II wojna światowa a broń chemiczna

od starożytnej po nowożytną na wszystkie sposoby ;-)

II wojna światowa a broń chemiczna

Postautor: Szenk » śr 07.06.2006 19:02

Mógłby mi ktoś wyjaśnić, czemu (w przeciwieństwie do pierwszej) podczas drugiej wojny światowej - przynajmniej na frontach europejskich i afrykańskim - żadna ze stron nie stosowała broni chemicznej (ani biologicznej)?

W pierwszej połowie konfliktu mogę to jeszcze wyjaśnić, powiedzmy, obawą, że druga strona również zastosuje te środki.

Ale pod koniec wojny - kiedy sytuacja hitlerowców była tragiczna i imali się oni wszelkich rozpaczliwych sposobów (różnego rodzaju wunderwaffe)? Czemu wtedy nie zastosowali tej broni, mimo planów użycia np. broni atomowej?

A może nie byli przygotowani do prowadzenia wojny chemicznej, nie mieli odpowiednich środków i nie przeprowadzali odpowiednich badań?
Szenk
Wojownik
Wojownik
 
Posty: 235
Rejestracja: śr 24.05.2006 10:35
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: Jander » śr 07.06.2006 20:43

Protokół genewski 1925 zakazał stosowania bojowych środków trujących. Były one jednak wykorzystywane, o czym dobrze wiemy (cyklon B).
Awatar użytkownika
Jander
Czujnik ;-)
Czujnik ;-)
 
Posty: 1504
Rejestracja: sob 09.11.2002 23:07
Lokalizacja: Wrocław / Mysłowice

Postautor: Gvynbleid » śr 07.06.2006 21:34

Tak ale nie w celach bojowych. Chlor i gaz musztardowy używane w I wojnie światowej nie były już tak skuteczne a w ramach konwencji genewskich nie nastąpił ich rozwój - nawet dziś jest to broń dosyć prymitywna. Broń biologiczna raczkowała dopiero pod koniec drugiej wojny światowej (a to za sprawą eksperymentów w obozach), największy jej rozwuj datuje się na lata 50-70' (made in CCCP).

Niemcy chcieli zrobić bombę atomową ale nie udało im się dostarczyć ciężkiej wody ze szwecji.
Obrazek
Awatar użytkownika
Gvynbleid
Paladyn
Paladyn
 
Posty: 808
Rejestracja: pn 16.02.2004 10:59
Lokalizacja: Silesia sweet Silesia

Postautor: Hifidelic » śr 07.06.2006 22:30

Niemcy mieli bardzo zaawansowane gazy bojowe - Sarin i Tabun. Obawiali się, że Alianci mają gazy jeszcze potężniejsze; było to napisane w jakichś wspomnieniach. Akurat mocno interesuję się tą tematyką, napiszę więcej wkrótce.
Obrazek
Debian Sid i jest git!
Awatar użytkownika
Hifidelic
Spammer!!!
Spammer!!!
 
Posty: 1137
Rejestracja: ndz 13.07.2003 18:27
Lokalizacja: Uroczysko

Postautor: Szenk » czw 08.06.2006 8:01

Hifidelic pisze:Niemcy mieli bardzo zaawansowane gazy bojowe - Sarin i Tabun. Obawiali się, że Alianci mają gazy jeszcze potężniejsze; było to napisane w jakichś wspomnieniach. Akurat mocno interesuję się tą tematyką, napiszę więcej wkrótce.


No tak, obawiali się "odwetu", rozumiem.
Ale nie wiem, czy to tłumaczy niezastosowanie broni chemicznej również w okresie, kiedy Niemcy przegrywali już wojnę i desperacko imali się wszelkich - nieraz rozpaczliwych - "chwytów", aby odwrócić niekorzystną dla siebie sytuację.
Czekam z niecierpliwością na dalsze informacje :)

Jander, Gvynbleid ----> Jakoś mam wątpliwości, czy Niemcy ściśle stosowali się do jakichkolwiek umów, w tym konwencji genewskiej.
Zaś co do broni atomowej - podejrzewam, że użyliby jej, gdyby tylko udało im się ją wyprodukować.
Czemu więc taka dziwna indolencja jeśli chodzi o broń chemiczną?
Szenk
Wojownik
Wojownik
 
Posty: 235
Rejestracja: śr 24.05.2006 10:35
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: Alganothorn » czw 08.06.2006 18:12

hifidelic rzeczywiście będzie w stanie podać więcej szczegółów, trafiliście z tematem 'we właściwe miejsce o odpowiednim czasie'
;-)
a co do niezastosowania tego typu broni na większą skalę: tu była z jednej strony absolutna pewność, że przeciwnik 'to' ma, z drugiej - świeże wspomnienia, jak 'to' działa...mechanizm analogiczny do 'zimnej wojny' między USA a ZSRR
pozdrawiam
We've all been raised on television to believe that one day we'd all be millionaires, and movie gods, and rock stars. But we won't. And we're slowly learning that fact. And we're very, very pissed off.
Awatar użytkownika
Alganothorn
Monarcha
Monarcha
 
