowany, przekraczający swoje granice, wymykający się spod kontroli ze względu na różne polityczne (i nie tylko) wydarzenia. I co jeszcze ciekawe, Brzezińska nie próbuje rysować domkniętego cyklu karnawału, z elementami restytucji (bo w karnawale, po momencie śmiechu, nadchodzi jak nie powrót do starych wartości, to ustanowienie nowych). My doświadczamy natomiast rozpadu i entropii – miasta, historii, karnawału, mitu założycielskiego, opowieści. I jedyne czego może delikatnie mi brakuje, to uspójnienia na linii narracja-karnawał, bo skoro upada miasto i jego historia, to może warto żeby narracja również się rozpadła?

Tym samym, nie spodziewałem się, że głównym bohaterem będzie zarówno miasto jak i narracja o nim; że losy postaci i ich perypetie będą drugorzędne, w tym sensie, że stanowią wyłącznie tło dla portretu Città di Sant’Angelo, a nie samodzielne, odrębne całości. Stąd też tyle wtrąceń, zmian perspektywy, dynamizmu, dygresji i składowych, które pozornie zaburzają odbiór opowieści. Pozornie, bo jeśli przyjrzymy się dokładniej, to zauważymy, że to co wydaje się rozedrganiem na poziomie postaci, jest tak naprawdę nowym rytmem nadającym dźwięczność całej narracji. I owszem, tak inny a jednocześnie spójny koncept będzie stał najprawdopodobniej w kontrze do oczekiwań i wyobrażeń czytelników, bo dla wielu taka kontrintuicyjna kalibracja nie będzie łatwa. Nie jest to jednak zarzut do samej narracji, wręcz przeciwnie.

Nie spodziewałem się również tak twardego odbicia od tej książki po stronie recenzentów. Uprawiają oni na ten moment krytykę bezzębną, używając argumentów – mówiąc oględnie – chybionych. Tu trzeba podkreślić, że inną logiką i dynamiką rządzą się utwory, które podporządkowane są fabule, opowieści i historii, inną zaś te, które za nadrzędną uznają narracje, a jeszcze inną te, których fundamentem jest język. Próba wartościowania literatury przez pryzmat wytycznych nieprzystających do danego typu twórczości, jest skazana na porażkę i nie ma większego sensu. Nie oceniamy tymi samymi kryteriami prozy Fossego, co przygodowych utworów fantasy. Nie recenzujemy prozy realistycznej kryteriami prozy modernistycznej. Nie wartościujemy dzieł z zakresu nouveau roman kryteriami realistycznymi. Nie zarzucamy “Ćwiczeniom stylistycznym” Queneau, że wykreowana przez niego postać jakoś nie chce się wpisać w schemat podróży bohatera; nie czynimy również zarzutu, że autor poświęcił zbyt mało uwagi budowaniu psychologii postaci… Na odbiorcy – szczególnie takim, który o literaturze pisze i próbuje dzielić się ocenami – ciąży zadanie rozpoznania czytanego tekstu i zastosowaniu kontekstów, które będą pomagały utwór zinterpretować. Rozpoznanie niewłaściwe (co nie znaczy, że istnieje jedno uniwersalne!), będzie dawało absurdalne wyniki. Dlatego te wszystkie utyskiwania na niedostatki fabularne, brak konfliktu, powolną akcję, "słaby finał", wydmuszkowatość, męczący język etc., są po prostu dość dużym nieporozumieniem.

Nie spodziewałem się też tego, że dla wielu wyzwanie będzie równoznaczne z rozczarowaniem, a to jednak przykra konstatacja.

Mogłem się natomiast spodziewać, że Anna Brzezińska napisze rzecz znakomitą. I mam skrytą nadzieję, że w zasięgu “Mgły” będzie podium w nagrodzie Żuławskiego oraz nominacja do przynajmniej jednej nagrody mainstreamowej.

Chapeau bas, dla Anny Brzezińskiej

9/10
Ostatnio zmieniony sob 23.03.2024 17:17 przez Obłęd, łącznie zmieniany 1 raz
Link do profilu Goodreads: https://www.goodreads.com/user/show/16204414-maciej-sz
Link do tekstu o twórczości Anny Marii Wybraniec: https://nowynapis.eu/tygodnik/nr-172/ar ... -wybraniec
Obłęd
Paladyn
Paladyn
 
Posty: 679
Rejestracja: czw 09.02.2012 22:57

Re: Książki, czyli co ostatnio czytaliśmy

Postautor: Shedao Shai » sob 23.03.2024 10:41

Twoja recenzja tylko upewniła mnie w przekonaniu żeby omijać to szerokim łukiem.
Awatar użytkownika
Shedao Shai
Wielki Książę
Wielki Książę
 
Posty: 3724
Rejestracja: sob 06.03.2004 15:20
Lokalizacja: Wrocław

Re: Książki, czyli co ostatnio czytaliśmy

Postautor: nosiwoda » pn 25.03.2024 9:09

No i bardzo dobrze, taka też jest rola recenzji.
Ja sobie może wezmę na jakiś wyjazd, żeby móc się skupić.
This space-time continuum is ruled by Pa Gorg, Ma Gorg and Junior Gorg.
Awatar użytkownika
nosiwoda
Monarcha
Monarcha
 
Posty: 5010
Rejestracja: śr 18.10.2006 12:57
Lokalizacja: zewsząd

Re: Książki, czyli co ostatnio czytaliśmy

Postautor: Shedao Shai » śr 27.03.2024 12:10

Trochę rzeczy około-Wolfe'owych.

Po pierwsze, trzy opowiadania: "The Map", "The Cat", i "Empires of Foliage and Flower". Wszystkie osadzone w świecie Księgi Nowego Słońca. Nic specjalnie porywającego ani wnoszącego do całokształtu mozaiki.

Gene Wolfe's The Book of the New Sun: A Chapter Guide - Michael Andre-Driussi

Fantastyczna rzecz. Autor rozdzial po rozdziale omawia nam poszczególne powieści składające się na Księgę Nowego Słońca. Czytałem tę książkę równolegle z pięcioksięgiem i dała mi ona bardzo dużo. Moja lektura z pewnością była dzięki niej znacznie bogatsza. Andre-Driussi z jednej strony wskazuje nam nawiązania do innych dzieł literackich, co akurat uważam za niespecjalnie porywające - ot, rzecz bardziej dla badaczy litratury niż zwykłych czytelników, ale też - przede wszystkim - wskazuje na co podczas lektury zwracać uwagę, co w danym rozdziale było... podejrzane. Interesujące. Dziwne. I tak dalej. Uczciwie przyznaję, że jakieś 90% takich rzeczy bym przeoczył. Nie wyobrażam sobie mojego odbioru KNS bez jednoczesnej lektury tej książki. Jeśli pierwsze czytanie jeszcze przed wami, to ja gorąco zachęcam do pójścia w moje ślady i zakupu tego oto przewodnika.

