Bezpieczeństwo w naszym kraju

Miejsce na refleksje, rozmyślenia i rozważania natury filozoficznej.

Moderatorzy: Alganothorn, Avathar

Bezpieczeństwo w naszym kraju

Postautor: Browning » wt 14.12.2004 19:49

Chciałem sie was zapytać co tak właściwie sądzicie o naszym bezpieczeństwie w Polsce. Czy uważacie, że możemy spokojnie wyjść wieczorem (i nie tylko) na ulicę i czy ulice waszych miast są bezpieczne. Może sami byliście ofiarami przestępstwa? Napiszcie czy ktokolwiek próbuje z tym się uporać i czy cokolwiek jest robione aby poprawić obecną sytuację.
"Soldiers never die, they just go to hell to regroup"

Obrazek
Awatar użytkownika
Browning
Najemnik
Najemnik
 
Posty: 76
Rejestracja: pt 12.11.2004 19:06
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: Parivantus » sob 18.12.2004 0:27

Tak to prawda,że w dzisiejszych czasach strach wyjść na ulicę. Wobec szerzącej sie wszędzie przestepczości. obojętnie czy mieszkamy w małym czy w większym mieście przestepczość szerzy się wszedzie i niemozna mówic ,, to niedotyczy mojego miasta". Moim zdaniem nasze kochane władze powinny podjąc radykalne działania wobec chołoty która szwęda sie po ulicach i szuka zaczepki. Jesli natomist tak sie nie stanie ci małolaci poczuja sie jak ,, Bogowie" bedą bez karni co bedzie miało tragiczne skutki dla zwykłych ludzi którzy po prostu chcą wyjść na ulicę. :!: :!: :!:
Cofamy sie przed wielkościa, która nas przerasta
Awatar użytkownika
Parivantus
Pustelnik
Pustelnik
 
Posty: 5
Rejestracja: pt 17.12.2004 23:44
Lokalizacja: Płońsk

Postautor: Wotan » sob 18.12.2004 0:43

zostałem napadnięty dwa razy - jak byłem jeszcze w podstawówce, za pierwszym razem trzech dryblasów mnie otoczyło, i gdy zwlekałem z daniem im zegarka dostałem w morde.
Wtedy mit o bezpiecznym życiu w tym mieście gdzie mieszkam upadł.
Na ulicach jest coraz gorzej jak tak sobie obserwuje.
Jak można z tym walczyć? Chyba zaostrzyć prawo - które często stoi bardziej po stronie przestępcy niż ofiary. Dlatego ludzie wielu przestępstw nawet nie zgłaszają.
Ale szczerze mówiąc - mam dość życia w paranoi i bycia czujnym zawsze gdy idę w nocy ulicą - głupie rozglądanie się czy przypadkiem nie idzie za mną jakiś bandyta - bez sensu. To nie na moje zdrowie.
Dlatego jadę tam gdzie jest spokojniej - i to miejsce nie leży nigdzie w granicach tego kraju.
Jeśli bym miał kiedykolwiek dzieci to tutaj bałbym się nawet je posłać do szkoły bo zaraz by coniektórzy "rówieśnicy" nauczyli by je brać amfe tudzież inne popularne środki na samopoczucie, a jak te dzieci wracałyby ze szkoły do domu to jeszcze jakiś dres by je napadł i to niejeden raz -
tutaj niestety z roku na rok jest coraz większe bagno.
http://www.allsecrets.co.uk
moj film...
http://www.well-known-artist.com
Moja nowa odkurzona www, zapraszam!
http://www.vimeo.com/1271372 - moj showreel
Wotan
Pretorianin
Pretorianin
 
Posty: 1160
Rejestracja: pt 04.10.2002 23:52
Lokalizacja: Varsovia

Postautor: Browning » sob 18.12.2004 14:50

Mi w sumie nie zdażyło się zbyt wiele razy być napadniętym. Rok temu wracałem z basenu. Widziałem, że idzie za mną podejrzany typ, oczywiście zacząłem coś tam kombinować. Ten zaszedł mi drogę i poszła z jego ust w moją stronę niezła "wiązanka kwiatów polskich". Nie powiem że się nie bałem. Wygrzebałem z kieszeni 5 zł i dałem mu je żeby się odczepił. Naszczęście poskutkowało. To jest w sumie jeden, mały głupi przykład. No ale poza tym widziałem jak jakiejś kobiecie wyrywano torebkę i.t.d.
Byłem kiedyś uczestnikiem jednej z ankiet i padło tam pytanie: " Jakie miejsca uważasz za niebespieczne w swojej dzielnicy?". Chwilę się zastanowiłem, lecz stwierdziłem że w sumie nie ma miejsc bezpiecznych i to nie zależy od położenia geograficznego tylko od tego które z nich jakiś rzezimierzek wybierze sobie jako "zakład pracy".
"Soldiers never die, they just go to hell to regroup"

Obrazek
Awatar użytkownika
Browning
Najemnik
Najemnik
 
Posty: 76
Rejestracja: pt 12.11.2004 19:06
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: RaF » sob 18.12.2004 18:44

"Napad" to może zbyt mocne słowo w moim przypadku. Dwukrotnie zdarzała mi się popularna sytuacja typu "masz 2 złote?" - znaczy dwukrotnie owe 2 złote oddawałem. Raz udało mi się naściemniać i wyłgać, dwukrotnie też udało mi się nie ulec zastraszeniu. To właśnie moja strategia od pewnego już czasu - jak na razie stosowana z powodzeniem ;) Działa, póki gostek jest jeden, np. kiedy zaszedł mi drogę w przejściu podziemnym pod torami, a że nie chciałem mu dać pieniędzy, zagroził że zawoła kolegę. Wystarczyło mu powiedzieć "wołaj", a pokurwił trochę i sobie poszedł. Z jednym gostkiem się to sprawdza, gorzej kiedy będzie ich więcej - wtedy pewnie oddam co tam będą chcieli (zdrowie ważniejsze od czegokolwiek co mogę mieć przy sobie).

Swoją drogą parę lat temu mieliśmy niezły ubaw z kumplem. Wychodząc z domu (jechaliśmy na stadion, a tam wiadomo, jakie towarzystwo się lubi kręcić) przygotowaliśmy się na "masz 2 złote". Kiedy po naszych usilnych staraniach zostaliśmy wreszcie zaczepieni przez jakiegoś typa, kumpel wysypał na rękę z ćwierć kilo miedziaków i zaczął odliczać do dwóch złotych :D Mina typa była warta tego, żeby ją sfotografować albo nawet w brązie odlać :lol:

Niemniej wracając do tematu: nie mogę powiedzieć, żebym czuł się bezpiecznie na ulicy. Raz nawet włamano się do mojego domu - wszyscy spali na piętrze, a złodzieje weszli przez piwnicę i zaczeli buszować po parterze, zapewne szukając kluczyków do samochodu. Ktoś widać ich jednak spłoszył wstając do łazienki, więc jedyne co zginęło, to aktówka ojca i torebka matki. Strata o tyle kłopotliwa, że były tam wszystkie ich dokumenty, dowody itp., trzeba więc było dużo zachodu żeby je wszystkie na nowo powyrabiać. Kilkakrotnie zdarzyło mi się nawet, że złodzieje kradli... krzaki z ogrodu. Wstaje się rano, a tu w trawniku zamiast zielonej roślinki wielka dziura zieje. Cholery można dostać.
"Diese nadmierne sformalizowanie starożytnego prawa zeigt Jurisprudenz jako rzecz tego samego rodzaju, als d. religiösen Formalitäten z B. Auguris etc. od. d. Hokus Pokus des znachorów der savages" -- Karol Marks
Awatar użytkownika
RaF
Katedralny Malkontent
 
