Eeeee no nie wiem od czego zacząć
Dobra, zacznę od tego że niedzielny Ring był wyjątkowo głupi, do tego dołujący i bezsensowny. Ja się tak czasem zastanawiam, dlaczego tak jest. Pokazują zdołowanego Wisniewskiego, Hubercik go jeszcze bardziej dołuje, puszczają dołującą muzykę a wszyscy na widowni wyją i płaczą. Dali by coś śmiesznego, na przykład jakieś wesołe akcje z Michasiem, człowiek by się pośmiał, zrelaksował przed TV, ale nie, durne TVN pokazuje w kółko starą Michasia, po raz 120 słyszymy jego wspomnienia z dzieciństwa i wogóle. Ile można, ludzie. Czy tego frajera podnieca jak pół Polski ogląda jego tragedie rodzinne? Czy takie coś jest warte tego miliona? Kurde, jakby mi milion dali to ja bym specjalnie starał się jakoś widzów zaciekawić, rozerwać, żeby nie (tak jak ja w niemal każdy wieczór) zasypiali przed TV. Nie wiem, czy Wisiu jest taki durny i go to bawi, czy taki inteligentny, bo dzięki temu oglądalność jest tak duża a on taki sławny. Nie wiem.
Dobra, dość tej powagi, pora na jazdę. No więc w niedzielę zdołowany (jeszcze zanim Ring się zaczął) stratą streszczonka, zasiadłem przed TV i czekałem spokojnie, rozmyślając sobie tak jak wyżej napisałem. 510 minut po 12 zaczął się:
The Ring 5
Hubercik wyskoczył na scenę, powitał masy ludzkie zebrane na widowni, po czym oznajmił że Michaś sporo podróżuje. No i widzicie, znów czegoś nowego w życiu się dowiedzieliście. Na ekranie pojawił się Wieśniewski, ale nie sam tylko w erplejnie. W tle rozległa się muza rodem z najlepszych filmów akcji, mi powróciły wizje zbłakanego Tomahałka. Kołujący Wisiu nie znikał z monitora, za to muzyka zmieniła się na taką jak to w ET była, kiedy oni lecieli na tle księzyca. Tym razem nie było rowerku i ufoka, tylko erplejn i ufok. Czerwony.
Hubert wrzasnął: "Młodszy oblatywacz Michał Wiśniewski", i na scenę wleciał latający pajac zwany dalej (i wcześniej zresztą też) Michałem Wiśniewskim aka Red Monkey. W tle rozległa się znów inna melodia, tym razem temat przewodni z Top Guna. Sorry, że tak co chwila pisze o tej zmieniającej się muzie, ale tak mi się ta mieszanka spodobała że jutro idę do Empiku szukać soundtracka. Michaś miał na sobie bajer kreację, widać że chyba zakręcona pani Dizajner Wpadłam! (TM) na pomysł żeby Wisia ubrać w czarną koszulkę obcisłą, bez rękawów, za to ze ślicznym, czerwonym orłem (chyba orłem) z dwiema głowami. Zacząłem rozpatrywać niewątpliwą symbolikę tego dzieła, ale dałem sobie spokój bo ściana po mej lewicy niebezpiecznie się zblirzyła. Ktoś z widowni podał mu samolocik z tektury, i Michaś legł klasycznie na kanapie naprzeciwko Huberta. Ten poradził Wisiowi nakręcić zabawkę i puścić, ale ponieważ Wiśniewski ma stopień młodszego oblatywacza, a nie nakręcacza, to cała akcja skończyła się na krótkim: "a jak to się robi".
Potem Michaś opowiedział Hubercikowi jak to było na egzaminie na tego oblatywacza, że niby miał pełne portki jak kilkanaście razy lądował. Czy coś takiego. Hubert wysłuchał, po czym pochwalił naszego dzielnego gwiazdora stwierdzając: "No, za parę lat będziesz pilotem samolotów pasażerskich". Zbladłem, bo już moja wyobraźnia zaczęła działać, gdy wtem TVN podchwyciło klimat grozy i w tle rozległ się kawałek ze "Szczęk"a wraz z nim moje uszy zaatakował monolog Michasia: "heloł gud iwnink from flajdek of bejing sewenfajfsewen dis is jor keptajn Michał Wiśniewski". Popatrzyłem na ścianę po mej lewicy - nie, nie tym razem kochana, potem się poprzytulamy. Trzeba być twardym a nie miętkim.