Solar Labyrinth: Exploring Gene Wolfe's BOOK OF THE NEW SUN - Robert Borski

Tu niestety rozczarowanie. Książka zdecydowanie do czytania już po lekturze KNS. Autor snuje w niej różne swoje teorie, na podstawie których potem buduje kolejne teorie i kolejne... problem w tym, że ta bazowa teoria często wydawała mi się mocno naciągana, bezpodstawna. Toteż kolejne wnioski potem również nie przekonywały. Ja wiem, że Wolfe zbudował tu ogromną mozaikę pełną tajemnic do odkrycia, ale Borski w mojej opinii mocno się zagalopował i dostrzegł w różnych wątkach aspekty których tam zwyczajnie nie ma. I tak w każdym eseju. Słuchajcie, moim zdaniem X, a skoro X to potem Y, a potem Z i Q i D i F i O... tylko że mnie nie przekonał już na etapie X, więc pozostałe literki to już radosna nadinterpretacja. Borski stworzył sobie całe drzewo genealogiczne Severiana (nie tylko rodzice, ale i obie pary dziadków). Opieral się na tekście, podawał przykłady, cytaty, ale... no nie wiem, nie wiem. A to dopiero wierzchołek góry lodowej. Im dalej, tym budowana przez niego sieć zależności była bardziej zawiła i niewiarygodna. Nie usatysfakcjonowała mnie ta lektura.

Ciemna Strona Długiego Słońca
Jezioro Długiego Słońca


... czyli połowa Księgi Długiego Słońca. Nauczony doświadczeniem z KNS, poczekam aż skończę, bo tu po raz kolejny poszczególne powieści to tylko kolejne etapy jednej wielkiej opowieści. Na razie powiem tyle: nie wciągnęło tak jak KNS na tym etapie, choć Jedwab to interesujący protagonista, świat przedstawiony jest tajemniczy w dobry sposób, a jego połączenia ze światem KNS na razie to mocna zagadka. Choć końcówka "Jeziora..." już rzuciły pierwsze sugestie. Z racji zmienionego sposobu narracji (z relacji pierwszoosobowej na tradycyjny, trzecioosobowy), przewiduję że nie będzie tu takich twistów jak w przypadku KNS. Ogólnie mam wrażenie, że to dużo łatwiejsze książki niż KNS, z mniejszą ilością warstw.
Awatar użytkownika
Shedao Shai
Wielki Książę
Wielki Książę
 
Posty: 3724
Rejestracja: sob 06.03.2004 15:20
Lokalizacja: Wrocław

Re: Książki, czyli co ostatnio czytaliśmy

Postautor: Fidel-F2 » pn 01.04.2024 7:17

Hałas spadających rzeczy - Juan Gabriel Vásquez

Fabuła przedstawia losy dwóch postaci, Antonia i Ricarda, oraz ich otoczenia, rodzin, znajomych. Postacie z różnych czasów i różnych środowisk łączy przypadek. Opowiedziana historia ukazuje jak destrukcyjnie kolumbijski przemysł narkotykowy lat osiemdziesiątych wpływał, nie tylko na tych którzy byli w niego bezpośrednio zaangażowani, ale na całe społeczeństwo. Autor sugeruje również silne uwikłanie środowisk politycznych, acz nie skupia się na tym aspekcie.

Vásqueza zaczepiłem wyłącznie dzięki jego związkom z Josephem Conradem (Sekretna Historia Costaguany) i okazało się, że ci panowie mają bardzo podobny styl (czy z natury czy może pan V. podkochuje się w stylu pana C., nie wiem). Jeśli kto czytuje Conrada to mniej więcej o to chodzi, pisanie gęste, sążniste, opisowe, sensualne, nasycone, oparte na postaciach, opowiadające historie nieśpiesznie, z dużą dozą szczegółów a jednocześnie szeroką panoramą.

Pozycja szczególnie ważna dla kolumbijskiego czytelnika (trochę w formie terapii traumy), ale i dla myślącej reszty świat równie wartościowa.
9/10
jesteśmy z Alp alpakami
i kopyta mamy
nie dorówna nam nikt
Fidel-F2
Wielki Książę
Wielki Książę
 
Posty: 3467
Rejestracja: wt 02.03.2010 23:45

Re: Książki, czyli co ostatnio czytaliśmy

Postautor: Obłęd » pn 01.04.2024 12:28

W dół do ziemi - Robert Silverberg

Ambiwalentne uczucia wzbudził we mnie tym razem Silverberg, ale tylko dlatego, że to świetny pisarz, a od takich wymagam czegoś ekstra. “W dół do ziemi” to przykład SF aspirującej do czegoś więcej. Literatura środka? Bardzo możliwe, bo to rzecz mądra, intrygująca, o wydźwięku humanistycznym, dotykająca takich tematów jak: kolonializm, samopoznanie, wina-kara-pokuta, obcość, odpowiedzialność moralna; a jednocześnie jakby formalnie niedojrzała i bojaźliwa, szczególnie jeśli chodzi o pogłębienie refleksji. Stąd, mam wrażenie, jej nieco młodzieżowo-uproszczony charakter – klarowność, prostota, dosłowność. Metafizyka wyłożona wprost, tak jak dzieje się to w finalnych partiach powieści, traci urok.

Żałuję nawet trochę, że nie przeczytałem tej książki naście lat temu, bo to, co 15-latkowi otworzy oczy na niektóre zagadnienia i skieruje uwagę w odpowiednią dla jego edukacji stronę uwrażliwiając na pewne tematy, niekoniecznie będzie wystarczająco ciekawe dla 30 lub 40-latka. Przyjemne, owszem, ale niewystarczające.

Cieszę się natomiast, że “W dół do ziemi” zostanie w tym roku wznowione przez Wydawnictwo Vesper, bo to powieść zdecydowanie zasługująca na poznanie. Niewielka, ale przypominająca o tym czym była Nowa Fala i jakie obszary – oprócz kosmosu oraz rozwoju techniki – może penetrować science fiction.