Posty: 5085
Rejestracja: pn 06.01.2003 23:02
Lokalizacja: point of no return

Postautor: Hifidelic » czw 08.06.2006 23:30

Opieram się między innymi na: ksiązce Piekałkiewicza Cassino - Anatomy of the Battle; informacjach zdobytych od "krewnych i znajomych królika", wiadomości internetowych, magazynach Żołnierz Polski, oraz World War II Magazine.
Postaram się skrótowo opisać Wam wydarzenia z początku Grudnia 1943 roku, kiedy to 96 maszyn typu Ju 88 wykonało wieczorny nalot bombowy na port Bari, znajdujący się w tym czasie już pod kontrolą wojsk alianckich.
Po oślepieniu radarów sprzymierzonych przy pomocy pasków aluminiowej folii i dokonaniu rozpoznania terenu (port był tak jasno oświetlony, iż Niemcy nawet nie musieli zrzucać flar) Niemcy zaatakowali z powietrza 30 alianckich okrętów. Można więc spokojnie powiedzieć, że był to europejski Pearl Harbour.
Po dwóch bezpośrednich trafieniach dwa okręty z amunicją eksplodowały z taką siłą, że okna potrzaskały w promieniu 12 kilometrów. Trafiono również w rurociąg z olejem napędowym, który zapłonął odpalony od stojących w ogniu strumieni benzyny. Port w płomieniach, eksplozje, prawdziwe piekło.
Tyle część oficjalna - przechodzimy do nieoficjalnej, która nas szczególnie interesuje :D
Tak czy inaczej, na pokładzie jednego z okrętów SS John Harvey - był to okręt klasy Liberity - (zatopionego również bezpośrednim trafieniem) znajdowało się sto ton bomb wypełnionych Iperytem (czyli gazem musztardowym, który swą nazwę Iperyt wziął od miejscowości Ypres, gdzie po raz pierwszy go użyto). Mimo tego, że bomby nie były uzbrojone, część z nich eksplodowała i trucizna dostała się do wody. Wielu marynarzy tego dnia doznało potwornych poparzeń wywołanych tą bronią "C". Praktycznie nikt nie wiedział, co się przydażyło tym nieszczęśnikom, więc większość z nich nie otrzymała prawidłowej pomocy medycznej - sprawa była tajna, broń C była zakazana konwencją.
Churchill zakazał komukolwiek podawać prawdziwe przyczyny zgonu ofiar - wszystko zrzucono na karb niemieckiego ataku.
Ciekawostką jest, że dzięki temu nalotowi jeden z amerykańskich lekarzy zaobserwował, że u ofiar porażenia gazem musztardowym gwałtownie spada ilość białych krwinek. Wpadł na pomysł, żeby wykorzystać Iperyt do walki z rakiem. Do tej pory chemioterapia wykorzystuje tą substancję, ze względu na jej skuteczność.
Doktorem tym był patolog o nazwisku Cornelius Rhoads. Osiągnięcie było tak przełomowe, iż ufundowano prestiżową nagrodę jego imienia. Obecnie jednakże rozważa się zmianę patrona, ponieważ Dr. Rhoads był sądzony za doświadczenia na ludziach... od wstrzykiwania radioaktywnych roztworów począwszy, po wszczepianie zdrowym ludziom komórek rakowych...

Jeżeli ktoś z Was ma jakiekolwiek informacje dotyczące opisanych przeze mnie wydarzeń, proszę o kontakt na prv.
Dodam jeszcze tylko, że Hitler sam był gazowany, co mogło wpłynąć negatywnie na jego zapał do używania tej broni (z przyczyny wspomnianej przez Algiego), oraz że Niemcy posiadali jeszcze jeden bardzo silnie trujący gaz - Soman.
Obrazek
Debian Sid i jest git!
Awatar użytkownika
Hifidelic
Spammer!!!
Spammer!!!
 
Posty: 1137
Rejestracja: ndz 13.07.2003 18:27
Lokalizacja: Uroczysko

Postautor: Szenk » sob 10.06.2006 11:13

Hifidelic ---> Coś mi się majaczy w pamięci, że kiedyś - chyba w jakimś "tygrysku" - czytałem o tym nalocie i o dziwnych okolicznościach towarzyszących zatopieniu tego statku. Ale szczegóły mi umknęły.

