"Top Gun: Maverick" - ależ to dobre! Eskapizm w czystej postaci. Znakomite widowisko. Przewyższa część pierwszą. Choć silnie na niej bazuje. Począwszy od sentymentu, który wskrzesza bezlitośnie odnosząc się do niektórych ikonicznych scen z tamtego filmu (jazda motocyklem, mecz, bar, śpiewanie), muzycznie, czy fabularnie. Składa też tamtemu filmowi hołd. Ale nawet udział Vala Kilmera nie jest tylko odhaczaniem. Ma silne umocowanie w fabule, do tego poruszająco kwituje związek Icemana z Maverickiem (nie gejowsko :badgrin: ).
Realizacyjnie to majstersztyk, ale to nie może dziwić w 2022 r. Wiadomo, że Tom Cruise większość kaskaderki sam wykonuje, ale nie wiem, jak nakręcili te zdjęcia w odrzutowcach. Tak czy siak, wyglądają fenomenalnie, bardzo realistycznie. Ogląda się to doskonale.
Fabuła nie jest aż tak napakowana akcją jak się spodziewałem. Co jest w porządku. W poprzednim "Top Gunie" fabuła była pretekstem i była grubą kreską napisana. Tu bohaterowie mają więcej do zagrania. I nie tryskającym testosteronem (choć i tego nie brakuje), ale i "flakami". Aczkolwiek tu zastrzeżenie - to nie jest dramat psychologiczny.
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
Jednak warstwa emocjonalna wprowadzona do fabuły jest świetnie wyważona z warstwą akcyjną i dlatego także budzi emocje, ładnie się z nią splatając.
Szacunek dla Toma Cruise. Świetnie wypadł w tym filmie. I choć nie ma wątpliwości, że to on jest głównym bohaterem, to daje miejsce pozostałym na ich pięć minut.
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
Do tego ma u boku dobrze napisaną postać kobiecą. Aczkolwiek już od jakiegoś czasu w jego filmach partnerują mu silne postaci kobiece, a nie niunie w opałach lub wzdychające za nim panny. Jennifer Connelly nie jest tu odmłodzona za sprawą makijażu, czy efektów. Widać na jej twarzy wiek. Tom Cruise nadal wygląda młodo
![Smile :)](./images/smilies/icon_smile.gif)
ale nie ma wątpliwości, że wątek uczuciowy na ekranie rozgrywa się między parą w średnim wieku i ma taką dynamikę. Nie ma tu powtórki z jurnego juhasa i młodej klaczki, którą przydybał i oswoił.
Jak wspomniałem, fabuła jest lepsza niż w poprzednim filmie. Ale to nadal "Top Gun" i widowisko akcji, o czym należy pamiętać. Pod koniec nieco się zżymałem nad tym, że twórcy nie zastopowali sami siebie i poszli w trochę fabularnej przesady. Jednak można to kupić. Znowu: to nie ponury dramat. Mimo to, raz czy dwa udało im się mnie zaskoczyć. Kiedy się rozsiadałem na fotelu myśląc: "aha, to teraz będzie ta klisza", to fabuła zaskakiwała. Nie chcę spoilerować, więc nie będę się wgłębiał.
Dodam jeszcze, że momentami oglądając ten film miałem wrażenie, jakbym oglądał poprzedniego "Top Guna", ale z innej, ciekawszej perspektywy.
Ależ bym chciał pójść na ten film jeszcze raz. Może się uda w tygodniu.
A do tego w kinach premiera urządziła sobie żniwa. Szykuje się najlepsze otwarcie w karierze Toma Cruise'a i końcowy wynik pewnie będzie bardziej niż satysfakcjonujący. Nie dziwię się w ogóle. Co czytam opinie i recenzje - sam entuzjazm. Widzów i krytyków. Teraz owacja na stojąco w Cannes ma dla mnie sens. Klasyk kina akcji. Do tego bazujący na sentymencie i historii poprzedniego filmu w fantastyczny sposób.
Idźcie i oglądajcie go wszyscy. Amen!
https://www.youtube.com/watch?v=giXco2jaZ_4
Don't blink. Don't even blink. Blink and you're dead.