7/10
Link do profilu Goodreads: https://www.goodreads.com/user/show/16204414-maciej-sz
Link do tekstu o twórczości Anny Marii Wybraniec: https://nowynapis.eu/tygodnik/nr-172/ar ... -wybraniec
Obłęd
Paladyn
Paladyn
 
Posty: 679
Rejestracja: czw 09.02.2012 22:57

Re: Książki, czyli co ostatnio czytaliśmy

Postautor: Obłęd » pt 05.04.2024 18:09

Księga Czaszek - Robert SIlverberg

Niewątpliwie dwie książki Roberta Silverberga przełamały granice getta s-f i trafił do szerszego grona czytelników. Są to dwie jego powieści: Księga Czaszek (1972) [...] oraz Umierając żyjemy (1972) – te słowa wypowiada Tadeusz Zysk w posłowiu do “W dół do ziemi” (wyd. 1990) i ciężko odmówić mu racji. Być może początek lat 70 to w ogóle był złoty okres Silverberga (w 1974 ukazuje się przecież także wyśmienita nowela “Rodzimy się zmarłymi”!)?

O ile “W dół do ziemi” odebrałem jako rzecz precyzyjną i wyrozumowaną, o tyle “Księga czaszek” wydaje mi się natchniona – swobodna, skrząca się płynnością i rytmicznością. Tego, podczas lektury “W dół do ziemi”, kompletnie nie widać, a moim skromnym zdaniem, dopiero w takiej formie Silverberg rozwija skrzydła. I to jak!

Uzyskanie takiej dynamiki było możliwe zarówno dzięki zastosowaniu perspektywy aż 4 narratorów, jak również dzięki naturalnemu talentowi Silverberga do gawędziarstwa. Skręca Silverberg w stronę fantastyki humanistycznej i literackiej, zdecydowanie bliższej mainstreamowi. Tym bardziej przecież, że główny koncept (poszukiwanie nieśmiertelności) jest tylko pretekstem do ukazania nam procesu i podróży. Nie punkt dojścia się liczy a droga, którą wraz z bohaterami musimy przebyć. Dodatkowo czystej fantastyki jest tutaj jak na lekarstwo.

Tekst ten jest o tyle specyficzny, że doskonale rozgrywa napięcie wynikające z zestawienia perspektywy historycznej i nowoczesnej. Z jednej strony mamy sporo nawiązań do starożytnych tradycji, wierzeń, mitów i legend. Z drugiej zaś, na poziomie psychologii, kultury i intertekstualnych smaczków, nie brakuje odniesień do tego co (po)nowoczesnosne – postmodernistyczne przemiany, nowofalowe podejście, łamane bram getta, zejście na poziom pogłębionej psychologii, oddanie perspektywy nastolatków lat 70, przesyconej wulgarnością i seksualnością.

Herman Hesse napisał swojego “Siddharthę” a Silverberg swoją “Księgę czaszek”. Powieść erudycyjną, zorientowaną na samopoznanie i zrozumienie siebie, pytającą o wiarę w społeczeństwie zsekularyzowanym, próbującą uchwycić problemy powstające na linii dojrzewanie-seksualność oraz młodość-śmierć. Ciekawie byłoby też przeczytać lub samemu pokusić się o analizę porównawczą trzech dzieł Silverberga: “Księgi czaszek”, “Rodzimy się zmarłymi” oraz “Pożeglować do Bizancjum” i prześledzić w jaki sposób artystycznie przetwarza on koncepcję nieśmiertelności.

Znakomita rzecz. Czekam na wydanie Vespera, bo akurat ten egzemplarz miałem z wypożyczony biblioteki, więc z chęcią zaopatrzę się w swój własny.

Dla mnie osobiście utwór w top 4 najlepszych rzeczy Silverberga jakie czytałem. Powtórna lektura jest tylko kwestią czasu.

8,5/10
Link do profilu Goodreads: https://www.goodreads.com/user/show/16204414-maciej-sz
Link do tekstu o twórczości Anny Marii Wybraniec: https://nowynapis.eu/tygodnik/nr-172/ar ... -wybraniec
Obłęd
Paladyn
Paladyn
 
Posty: 679
Rejestracja: czw 09.02.2012 22:57

Re: Książki, czyli co ostatnio czytaliśmy

Postautor: Fidel-F2 » pn 08.04.2024 10:18

Katar - Stanisław Lem

Rzecz dość "wąska" problemowo. Lem zauważa, że społeczeństwo globalne stało się tak liczne, że zaczyna podlegać prawom matematycznym, statystycznym, rachunku prawdopodobieństwa, prawom wielkich liczb, itp. Duma nad takimi konceptami jak teoria chaosu czy rola przypadku. Zdarzenia w których często próbujemy dopatrzeć się działań intencjonalnych są koincydencjami i przypadkami.

Fabularnie to rzecz prosta, sednem są oczywiście rozważania filozoficzno-matematyczne. Narracyjnie, przez większość lektury, czułem znużenie pitoleniem, również sceny zamachu na lotnisku mam za kiepskie, dopiero Paryż się rozkręca i na koniec są fragmenty satysfakcjonujące w tym względzie.

Doceniam interesujące Lema aspekty matematyczno-filozoficzne, ale jako książka beletrystyczna "Katar" jest trzeciorzędny. Wolałbym otrzymać rzecz stricte eseistyczną.

7/10
jesteśmy z Alp alpakami
i kopyta mamy
nie dorówna nam nikt
Fidel-F2
Wielki Książę
Wielki Książę
 