Posty: 3498
Rejestracja: pt 04.10.2002 22:24
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: Lilly » sob 18.12.2004 19:11

RaF pisze:Swoją drogą parę lat temu mieliśmy niezły ubaw z kumplem. Wychodząc z domu (jechaliśmy na stadion, a tam wiadomo, jakie towarzystwo się lubi kręcić) przygotowaliśmy się na "masz 2 złote". Kiedy po naszych usilnych staraniach zostaliśmy wreszcie zaczepieni przez jakiegoś typa, kumpel wysypał na rękę z ćwierć kilo miedziaków i zaczął odliczać do dwóch złotych :D Mina typa była warta tego, żeby ją sfotografować albo nawet w brązie odlać :lol: [...] Kilkakrotnie zdarzyło mi się nawet, że złodzieje kradli... krzaki z ogrodu. Wstaje się rano, a tu w trawniku zamiast zielonej roślinki wielka dziura zieje.


Te dwa fragmentu musze przyznac, ze mnie rozbawily... ale temat jednak jest powazny. Ja, jak musze wracac sama do domu po cmoku, to mam dusze na ramieniu. Chodze wowczas wyjatkowo szybko. Wprawdzie dawno nie zdazylo mi sie nic nieprzyjmnego na ulicy. Mialam na tyle szczescia, ze nigdy mnie nikt nie napadl (moze dlatego, ze Czestochowa to w koncu nie takie duze miasto), ale pamietam jaki stres przezywalam kilkakrotnie, jak sie do mnie przyczepialy jakies podejrzane typy z niezbyt przyjemnymi propozycjami... i to jeszcze jak mialam nascie lat. Na szczescie ten dwie sytuacje zdazyly sie w dzien, wiec zawsze udawalo mi sie jakos oddalic, ale stres byl... Doszlo do tego, ze jak czekala mnie perspektywa samotnego wracania do domu, to nigdy nie zakladalam spodnicy... wtedy jakos mialam spokoj.

A wlamanie do domu tez mielismy (urok plastikowych okien). Zginela tylko kasa i bizuteria (nawet ta sztuczna, ktora lezala ze wszystkim) oraz kielbasa z lodowki :? (po tym zaczelismy podejrzewac, ze to chyba byli narkomani krecacy po cmentarzu niedaleko nas).

Ale ja ogolnie mam lekka paranoje na punkcie bezpieczenstwa. Niecierpialam sama w domu zostawac... jak tylko uslyszalam jakis stuk na dole, to zapalalam wszystla i z nozyczkami biegalam po domu i sprawdzalam wszystko. Juz lepiej czuje sie w mieszkaniach, bo to zawsze wiecej ludzi w jednym miejscu, a poza tym, jak cos stuka, to nie u Ciebie... i ma sie wieksza kontrole nad cala przestrzenia mieszkania...
Obrazek
Awatar użytkownika
Lilly
Lady
Lady
 
Posty: 941
Rejestracja: wt 09.09.2003 10:13
Lokalizacja: Wrocław/Częstochowa (Moonglade)

Postautor: Browning » sob 18.12.2004 19:19

Z tego co piszesz RAF to musiałeś mieć fajne akcje, bo i mi się chciało śmiać czytając twój komentarza. Ale tak na serio to myślę że miałeś fart żę trafiłeś na takich typów. Bo w sumie mógł by Ci się trafić załużmy ktoś nie do końca zrównowarzony, albo niepoczytalny. I wtedy chyba mogło by być gorzej. Ja tam wolę się nie wychylać bo nawet an jakiś opór trochę zamłody jestem, a napewno też za słaby. Ale ważne że to było i minęło a satysfakcja, z dopieczenia pozostaje, prawda :wink: ??
"Soldiers never die, they just go to hell to regroup"

Obrazek
Awatar użytkownika
Browning
Najemnik
Najemnik
 
Posty: 76
Rejestracja: pt 12.11.2004 19:06
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: RaF » sob 18.12.2004 22:46

Browning: hmm, w zasadzie (tak przynajmniej sądzę) prawdopodobieństwo, że spotkasz kogoś psychicznie wypaczonego (znaczy ponadprzeciętnie ;)) jest raczej znikome. W przeważającej większości takimi drobnymi napadzikami na ulicy zajmują się najzwyklejsze ćwoki przekonane o własnej lepszości od świata, chcące sobie dorobić na krojeniu słabszych od siebie (głównie dzieciaków). Można dosyć łatwo takowe indywiduum zniechęcić, wystarczy trochę umiejętności aktorskich i wprawy ;) Jeśli się garbisz, wzrokiem uciekasz od ludzi, patrzysz gdzieś w przestrzeń czy w ziemię, jesteś nerwowy, tudzież kiedy przyspieszasz kiedy zobaczysz potencjalnego zbója, wtedy to, że takowy jegomość do ciebie podejdzie i "poprosi" o to i owo, jest naprawdę spore. A spróbuj iść wyprostowany, z podniesioną głową (ale nie tak, jakbyś kij połknał), sprężystym krokiem (ale też nie takim, jakbyś lada chwila chciał wystartować na księżyc), nie uciekając wzrokiem od ludzi, nie bojąc się patrzeć im w oczy... ogólnie sprawiać wrażenie, że jesteś u siebie, nawet dając swego rodzaju zaproszenie "no chodź, spróbuj ze mną, jeśli jesteś taki dobry" - wtedy najprawdopodobniej dybiący na łatwą zdobycz złodziejaszek da ci spokój. Szczególnie kiedy jest sam i na dodatek w dzień - bo niby jaki to dla niego problem machnąć na ciebie ręką i zaczekać na łatwiejszą ofiarę? Takim chodzi o łatwy łup, nie o użeranie się z kimś, kto mógłby się zacząć stawiać - nawet gdyby złodziejaszek był 100% pewien, że dałby sobie z kimś takim radę. Ale po co się kłopotać?

