przepraszam, że tak długo, ale musiałem kartofle obrać
no więc tak - po pierwsze od samego początku organizator Mystic Festival dał nieco ciała - do Wrocławskiej Hali Ludowej (budynek robi wrażenie) były otwarte tylko dwa wejścia, ale tak otwarte, że w każdym mieliśmy do dyspozycji jedne drzwi, a raczej połowę drzwi otwartą. Nie musze pisać jaki tłum był przy wejściu i ile trzeba było czekać.. druga sprawa to szatnia na oko było na wieszakach miejsca dla 1000 osób. Problem w tym, że chciało z niej korzystać parę tysięcy..
Na szczęście wraz z kolegami znaleźliśmy wyjście z sytuacji bunkrując plecaki w sklepiku i takiej miłej pani:).
Teraz troche jeszcze o miejscówce - poza szatnią i wejściami Hala Ludowa robi wrażenie, kawał budynku, dużo miejsca i w ogóle super klimacik.
Przed Iron Maiden przewidziano trzy supporty, Frontside, Funeral for a Friend (zamiast Edguya) oraz polski zespół Kat. Ja wraz z kumplami dotarliśmy dopiero na Kata, bo trochę się jedzie z wawy pociągiem. No ale jako, że ja za Katem nie przepadam, to tylko sobie czekaliśmy z boku aż to się wreszcie skończy (wszak nie dla supportu tam pojechałem). No i wreszcie około godziny 21 na scene wbiegli Ironi:)
eh niesamowita sprawa zobaczyć na żywo swój ukochany zespół. Zaczeli od kawałków z najnowszej płyty (IMO bardzo dobrej) oczywiście na pierwszy ogień poszło Wildest Dreams, Rainmaker, Montsegur i parę szybkich kawałków jak np The Trooper.
Samego zespołu opisywać nie muszę - jak zwykle pełni życia i potrafiący rozruszać tłum do prędkości światła. Dickinson biegał, skakał, wspinał się na balustradę:) no i miał nieco inny strój niż przy Brave New World Tour, ale nie mogło zabraknąć tych czadowych spodni:).
Cała dekoracja przypominała bramę średniowiecznej twierdzy.
Z bardziej niesamowitych fragmentów koncertu:
w pewnym momencie było słychać strzały i odgłosy bitwy, na scenę weszło kilku gości w mundurach z II WŚ i rozstawiło zasieki, a Dickinson zaśpiewał piosenkę Paschendale w wojskowym płaszczu i hełmie.
Albo przy którejś piosence spod sceny nagle wyrósł gigantycznych rozmiarów Eddie w przebraniu śmierci i pokazywał palcem na wszystkich:) niesamowita sprawa.
Gdy nagle zgasło światło oprócz tego oświetlającego Dickinsona nie trzeba było mówić nic więcej - Fear of the dark. Ten utwór na żywo rządzi. Co ja tam mogę opisywać. Nie ma słów które opiszą jak to fajnie jest wraz z tłumem śpiewać Fear of the Dark.
Z innych starych przebojów Maideni zagrali dla nas - Run to the Hills i Iron Maiden.
Szkoda tylko że z płyty Brave New World nie było wiele, w zasadzie tylko utwór Brave New World:)
i ostatni moment który najbardziej wrył mi się w pamięć:
wykonanie utworu Journeyman z nowej płyty. Piękne. Niesamowita chwila..
no i to tyle, nie wiem co tam mogę jeszcze pisać, w zasadzie pisać mógłbym bez końca. Najlepszy koncert na jakim byłem w życiu (ale wcześniej na Ironach nie byłem:) )
i jeżeli kiedyś jeszcze Dickinson i reszta chłopaków zawita do naszego kraju, nie omieszkam się pójść na ich koncert. Jest to warte wszystkich pieniędzy wydanych na bilet, po prostu ma się okazję przeżyć chwile, których się już nie zapomina. Up the Irons!