Pozwolę sobie natomiast, w ramach ciekawostki dotyczącej omawianego przez nas tematu, przytoczyć w całości artykuł, jaki ukazał się w numerze z 26 lipca 1942 r. „Codziennego Niezależnego Kuriera Polskiego w Argentynie” (pisownia oryginalna):

PRZEBIJACZE MASEK GAZOWYCH
Czy Hitler planuje wojnę gazową?


Dnia 10 maja 1942, premjer brytyjski Winston Churchill ostrzegł Hitlera, że gdyby zdecydował się na użycie gazów bojowych na froncie rosyjskim, Wielka Brytanja zastosowałaby tego samego rodzaju represje wobec Niemiec, łamiących przepisy, podpisanej przez nich konwencji przeciwko użyciu gazów trujących.

Gdy Hitler w swej mowie, wygłoszonej w Reichstagu w dniu 30. stycznia b.r. oświadczył, że Rzesza przygotowała już nową broń do ofensywy wiosennej, zrodziły się podejrzenia, że bronią tą będą gazy bojowe i że Hitler przygotowuje się do wojny chemicznej. W międzyczasie podejrzenia te zostały jeszcze wzmocnione, choć dotąd niema dostatecznych dowodów na to, że Niemcy istotnie zastosowali na froncie wschodnim gazy trujące.

Od lat wiadomem już jest, że Rzesza poczyniła wszelkie przygotowania do wojny chemicznej. Lecz słuszne zdawały się przypuszczenia, że niemieckie dowództwo naczelne zadecyduje użycia gazów tylko wtedy, gdy okaże się to jedyna droga do zapewnienia sobie zwycięstwa. Ryzyko zarówno dla narodu niemieckiego jak i armji byłoby zbyt wielkie. W Abisynii Mussolini zadecydował się na zrzucanie bomb gazowych dopiero wtedy, gdy droga do Addis Abeby nie mogła być sforsowana żadną inną bronią. Armja rosyjska jednak uzbrojona jest dostatecznie przeciwko jakimkolwiek atakom gazowym. Organizacja sowiecka „Osso-Aviakhiu”, licząca miljony członków, przygotowała całkowicie ludność rosyjską na możliwość wojny chemicznej i odpowiednio ją przeciwko tej wojnie uzbroiła. Armja czerwona jest oczywiście równie dobrze wyszkolona w obronie przeciwgazowej jak i chemicznej walce zaczepnej, gdyby zaszła tego potrzeba.

Niemcy, rozumie się, przygotowania swoje do wojny gazowej zasłoniły głęboką tajemnicą. Oddziały gazów trujących w zakładach chemicznych „Leuna” – największych tego rodzaju wytwórniach Rzeszy, są pilnie strzeżone przez specjalną straż wojskową, a każdy robotnik wyposażony w specjalną przepustkę, bez której nie zdołałby przestąpić progu fabryki, musi złożyć uroczysty ślub, że nawet najbliższym swoim nie zdradzi tajemnicy swego zawodu i zatrudnienia. Ludność niemiecka dowiedziała się jednak o fabrykacji tych gazów trujących z licznych wypadków śmierci na terenie tych fabryk. Zwłoki nieboszczyków wykazywały bowiem wszelkie objawy zatrucia gazem.

Od tego czasu przemysł ten był w Niemczech stopniowo udoskonalany i w licznych laboratoriach przeprowadzano eksperymenty co do działalności i skuteczności tych gazów. Władze hitlerowskie nie ograniczyły się jedynie do królików doświadczalnych, psów czy innych zwierząt. Wyszło na jaw, że w Witembergji i Hannowerze, wybudowano specjalne komory gazowe tak zw. „sypialnie Hitlera”, w których umieszcza się nieuleczalnie czy umysłowo chorych i którzy spełniają rolę królików doświadczalnych. Głośny był w tej sprawie protest kościoła katolickiego. Szczególnie ostro protestował przeciwko tego rodzaju barbarzyńskim praktykom, biskup Monastyru, hr. Gallen.

Lecz protesty nie odstraszają Niemców. Kilka miesięcy temu doszło do wiadomości publicznej, że władze hitlerowskie dokonały obławy na Żydów amsterdamskich, wywożąc 40 osób w wieku od lat 18 do 35 do Mathausen w Austrji. Wśród ofiar znajdują się Żydzi holenderscy i uchodźcy niemieccy z Rzeszy, Austrji, Czechosłowacji i Polski. Aresztowanych poddano dokładnemu badaniu lekarskiemu i najzdrowszych wśród nich wywieziono do Mathausen.

Po krótkim czasie już rodziny nieszczęśliwych ofiar otrzymały zawiadomienie, że krewni ich zmarli w obozie na „atak serca”. Wydawało się nieprawdopodobnem, by ludzie zdrowi zmarli z przepracowania po dziesięciu czy czternastu dniach w obozie koncentracyjnym w Mathausen, nawet przy barbarzyńskim traktowaniu przez hitlerowskie władze więzienne. Później rozeszła się pogłoska – lansowana przez samych Niemców, że „organizm więźniów nie był dość silny, by znieść dym siarkowy, unoszący się z pobliskich kopalń siarki”.