Pokazali parę startujących, tudzież lecących bejingów, Hubercik coś jeszcze pogadał, a potem zapowiedział że po przewie będzie John Travolta.
No i stała się przerwa, jak przewidzeli prorocy, i było przyjemnie i to w pełni bo Kasia bez Tomka reklamowała Glamur, czyli tak zawne pismo kobiece.
Po reklamach przez dłuższą chwilę pokazywano szalejącą widownię, Michasia strzelającego głupie minki, znów szalejącą widownię, jeszcze głupsze minki Michasia, a na koniec Hubercik spytał, czy Wisiu woli Travoltę śpiewającego czy występującego w filmach. Na ekranie znów pojawiły się te bejingi, a potem Travolta, który powiedział jedno zdanie nie warte nawet zanotowania tutaj i po sprawie. Zaraz potem Hubercik zapowiedział że Michaś zaśpiewa.
Właczyły się jakieś zielone światła, Wiśniewski wyskoczył na scenę, zaczął sapać, charczeć a z tyłu (z tyłu sceny a nie z tyłu Michasia) wyskoczyły jakieś okazy ubrane w kolorowe szmateksowe kreacje (wszyscy pozdrawiamy panią Dizajner). Niewiele pamietam z tego występu. Wisiu charczał taką piosnkę z lat sześćdziesiątych, powiedziałbym jaką, ale niestety byłem zbyt zajęty badaniem zachowania mojej czaszki w kontakcie z betonem i nie zwróciłem uwagi.
Po wystepie Michaś zasapany i zadyszany walnął się na kanapę, a Hubert nie dając i jemu i mi spokoju oznajmił że teraz będzie o Michasiowej mamusi. Na wielkim ekranie za nimi pojawiła się seria zdjęć czarno białych z dzieciństwa pana W. Powiem wam tylko że Wisiu w wieku lat 13 to był taki menski, że aż z wrażenia zsiadłem z krzesła, położyłem się na dywanie i oddałem się nieziemskiej przyjemności gnicia maksymalnego. Moja radośc nie trwała długo, bo znów zaczęli (to już 121 pierwszy raz) gadać o przeszłości Wiśniewskiego. Pokazali ripleje z rozmowy Kuby z matką, riplej ze studia jak Wisiu gazetę zobaczył a wszystko to przy dzwiękach supersmutnej melodii. Hubercik pomachał do siedzącego na widowni Kuby z rodziną, Michał mało się nie poryczał, po czym walnął monolog: "Chcę powiedzieć mamie że noszę cię w sercu, jesteś jaka jesteś, wcale sie ciebie nie wstydzę, ale zostawilaś nas jesteś za wszystko odpowiedzialna, ale do tego trzeba się przyznać. Kuba się boi zdjać koszulki bo wyniósł tyle tatuaży z wiezienia, a ty powinnaś się wstydzić". Widownia się rozpłakała, Marta się rozpłakała, Michał się rozpłakał, tylko Hubert twardo zagadał:
W tym momencie przerwę, bo niektórzy z was już wiedzą co nastąpiło potem. Dlatego...
Lejdis and dżentelmen, spotkalismy się dziś wieczorem żeby obejrzeć wspólnie pojedynek dwóch gigantów. Po mojej prawej stronie, wielokrotny mistrz telewizyjnych turnieji, Hubert "Milioner" Urbański!! Nikt jeszcze nie zdołał go pokonać w żadnym z pojedynków, a powiadam wam, było ich trochę! W lewym narożniku zaś bożyszcze milionów nastolatek o watpliwym IQ, ale wszyscy wiemy że liczy się ilość a nie jakość, Michał "Pajac" Wiśniewski!!!!!