Posty: 3467
Rejestracja: wt 02.03.2010 23:45

Re: Książki, czyli co ostatnio czytaliśmy

Postautor: Fidel-F2 » wt 09.04.2024 7:39

Dom dzienny, dom nocny - Olga Tokarczuk

Mówią, że to duży krok jakościowy w twórczości Tokarczuk, nie wiem, jak dla mnie to całkiem odwrotnie. "Dom dzienny, dom nocny" to taki "Prawiek..." tylko jakiś taki uproszczony, słabszy, nierówny, pod względem formalnym powtórkowa nuda. Są tu momenty świetne, gdy ładnie opowiedziana historia mówi sama za siebie, jak np. opis życia alkoholika i jego samobójczej śmierci, ale i koszmarnie egzaltowane i mdłe jak historia Kummernis/Paschalisa, gdy odrzuca nas banalne mędrkowanie na siłę. Brak tu wspólnej osi fabularnej, poza miejscem nic nie łączy tych opowieści. Prawdą jednak jest, że wszystko to razem tworzy pewną formę jakiegoś bytu, demona historii? demona przeznaczenia? jakiejś siły, która skręca ludziom karki i wolę i jednocześnie lepi ich w jakiś wspólny bochenek. Do tego mamy pewien rodzaj realizmu magicznego, którego zastosowanie znów, momentami ładnie harmonizuje, ale innym razem to koślawy, zgrzytliwy aspekt. Na minus zastosowanie snu. Tokarczuk próbuje z jednej strony zachować jego mglistą, dymną nierzeczywistość, a z drugiej traktuje jak realizm, który ma znaczenie równe prawom fizycznym. Sen, podobniej jak wydumane postacie o quasi-boskich przymiotach, to rzecz arcytrudna w literaturze (sztuce w ogólności) i bardzo rzadko komuś udaje się jest zastosować tak, by nie było to banalne i śmieszne. Tym razem się nie udało. Czasem odmienne spojrzenie ma sens, innym razem żenuje i budzi politowanie. Autorka balansuje na cienkiej linie oddzielającej sens i banał. Nie zawsze udaje jej się zachować równowagę.

Sumując, "Dom dzienny, dom nocny" to refleksja nad ludzką marnością, wszystkie te ludzkie dążenia, szczęścia i tragedie, są niczym w obliczu czasu, w starciu z którym przegrywa wszystko i wszyscy. Przy czym warsztatowo, rzecz jednak lekko kulawa.

Choć lektury nie żałuję, to nie czuję się jakoś szczególnie wzbogacony.
6/10
jesteśmy z Alp alpakami
i kopyta mamy
nie dorówna nam nikt
Fidel-F2
Wielki Książę
Wielki Książę
 
Posty: 3467
Rejestracja: wt 02.03.2010 23:45

Re: Książki, czyli co ostatnio czytaliśmy

Postautor: Fidel-F2 » śr 10.04.2024 7:04

Jeżeli t=0 - Italo Calvino

Wiele lat temu czytałem "Opowieści kosmikomiczne" wydane przez Muzę w serii Spectrum. Byłem zachwycony. Poziom surrealistycznego, abstrakcyjnego absurdu był dla mnie tak nowy i świeży, że nie mogłem się oderwać. Tomik pozostał w mojej pamięci jako rzecz wybitna. Wszystko to sprawiło, że sięgnąłem po "Jeżeli t=0" z werwą i radością. I niestety spotkało mnie rozczarowanie. Tomik wydał mi się ciężkawy, momentami wydziwiany na siłę. Mamy w związku z tym dwie opcje. Albo zgrzybiałem i po setkach lektur, takie rzeczy nie robią już na mnie specjalnego wrażenia, albo tomiki zawierają twórczość o różnym charakterze. A najpewniej trochę tego i trochę tego.

Z powyższego nie wynika iżbym uważał "Jeżeli t=0" za kompletny niewypał. Doceniam odmienność spojrzenia, oryginalność umysłu, błyskotliwość wywodów, ale lektura nie dostarcza mi takiej radości jakiej oczekiwałam.

I teraz nie wiem, wyciągać "Opowieści kosmikomiczne" do weryfikacji?
7/10
jesteśmy z Alp alpakami
i kopyta mamy
nie dorówna nam nikt
Fidel-F2
Wielki Książę
Wielki Książę
 
Posty: 3467
Rejestracja: wt 02.03.2010 23:45

Re: Książki, czyli co ostatnio czytaliśmy

Postautor: Obłęd » śr 10.04.2024 10:11

Fidel-F2 pisze:Jeżeli t=0 - Italo Calvino
I teraz nie wiem, wyciągać "Opowieści kosmikomiczne" do weryfikacji?


Wyciągać, a jak. Sam muszę do nich wrócić. Ale przy okazji pytanie, które tekst w "Jeżeli t=0" zostają z Tobą na dłużej o ile w ogóle jakieś? Bo ja jednak dość ciepło wciąż myślę o "Hrabim Monte Christo" czy "Pochodzeniu ptaków".
Link do profilu Goodreads: https://www.goodreads.com/user/show/16204414-maciej-sz
Link do tekstu o twórczości Anny Marii Wybraniec: https://nowynapis.eu/tygodnik/nr-172/ar ... -wybraniec
Obłęd
Paladyn
Paladyn
 
Posty: 679
Rejestracja: czw 09.02.2012 22:57

Re: Książki, czyli co ostatnio czytaliśmy

Postautor: Fidel-F2 » czw 11.04.2024 10:57

Źródło Mamerkusa - Leszek Biały

Opowieść ma miejsce w końcówce wieku XI, głównie w czasie krucjaty ludowej i pierwszej regularnej. Bohater, wędrując w poszukiwaniu magicznego źródła wody życia, przedstawia nam widziany dookoła świat. Podczas tych podróży, zdobywa i traci przyjaciół (ale też i wrogów) z którymi prowadzi nieustanne dysputy filozoficzne, etyczne, religijne, itp. Przygód mamy tu bez liku, wygląda to niemal jak film sensacyjny, jednak równie wiele miejsca autor poświęca rozmaitym rozważaniom, polemikom.

Powieść ma wydźwięk antywojenny i obnażający prymitywizm wszelkich religii. Wzniosłe idee są dla prostaczków, wykorzystywanych przez tych sprytniejszych do zdobywania władzy i pieniędzy. "Wzniosła" idea przyświecająca pielgrzymom "religii miłości" czyli chrześcijaństwu, skutkowała tysiącami trupów, ale nie tylko wrogów wyznających inną religię, co do biedy byłoby może jakoś i zrozumiałe (o ile mordowanie kogoś w imię miłości może być w jakikolwiek sposób zrozumiałe). Krucjata wędrując przez Europę dokonywała rzezi, pogromów, napadów, rabunków. Chrześcijańscy władcy terenów przez które przechodziła musieli w swojej obronie staczać regularne bitwy albo okupywać się haraczami. Przywódcy krucjaty, tak religijni jak i świeccy, to było stado pysznych, egoistycznych, zachłannych bydląt. W sumie ten obraz do dziś się raczej nie zmienił.

Powieść może tego i owego znużyć swą obszernością. Niemniej język jakim posługuje się autor jest bardzo przyjemny. Elegancki styl, pełna, nieśpieszna narracja, bardzo fajny ironiczny humor (którego jest naprawdę całkiem sporo, ale w żaden sposób nie zmienia to powieści kabaret czy inną humoreskę), porządnie skonstruowane postaci (a jest tego towarzystwa co nie miara). Warsztatowo, panu Białemu nie można raczej niczego zarzucić. Podobnie jeśli idzie o wiedzę historyczną - mamy tu rzetelnie przedstawiony, przebogaty fresk prezentujący ówczesny świat.

