Pierwszy topic, który naprawdę zabił mi gwoździa... :O
A dziękuje za słowa uznania
No cóż głupio by było, gdybym zadał tylko pytania, a już na nie nie odpowiedział...
Co do miłosci bez seksu to poniekąd zgodze się, iż jest to mozliwe, chociaż w pewnych sytuacjach potwierdza się raczej, że bywa innaczej. Oczywiscie dwoje dorosłych ludzi, którzy mają za sobą już jakieś doświadczenia (niekoniecznie seksualne) łatwiej poradzą sobie z miłoscią bez seksu niźli para dwojga młodych ludzi, którzy w sumie to nie wiedzą, że do miłości seks konieczny nie jest. Nie oszukujmy się ale ludzie młodzi są pełni energii i muszą ją jakoś rozładowywać (
gadam już jakbym miał ze 120 lat ). W wielu wypadkach, szczególnie tzw. "peirwszej miłosci" decyduje zauroczenie czy wręcz pociąg seksualny do drugiej osoby. Oczywiście później filary związku ( w domyśle miłosci) z zauroczenia i pociągu (domyślnie seksu) z biegiem czasu moga (i zazwyczaj tak się dzieje) zmienić się.
Podejrzewam, że jeśli miałbym zdecydować co jest częstszym zjawiskiem, to wybrałbym raczej seks bez miłości niż miłosć bez seksu. Oczywiście mówię tu o ludziach młodych, którzy dopiero wkraczają w dorosłe życie. W późniejszym czasie miłość nie będzie oznaczała juz tylko seks, pieszczoty, czy poprostu przytulenie się. Ale tak jak przedmówcy zauwazyli seks bez miłosci (czyli seks przypadkowy) jest bardzo częstym zjawiskiem (nie to żeby miłość bez seksu, czy seks w połączeniu z miłoscią czyli ten
złoty środek był jakimś niespotykanym zjawiskiem).
Wychowanie seksualne nalezy wprowadzać jak najwcześniej. Oczywiście nie można wpadać tu w skrajnosci. Nie widzę sensu, aby jakaś pani pierwszoklasistą pokazywała w jakimś podręczniku "jak to się robi", ale myślę że takie latorośle na przełomie 3 i 4 klasy podstawówki mozna powoli uśwaidamiać, że bocian ich nie przyniusł. Mówić co to jest ciąża. Uświadamiać, że ze współżyciem czy seksem powiązana jest odpowiedzialność a niekiedy i zagrożenie (choroby weneryczne, ryzyko wpadki). W póxniejszych klasach mozna by poruszać tematy antykoncepcji, dziewictwa, a nawet technik seksualnych.
U mnie osobiście "wychowanie seksualne" zaczęło się w 7 klasie podstawówki i polegało na jednokrotnym spotkaniu na tzw. warsztatach. To czego się tam dowiedziałem nie nazwałbym nawet wstępem do wiedzy ogólnej - a zresztą nawet jesli by było to i tak wszelkie tematy zdążyliśmy zaledwie dotknąć.
W późniejszym okresie mego życia, a działo się to już w liceum równiez odbyły sie warsztaty (już lepiej zorganizowane to było) oraz kilka razy na GDDW (godzina do dyspozycji wychowawcy) mielismy pogawedki z panią pedagog. Była to osoba bardzo miła i nieco w podeszłym wieku - w skrucie mówiąc wydawało się że o seksie to ona już dawno zapomniała i pierdzieli jakies głupoty, slogany i definicje z książeczek. Dowiedziałem się na tej lekcji że nie moge się przytulić na przerwie do koleżanki, a pocałunek na widoku publicznym jest już szczytem zepsucia (przy czym nie mówie tu o jakimś specjalnie długim czy widowiskowym pocałunku). Nie można tak postępować, gdyż takie zachowanie mogłoby uraźić czyjeś wnętrze i psychikę! Pomyślałem sobie wtedy, że ta lekcja to czas stracony i że niczego co by mi mogło pomóc w życiu się niedowiem... Na następnej lekcji dowiedzieliśmy się co to jest antykoncepcja. A w zasadzie to jakie są metody antykoncepcji, bo o samej antykoncepcji było raczej niewiele... Poznalismy szereg parametrów i specyfikacji technicznych przeróżnych środków - wszystko to wygladało jakby było recytowane z jakiejs kartki... Nie rozmawialismy o tym dlaczego warto badź niewarto stosować antykoncepcji. Nie rozmawialismy o tym gdzie mozna dostać taki czy inny środek, w jaki sposób stosować taką czy inną metodę. Oczywiście dowiedzieliśmy się że wszystkie środki antykoncepcyjne są do d*** (znaczy się że są nieskuteczne, a nie że tam się je wkłada
), a najlepsza jest szklanka wody zamiast. Z takim podejściem to ja dziękuję...