Gong. Zaczęli. Hubert, dotychczasowy mistrz, pewny siebie i swego zwycięstwa atakuje pierwszy, chce zdobyć przewagę nad osłabionym Wiśniewskim. Atakuje hasłem: "
Nie rozumiem dlaczego to sie dzieje tu w studiu, dlaczego przez kamerę?". Michaś zaskoczony próbuje się bronić, widac ze nie spodziewał się tego ataku!
"Ja mam swoje życie i zdecydowałem się na eksperyment naukowy! Zarabiam w ten sposób na dom", Hubert blokuje niepewne ciosy przeciwnika, więc Michaś naciera dalej:
"I tego się nie wstydzę! Z matką się nie spotkałem i się nie spotkam! Ale co jak co jest moją mamą" Kończy silnym ciosem w hubertową szczenę. Milioner jednak niewzruszenie naciera ponownie!!
"To jest twoje życie, dziękuję że mówisz o tym przy nas, ale ja tego nie rozumiem", wali Wiśnię prosto w łeb, przeciwnik ugina się pod wpływem ciosu, ale nie pada, walczy dalej! Widać wściekłośc w jego oczach, dziką furię! Czy Milioner obroni tytuł?? Wiśniewski ryczy po czym rzuca się na Huberta. Proszę państwa co za furia!!
"Hubert to jest na tej zasadzie: Ty wychodzisz z tego programu i myślisz sobie - co to za koleś, czemu ja muszę z nim współpracować, a potem przychodzisz do mnie" Hubert zasłania się przed potęzną serią ciosów, widać że słabnie!!
"Ale wcześniej różni ludzie mówią mi jakie ty masz o mnie zdanie!" Co za potęga, czerwony diabeł napiera, czyżby próbował oskarżać przeciwnika o obgadywanie za plecami?? Co na to Hubert??? Ale Wisiu atakuje dalej:
"Przychodzisz do mnie i ja wiem co ty tam mówisz, a potem podajemy sobie rękę!!" Hubert pada na deski! Mistrz leży!!! Czy wstanie!! Sędzia już liczy, 10, 9, 8... Podnosi się, ale Michaś ponawia atak:
"A ja jestem szczery! takich rodzin jak nasza w Polsce jest dziesiątki tysięcy, może coś przez to niektórzy zrozumieją, coś się zmieni!" Hubert znów pada. Nie wstanie tym razem, nie ma szans po takim gradzie ciosów!! Co? Wstaje?! Mistrz wstaje, walczy dalej!
"Kto ma zrozumieć?" Pada słaby cios w stronę Pajaca! Ale to nic nie daje, mistrz zbyt mocno oberwał. Michaś nie zna litości! Znów naciera, prawy sierpowy, lewy, środkowy, z góry, z dołu:
"JAK TO KTO? MAM CI PALCEM POKAZAĆ???" Hubercik nie pada, wytrzymuje, to jednak prawdziwy mistrz!!
"Nie, staram się tylko to zrozumieć" uderza Michasia! Widać ze ma dość tej walki, że za chwilę pokaże swe prawdziwe oblicze, oblicze mistrza, Huberta Pogromcy!!!!!! Michaś czuje że jego wysiłki idą na marne, ale co to! Wali Huberta w jajca!! Niewiarygodne, co za cios!!
"Spalił byś sie ze wstydu a nie byś zrozumiał! Nie przeszedłeś tego - nie zrozumiesz!" Rzuca się na krocze mistrza, sędzia łapie go, próbuje powstrzymać, ślepa furia jednak nie ma końca, Michaś naciera serią o dzieciach z domu dziecka dziękujących mu za szczerość. Nie no, co to jest! Tak się nie walczy!! Michaś wali przy okazji sędziego w łeb, niestety sędzia pada martwy!!!! Hubert ma dość. Ryczy, jego włosy nagle się wydłurzają, nabierają zółtego koloru!! Otacza go złota łuna!! Tak proszę państwa lewel trzeci!!! HUBERT!!!!!!!!!! Kumuluje energię Czi,
"To jest moje zdanie!! Zaskakuje mnie jak można takie sprawy załatwiac publicznie w mediach!!!!" NIkt nie będzie Hubercika bił po klejnotach!!! Kamechameha wyrzuca Michasia pod sam dach areny!!!