Zdaję sobie sprawę z brzmienia tej wypowiedzi, która wyszła z mojej klawiatury - mojej, a więc człowieka, który autorytetem w takich sprawach jest, delikatnie mówiąc, żadnym. Niemniej tak właśnie postępuję i, o dziwo, od czterech czy pięciu lat nie zdarzyło mi się ani razu, żeby ktoś mnie poprosił o zapomogę ;) Albo inaczej: nie zdarzyło mi się udzielić żadnej zapomogi. Co najwyżej trafiały się spotkania typu "te, masz szluga?", które kończyłem zawsze równie opryskliwym i krótkim "nie". Raz (a było to całkiem niedawno, bo raptem gdzieś pod koniec października, może na początku listopada), kiedy szedłem gdzieś już w godzinach mocno popołudniowych kameralną warszawską uliczką o wdzięcznej nazwie Kubusia Puchatka (ludzi praktycznie w ogóle na niej podówczas nie było), z naprzeciwka wytoczyło się dwóch typów o aparycji iście kryminalnej, którzy wyjaśnili zwięźle, że zbierają na piwo i żeby ich wspomóc paroma złotymi. Że chodnik tam dość szeroki, przeto nie miałem potrzeby się zatrzymywać czy choćby ich specjalnie omijać, po prostu przeszedłem obok, patrząc nagabującemu w oczy i mówiąc, że nie, nie mam żadnej skarbonki. Nagabujący zawołał jeszcze z nadzieją, że wystarczy im ze 30 groszy ;) Krótkie "nie, sorry" nie oglądając się za siebie. Obejrzałem się dopiero jakiś czas później, kiedy przyczepili się do kogoś idącego po przeciwnej stronie ulicy - a sądząc z tego, jak stali przy owym jegomościu i tego, jak stał ów jegomość i że w rzeczywistości coś im tam wręczał do rąk własnych wnoszę, że zbyt przyjemne to spotkanie nie było. Końca nie widziałem, bo doszedłem do Świętokrzyskiej i zniknąłem za rogiem.

Pewnie, jak trafię na jakiegoś zawodowca, będę trupem zanim zdążę choćby okiem mrugnąć - ale jakie jest prawdopodobieństwo, że na kogoś takiego trafię? I że - tu prawdopodobieństwo jeszcze mniejsze - że taki zawodowiec będzie się zajmował pospolitym złodziejkowaniem po ulicach i łupieniem przypadkowych przechodniów? Praktycznie zerowe. A niezrównoważony psychicznie? Pewnie, zawsze może się na mnie rzucić, ale jego wyszkolenie będzie na 99% równe zerowemu, więc zawsze dam radę jeśli nawet nie kopnąć go tam, gdzie by nie prosił, to przynajmniej zwiać (a kondycję mam, jak podejrzewam, lepszą niż takie potencjalne cudowne dziecko sztang i prochów ;)).

Kiedyś czytałem wcale ciekawą książkę na temat psychologii przestępców. Nie zapodam jej tytułu ni autora, bo po prostu nie pamiętam (było to ładnych parę lat temu). Jedyne co wiem to to, że była po angielsku (choć może jest i wydanie polskie) i że była w zgniłozielonej okładce ;) To właśnie na jej podstawie stworzyłem sobie tę ciasną ale własną namiastkę strategii antynapadowej ;) W zasadzie polecam lekturę podobnych opracowań, bo są całkiem ciekawe (przynajmniej dla mnie), a i skorzystać się coś niecoś zapewne uda. Najtrudniej jest się przełamać i spróbować wprowadzić to jednak w życie. Aparycja nie ma tu AŻ takiej wielkiej wagi (choć rzecz jasna łatwiej jest odstraszać zbojów, kiedy ma się wymiary 2x2). Byłem świadkiem (choć nie do końca, ale to zaraz) ciekawej sytuacji, jaka miała miejsce w autobusie, którym wracałem ze szkoły. Na jednym przystanku wsiadła grupka, na oko, obecnych gimnazjalistów, głośna i urągająca wszystkim wokół. Jako, że zwykłem podróżować ze słuchawkami na uszach (czymś muszę sobie uprzyjemniać te półtorej godziny telepania się środkami komunikacji ;)), przeto przez dłuższy czas byłem nieświadomy. Kiedy jednak padła bateria (skleroza, zapomniałem naładować w nocy), usłyszałem rozgardiasz w pełnej krasie. Że był tłok, przeto nie bardzo wiedziałem co i jak. Ludzie wokół mieli miny nietęgie, widać było, że bardzo by chcieli, aby ktoś szanownych młodych ludzi poprosił o wyjście, ale wszyscy bali się odezwać (choć owi młodzi ludzie najpewniej jedynie niewybrednie wydrwilibytego, kto zwróciłby im uwagę). Ja miałem sporo śmiechu, przysłuchując się komentarzom rzucanym pod swoimi adresami przez naszą drogą młodzież (a jak sądzę siedzący przede mną dwaj młodzieńcy również ;)). Oto, jak gimnazjaliści o niezbyt imponującej wszak postawie sterroryzowali ludzi. Potem wsiadła jakaś dziewczyna, a kiedy ktoś nieuważnie posłał pod jej adresem jakiś komentarz, zwymyślała go takimi słowy, że siedzące przede mną chłopaki mało nie ryknęły na cały autobus. I co? Młodzież ucichła, tylko pod nosami mruczała jakieś sprośności względem dziewczyny, zaśmiewając się przy tym piskliwie, ale znacznie ciszej. Dopiero kiedy wysiedli poczuli się na tyle bezpiecznie, żeby wrzasnąć na całą ulicę, co z niej za ta a owa.

Taki więc z tego morał, że nie tyle aparycja, co charakter ;)

EDIT: Jeeezu! Ale post z tego wyszedł :shock:
Ostatnio zmieniony ndz 19.12.2004 0:04 przez RaF, łącznie zmieniany 1 raz
"Diese nadmierne sformalizowanie starożytnego prawa zeigt Jurisprudenz jako rzecz tego samego rodzaju, als d. religiösen Formalitäten z B. Auguris etc. od. d. Hokus Pokus des znachorów der savages" -- Karol Marks
Awatar użytkownika
RaF
Katedralny Malkontent
 
Posty: 3498
Rejestracja: pt 04.10.2002 22:24
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: Browning » sob 18.12.2004 23:16

No racja post wyszedł niezły pod względem objętości ale też i pod względem treści.
Można dosyć łatwo takowe indywiduum zniechęcić, wystarczy trochę umiejętności aktorskich i wprawy Jeśli się garbisz, wzrokiem uciekasz od ludzi, patrzysz gdzieś w przestrzeń czy w ziemię, jesteś nerwowy, tudzież kiedy przyspieszasz kiedy zobaczysz potencjalnego zbója, wtedy to, że takowy jegomość do ciebie podejdzie i "poprosi" o to i owo, jest naprawdę spore. A spróbuj iść wyprostowany, z podniesioną głową (ale nie tak, jakbyś kij połknał), sprężystym krokiem (ale też nie takim, jakbyś lada chwila chciał wystartować na księżyc), nie uciekając wzrokiem od ludzi, nie bojąc się patrzeć im w oczy... ogólnie sprawiać wrażenie, że jesteś u siebie, nawet dając swego rodzaju zaproszenie "no chodź, spróbuj ze mną, jeśli jesteś taki dobry" - wtedy najprawdopodobniej dybiący na łatwą zdobycz złodziejaszek da ci spokój.
Zdawało mi się że chciałbyś mi zasugerować, iż ja właśnie tak postępuję. Ale ja się nie boję i pisałem że nie zdarzyło się aby zaczepiano mnie wiele razy. Zdaję sobie sprawę, że takie osoby (zachowujące się jakby miano je zachwilę rozstrzelać) są potencjalnymi ofiarami. Bo w sumie idąc wśród innych ludzi czego się bać ? No co prawda jest gorzej gdy idzie sięwieczorem jakąś uliczką bądź przez park i tam siedzi sobie grupka lubo pociągająca z butelek; wtedy moim zdaniem jest już trochę inna sytuacja. Ja wtedy na pewno bym trochę "podkulił ogon". No, ale w końcu nie dajmy się zwariować, czesem można źle ocenić niektórych ludzi. :wink:
"Soldiers never die, they just go to hell to regroup"

Obrazek
Awatar użytkownika
Browning
Najemnik
Najemnik
 
Posty: 76
Rejestracja: pt 12.11.2004 19:06
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: RaF » sob 18.12.2004 23:57

Browning: nic nie chciałem sugerować (wszak cię nawet na oczy nie widziałem :D), choć rzeczywiście na to wyszło, w związku z czym przepraszam. Użyłem formy drugoosobowej, bo tak akurat było jakoś naturalne w tym akapicie i nie zwracałem na to uwagi. Niemniej nie mogę sobie darować drobnej złośliwości:
Ten zaszedł mi drogę i poszła z jego ust w moją stronę niezła "wiązanka kwiatów polskich". Nie powiem że się nie bałem.