"Źródło Mamerkusa" to pochylające się nad ludzką kondycją, inteligentne, zdystansowane pisanie, które raczej skłania czytelnika do samodzielnego precyzowania myśli niż kładzie kawę na ławę. To w sumie taki wolterowski Kandyd, tyle że sporo obszerniejszy. Czytałem z dużą przyjemnością.
9/10
jesteśmy z Alp alpakami
i kopyta mamy
nie dorówna nam nikt
Fidel-F2
Wielki Książę
Wielki Książę
 
Posty: 3467
Rejestracja: wt 02.03.2010 23:45

Re: Książki, czyli co ostatnio czytaliśmy

Postautor: Fidel-F2 » czw 11.04.2024 10:59

Obłęd pisze:
Fidel-F2 pisze:Jeżeli t=0 - Italo Calvino
I teraz nie wiem, wyciągać "Opowieści kosmikomiczne" do weryfikacji?


Wyciągać, a jak. Sam muszę do nich wrócić. Ale przy okazji pytanie, które tekst w "Jeżeli t=0" zostają z Tobą na dłużej o ile w ogóle jakieś? Bo ja jednak dość ciepło wciąż myślę o "Hrabim Monte Christo" czy "Pochodzeniu ptaków".
Rzecz w tym, że żadne. To jest dobra rzecz i w ogóle, ale jakoś nic we mnie nie wzbudziło emocji. Pomysły doceniam, pracę umysłu również, no ale nie zwilżyło.
jesteśmy z Alp alpakami
i kopyta mamy
nie dorówna nam nikt
Fidel-F2
Wielki Książę
Wielki Książę
 
Posty: 3467
Rejestracja: wt 02.03.2010 23:45

Re: Książki, czyli co ostatnio czytaliśmy

Postautor: nosiwoda » czw 11.04.2024 11:34

Fidel-F2 pisze:Źródło Mamerkusa - Leszek Biały

9/10

Ciekawi mnie, jak trafiłeś na tę książkę.
This space-time continuum is ruled by Pa Gorg, Ma Gorg and Junior Gorg.
Awatar użytkownika
nosiwoda
Monarcha
Monarcha
 
Posty: 5010
Rejestracja: śr 18.10.2006 12:57
Lokalizacja: zewsząd

Re: Książki, czyli co ostatnio czytaliśmy

Postautor: Fidel-F2 » czw 11.04.2024 12:17

Na forum ZB/Katedry jest użytkownik Mamerkus. Zaciekawił mnie nick, sprawdziłem co to, wrzuciłem na listę "do przeczytania".
jesteśmy z Alp alpakami
i kopyta mamy
nie dorówna nam nikt
Fidel-F2
Wielki Książę
Wielki Książę
 
Posty: 3467
Rejestracja: wt 02.03.2010 23:45

Re: Książki, czyli co ostatnio czytaliśmy

Postautor: FKJZ » czw 11.04.2024 21:00

Brandon Sanderson
cykl "Z mgły zrodzony" tomy 1-3
6/10

"Z mgły zrodzony" 5,5/10
"Studnia Wstąpienia" 5/10
"Bohater Wieków" 5,5/10

Ogólnie rzecz biorąc, jest zdecydowanie lepiej niż w przypadku „Elantris”, przynajmniej w mojej skromnej opinii. Mamy młododorosłą protagonistkę, mało rozbudowany świat, którego sekrety czytelnik odkrywa wraz z bohaterami, magię ograniczoną do konkretnej liczby umiejętności, do których dostęp można uzyskać dzięki spalaniu odpowiednich metali, niezbyt głębokie refleksje nad religijnością, a także sporo igrania z popularnymi w fantasy motywami (ten aspekt wyróżniłbym jako fundament całej trylogii, więc jeśli ktoś oczekuje bycia zaskakiwanym przez autora, to można mu cykl polecić, choć teraz to już będą spodziewane niespodzianki).
Cykl sporo zyskuje czytany całościowo, informacje otrzymane wcześniej nabierają nowego znaczenia i wykorzystywane są w przyszłości; każdy tom czytany pojedynczo nie jest niczym wybitnym. Trylogia zbudowana jest na zasadzie a+bc – pierwszy tom można przeczytać jako samodzielną powieść, choć wiele wątków rozwijanych, a tajemnic rozwiązywanych jest znacznie w tomach następnych, które to z kolei są ze sobą ściśle połączone (zakończenie tomu 2 stanowi wstęp do tomu 3).
Jest to nienajgorsza pozycja rozrywkowa, szczególnie atrakcyjna dla czytelników poszukujących pewnej interakcyjności z tekstem poprzez rozmyślania nad zagadkami przedstawionego świata.
Właściwie we wszystkich tomach miewałem odczucie, że środek książki jest jedynie zapychaczem, nadmiernie podbudowującym niezwykle dynamiczne zakończenie.
Nie podobały mi się sceny walk przez zbyt szczegółowe opisy wszystkich czynności wykonywanych przez bohaterów z uwzględnieniem tego, z jakim mocy korzystają w danym momencie.

Opinie o poszczególnych tomach są raczej bezspoilerowe, chyba że komuś przeszkadza nawet podanie motywów przewodnich.