Autor niniejszego artykułu zna miejscowość Mathausen. Jest to maleńkie miasteczko liczące niewiele ponad 2000 mieszkańców. W czasach pokojowych znane było ze swych łomów granitowych, z których ubijano chodniki wiedeńskie. Dla wykonywania ciężkich robót w kamieniołomach, Niemcy ustanowili tam obóz koncentracyjny, w którym osadzili około 8000 osób w „areszcie ochronnym”, głównie Polaków, Czechów i Austrjaków. Lecz nigdy w pobliżu Mathausen nie było żadnych kopalń siarki.

Co więc było powodem tak rychłej śmierci więźniów? Prawda wyszła na jaw, gdy jeden z dyplomatów zagranicznych zjawił się w kwaterze głównej Gestapo w Berlinie, by interweniować w sprawie zwolnienia jednego z uwięzionych Żydów holenderskich. Gestapo przychyliło się do prośby owego dyplomaty i dany urzędnik zapytał w którym z obozów odsiaduje swą „karę” aresztowany Holenderczyk. Gdy się dowiedział, że w Mathausen, mimowoli wyparł się, że zwolnienie jest niemożliwe, gdyż żaden z więźniów nie wyjdzie stamtąd żywy, albowiem giną oni, zatruci gazem...

Mathausen zamieniono w laboratorjum śmierci, w instytut doświadczalny gazów trujących... eksperymentując na ludziach.

Nie ulega najmniejszej wątpliwości, że był to nowy rodzaj gazów, które wyprodukowano. Zaraz po przemówieniu Hitlera, o którym mowa jest wyżej, Niemcy puścili pogłoskę, że wśród nowych broni, które Hitler rzuci do walki w czasie swej wiosennej ofenzywy, znajduje się sztuczna mgła – która rozprasza [tak jest w gazecie, nie wiem, czy nie powinno być „rozpraszana”] pociskami – zmusi załogi czołgów do porzucenia swych pojazdów pancernych. Nie mogło się to odnosić do zwykłych gazów trujących, dla których maska gazowa jest dostateczną ochroną, chodzi tu więc o gazy tak zw. „przebijacze masek”, t. zn. takie, przed któremi maska nie uchroni. Rąbek tajemnicy, dotyczący tych gazów został już uchylony.

Możliwe jest, że Hitler ma zamiar użyć tego rodzaju broń. Już od pierwszej chwili wojny, Niemcy grożą „zamrożeniem” Anglji. Lecz są to wszystko hipotezy.

Istnieją różne poszlaki, że Niemcy czynią przygotowania do wojny chemicznej. Już choćby notatka w „Deutscher Reichsanzeiger” z 3. marca 1942, ogłaszająca rekwizycję cylindrów stalowych stalowych dla gazów technicznych, jak tlen, wodór, rozpuszczony acetylen, kwasy siarczane i t.p. dla potrzeb wojskowych, jest wieloznacząca.

Niemcy podwyższyli również kapitał zakładowy przemysłu chemicznego w „protektoracie” Czech i Moravii z 207 miljonów koron na 470 miljonów koron czeskich, czyli o całych 127%, a huty szklane w Czechosłowacji produkują wielkie ilości próbówek i cylindrów szklanych odpornych na działanie gazu. Od grudnia ubiegłego roku wyrabiane są tam tylko tego rodzaju cylindry szklane.
Szenk
Wojownik
Wojownik
 
Posty: 235
Rejestracja: śr 24.05.2006 10:35
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: Hifidelic » sob 10.06.2006 12:40

Dobre, bardzo dobre, sporą część tego artykułu wykorzystam.
A ten Tygrysek już na mnie czeka u mojego przyjaciela w Polsce. Będę go miał za niecałe 2 tygodnie.
Obrazek
Debian Sid i jest git!
Awatar użytkownika
Hifidelic
Spammer!!!
Spammer!!!
 
Posty: 1137
Rejestracja: ndz 13.07.2003 18:27
Lokalizacja: Uroczysko

Postautor: Szenk » pn 19.06.2006 19:47

Hifidelic pisze:Dobre, bardzo dobre, sporą część tego artykułu wykorzystam.


A niech Ci pójdzie na zdrowie :)

Nikt już nic więcej nie wie na ten temat - że się tak nieśmiało przypomnę :)
Szenk
Wojownik
Wojownik
 
Posty: 235
Rejestracja: śr 24.05.2006 10:35
Lokalizacja: Warszawa


Wróć do Historia

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 10 gości