taki dzień skłania do wynajdywania tysięcy drobiazgów, które u bliźnich irytują...
niniejszym wrzucajcie tu i dyskutujcie o tysiącach drobiazgów i poważniejszych spraw, które Was u innych denerwują - zaczynam od tego, co ostatnio namiętnie mnie wyprowadza z równowagi:
jestem-taki-do-przodu-i-mam-gdzieś-polecenia-stewardes-o-wyłączaniu-elektroniki
detal, szczegół, drobiazg, a od dłuższego czasu wyprowadza mnie z równowagi niesamowicie skutecznie; co więcej, takie jednostki to w 9 przypadkach na 10 Polacy (a zdarza się latać na lotach europejskich nie obejmujących Polski, więc porównanie jakieś jest): wyłączanie elektroniki nie obejmuje mojej, ja sobie mogę pograć, albo kalendarz sprawdzić w komórce, albo obejrzeć zdjęcia...
rozumiem, że komuś w samolocie się nudzi, ale zasady są ustalane nie dlatego, że ktoś jest złośliwą świnią, ale dlatego, że 'coś jest na rzeczy'; w czasie startu i lądowania wyłączone musi być wszystko, a przez cały lot urządzenia emitujące sygnały (np. komórki, czasami gps) - to nie jest naruszanie wolności osobistej, ale elementy bezpieczeństwa;
rozumiem, że ktoś namiętnie lata business class na lotach transkontynentalnych i ma ekranowane pomieszczenia, gdzie może bawić się elektroniką cały czas i przypadkiem leci ekonomiczna po Europie i się zapomniał - sęk w tym, że na ogół to są jakieś średniej klasy kierownicy (choć wolą termin 'managerowie') z przerostem ego i przekonaniem, że 'zasady są dla cieniasów';
druga irytująca sprawa, to wstawanie tuż, albo nawet przed zatrzymaniem samolotu, choć chwilę wcześniej rozbrzmiewa komunikat, żeby 'nie wstawać przed wyłączeniem sygnalizacji': reguły są dla cieniasów, mnie nie obowiązują, ja muszę mieć swój płaszczyk i zakupy z wolnocłówki od razu, my preciousss...
nie to, żebym spodziewał się czego innego: 15 minut za kierownicą w Warszawie w godzinach szczytu pokazuje, co w Polakach drzemie; przejazd powyżej 100 km polskimi drogami pokazuje, że reguły ruchu drogowego to w najlepszym wypadku sugestie dla Mistrzów Kierownicy, ale mimo wszystko wkurza mnie to straszliwie (na krótko, ale jednak);
poprawia natomiast humor zachowanie typowe dla Polaków i Włochów, czyli gromkie brawa po wylądowaniu: co prawda nie jest to tak częste na lotach o mniej urlopowym charakterze (np. Frankfurt czy Wrocław), ale jeśli miejsce odpowiednie (np. Gdańsk), to i brawa od graniturowców można usłyszeć...
aha, wkurza mnie też, że hipermarkety podnoszą ceny jabłek o 100% w weekend i te same jabłka w niedziele kosztują 7,99, a w poniedziałek 2,99; dla jasności: wkurza mnie te 7,99, a nie 2,99...
![Wink ;-)](./images/smilies/icon_wink.gif)
pozdrawiam