Biegać, skakać, latać, pływać - w ruchu wypoczywać
: czw 27.01.2011 9:14
Forum katedralne obrasta pajęczynami, poza kilkoma wątkami głównonurtowymi nic się nie dzieje. Spróbuję zatem zamerdać kijkiem w mrowisku i zobaczyć, czy się odezwą nożyce.
Czas nieco poopowiadać o pasjach sportowych. Każde z nas ma jakieś hobby związane ze sportem, ruchem, rekreacją. Może będzie to jakiś przyczynek do ciekawych dyskusji. Jeden lubi rower, drugi woli piesze wycieczki, ktoś nurkuje, ktoś lata, niektórzy zjeżdżają, niektórzy tylko biegają na nartach. Przy okazji można poopowiadać o sprzęcie, którego się używa do tych celów.
Biegówki nocą
Zacznę wątkiem narciarskim. Śnieg za oknami, całkiem przyzwoite warunki do szorowania deskami. Generalnie zima oznaczała u mnie spadek formy i ogólną niechęć do ruchu. Jedynie wizyta w domowej "siłowni" daje jako takiego kopa. Ale ile razy można wiosłować gapiąc się na ścianę i machać ciężarkami studiując fakturę łuszczącej się farby z sufitu? A las na wyciągnięcie ręki, pagórki są, aż żal, że człowiek nie korzysta z tego przez cały sezon zimowy. No i padło postanowienie - czas wrócić do biegówek, które w dzieciństwie były regularnie uprawiane. Szybka rachuba - jezu, to było dobre 20 lat temu... Zakup budżetowy - trochę Allegro, trochę sklepów wysyłkowych (jeden czeski), trochę Macro Cash & Carry. Biegówki to ogólnie sport niszowy, sądząc na podstawie bogactwa oferty i dostępności towaru w sklepach ze sprzętem sportowym/ narciarskim... W końcu mamy złożony zestaw: deski z Allegro za niecałą stówę (nigdy nie używane skiturowe spaldingi), nowe wiązania NNN BC i buty do tego typu. I w dniu odbioru desek po montażu właśnie skończyła się zima w Polsce... Myślałem, że mnie szlag trafi. Jednego dnia piękna zima - śniegu całe zaspy wszędzie, a tu ciach, wyczyściło śnieg do gołego! Tydzień czekałem, wreszcie zaczęło nieśmiało sypać. Pod dwóch dniach podjąłem próbę na podwórku. Śniegu jeszcze nie nasypało tyle, ile było przed roztopami, ale już coś się dało wyślizgać. Oczywiście przerwa zrobiła swoje - kompletnie nie pamiętałem jak się macha nogami. Dobrze, że deski nie były jeszcze dobrze nasmarowane i bardziej szorowały niż się ślizgały. Ale zaczęło się i strasznie się zapaliłem. Koniec weekendu, czas do roboty, powrót do domu i już mamy ciemność ogólną. Do lasu w nocy samemu?! Reakcja Żony na ten pomysł dość oczywista. Ale ja nie daję za wygraną. Latarka diodowa na czoło, deski na nogi i huzia do lasu. No i co? Zero problemu, sama frajda. Cisza i spokój dookoła mnie. Widać wszystko doskonale, latarka zupełnie wystarcza. A to na górkę, a to z górki, szus, szus, szus. Kapitalna zabawa. Już tydzień niemalże za mną i każdy dzień to kolejna porcja energii. Już bez wywrotek (były, a jakże!), jako tako idzie, czysta przyjemność, no i nieważne, że dzień, czy po zmroku - da się jeździć i człowiek nie gnije w czterech ścianach. No i od razu perspektywa się człowiekowi zmienia - dotąd wypatrywał końca zimy, a teraz z niepokojem obserwuje słupek na termometrze i modli się by śnieg trzymał. No i żeby jeszcze sypnęło!
Czas nieco poopowiadać o pasjach sportowych. Każde z nas ma jakieś hobby związane ze sportem, ruchem, rekreacją. Może będzie to jakiś przyczynek do ciekawych dyskusji. Jeden lubi rower, drugi woli piesze wycieczki, ktoś nurkuje, ktoś lata, niektórzy zjeżdżają, niektórzy tylko biegają na nartach. Przy okazji można poopowiadać o sprzęcie, którego się używa do tych celów.
Biegówki nocą
Zacznę wątkiem narciarskim. Śnieg za oknami, całkiem przyzwoite warunki do szorowania deskami. Generalnie zima oznaczała u mnie spadek formy i ogólną niechęć do ruchu. Jedynie wizyta w domowej "siłowni" daje jako takiego kopa. Ale ile razy można wiosłować gapiąc się na ścianę i machać ciężarkami studiując fakturę łuszczącej się farby z sufitu? A las na wyciągnięcie ręki, pagórki są, aż żal, że człowiek nie korzysta z tego przez cały sezon zimowy. No i padło postanowienie - czas wrócić do biegówek, które w dzieciństwie były regularnie uprawiane. Szybka rachuba - jezu, to było dobre 20 lat temu... Zakup budżetowy - trochę Allegro, trochę sklepów wysyłkowych (jeden czeski), trochę Macro Cash & Carry. Biegówki to ogólnie sport niszowy, sądząc na podstawie bogactwa oferty i dostępności towaru w sklepach ze sprzętem sportowym/ narciarskim... W końcu mamy złożony zestaw: deski z Allegro za niecałą stówę (nigdy nie używane skiturowe spaldingi), nowe wiązania NNN BC i buty do tego typu. I w dniu odbioru desek po montażu właśnie skończyła się zima w Polsce... Myślałem, że mnie szlag trafi. Jednego dnia piękna zima - śniegu całe zaspy wszędzie, a tu ciach, wyczyściło śnieg do gołego! Tydzień czekałem, wreszcie zaczęło nieśmiało sypać. Pod dwóch dniach podjąłem próbę na podwórku. Śniegu jeszcze nie nasypało tyle, ile było przed roztopami, ale już coś się dało wyślizgać. Oczywiście przerwa zrobiła swoje - kompletnie nie pamiętałem jak się macha nogami. Dobrze, że deski nie były jeszcze dobrze nasmarowane i bardziej szorowały niż się ślizgały. Ale zaczęło się i strasznie się zapaliłem. Koniec weekendu, czas do roboty, powrót do domu i już mamy ciemność ogólną. Do lasu w nocy samemu?! Reakcja Żony na ten pomysł dość oczywista. Ale ja nie daję za wygraną. Latarka diodowa na czoło, deski na nogi i huzia do lasu. No i co? Zero problemu, sama frajda. Cisza i spokój dookoła mnie. Widać wszystko doskonale, latarka zupełnie wystarcza. A to na górkę, a to z górki, szus, szus, szus. Kapitalna zabawa. Już tydzień niemalże za mną i każdy dzień to kolejna porcja energii. Już bez wywrotek (były, a jakże!), jako tako idzie, czysta przyjemność, no i nieważne, że dzień, czy po zmroku - da się jeździć i człowiek nie gnije w czterech ścianach. No i od razu perspektywa się człowiekowi zmienia - dotąd wypatrywał końca zimy, a teraz z niepokojem obserwuje słupek na termometrze i modli się by śnieg trzymał. No i żeby jeszcze sypnęło!