Gatunkowa mieszanka, wielu bohaterów i tajemnica, która może odmienić świat. To wszystko znajdziecie w debiutanckiej powieści Olgi Niziołek.
Olga Niziołek na przestrzeni ostatnich kilku lat dała się poznać jako autorka interesujących, często oryginalnych w treści i formie opowiadań. Teraz przyszła pora na jej debiutancką powieść – może właśnie za sprawą długości prostszą i łatwiejszą w odbiorze, ale jednocześnie niepozbawioną elementów, o które można się „zahaczyć”.
Kluczem do określenia przynależności gatunkowej powieści Niziołek jest słowo „punk”. To świat przyszłości, chociaż niekoniecznie naszej, gdzie środowisko jest zniszczone, pojawiają się coraz poważniejsze problemy z podstawowymi zasobami i zmianami klimatu, a za nimi idą równie poważne decyzje i ograniczenia. Akcja toczy się w jednym z miast, ludzkich enklaw rozrzuconych na skażonej ziemi. Nie ma tu co prawda wielu cybertechnologii, zamiast innowacyjnych gadżetów prędzej zauważalna jest stagnacja lub nawet regres, ale w zamian aż nadto jest widoczne gatunkowe społeczne rozwarstwienie, wyzysk elit czy postępująca zapaść. Jest oczywiście i bunt, i opór, i – jak się wydaje – ich próżność.
W
„Dzieciach jednej Pajęczycy” stopniowo przedstawiana jest grupa postaci z różnych środowisk i szczebli na drabinie społecznej, uwiązana w różne sieci powiązań i zależności. Atrofia ich wyjściowych relacji, miałkość bytu czy wyzbycie się celu, każdorazowo wynikająca z innych przyczyn, są aż nadto widoczne. Nie dziwi więc fakt, że ochoczo rzucają się na coś innego, nowego, dającego chociaż cień nadziei.
A tytułowa Pajęczyca? To bogini świata przedstawionego, bóstwo realniejsze niż wiele innych; z którym możliwy jest kontakt – ot, wystarczy dać się ukąsić jadowitemu pająkowi. Pajęczyna nagradza, oferuje dary niezwykłe w zniszczonym poprzemysłowym świecie, ale też ma swoją cenę. I przywołuje pytanie, czy plany i nadzieje postaci są zgodne z nieprzeniknionymi zamiarami bogini? Bohaterowie stawiają wszystko na jedną kartę, widząc w niej nadzieję na przyszłość.
W hasłach promocyjnych powieści można znaleźć sporo o tym, że mimo fantastycznego anturażu historia przedstawiana przez autorkę mówi o naszym, aktualnym świecie. I jest to zdanie prawdziwe o tyle, o ile właśnie taką rolę przypisujemy fantastyce problemowej ekstrapolującej i wyolbrzymiającej, kładącej nacisk na niektóre elementy, inne pozostawiając w cieniu. Zarówno niszczenie środowiska, globalne ocieplenie, jak i kwestie ekonomiczno-społeczne to aktualne i istotne problemy, z jakimi musi się zmierzyć nasza cywilizacja. Natomiast świat powieści, to już realia po: nic nie zostało zrobione, ziściły się najgorsze scenariusze, przed nami ślepa uliczka.
Finalnie „Dzieci jednej Pajęczycy” nie spełniają w pełni obietnic, które składają w trakcie lektury i prowadzą do finału może nie rozczarowującego, ale nieoferowującego pełnej satysfakcji. Być może to kwestia preferencji, ale zakończenie – ostateczne w wymowie – nie pasuje do dość kameralnej, skupionej na świecie, postaciach i relacjach opowieści. Być może jednak autorka postanowiła zaserwować swoiste katharsis, wskazując, że świat – również nasz? – dojrzał do drastycznych czy ostatecznych rozwiązań. To jedna z kwestii, które pozostają w tej powieści kwestią indywidualnej interpretacji.
Autor:
Tymoteusz Wronka
Dodano: 2025-03-06 09:07:08