„Z mgły zrodzony”
Lektura poszła mi stosunkowo szybko i przyjemnie, trafiła bowiem na okres pewnego cugu czytelniczego, jaki u mnie wystąpił, a i sama książka była dość łatwa w przyswajaniu.
Mamy tu do czynienia z powieścią łotrzykowską rozgrywającą się w świecie fantasy, gdzie uciskani skaa żyją w trwodze pod rządami despotycznego Ostatniego Imperatora i wiernej mu arystokracji. Ponurego klimatu dopełniają panoszące się po zmroku mgły oraz częste opady popiołu. Nie jest to świat rozbudowany (przynajmniej nie w tym tomie), autor bowiem skupia się przede wszystkim na bohaterach i relacjach między nimi (co nie znaczy, że są to jakoś szczególnie pogłębione charaktery).
Postacie poboczne budowane są w zasadzie na jednej bądź dwóch głównych cechach. Niewiele lepiej jest z bohaterami pierwszoplanowymi, tych również determinuje przede wszystkim jeden cel, brak w nich konfliktów wewnętrznych. Ciekawie wypada jednak kreacja głównej bohaterki – przynajmniej początkowo, bo później rozpoczyna się (dosyć kliszowy) wątek romantyczny i zakochana od pierwszego wejrzenia Vin porzuca dawne rozterki i rozpoczyna grę na dwa fronty.
Za największą zaletę książki uważam epigrafy stanowiące fragmenty w-światowego tekstu, dzięki którym pośrednio (do pewnego momentu) budowana jest pewna postać oraz przedstawiane wydarzenie.
„Studnia Wstąpienia”
Tom stosunkowo niezbyt istotny z perspektywy całego cyklu, widać, że mamy wątek, który doprowadzić ma bohaterów do tomu 3 oraz kwestie służące zapełnieniu stron tego tomu (nie są one szczególnie interesujące w moim przekonaniu – jest to przede wszystkim wątek polityczno-militarny, który w moim odczuciu nie przypadnie raczej do gustu znawcą/fanom tego typu motywów). Tak jak w poprzednim tomie bohaterowie byli pewni swoich celów i dążyli do nich bez zbytniego zastanawiania się nad swoją sytuacją, tak w „Studni” sporo jest niepotrzebnego użalania się nad sobą.
Epigrafy, znowu w formie urywków tekstu dostępnego dla bohaterów, są jeszcze lepsze niż w tomie pierwszym, jeszcze lepiej prezentują motywacje jednej z postaci.
„Bohater Wieków”
Finalny tom trylogii, w którym wielkie zagrożenie musi zostać pokonane.
Bohaterowie mają masę zagadek do rozwiązania, a czytelnik winien głowić się nad rozwiązaniami razem z nimi aż do momentu ujawnienia rozwiązania (nie za bardzo mi się to podoba). Szokujących odkryć i zwrotów akcji jest właściwie zbyt dużo, przez co każdy kolejny traci na efektywności.
Autor porzuca rozbudowę Vin i Elenda na rzecz postaci odgrywającej w poprzednich tomach rolę poboczną (i rozwija ją, ale tylko ją, nawet fajnie).
Tak jak „Studnia” była w znacznej mierze zapychaczem dla całości cyklu, tak spora część treści „Bohatera” jest zapychaczem dla niego samego, ciekawie robi się dopiero mniej więcej w połowie książki.
Epigrafy podobały mi się znacznie mniej niż w tomach poprzednich, przybierały bowiem często czysto ekspozycyjny charakter.
Ostatnio zmieniony pt 12.04.2024 11:00 przez FKJZ, łącznie zmieniany 1 raz
Niech duchy, paląc gwiazd pochodnie,
Powiedzą kiedyś w chmur powodzi,
Że tam, gdzie na świat szewc przychodzi,
Bóg przyobuty bywa godnie.
Awatar użytkownika
FKJZ
Wojownik
Wojownik
 
Posty: 169
Rejestracja: sob 31.10.2020 13:13

Re: Książki, czyli co ostatnio czytaliśmy

Postautor: Fidel-F2 » czw 11.04.2024 21:29

Co Cię zmusiło do brnięcia przez tyle tomów sieczki - 5,5/10, 5/10, 5,5/10? Przeczytałem pierwszy tom i moim zdaniem 5,5 to ocena trochę zawyżona.
jesteśmy z Alp alpakami
i kopyta mamy
nie dorówna nam nikt
Fidel-F2
Wielki Książę
Wielki Książę
 
Posty: 3467
Rejestracja: wt 02.03.2010 23:45

Re: Książki, czyli co ostatnio czytaliśmy

Postautor: FKJZ » czw 11.04.2024 22:36

Fidel-F2 pisze:Co Cię zmusiło do brnięcia przez tyle tomów sieczki - 5,5/10, 5/10, 5,5/10? Przeczytałem pierwszy tom i moim zdaniem 5,5 to ocena trochę zawyżona.

Czytałem twoją recenzję; najwyraźniej mankamenty nie "zabolały" mnie tak jak ciebie (cóż, ignorancja jest źródłem szczęścia).
Mój system oceny jest dość specyficzny. Ocena 5/10 nie oznacza, że lektura nie sprawiała przyjemności; pierwszy tom czytało mi się naprawdę fajnie, ale nie uznaję go za coś szczególnie dobrego z "subiektywnie obiektywnego" punktu widzenia. Można powiedzieć, że czasem i mniej wytrawne jadło usatysfakcjonuje moje kubki smakowe. Pewnie lepiej byłoby się zabrać za coś faktycznie dobrego, Lema albo dokończyć KNS :)
Niech duchy, paląc gwiazd pochodnie,
Powiedzą kiedyś w chmur powodzi,
Że tam, gdzie na świat szewc przychodzi,
Bóg przyobuty bywa godnie.
Awatar użytkownika
FKJZ
Wojownik
Wojownik
 
Posty: 169
Rejestracja: sob 31.10.2020 13:13

Re: Książki, czyli co ostatnio czytaliśmy

Postautor: Fidel-F2 » pt 12.04.2024 10:11

Dysonans stworzyły mi te piątki. Dla mnie to oceny, które może nie dyskwalifikują ale zdecydowanie nie sugerują by sięgać po kolejny tom.
jesteśmy z Alp alpakami
i kopyta mamy
nie dorówna nam nikt
Fidel-F2
Wielki Książę
Wielki Książę
 
Posty: 3467
Rejestracja: wt 02.03.2010 23:45

Re: Książki, czyli co ostatnio czytaliśmy

Postautor: Shedao Shai » wt 16.04.2024 10:23

Calde Długiego Słońca
Exodus z Długiego Słońca


Zakończyłem Księgę Długiego Słońca. Muszę powiedzieć, że zupełnie się nie spodziewalem tego co dostałem. Jest to zupełnie inna opowieść niż Księga Nowego Słońca. Prostsza, przystępniejsza. Opowiadająca o wielkich wydarzeniach, a jednak kameralna. I przede wszystkim, niestety, mniej interesująca i dająca znacznie mniejsze pole do spekulacji i interpretacji. To, co było siłą KNS - tego tu nie ma.

To nie tak, że jest źle. Nie jest. Po prostu nie jest wybitnie, a tego oczekiwałem :) Duży plus za konstrukcję bohaterów - Jedwab, Acalypha, Alka, Mięta, Krew, Marmur... i tak możnaby wyliczać - to wszystko są świetne postacie. Swiat przedstawiony również jest stworzony ze sporą dawką kreatywności. Fabularnie jest... OK. Miejscami nudno. Szczególnie, niestety, w ostatnim tomie, któremu bardzo przydałoby się odchudzenie o jakieś 100 stron. W ogóle, końcówka jest strasznie chaotyczna i poszarpana. Choć samo zakończenie nazwałbym satysfakcjonującym.