Ale ja się nie boję

:D

Co do gruppenburdy, to deko inna sprawa. Jeśli widzę na swojej drodze grupę zachowującą się w sposób ewidentnie nieciekawy, staram się ją, hm, "we miarę naturalny" sposób obejść (czyli udać, że skręcam tam, gdzie skręcam, bo akurat tam skręcić miałem ;)). Pewnie, mógłbym zaryzykować i zobaczyć: zaczepią mnie czy nie.. Ale po co?
"Diese nadmierne sformalizowanie starożytnego prawa zeigt Jurisprudenz jako rzecz tego samego rodzaju, als d. religiösen Formalitäten z B. Auguris etc. od. d. Hokus Pokus des znachorów der savages" -- Karol Marks
Awatar użytkownika
RaF
Katedralny Malkontent
 
Posty: 3498
Rejestracja: pt 04.10.2002 22:24
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: Tyhagara » ndz 19.12.2004 2:21

Dzisiaj o północy, spotkałem ciekawą parę.
Najpierw idę sobie mostem z naprzeciwka idzie chłopak, niewysoki, szczupły, z twarzy na killera też nie wyglądał, jednym słowem mówiąc niegroźny. Więc idzie w moim kierunku, za mną idzie dziewczyna, (taka sobie), wojskowa kurtka i luźne ubranie.

Kiedy chłopak mnie mija, zatrzymuje się i pyta o ogień - nie mam, nie palę - odpowiadam. Ok idziemy każdy w swoją stronę. Zaraz za sobą słyszę krzyk. Obracam się i widzę chłopaka szarpiącego dziewczynę. Wyglądało to tak, jakby chciał z niej zedrzeć kurtkę. Hmm, złodziej myślę... ale nie, złodzieje raczej nie są tak nachalni. Gwałt myślę... ale w tedy, po co zdejmował by kurtkę? Idę tam, chłopak widząc że nadchodzę przestaje kozaczyć, a dziewczyna wyrywa się i wrzeszcząc ucieka na drugą stronę ulicy.
Ok, już po wszystkim, więc idę do domu. Ale widzę, że gościu zawraca (idziemy teraz w trójkę w tą sama stronę). Krzyczy do dziewczyny, (że wepchnie jej coś w dupę) więc jednak gwałt myślę. Ona biegnie i znika mi z oczu. On też biegnie. Przyspieszam, widzę z daleka, że chce ją wziąść przez zaskoczenie. Myśle sobie, kurde, a jak to jest psychol? Biegnę też. Widzę juz wyraźnie, on próbuje ją złapać ona ucieka. W końcu dopada ją i szarpie. (co za dureń)

Chlast, dostała w twarz z otwartej ręki. Dochodzę szybkim krokiem, (akcja rozgrywa się w samym centrum miasta). Kiedy jestem już blisko, zwracam się do gościa - ej masz jakiś problem?...
Po krótkiej rozmowie, dowiaduje się, że oboje się znają. On twierdzi, że ona coś mu zabrała i nie chce oddać. Ona z kolei że nic mu nie zabrała, ale rząda od niego zwrotu 50 złotych. Znowu szarpanina, on próbuje ją uderzyć. Nakazuje mu przestać. Oboje chcą dzwonić na policję. Ja nie mam telefonu więc rozglądam się za policją. Niestety w centrum policji nie ma.

W końcu ona proponuje mi swój telefon, mam go wyciągnąć z jej torebki, on jest szybszy, sięga do kieszeni ... i wyciąga telefon. Nie mogę go uruchomić (no dobra nie jestem w tym dobry, umiem obsługiwać tylko swoją starą nokię.) Oddaje mu telefon i mówię żeby sam zadzwonił. On też nie potrafi, wyśmiałem go. Nagle odchodzi mu ochota do dzwonienia na policję.
Kombinuję co z nimi zrobić, znają się, więc może są razem, może tak spędzają wolny czas? Co mi do tego? Ale z drugiej strony, nie lubię jak w mojej obecności dzieje się kobiecie krzywda.
Dziewczyna przejmuje inicjatywę, zaczyna krzyczeć. Myślałem że mi bębenki w uszach popękają. Usta miała dość szerokie, głos zachrypnięty, więc drze się na całe gardło ile bozia dała. On nadal trzyma ją za kurtkę, ona próbuje zburzyć zabytkową katedrę siłą głosu. Nikogo to nie obchodzi, nikt się nie martwi, ani o zabytek, ani o moje bębenki w uszach. Jest fazowo.

W końcu udaje się osiągnąć konsensus. On wali ją reklamówką w twarz, puszcza i oddala się w trybie przyspieszonym. Myśle sobie, sprawa załagodzona. Idę do domu. Dziewczyna idzie za mną coś gada. Ok zatrzymuje się, ona mówi - będziesz świadkiem, zadzwonię do mamy, będziesz świadkiem - trzyma w ręku telefon i gdzieś dzwoni. O co chodzi? Jakim świadkiem? Mówię jej że może sobie dzwonić gdzie chce, co mnie to obchodzi (jestem już podirytowany całym tym zajściem). Dziewczynie wyraźnie się to nie podoba, krzyczy na mnie - to taki ziomek polski z ciebie? Spierdalaj ... bluzga. Odwracam się i idę, w końcu idę do domu. Ważne, że wszyscy są już bezpieczni, spełniłem swój obywatelski obowiązek.