"Ja nie jestem tego w stanie zrozumieć, ale MAM SWOJE ZDANIE!!!" Michaś spada na deski. Krew jest wszędzie, Hubert podchodzi powoli. Już zwycięzył. Ale to jeszcze nie koniec.
"Zmieniamy temat" i wyrywa Michasiowi serce. The Winner is HUBERT!!! Hubert RULEZ!!!
Uh. Okej. te wykrzykniki to tak dla picu, żeby efekt był. Oni nie krzyczeli, ale mało brakowało
Pomimo że Michaś skończył z rozerwaną klatą i sercem na wierzchu, a Hubercik jeszcze bawi się w Dragon Balla, to nagle robi się wyjątkowo spokojnie. Hubert się uśmiecha (hmm ulżył sobie jak nie patrzeć) i pyta: "Jesteś gwiazdą?".
"Mam swoją publiczność, która uważa że jestem dobry w tym co robie, ludzie mnie na scenę wnieśli i tak samo szybko mogą zdjąć" - odpowiada Michaś. Tak bez serca i jeszcze gada? "Nie jestem gwiazdą, jestem po prostu osobą popularną".
I w tym momencie dali reklamy. Dzieki nim już wiem jak wygląda koszmar senny ziemniaka.
Po reklamach od razu bez ściemy dali ankietę. To znaczy wyniki ankiety. Bo ktoś po prostu chodził po ulicy i pytał ludzi co to jest gwiazda. Wszystkich odpowiedzi nie podam, bo tak szybko pisac nie umiem i nie zanotowałem, ale najlepsze to:
Stoi kilku bolków. jeden oznajmia: "Michał Wisniewski to gwiazda". Z tyłu słychać komentarz kolegów (widac zauważyli że za tą odpowiedź kasy nie będzie) "Nie bluźnij!!"
Jakaś panna z tapetą na facjacie: "ja nie uznaję czegoś takiego jak gwiazda!"
Pewien dziadek: "Gwiazda to też może być taki Bush na przyklad"
Wiśniewskiemu szczególnie spodobała się wypowiedź tej wytapetowanej niewiasty, bo stwierdził że faktycznie nie ma czegoś takiego jak gwiazda, bo gwiazdy są tylko na niebie, a ludzie mogą zrobić z ciebie gwiazdę ale taką w cudzysłowiu.
Nie będe się rozdrabniał bo i tak już długi tekst wyszedł, ale rozmówka zeszła na temat MZiA ludzi. Michaś oznajmił że jedna osoba z tych MZiA otrzyma od niego taką samą promocję jak kiedyś Ich Trole miało. Co więcej takich błaznów?. Idę budować schron.
Kto to będzie to zdecyduje publiczność, a Wisiu wyłoży 300 000 pln od siebie na promocję. Postraszył mnie jeszcze że ryj takiego delikwenta będzie na wszystkich produktach, po czym Hubert wstaje i rusza w kierunku widowni. Bo wśród tej dzikiej masy siedzą resztki MZiA ludzi którzy przeszli eliminacje. Jakaś wyjątkowo nieurodziwa niewiasta wybełkotała że Michaś jest fajnym człowiekiem, na co Wiśniewski krzyknął że tylko w telewizji, a wszyscy zgodnie stwierdzili że on żartuje. No pewnie, kto by uwieżył takiej brzydkiej jak noc MZiA dziewczynce. W końcu zdjęli ją z ekranu, na co ja zareagowałem glośnym Ufffff. Ale to nie był koniec tortur. O nie. Bo wtem gdzieś w głebi studia rozległ się ryk, a Michaś wrzasnął: Łukasz Pawlak!!!
Na scenę wskoczyło Coś. Widziałem wiele w tym szole. 13 odcinków, 4 Ringi, ale nigdy przenigdy w życiu takiego debila nie widziałem. Nie mówię o Wiśniewskim. Michaś przy nim to cud natury. Na łbie miał włosy. Włosy koloru czerwonego, plus po bokach niebieskie, postawiona na kształt krótkiego irokeza. Na cielsko naciągeli mu garnitur koloru kolorowego, niczym womit tęczowy, widać że znów tu Wpadłam! (TM) pani Dizajner. Kolo zaczął kręcić dupskiem, na co ja zareagowałem krwotokiem z gałek ocznych. Żeby dobić mnie całkiem te Coś zaczęło śpiewać. Przy tym co usłyszałem wokal pani Gieni to był chór anielski.