Dziewicto według mnie nie jest niczym dziwnym, złym, nienaturalnym. Jak ktos słusznie zauważył jest to tylko kawałek błony
. Wydaje mi się że jest to nawet pewnien rodzaj wartości. Chociaż w dzisiejszych czasach wartość ta raczej słaba jako, że medycyna czyni cuda i już największe k**** mogą być dziwicami
. Dziewictwo z jedneej strony jest czyms miłym dla tej drugiej osoby (no bo świadczy to o tym że ta osoba czekała na kogoś warościowego i mnie się udało), z drugiej czymś czasem kłopotliwym (obawa że skoro jest dziewicą to musi byc coś z nią nie tak - jesli dziewica jest w wieku uznanym za tzw "normy" nieco już zbyt dojrzałym).
Co do wieku odpowiedniego na inicjację to było to pytanie podchwytliwe
Wielu ludzi przecież kocha tak te cyferki, a tu się jednak okazuje że zdrowy rozsądek bierze górę. Najlepszy wiek do inicjacji seksualnie, również moim zdaniem, to taki w którym czujemy, że jesteśmy na to gotowi.
Rola seksu może być różna. Może on zblizać do siebie ludzi. Może być sposobem na rozładowanie stresu. Może być sposobem na spędzenie wolnego czasu. A może też być takim małym dodatkiem do codziennosci i nie mieć jakiegoś wielkiego znaczenia.
Również jestem zwolennikiem antykoncepcji. Ja rozumiem że antykoncepcję można traktować jako morderstwo, ale w taakim razie masturbacja = ludobujstwo
. To oczywiście taki mały żarcik. Antykoncepcja jest konieczna, pozwala na przeżycie wspaniałych chwil jakie daje nam seks bez konieczności dawania nowego życia, a co za tym idzie sprawianiasobie nowych obowiązków w postaci dziecka. Nie jestem w stanie zrozumieć pogladów osób, które uważają antykoncepcję za działo szatana i zabójstwo. Każdego z nich pytam czy w takim razie lepiej zamiast antykoncepcji znajdowac później noworodki na śmietnikach bądź w beczkach po kapuście czy poprostu w beczkach jak to miało miejce w mym pięknym mieście.
Co do aborcji to musze powiedzieć, iż mam nieco odmienne zdanie niż przedmówcy. Zanim jednak spłonę na stosie chciałbym wyjaśnić. Aborcja moim zdaniem jest potrzebna w przypadkach gwałtów, zagrożenia życia (zarówno matki jak i dziecka), możliwość iż matka nie jest gotowa na macieżyństwo (np. dziweczynka która zaszła w wieku 14 lat - wydaje mi się to raczej niemożliwe, aby była dobrą matką - choć oczywiscie do aborcji siłą jej zmuszać nie można!!!) czy w przypadkach, że dziecko nie bedzie miało zapewnionych warunków do życia (rodzina alkoholików, narkomanów, ludzi z totalnego dna i 8 metrów muły społeczeństwa). Zdecydowanie natomiast sprzeciwiam się sytuacji, w której to kobieta w ciąży wchodzi do gabinetu siada na krzesle i mówi do lekarza "wyciągaj pan bo ja nie chcem mieć tego bachora, jestem jeszcze młoda, piękna i zdażyła mi się głupia wpadka". Aborcja na życzenie zdecydowanie NIE. Aborcja, gdy są do tego ważne powody TAK.