U nas w centrum miasta, są zainstalowane kamery. Tak więc jest to bardzo bezpieczne centrum. I w razie czego, zawsze można biec w kierunku takiej kamery, pomachać, pobawić się w kalambury, lub po prostu zostawić jakąś ostatnią wiadomość.
Tyhagara
Paladyn
Paladyn
 
Posty: 704
Rejestracja: ndz 11.01.2004 15:30

Postautor: RaF » ndz 19.12.2004 12:29

Co do kamer to była kiedyś taka sytuacja, że w Warszawie (o ile dobrze pamiętam), która też jest zdrowo okamerowana, dokonano morderstwa tuż obok kamery właśnie...
"Diese nadmierne sformalizowanie starożytnego prawa zeigt Jurisprudenz jako rzecz tego samego rodzaju, als d. religiösen Formalitäten z B. Auguris etc. od. d. Hokus Pokus des znachorów der savages" -- Karol Marks
Awatar użytkownika
RaF
Katedralny Malkontent
 
Posty: 3498
Rejestracja: pt 04.10.2002 22:24
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: Tyhagara » ndz 19.12.2004 13:45

Nic nie zastąpi człowieka. Kamery są dobre, ale kamera nie powstrzyma agresji, wyrządzonego zła nie cofnie, może tylko udokumentować. Wiem, że to nie taka prosta sprawa, wystawić patrol co 200 metrów. Jednak w centrum miasta w sobotnią noc, żeby nikt nie zareagował na krzyki kobiety, przykre. Żeby chociaż raczył wyglądnąć przez okno, to czasem wystarczy by spłoszyć ewentualnego napastnika, a tu nic. Ja, kiedy coś złego dzieje się za moim oknem, to wyglądam, reaguję. Mieszkam tu i nie życzę sobie 'strefy walki' po wyjściu z klatki schodowej. Nie rozumiem ludzi którzy, mają gdzieś to co się dzieje pod ich oknami.
Tyhagara
Paladyn
Paladyn
 
Posty: 704
Rejestracja: ndz 11.01.2004 15:30

Postautor: Zuhar » ndz 19.12.2004 16:15

Tyhagara pisze:Nie rozumiem ludzi którzy, mają gdzieś to co się dzieje pod ich oknami.


W tym miejscu zakładasz, że brak reakcji jest wynikiem olania tego co się wokół Ciebie dzieje. O wiele częściej jest to jednak wynikiem zastraszenia: ja zareaguję, za chwilę będę miał wybite okna, albo łobuz wróci z kolegami. Prawda jest taka, że znów społeczeństwo jest zastraszone. Kiedyś baliśmy się policji, ZOMO, wojska, a teraz bandytów. Nie potrafimy przeciwdziałać i akceptujemy ten stan rzeczy swoją biernością. Nikt nie chce stać w pierwszym szeregu, bo tam straty są największe. Sztuka uników opracowana do perfekcji. Żeby coś się zmieniło ludzie musieliby zacząć działać wspólnie, a to Polakom nigdy dobrze nie wychodziło.
Awatar użytkownika
Zuhar
Mechanik Pokładowy
Mechanik Pokładowy
 
Posty: 520
Rejestracja: śr 11.12.2002 14:13
Lokalizacja: Łódź

Postautor: RaF » ndz 19.12.2004 18:24

A wiecie, że brak reakcji wcale nie musi być spowodowany jakimś zastraszeniem? Przecież zadzwonić na policję w ludnym miejscu może każdy - i skąd sz. p. bandzior będzie wiedział, kto z iluś-tam set mieszkańców dał cynk?

Był swego czasu przeprowadzany taki eksperyment w USA, jeden z bardziej znanych eksperymentów z zakresu psychologii społecznej w ogóle. Oto w pewnym dużym mieście, w nocy, na dużym osiedlu mieszkalnym rozległ się paniczny krzyk mordowanej kobiety. Rzecz jasna morderstwo było pozorowane, tak samo jak krzyk - niemniej wyniki okazały się szokujące. Nikt spośród tysięcy ludzi mieszkających wokół nawet nie zadzwonił na policję. Nic. Ani jednego telefonu.

Co się okazało? Otóż wszyscy świadkowie myśleli, że ktoś już na pewno zadzwonił. Stali tylko w oknach i wyglądali w noc w nadziei ujrzenia czegokolwiek. Wszak wokół mieszkają tysiące ludzi, nie do pomyślenia, żeby nikt nie zadzwonił. Tyle że tak rozumował każdy i w rezultacie nie zadzwonił nikt. Dyspersja odpowiedzialności. Daje do myślenia.
"Diese nadmierne sformalizowanie starożytnego prawa zeigt Jurisprudenz jako rzecz tego samego rodzaju, als d. religiösen Formalitäten z B. Auguris etc. od. d. Hokus Pokus des znachorów der savages" -- Karol Marks
Awatar użytkownika
RaF
Katedralny Malkontent
 
Posty: 3498
Rejestracja: pt 04.10.2002 22:24
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: Browning » ndz 19.12.2004 18:58

Ja miałem kiedyś sytuację ( w wieku 14 lat) kiedy jakiś gość ukradł torebkę dziewczynie. Byłem akurat na spacerze z moim psem, zima, stoję w śliskim miejscu. No a typ biegnie w moją stronę. Miałem oczy jak pięciozłotówki, jakaś babka krzyczy "łap go". W tym momencie analiza sytuacji. Myślę: " Co ja mogę? Mam 14 lat dostanę od niego w zęby i tyle. Nawet jeśli by mi się udało go zatrzymać to wypuszczą go z komisariatu. I co wtedy ? Wróci, i tak da mi w zęby". Może wyśmiejecie mnie i moją postawę, ale tak właśnie było. Ja jednak myślę że gdybym był ze dwa lata starszy to może bym coś zdziałał. W każdym bądź razie analizuję teraz tą sytuację i myślę, iż gdyby mi się teraz to zdarzyło to napewno bym jakoś spróbował zareagować.
"Soldiers never die, they just go to hell to regroup"

Obrazek
Awatar użytkownika
Browning
Najemnik
Najemnik
 
Posty: 76
Rejestracja: pt 12.11.2004 19:06
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: Jander » ndz 19.12.2004 20:54

Raz, mając nie więcej niż 12 lat będąc ze znajomym w bloku "napadli" nas młodsi od nas. Cóż, uciekliśmy parę pięter niżej do wujka znajomego. Dziś wspominam to ze śmiechem, zastanawiając się co takiego zrobiłyby nam te typki (tak na oko wyglądali na 10latków).
Nasze osiedle przez pewien czas było nękane przez psedu-kiboli, parę lat temu zniknęli i na ich miejsce pojawił się kwiat dzisiejszej młodzieży czyli blokersi. Ale od tygodnia osiedle jest patrolowane przez stróżów prawa(na polecenie prezydenta miasta), spisują młodzież skutecznie ich zniechęcając do dalszego, niezbyt legalnego, działania. Skutkiem ubocznym jest to, iż spisują też moich znajomych (Nie blokersów).
pozdrawiam
Awatar użytkownika
Jander
Czujnik ;-)
Czujnik ;-)
 
Posty: 1504
Rejestracja: sob 09.11.2002 23:07
Lokalizacja: Wrocław / Mysłowice

Postautor: Browning » śr 29.12.2004 21:46

Jakiś czas temu zauważyłem, że po moim osiedlu coraz częściej spacerują policjanci. Może stan bezpieczeństawa się nie poprawił, ale na pewno zrobiło się ciekawiej :wink: . Masowo spisują. Spotkali dzisiaj na ulicy jakiegoś zakapturzonego typka, bodajże w dresie :twisted:. Co ciekawe po jakichś dziesięciu minutach stało tam już dziesięciu innych typów ( chyba mieli lepszy dzień ). Ale tych chyba już nie spisywali :( . No, cóż może za dużo się nie zmienia, ale w tej sytuacji nikt teoretycznie nie może nic zarzucić władzom miasta. Ja osobiście jestem za tym aby panowie w odblaskowych kamizelkach dreptali chodnikami.
"Soldiers never die, they just go to hell to regroup"

Obrazek
Awatar użytkownika
Browning
Najemnik
Najemnik
 
Posty: 76
Rejestracja: pt 12.11.2004 19:06
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: -WasyL- » śr 29.12.2004 22:35