Zacząłem wyć, rzucać się po ścianach, starzy uciekli z krzykiem z domu, brat już chciał za balkon się desantować, dobrze że kuchenka na gwarancji, lodówki nie udało się uratować - telewizor nie chciał się do niej zmieścić, wanna się fajnie pali, szczególnie polana Cifem, a ci panowie co pod moim blokiem się tak tłumnie zebrali to chyba brygada antyterrorystyczna, ale nie jestem pewien, bo jak zacząłem lizać gniazdko w przedpokoju to nagle zrobiło się ciemno choć wcale nie przyjemno, a potem to już nic nie pamiętam. Muszę tylko jutro jeszcze spakować piżamkę, bo pani doktor powiedziała że w nowym pokoiku bez klamek nic mi więcej nie będzie potrzeba. Fajnie, bo ja lubie swoją piżamkę.
Koleś podrygiwał na scenie jakby mu kto kija wprowadził w kanał odpływowy, dookoła wyginały się laski w sukienkach, Michał się zfazował. Ten błazen "śpiewał" Twist & Shout, znów lata sześćdziesiąte czyli, a ja zacząłem go kojarzyć, bo to był ten sam pakerek co charczał "Wonderful World" Armstronga na Micholu.
Wiśniewski oznajmił że z Łukaszem to było tak (cytuję) "że on zaśpiewał dwie piosenki, a ja mu mówię - ty powinieneś na weselach śpiewać". To był komplement według Michasia, bo wielką sztuką jest zabawiać ludzi na weselach, studniówkach przez kilka godzin. Taaak, wielką sztuką jest też doprowadzić mnie do takiego stanu. Nigdy przenigdy więcej mi go nie pokazujcie. Nigdy.
Potem Michaś porównał tego osobnika do szafy grającej, bo wszystko potrafi zaspiewać. No faktycznie szafy, kolo rzeczywiście miał wiele wspólnego z szafą, a szczególnie w rozmiarach ciała.
Pogadali chwilę, po czym padło pytanie: "A jak przygotowujecie się do Jurowizji". Hmmm Hubert nie ma już o czym gadać chyba - pomyślałem. "niektórzy nas już przekreślili, ale to nie takie proste. Zostalismy zaproszeni przez Słowenię, Cypr, Maltę, Moskwę i ponownie przez Niemców". Też mi rzecz, a mnie zaprosiła ciocia na święta. jak fajnie. Michaś dalej jednak kontynuował "Godnie zaprezentujemy Polskę, pokażemy że powinno byc Kajne Grenzen, BUSZ FAK JU niestety sorry, żadnych wojen, żadnych granic". Mamoooo, a Michaś brzydkich słów używa. Kup mi jego płytę!
Hubercik posłuchał, nic nie powiedział, bo po co, Michaś drugiego serca do wyrwania z pewnością nie ma, po czym oznajmił że za chwilę pojawi się w studio dawna gwiazda Jurowizji. Nie dość że Jurowizji, ale i meczu Polska-Korea, czyli Edzia Górniak we własnej osobie.
Co tu dużo gadać. Jaka Edzia jest każdy widzi. Pod koniec już wymiękłem całkiem, nawet nie notowałem co ona tam bredziła, coś o piętnastu tysiącach drzew, że jej się piosenki Michasia nie podobają, bo ona to pop i soul czyli inne klimaty, ale że są podobni w kilku sprawach i że jest pełna podziwu dla jego czerwonej osoby. Dodała jeszcze że Michaś jest jedynym pozytywnym przykładem dla młodych ludzi, ja już nie wytrzymałem i zająłem się czymś innym (czyli rozmową z hejhopsem). Edzia wyszła na scenę, zaśpiewała ckliwą piosnkę o jakimś dziecku, znów się wszyscy poryczeli i szoł się skończył.