Księga Długiego Słońca to opowieść znacznie bardziej... normalna od Księgi Nowego Słońca. I to jej największa wada. Mózg mi nie zapłonął, nie snuję żadnych teorii bo i właściwie nie ma o czym.

4/6

Dla ludzi zastanawiających się, tak jak ja się zastanawiałem: KNS i KDS są połączone... praktycznie wcale. Jest tu jedna cienka nitka fabularna, praktycznie niedostrzegalna i nieistotna. KDS to nie jest kontynuacja KNS, to nie jest nawet spinoff. Najlepiej traktować to jako dwie osobne opowieści, rzekomo w tym samym świecie, choć z tekstu książek to właściwie nie wychodzi. Jeśli przed lekturą KNS powstrzymywała Was świadomość, że MAG nie wyda KDS i KKS, to niech już nie powstrzymuje. KNS to zamknięta całość, a znajomość KDS nic do niej nowego nie wnosi.
Awatar użytkownika
Shedao Shai
Wielki Książę
Wielki Książę
 
Posty: 3724
Rejestracja: sob 06.03.2004 15:20
Lokalizacja: Wrocław

Re: Książki, czyli co ostatnio czytaliśmy

Postautor: Fidel-F2 » śr 17.04.2024 8:58

Wołanie kukułki - Robert Galbraith

Harrego Pottera przeczytałem ze dwa tomy, nie wiem czy do końca, dziecku do poduszki. Jako dorosły nie widziałem sensu, ani nie czułem potrzeby dłubać w tym dalej. Gdy się okazało, że pani pisze też kryminały pod pseudonimem, machnąłem ręką, co mnie to obchodzi. No i nadszedł moment, gdy przypadkiem "Wołanie kukułki" wpadło mi w ręce. Do tego czasu, zdążyło do mnie dotrzeć trochę pozytywnych opinii na temat pisania p. Galbraith. Na tyle pozytywnych i na tyle "trochę", że osiągnęły masę krytyczną dzięki której przyczepiłem etykietkę 'to może być nie najgorsze".

No i przeczytałem. Rzecz się okazała niesamowicie wciągająca (nie pamiętam kiedy kryminał tak by mnie zassał) i zgrabnie napisana, tak literacko jak i konstrukcyjnie. "Wołanie kukułki" z jednej strony sprawia wrażenie świeże i nowoczesne, ale jak się dobrze przyjrzeć jest tu także kryminał noir czy Agatha Christie. Postacie dobrze skonstruowane, z głównymi bohaterami spoko się zaprzyjaźniamy, zagadka zgrabna (choć pewien, dość istotny, jej aspekt mnie nie przekonuje, mam za przekombinowany). Czego chcieć więcej?

Są tu też wątki romansowe, ale tak naturalnie i elegancko podane, że księguje je po stronie zalet, a nie, jak zazwyczaj, obciążeń.

Tom jest obciążony pewną cechą rozwijających się procedurali, i czy to dobrze czy źle, to zależy jak komu leży. Mianowicie "Wołanie kukułki" jest swego rodzaju ekspozycją głównych bohaterów, sporo przestrzeni zajmuje ich historia i charakterystyka, z czego będzie można korzystać w kolejnych tomach. Oczywiście jest to zręcznie wkomponowane w narrację, niczego nie zaburza, wręcz przeciwnie.

Dawno nie czytałem tak zawodowo i gładko napisanego kryminału. W kategorii literatury gatunkowej - 9/10.
jesteśmy z Alp alpakami
i kopyta mamy
nie dorówna nam nikt
Fidel-F2
Wielki Książę
Wielki Książę
 
Posty: 3467
Rejestracja: wt 02.03.2010 23:45

Re: Książki, czyli co ostatnio czytaliśmy

Postautor: Fidel-F2 » pt 19.04.2024 10:17

Król z żelaza - Maurice Druon

Niby w reklamie rzecz o pognębieniu Templariuszy przez Filipa Pięknego, a tak naprawdę to w sumie poboczny wątek, zajmujący niewiele czasu antenowego, mający niewiele sensu i niewiele wnoszący do fabuły. Najobszerniej autor zajmuje się wątkami romansowymi i to w sposób krańcowo pensjonarski. Trochę też mamy realiów epoki i dylematów wewnętrznych postaci. Niestety brzmi to koszmarnie niewiarygodnie. Postacie to nie prawdziwi ludzie, ale szmaciane kukiełki, wszystkie są jednakowo afektowane, wszystkie wygłaszają teatralne, koturnowe teksty miast rozmawiać. Skonstruowane są na uproszczonych schematach z nastoletnim pojmowaniem psychologii, myślisz, jak taki prymitywny przygłup mógł być głową jednej z najpotężniejszych organizacji ówczesnego świata? W ogóle cała książka jest silnie młodzieżowa, z uproszczonym pojęciem mechanizmów działania świata, naiwną fabułą w której brak niuansów, wszystko jest jednowymiarowe, a zasadzki i tajne plany zatrzaskują się w sposób typowy dla dziecięcych kreskówek. Najbardziej interesujące wydarzenia autor często załatwia kilkoma zdaniami oznajmiającymi, a skupia się obszernie na trywialnych scenkach typu jeleń na rykowisku. Najciekawsze w tym wszystkim były przypisy. Serio.

Nie mam pojęcia skąd zachwyty u tylu czytelników. Jeszcze te kilkadziesiąt lat temu jakoś to może brzmiało, z braku wyboru i porównania..., niemniej równocześnie słucham cyklu Gołubiewa o Chrobrym i choć starszy, jakością deklasuje "Królów przeklętych" Druona na każdym polu - literacko, koncepcyjnie, warsztatowo.

Uzbierałem i chciałem przeczytać cały cykl, ale po "Królu z żelaza" porzucam ten pomysł i wszystko leci na sprzedaż. Szkoda półek na fatalnie zastarzałą miernotę.