No ja u siebie w okolicy osiedla(bo na teren nie maja wstepu ,ochrona rox :P ) zalwazylem wzmozony ruch umundurowanych ,nawet na takich bardziej mendziarskich osiedlach zamiast 1 strazy miejskiej chodza 2 patrole ^^ policji co dla mnie jest leprzym rozwiazaniem poniewaz za SM nie przepadam wyjatkowo ,policja natomiast jest spoko...
Dobra a teraz od poczatku ,ofiara przestepswa bylem kilkakrotnie (coz pech) lacznie okolo 4 razy w ciagu ostatnich 4,5roku w tym 2razy w najblizszym sasiedztwie i raz na wakacjach :D w kazdym przypadku byla to kradziez :P
Moim zdaniem w polsce nie jest bezpiecznie a warszawa to miasto idealne do rozwoju takiej drobnej przestepczosci jak kradzieze komorek ,pladrowanie samochodow itp. wszedzie tutaj jest pelno drechow i innych odmian bandytow ,to co jest robione w tym kierunku jest bardziej na pokaz dla opini publicznej niz dla obywateli...
Jeszcze jedno ,powinno sie zlikwidowac Straz miejska ,jest kompletnie niepotrzebna a na dodatek woza sie strasznie ,ostatnio nas (pozadnych obywateli) zaczeli straszyc sadem i pozniej jak nie zrobilo to na nas wrazenia w pwenym stopniu nam ublizac za... picie piwa w miejscu publicznym ,zabrali nam 45min na pokazywanie ile to oni moga a tak na serio moga gowno poza spisaniem i wystawieniem mandatu ,zamiast tej dziwnej instytucji powinno byc wiecej policji i tych co zamiataja ulice :P
Dodatkowo normalni ludzie powinni miec prawo do jakiejs obrony ,chociaz bic i tak sie nie oplaca bo trzeba by bylo takiego napastnika zatluc na smierc ,bo po jakims czasie znadzcie nas z kumplami i najprawdopodobniej wyladujemy na wozku albo fartownie w gipsie na min 3miechy...
Reasumujac ,polska nie jest bezpiecznym krajem a zeby poprawic obezny stan zeczy serio nie robi sie za duzo i tyle...

Greteengs
Obrazek
Awatar użytkownika
-WasyL-
Rycerz
Rycerz
 
Posty: 351
Rejestracja: sob 20.03.2004 17:02
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: Sztickin » czw 30.12.2004 14:24

w pwenym stopniu nam ublizac za... picie piwa w miejscu publicznym
Jak ja lubię takie argumenty; a oni są "tacy" bo mnie i moim kolegów/ koleżanki (...) itp. :)
Czy mieli przejść spokojnie, gdy ktoś - bądź co bądź - łamie prawo?
Sztickin
Rycerz
Rycerz
 
Posty: 482
Rejestracja: pn 14.07.2003 17:10
Lokalizacja: jestem?

Postautor: -WasyL- » czw 30.12.2004 14:55

Nie o to mi chodzilo ,fakt przepis zostal przez nas zlamany ale chodzilo mi o sposob w jaki nas zatrzymali ,czy wedlug ciebie straznik miejski powinien "rzucac kurwami" do lamiacych acz nie stawiajacych oporu ludzi ,stalismy niedaleko przy piaskownicy z butelkami piwa ,nie zachowywalismy sie ani groznie ani glosno a drugie zdanie jakie wypowiedzial starnik brzmialo mniej wiecej : "gluchy jestes? powiedzialem zebys k**** odstawil butelke i dal mi dowod tozsamosci..." reszty dokladnie nie przytocze ale styl byl podobny.
A poza tym co oni robia pozytecznego ? jak popierwsze nie maja uprawnien a po drugie ochoty ,czepiaja sie tylko tych ktorych sie nie boja i latwo im wypisac mandat na kolanie bez zadnego ryzyka potrzeby interwencji. Przynajmniej poliscjanci ktorzy chodza w tamtych okolicach zwracaja uwage na drecholi ktorzy rozwalaja kosz w kazdy weekend... ostatnio wytrzymal 2miechy :D
Obrazek
Awatar użytkownika
-WasyL-
Rycerz
Rycerz
 
Posty: 351
Rejestracja: sob 20.03.2004 17:02
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: Alganothorn » czw 30.12.2004 15:48

-WasyL- pisze:Nie o to mi chodzilo ,fakt przepis zostal przez nas zlamany ale chodzilo mi o sposob w jaki nas zatrzymali ,czy wedlug ciebie straznik miejski powinien "rzucac kurwami" do lamiacych acz nie stawiajacych oporu ludzi ,stalismy niedaleko przy piaskownicy z butelkami piwa ,nie zachowywalismy sie ani groznie ani glosno a drugie zdanie jakie wypowiedzial starnik brzmialo mniej wiecej : "gluchy jestes? powiedzialem zebys k**** odstawil butelke i dal mi dowod tozsamosci..." reszty dokladnie nie przytocze ale styl byl podobny.

jakby mi coś takiego powiedział, to spisałbym jego numer i nazwisko - nic tak nie denerwuje, jak utrata anonimowości; przemoc, poczucie siły i wyższości, jeśli prowadzi do łamania prawa, lubi być anonimowa - podanie konkretnych personaliów tę anonimowość odbiera...
inna opcja, to uwaga 'a może Pan powtórzyć, chyba nie nagrało się najlepiej...' - swego czasy straż miejska nie miała prawa dokonywać rewizji, więc nijak nie mogli sprawdzić czy rzeczywiście ich nie nagrywasz...a dzięki programom w typie 'uwaga' stało się to wielce prawdopodobne
;-)
co do picia w miejscach publicznych - owszem, jestem za egzekucją tego przepisu; owszem, miło jest napić się piwa w parku, ale jeśli za cenę tego, że będę pijał w ogródkach piwnych nie będą wszystki ławki okupowane przez żłopiącą i miotającą wulgaryzmami gównażerię i żulerię to się na to zgadzam;
a jeśli chodzi jeszcze ogólniej o sytuację w naszym kraju, to jest umiarkowanie bezpiecznie, a ludzie są terroryzowani z jednej strony przez bandytów, z drugiej strony przez media, które z lubością o tym ciągle trąbią - jak też i o tym jak sprawca może dostać dane osobowe świadków, dlatego ludzie często nie informują policji, jakoś świadomość, że kolo z kumplami, co to pobili gimnazjalistów, dostanie ebz problemu Twoje namiary działa odstraszająco...
pozdrawiam
We've all been raised on television to believe that one day we'd all be millionaires, and movie gods, and rock stars. But we won't. And we're slowly learning that fact. And we're very, very pissed off.
Awatar użytkownika
Alganothorn
Monarcha
Monarcha
 
Posty: 5085
Rejestracja: pn 06.01.2003 23:02
Lokalizacja: point of no return

Postautor: athelas » pn 03.01.2005 23:34

Hah zaiste ciekawy temat. Zacznę tak jak każdy.

