Hifidelic pisze: Myślę, że Polacy mają to w genach. To nawet nie jest do końca racjonalne. Polak musi po prostu walczyć o niepodległość i tyle. Wessał to wszak z mlekiem matki.
A to że niektórzy gubią swoją tożsamość
i nie myślą już w takich kategoriach
to zupełnie inna bajka....
i oto on, młody Polak, nie myśli w takich kategoriach: nie uważa, żeby walka bez szansy na zwycięstwo była w jego genach...
nie wyssałem (tudzież wessałem
) )tego z mlekiem matki? jeśli 'nie myślę już w takich kategoriach' oznacza, że zagubiłem swoją tożsamość?
a zatem: chęć i wola walki o niepodległość, kiedy nie ma szansy na zwycięstwo, to cecha narodowa i jedyny wyznacznik tożsamości narodowej?
BEZ PRZESADY
to powstanie to był błąd: wielki, koszmarny, niezwykle kosztowny błąd i nic tego niezmieni, jak byśmy o tym nie mówili taki jest fakt;
powstanie nie 'musiało' wybuchać, jak twierdzą niektórzy - to dowódcy panują nad oddziałami, to oni odpowiadają za ich karność, twierdzenie, że powstańcy i tak chwyciliby za broń to jawna informacja, że byli niesubordynowani, bo złamaliby wyraźne rozkazy;
dowódca ma dwa zadania: jest odpowiedzialny za realizację celu, wojskowego bądź politycznego, oraz za życie swoich żołnierzy - szeregowy żołnierz powinien być gotów poświęcić swoje życie na rozkaz, ale dowódca musi to życie szanować...jak mamy oceniać rozkaz atakowania lotniska na Bemowie, chronionego nie tylko bronia maszynową, ale i działkami plot, które łatwo przestawiało się na strzelanie poziome...setki powstańców biegło po pasach startowych i zginęło w początku powstania...to było bohaterstwo? c'est magnifique, mais ce n'est pas la guerre jak powiedział prawie wiek wcześniej Bosquet, to jest karygodny błąd dowódców, którzy jednym rozkazem skazali na śmierć swoich żołnierzy...
ataki na umocnione budynki, których obrońcy wręcz kosili atakujących - to są kolejne błędy dowództwa;
ale to tylko poziom taktyczny, gdzie i tak realizacja była zadziwiająco sprawna, zwłaszcza w miarę rozwoju walk, tragedią była sytuacja strategiczna: broń wywożono z miasta jeszcze niecały miesiąc przed wybuchem powstania, ona nie zdążyła wrócić na czas; politycy w Londynie nie byli w stanie utargować żadnego wsparcia dla przyszłych walczących - tylko sympatii Churchilla zawdzięczali powstańcy skromne zrzuty zaopatrzenia...
na deser - kwestia ZSRR;
wszyscy wieszają psy na Rosjanach, którzy 'stali na drugim brzegu i czekali, aż Warszawa się wykrwawi'...czekali?
tak czekali, że w czasie bitwy warszawskiej (trwającej między 18 lipca a 31 października) tylko pomiędzy 1 sierpniem a 15 września Pierwszy Front Białoruski stracił 166 808 zabitych i rannych, w tym samym czasie Niemcy mieli straty rzędu 91 595...w ciągu pięciu dni sama 9 Armia niemiecka zniszczyła 249 czołgów sowieckich (18 - 22 sierpnia, rejon między Wołominem a Wyszkowem)
stali?
a naprzeciw nim stali chłopcy z dywizji SS 'Totenkopf' i 'Wiking', chłopcy z Goringa', którzy zafundowali kilka kontruderzeń i skutecznie odrzucali ataki Rosjan;
owszem, front sięgnął Warszawy, ale powstała niebezpieczna wyrwa w linii wojsk i np podczas działań pod koniec sierpnia w rękach niemieckich znajdował się jeszcze Węgrów i Nur - Rosjanie w pierwszym rzędzie zabezpieczali linie frontu, Warszawa była dla nich drugorzędna...
dla jasności: Stalin mógł rzucić swoje siły na Warszawę i odbić ją szybciej, ale po co? po co iść na rękę tym, którzy zerwali z nim stosunki dyplomatyczne (po ujawnieniu sprawy katyńskiej)? po co uderzać na w miarę pewny punkt frontu, kiedy trzeba zabezpieczyć inne rejony? nie można zapominać też o tym, że w tym czasie w toku była ofensywa bałkańska, która zabierała gros sił radzieckich...
do tego należy dodać próby desantów, których bilans to 1987 zabitych i zaginionych, 289 rannych z 1 Armii WP;
mogli zrobić więcej Rosjanie? mogli...
w tym sęk jednak, że KAŻDY mógł coś zrobić więcej, a jakoś dziwnym trafem popularnym jest obwiniać głównie Rosjan
pozdrawiam