Nie chce mi się o tym więcej pisać. Pozycja może sprawdzi się jedynie jako prosta przygodówka dla średnich nastolatków, ale nie polecałbym.
3/10
jesteśmy z Alp alpakami
i kopyta mamy
nie dorówna nam nikt
Fidel-F2
Wielki Książę
Wielki Książę
 
Posty: 3467
Rejestracja: wt 02.03.2010 23:45

Re: Książki, czyli co ostatnio czytaliśmy

Postautor: Fidel-F2 » śr 24.04.2024 8:10

Jedwabnik - Robert Galbraith

Wzięty z rozpędu. Mimo, że początkowo trochę się skarciłem, no bo ciągle to samo? Came on. Ale po kilku stronach wsiąkłem i dowiozłem do końca bez cienia znużenia. Rzecz bardzo podobna do pierwszego tomu cyklu w zakresie warsztatu - świetne postacie (plus rozwój relacji), lekka narracja, doskonały wątek romansowy, niezłe tło społeczne. Dodatkowo "Jedwabnik" to meta-zabawa literaturą. Głównym motywem fabularnym jest książka robiąca zamieszanie w środowisku literackim, podobnie jak książka JKR (wszystko dzieje się w światku pisarsko-wydawniczym, które JKR prezentuje jako stado małostkowych, nieustannie gryzących się po kostkach, rozwrzeszczanych, rozpapranych, z ego rozdętym do gargantuicznych rozmiarów, kundelków), każdy rozdział opatrzony jest mottem - cytatem z literatury - będącym esencjonalną parafrazą rozdziału, możemy doszukiwać się rozmaitych paraleli z rzeczywistością.

W kontekście zagadki kryminalnej powieść sprawia wrażenie odrobinę naciąganej, ale jak dla mnie autorka zrobiła to świadomie, bo w kontekście "literackim" wszystko gra i buczy. Oczywiście zależności przyczynowo-skutkowe są zachowane, ale w prawdziwym życiu niektóre reakcje, wybory i decyzje byłyby pewnie inne. Ale w sumie, może nie.

W tomie można zauważyć pewien, może nie drastyczny, ale zauważalny wzrost zbrutalizowania, głównie aspektu estetycznego. Taki lekki zwrot turpistyczny.

Pozycja równie dobra co poprzednia, może nawet odrobinę lepsza dzięki tej meta-zabawie.
9/10
jesteśmy z Alp alpakami
i kopyta mamy
nie dorówna nam nikt
Fidel-F2
Wielki Książę
Wielki Książę
 
Posty: 3467
Rejestracja: wt 02.03.2010 23:45

Re: Książki, czyli co ostatnio czytaliśmy

Postautor: Obłęd » sob 27.04.2024 7:16

Krytyk i jego światy - David Daiches

Żeby mieć pogląd – w tym wypadku na literaturę – trzeba najpierw mieć przegląd.

Daiches uczy nas jak szukać naddatku w literaturze pięknej, który tak naprawdę ją definiuje. Czym jest wartość literacka i jak ją określić? Dlaczego powinniśmy odrzucić zarówno czysto retoryczne podejście do literatury (co nam dany utwór mówi o sprawach X lub Y; jaki jest jego TEMAT), jak i to skupiające się na samej formie? Gdzie leży granica między powieścią a pseudopowieścią? Z jakimi problemami mierzy się krytyka literacka i jakie postawy recenzenckie powinna odrzucić?

Znajdziemy tutaj również kilka słów skierowanych w stronę czytelników-krytyków, do których Daiches będzie nawoływał o: otwartość, uważność, umysłową gotowość do konfrontowania się z tekstem, ochocze korzystanie z wyobraźni i współdziałanie. Odrzucić zaś mamy bierność, wygodnictwo, ospałość czy nastawienie na to, że tekst będzie po prostu zastępczo koił nasze pragnienia. Lektura tekstu jest więc dla niego aktem, działaniem, a zaspokojenie inne niż estetyczne czymś przygodnym, efektem ubocznym dzieła literackiego.

Nie brakuje również fragmentów skłaniających do polemiki, szczególnie wtedy kiedy autor stosuje tradycyjne rozróżnienia na treść i styl, przy czym do tego ostatniego zalicza zarówno językowe środki wyrazu jak i układ treści. Ja np. bym te aspekty rozdzielał, ponieważ jestem sobie w stanie wyobrazić tekst pisany stylem biblijnym, który jednocześnie ma układ postmodernistycznego kolażu. Styl przyporządkowałbym bezpośrednio do języka, natomiast układ do narracji (sposobu organizowania fabuły). Znamy przecież utwory skupione bezpośrednio na stylu (“Ćwiczenia stylistyczne”, Queneau) ale też takie, gdzie dominuje narracja (“Żaluzja”, Robbe-Grillet). To nie są pojęcia tożsame, a ich połączenie wydaje mi się problematyczne.

Z punktu widzenia historii literatury znakomicie wypada krótki esej pt. Wybór i “znaczenie” traktujący o przemianach jakie zachodziły w powieści XIX wieku. Daiches opisuje fundamenty pozytywizmu, żeby płynnie przejść do powodów (historycznych, filozoficznych, psychologicznych) odpowiedzialnych za stopniowe odchodzenie od powieści o charakterze społeczno-ekonomicznym, na rzecz nowatorskich form literatury modernistycznej. Niby rzecz dość oczywista, ale podana w zwięzłej, zaledwie 12-stronicowej formie.

Co istotne, Daiches pisze dla ludzi, a krytykę literacką traktuje jak profesję, która ma trafiać do szerokiego grona odbiorców. To żadna pseudointelektualna paplania skierowana do kadry naukowej obwarowanej tonami wymyślnych fraz. Nie, Daiches to krytyk w stylu Sandauera czy Koziołka – bystry, obyty i zorientowany, ale jednocześnie całkiem przystępny. Co nie oznacza, że nie bywa zgryźliwy:

Beletrystyka jest obok alkoholu i papierosów przyjemną formą folgowania słabościom i jej popularność wśród szerokiej publiczności nie bierze się bynajmniej ze szczególnego szacunku, lecz raczej z jego braku. Jest lubiana, ale nie jest – we właściwym sensie tego słowa – ceniona. Można by niemal powiedzieć, że powieści są popularne, ponieważ prawie nikt nie bierze ich na serio.

9/10
Link do profilu Goodreads: https://www.goodreads.com/user/show/16204414-maciej-sz
Link do tekstu o twórczości Anny Marii Wybraniec: https://nowynapis.eu/tygodnik/nr-172/ar ... -wybraniec
Obłęd
Paladyn
Paladyn
 
Posty: 679
Rejestracja: czw 09.02.2012 22:57

Poprzednia

Wróć do Ogólnie o literaturze

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 70 gości

cron