O ile dobrze pamiętam ofiarą "napadu" byłem tylko raz. Zdarzyło się to jakieś 3 lata temu, gdy byłem jeszcze mały i słaby i mnie i mojego kolege (tez nie był zaduży i zasilny :D ) zaczepiło 2 takich większych i silniejszych od nas. W sumie to nas zastraszyli i to zagwarantowało im, iż uzyskali od nas zegarki, mogli wziąć jeszcze książki do anglika, ale jeden z nich stwierdził "że to k***a nie popolskiemu", więc zadowolili się zegarkami. Metoda zaczepna tak jak już wcześniej czytałem polegał na "ej macie szluga"... na nasza zgodną odpowiedź "nie ja niepale", "nie ten był ostatni" tamci zaproponowali kontrole plecaczka... no cóz gówniarstwo wtedy byliśmy i daliśmy sie zastraszyć. Nie to jednak jest ważne. Ważne jest to, iż w krótkim przedziale czasowym mój tato poszedł zgłosić na komisariat, że napadnięto mnie na ulicy Strykarskiej... policjant stwierdził, że nie wie gdzie to jest, więć to nie jego rejon. (A ulica strykarska jest przedłużeniem ulicy na której stoi komisariat, a całe zdarzenie działo się nie dalej jak 300 metrów od biurka pana policjanta :evil: ) Więc tyle ile chodzi o policje...
Druga sprawa to taka, że absolutnie nikt z mijających osób nam nie pomógł, a mijało nas przynajmniej 5 wtym 1 pan z pokaźnym psem, który z pewnością mógłby zmienić przebieg sytuacji. Pamiętam, że rozpaczliwie łapałem spojrzenia ludzi, chciałem aby mi pomogli... oni albo się odwracali, albo widziałem w ich oczach taką iskierkę radości "o jak fajnie, że to nie ja"... Znieczulica i zastraszenie to jedno. Ale nieprawdą jest, iż musi tak być. Jeśli z uporem maniaka każdy wmawia sobie, że jest zbyt słaby, aby pomóc, że jak pomoże to Ci, którym przeszkodził znajdą go i zrobią mu niewiadomoco to nigdy nie uda nam się odmienić tej sytuacji.

Po tamtym napadzie nieco bardziej zainteresowałem się możliwościami obrony przed takimi napaściami. Zwrot w kierunku fizycznym i psychologicznym. Troche kulturystyki i zmieniłem się w przedstawiciela, który wygląda już nieco lepiej jak przeciętny chuderlak (ale też bez przesadyzmu). Fizyczność napewno pomaga w tym, że potencjalny napadacz zobaczy w nas łatwy kąsek. Po drugie właśnie te opracowania, o których mowa dużo mi dały... sprężysty krok, opanowana mina, zimne spojrzenie w stylu "spróbuj..." a przy tym jednocześnie postawa taka, która nie wpada w wyzywającą (bo co jeśli gość zdecyduje się spróbować...)

Mieszkam sobie w mieście Uć, z bezpieczeństwem bywa tu różnie. Mi coprawda nie przydarzyły się przykre sytuacja czy choćby jakieś bardziej namolne zaczepki, byłem świadkiem jednak kilku. Zacznę od tego, że mieszkam w dzielnicy gdzie spotkać można przedstawicieli chyba wszystkich grup, i że dość blisko od mego domostwa jakoś tak dziwnie "strefy wpływów" się sklejają. Są dresy i generalnie mieszkańcy biedniejsi, sflustrowani i poprostu tacy którzy kiedyś określani by byli mieszkańcami slumsów, są i blokresi, skejci, metale i wogóle wszyscy :P. Taki tygiel kulturowy wymaga nabycia pewnej twardzości, chardości a przedewszystkim taktyki poruszania się.

Widzisz większą/silniejszą grupę to ją wymijasz względnie przeprowadzasz taktyczny odwrót.
Widzisz mniejszą/słabszą grupę przechodzisz spokojnie, pokazując, że sam nie chcesz rozruby, ale jak oni chcą to ją dostaną.
Okej istnieje ryzyko, że źle kogoś ocenisz, że jak skręcisz w uliczke to za 20 metrów spotkasz większą grupę itd... no coż shit happens :roll: i trzeba się z tym liczyć.

Dobrym sposobem jest też reputacja. Działo się to w szkole podstawowej. Jak wiadomo w klasie zawsze istnieją podziały na tych lepszych którym wszystko wolno, tych średniaków i tych co się gnębi. Rzecz działa się w sobotnie popołudnie na szkolnym boisku kiedyto byłem ówczas przedstawicielem tych średniaków w klasie 6tej... No i na meczu taki ten ura bura szef podwóra (tyle, że z innej klasy) stwierdził, że skoro wszystko mu wolno to próbował wymusić na mnie najpierw faul a później rzut rożny. A że traktowałem w wieku młodzieńczym piłkę bardzo ambicjonalnie powiedziałem mu żeby spadał. No i on wtedy chcą pokazać swoją władzę rzucił się na mnie, złapał za szyję. Niewiele myśląc też tak zrobiłem... potrzymaliśmy się czas jakiś nienawistnie pacząc sobie w oczy, aż nagle rozdzielili nas (innaczej chyba byśmy się udusili :lol: ). Chłopak wściekły dalej do mnie podlatuje, no to zrobiłem mu psikus i najpierw zblokowałem dwa ciosy (ah ta adrenalina), a gdy chciał mnie kopnąć to potknął się o moją nogę i wylondował na ziemi. Zdziwił się tym mocnao i przestał się rzucać... od poniedziałku w szkole Ci "lepsi" patrzyli na mnie jakby przychylniejszym okiem...

Inny przykład już nieco bardziej smutny, i w sumie dość aktualny to taki, że mój kumpel, który raczej nikomu starał się nie wadzić wracał kiedyś ulicą do domu. Dokładnie działo się to latem, i wracał jedną z mniejszych uliczek tych najbardziej slumsowych... Pech chciał, że szarpało się na środku ulicy 2 kolesi. Jeszcze większy pech chciał, że gdy mój kolega poprostu przechodząc sobi obok, nie patrząc nawet w stronę szarpaniny nagle otrzymał piękny nóż prosto w kiszki... Przeżył, ale cudem... Jak się później okazało sprawca tego wypadku był wielokrotnie notowany przez policję za rozboje itd, był podejrzany o jakieśtam drobne i niegroźne skrzywienia psychiczne i nigdy nie był karany (mała szkodliwość czynów)...

Trzeci przykład, o którym lubię mówić najbardziej dotyczy chłopaka mojej siostry ciotecznej. Facet jak najbardziej pożądny, mądry itd, a do tego fascynat walki, wojska, który kandyduje do antyterorystki. Złoty chłopak, zawsze stawał w obronie słabszych. I stało się tak pewnego dnia iż podążał sobie tramwajem, aby odebrać i bezpiecznie do domu doprowadzić swoją narzeczoną (a moją siostre cioteczną), która aktualnie była u mnie w domu. Była późna jesień, godz około 21, a więc ciemno... W pewnym momęcie do tramwaju wpadło 3 gości, którzy mieli się za tych co im wszystko wolno i szukali zaczepki. Marcin stał blisko wejścia więc to on miał stać się pierwszą ofiarą. Podeszli do niego jak drzwi się zamknęły, ludzie się odsuneli nieco na bok, a kolesie zaczeli cośtam smęcić... A że Marcin chłopak bystry jest to wywalił "negocjatorowi" 2 ciosy na szczękę i podcinając wyłożył na podłodze z głosnym hukiem... Dwóm pozostałym na ten widok szybko przeszła agresja i jakoś tak zmalali, gdy drzwi się otworzyły byli agresorzy otrzymali na odchodne tekst aby zbierali kolezankę z podłogi i opuścili tramwaj, a ludzie jakby nigdy nic spowrotem zbliżyli się nieco do krańca tramwaju jako ze na przedzie ciasnota niemiłosierna panowała...
To że nie mam dresu
Jest powodem wielkiego stresu
Mojego superego, ale też mojego id... :lol:
Awatar użytkownika
athelas
Najemnik
Najemnik
 
Posty: 72
Rejestracja: pn 23.02.2004 15:11
Lokalizacja:

Postautor: Avathar » czw 27.01.2005 20:02

Bezpieczeństwo...
Moze raczej szczęście?
W Gdyni - moim rodzinnym miescie - mam to szczescie, ze jeszcze nigdy nie spotkala mnie zadna przykra sytuacja. Kilka razy pewien starszy pijaczek albo chlopak w moim wieku pytali sie czy doloze im sie na Polskie Owocowe - nie bylo w tym grozby. Jak nie mialem wzruszalem ramionami i mowilem 'Przykro mi'. Jak mialem - dawalem. A co bede im załował.

O ile Gdynia i Sopot ujdą, to Gdańska nienawidze. Nigdy osobiscie do mnie nikt nie podszedł (ludzie mówią mi, ze moje pierwsze wrazenie... hmm... nie wygladam na miłego :P), lecz pare razy zdarzyly sie kradzieze zwiazane ze mna. Raz wybili szybe w samochodze i caly przetrzepali (jako, ze radio jest nieusuwalne ;-) ) zabrali discmana, ktorego znalezli w schowku. Od tamtego czasu nawet ksiazki biore ze soba :P

Wracajac do bezpieczensta - ja moge na moje osiedle wyjsc o 1 i wrocic o 3 (oczywiscie jak sie rodzice zgodza :P) i wroce caly. To znaczy dotychczas tak bylo ;-) Lokalnych meneli i 'ziomusiów' znam, a i posterunek policji mam rzut beretem.

Pozdrawiam
Obrazek
Avathar
Lord
Lord
 
Posty: 1245
Rejestracja: sob 02.11.2002 0:18
Lokalizacja: Gdynia / Poznań

Postautor: athelas » czw 27.01.2005 20:54

Hm na ten posterunek policji to bym tak bardzo nie liczył... przynajmniej po tym jak dowiedziałem się jak funkcjonuje mój okoliczny posterunek. A co do straty discmana i wybitej szyby to i tak miałes szczęści w nieszczęściu... mojemu sąsiadowi w biały dzień przed blokiem wywalili szybę bo mysleli, że paczka leżąca na przednim fotelu zawiera niewiadomoco, podczas gdy paczka ta miała na sobie logo cukierni a w środku tort... :lol: (aż dziwne że go nie ukradli...)
To że nie mam dresu
Jest powodem wielkiego stresu
Mojego superego, ale też mojego id... :lol:
Awatar użytkownika
athelas
Najemnik
Najemnik
 
Posty: 72
Rejestracja: pn 23.02.2004 15:11
Lokalizacja:

Postautor: Browning » czw 27.01.2005 22:21

OFT:
Przy opisanym zachowaniu złodziei (sytuacja z tortem) kojarzy mi się to z pewną reklamą gdy jeden taki włamuje sie do radiowozu. Komentarz jest jak najwłaściwszy: "m.m. nie dla idiotów!" :wink:
"Soldiers never die, they just go to hell to regroup"

Obrazek
Awatar użytkownika
Browning
Najemnik
Najemnik
 
Posty: 76
Rejestracja: pt 12.11.2004 19:06
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: -WasyL- » czw 27.01.2005 22:31

Przypomnieliscie mi rekord(mowiac o wybijaniu szyb) ktory zaobserwowalismy z kumplem niecale 2,5 roku temu... a mianowicie ,moja szkola zanjduje sie na "Jelonkach" (dla nie wtajemniczonych jedna z tzw. sypialnych dzielnic wawy)
czyli wsrod niekonczacych sie osiedli wielkich 12 pietrowych klockow...
Rekord padl w dniu spotkania dla rodzicow tych gimnazjalistow ktorzy dostali sie do szacownej placowki ,miejsca na szkolnym parkingu oczywiscie zabraklo wiec duzo samochodow parkowalo na osiedlu lub na granicy takiego skwerku ,zebranko bylo jawne wiec zlodzieje dokladnie wiedzieli kiedy sie zaczyna i ile moze portwac ,w samochodzie moich rodzicow wybili tylko szybe i nic nie wzieli ,panel od radia zawsze jest zabierany ,ale mojemu kumplowi zabrali komorke ,radyjko i plyty bo akurat byly w schowku ,ogolnie okradziono 4 samochody ,wlasciciele zlatywali sie jeden po drugim i chyba z miejsca wyrobili sobie zdanie o okolicy mojego aktyalnego LO :P
Przyznam ze w calym zyciu nie widzialem tylu obrobionych samochodow obok siebie ^^

Greteengs
Obrazek
Awatar użytkownika
-WasyL-
Rycerz
Rycerz
 
Posty: 351
Rejestracja: sob 20.03.2004 17:02
Lokalizacja: Warszawa

Postautor: athelas » pt 28.01.2005 0:50

Wasyl pisze:Przyznam ze w calym zyciu nie widzialem tylu obrobionych samochodow obok siebie ^^

To sie nazywa produkcja taśmowa :lol: :roll: :lol:
To że nie mam dresu
Jest powodem wielkiego stresu
Mojego superego, ale też mojego id... :lol:
Awatar użytkownika
athelas
Najemnik
Najemnik
 
Posty: 72
Rejestracja: pn 23.02.2004 15:11
Lokalizacja:

Postautor: Sztickin » pt 11.02.2005 19:08

O bezpieczeństwie w moim kraju mogę powiedzieć gównie na tyle, na ile sam się czuję tu bezpiecznym - czyli przez swój pryzmat. Wiadomo, nigdzie nie jest tak bezpiecznie, aby powiedzieć "tu nie zdarzy mi się nic złego". Standartem zaś powinien być jakiś umiarkowany poziom bezpieczeństwa, takiego natomiast jest mi brak w Polsce. Właściwie ofiarą napadu byłem dwa razy - złożyło się tak, że złodziej niewiele skorzystał, a i nie raz się po prostu wywijałem. Powiem, że widzę sprawę bezpieczeństwa również przez to, co powiedza mi media itp. Sprawa wygląda więc tak, że przestępczość się rozpowszechiniła. Nie wiem jak było kiedyś, ale teraz wśród ludzi spotkać mogę dość łatwo tych, którzy z prawem na pieńku mają - nie budzi to ich zażenowania, wstydu, ale raczej wyznacza pewien status społeczny. No i kwestia brutalizacji życia, widoczna coraz bardziej.
Sztickin
Rycerz
Rycerz
 
Posty: 482
Rejestracja: pn 14.07.2003 17:10
Lokalizacja: jestem?


Wróć do Philosophia

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 73 gości